SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 17
Wpadłam w jakiś trans pisania. I teraz będę pisać takie krótkie rozdziały, ale częste.
Uwaga:) Jeżeli ktoś nie toleruje tego, co się obecnie dzieje w tym ff, lepiej niech sobie odpuści czytanie tego rozdziału. On jest odzwierciedleniem mojego tymczasowego zauroczenia paringiem (dajcie mi się nacieszyć), który wcześniej w ogóle miał nie istnieć. Ma on swoje uzasadnienie i będzie miał swoje konsekwencje (dobre lub złe).
Poza tym , jeżeli ktoś ma wątpliwości co do głównego paringu – proszę spojrzeć na tytuł tego fanfika.
A, jeszcze jedno. Główny motyw tego rozdziału jest inspirowany moim ulubionym twórcą fanfików SasuNaru:)
*
Sakura przez kilka kolejnych dni obserwowała ich. Zwracała uwagę na różne rzeczy: słowa, gesty, ogólne zachowanie. I na początku doszła do wniosku, że o ile Naruto wydawał się być jej chłopakiem zafascynowany – jednak nie potrafił tego ukryć, choć chyba się starał – to Hideaki był kompletnie nieświadomy tego, co się dzieje.
Potem zaczęło to wyglądać nieco inaczej. Sakura zauważyła, że on ma do Naruto jakiś taki większy sentyment. Ale na to też było wytłumaczenie. Hideaki stracił kiedyś najlepszego przyjaciela i miała wrażenie, że znalazł go teraz ponownie w Naruto. Niestety, Naruto najwyraźniej podchodził do tego zupełnie inaczej i na wszystkie gesty też reagował w inny sposób. To już nie była fascynacja, a zauroczenie.
Pamiętała, jak po trzech dniach od wspólnej pracy, zjawili się w domu. Hideaki objął Naruto ramieniem, gratulując jego pierwszej, podstawowej bo podstawowej, ale dobrze wykonanej trucizny. I byłby to normalny, przyjacielski gest, gdyby nie to, że Naruto, gdy Hideaki tylko go dotknął, dostał jakichś taki rumieńców i widząc, że ona im się przygląda, uciekł wzrokiem. Jakby miał coś przed nią do ukrycia.
I tu Sakura popełniła duży błąd. Przez to, że ta fascynacja wydawała się być jednostronna, pozwoliła, żeby to wszystko się rozwinęło. I tak Naruto po prostu już nie był Hideakim zafascynowany, zauroczony, ale zwyczajnie się w nim zadurzył.
Mimo że naprawdę starał się z tym kryć, nie umiał. Bo choć zawsze był bardzo przyjacielski i inni by to łyknęli, ona wiedziała, jak jest naprawdę. A wiedziała to głównie dzięki temu, że pamiętała, jak zachowywał się w stosunku do Sasuke, gdy ukrywali ich związek. Ten roziskrzony wzrok, te spojrzenia rzucane za drobnymi złośliwościami, to, że spędzali ze sobą praktycznie cały czas.
Naruto od tygodnia nie poszedł na trening ze swoją drużyną, wysyłał im tylko polecenia. Przestał mówić o swoim projekcie w Radzie. A najgorsze, że nawet ani razu nie wspomniał o Sasuke.
Hideaki też wydawał się jakiś taki inny. Owszem, to, że nie uprawiali seksu było nawet zrozumiałe, w końcu w pokoju obok spał Naruto, ale od tamtego czasu nie byli nawet na żadnej randce.
I nie, Sakura nie była głupia, tu nie chodziło o żaden romans, przynajmniej fizyczny, ale ta ich relacja naprawdę ją niepokoiła.
Dlatego... A chrzanić to, że Naruto może usłyszeć. To był jej dom i jej chłopak.
Sakura, ubrana jedynie w szlafrok, wyszła z łazienki i przeszła cicho przez salon. Nie chciała obudzić Naruto, który spał i ślinił jej poduszki.
W sypialni nadal zapalona była lampka, a Hideaki czytał książkę.
Sakura przekręciła klucz w drzwiach i usiadła obok.
– Hideaki – powiedziała, zdejmując szlafrok. – Kochaj się ze mną.
– Ale przecież...
– Drzwi są zamknięte, będziemy cicho – mruknęła, całując go.
Naprawdę potrzebowała znowu poczuć to coś, co było między nimi w Sunie, a i jemu by się przydało.
Niestety, tej nocy po raz pierwszy między nimi nic z tego nie wyszło. Hideaki był jakiś taki rozkojarzony i... no po prostu nie wyszło.
*
Hideakiego obudził w nocy krzyk. Dobiegał z salonu. Wstał, nawet nie zapalając lampki, nie chciał obudzić Sakury. Już i tak było mu głupio za to, co się stało wcześniej. A raczej co się nie stało. Cholera, naprawdę bardzo zależało mu na Sakurze, ale w tamtym momencie jego myśli ciągle gdzieś uciekały.
Podszedł do kanapy na której spał Naruto i zauważył, że ciągle się wierci. Koc, pod którym zwykle spał, spadł na podłogę, mimo to on sam był bardzo zgrzany. I coś mamrotał.
– Naruto – powiedział odgarniając mu z czoła mokre kosmyki włosów.
Nie zapalał lampki, bo księżyc wystarczająco intensywnie świecił, a okna były nie zasłonięte. Naruto twierdził, że lubi zasypiać patrząc w gwiazdy. Choć teraz ten jego sen na pewno nie był niczym przyjemnym, bo rzucał się na łóżku.
– Naruto... – Hideaki potrząsnął go za ramię, tym samym budząc.
– Nie! – Naruto, który chyba nie do końca kontaktował z rzeczywistością, gwałtownie się podniósł.
– Hideaki... – Zamrugał, nadal chyba będąc jakby w półśnie.
Po chwili zastanawiania się nad czymś wyciągnął rękę i dotknął policzka Hideakiego. Przesunął po nim palcami raz i drugi...
– Co... co robisz? – Hideaki patrzyła na jego szeroko otwarte niebieskie oczy, choć w tym świetle wydawały się granatowe.
– Sprawdzam, czy jesteś prawdziwy – wyjaśnił nad wyraz spokojnie Naruto. – Bo jesteś, prawda?
– Tak, jestem. – Hideaki uśmiechnął się lekko. – Miałeś jakiś koszmar?
– Miałeś jakiś koszmar... – powtórzył zupełnie bez sensu Naruto, nadal nie zabierając ręki z policzka. – Ale na pewno jesteś prawdziwy?
Hideaki zmarszczył brwi. Coś było nie tak. Dotknął jeszcze raz czoła Naruto. Wcześniej myślał, że jest tylko zgrzany, ale on był wręcz rozpalony.
– Tak, zostaw – mruknął Naruto, przytrzymując drugą ręką jego dłoń. – Tak jest lepiej. To jest jak rzeka. Taka chłodna, przyjemna.
– Naruto co ty bredzisz? Jaka rzeka?
– Jaka rzeka – powtórzył znów Naruto. – Taka w której można utonąć. – Podniósł się lekko i chwycił za kark Hideakiego, przybliżając jego głowę do swojej. – Wiesz, ze dziewczyny mówią, że w oczach też można utonąć? W twoich na pewno – powiedział, patrząc na niego nieco zamglonym wzrokiem.
I wtedy do Hideakiego dotarło. A niech to szlag. Te objawy, gorączka i majaczenie, były objawami zatrucia. Ale jak? Przecież gdy dzisiaj, gdy warzyli kolejną truciznę, zmusił go, żeby założył okulary i maskę. Powiedział też wyraźnie, żeby jej nie zdejmował, bo opary są równie trujące. Pilnował go. Najwyraźniej musiał to zrobić, kiedy wyszedł na chwilę do toalety. Jednak to miano młotka było naprawdę trafne.
– Naruto, połóż się. Przyniosę ci mokry ręcznik i wodę. Musisz wypłukać z siebie te toksyny.
– Nie! – zaprotestował Naruto. – Chwycił go za rękę i położył ją znów na swoim czole. – Chcę rzekę.
– Naruto masz halucynacje, musisz pić dużo wody.
– Jesteś tylko moją halucynacją? Czyli mnie okłamałeś, nie jesteś prawdziwy. – Naruto zmarszczył brwi. – Ale jak jesteś tylko halucynacją, to mogę zrobić wszystko, co chcę? Mogę cię nawet pocałować, prawda? – Znów przyciągnął go do siebie, jednak tym razem bardziej gwałtownie, a Hideaki stracił równowagę i upadł na niego tak, że praktycznie stykali się nosami.
Naruto uśmiechnął się i wplótł palce w jego włosy.
– Są bardzo miękkie – mruknął z zadowoleniem. – I jeszcze w kolorze mojej ulubionej kawy z mlekiem.
Hideaki, mimo iż doskonale wiedział, że powinien od razu się odsunąć, jakoś dziwnym sposobem nie potrafił tego zrobić. Naruto był jak magnes. Przyciągał do siebie ludzi. Kiedyś, gdy widział u innych ten podziw dla niego, nawet w oczach samego Kazekage, nie mógł tego zrozumieć. Teraz już rozumiał. Rozumiał, bo nawet on, który naprawdę nie był nigdy zainteresowany mężczyznami i chciał być z Sakurą, nie potrafił mu się oprzeć nawet w tym jednym, konkretnym aspekcie. Naruto miał w sobie coś takiego, obok czego nie dało się przejść obojętnie.
– Wiesz, moja halucynacjo, że masz bardzo przyjemne w dotyku usta? – stwierdził, obrysowując palcem linię warg. – Nie wiedziałem, że halucynacje można tak czuć. Myślałem, że są tylko omamem, taką zjawą, której nawet nie da się dotknąć. A ciebie mogę dotykać.
Hideaki, czując jego rękę sunąca po jego szyi, zwłaszcza tam, gdzie lubił to najbardziej, nieco się otrząsnął. Cholera, pozwalał na takie rzeczy osobie, która po prostu bredziła od rzeczy. I to jeszcze z jego winy. Eh, trzeba go było nauczyć robić proste mieszanki zielne, a nie coś, po czym teraz zachowywał się, jakby był naćpany.
Odsunął się i wstał, a po chwili wrócił z butelką wody, którą niemal siłą wlał Naruto do gardła. Odczekał chwilę, mając nadzieję, na chociaż minimalną poprawę.
– Naruto, posłuchaj mnie – powiedział w końcu. – Nie jestem twoją halucynacją. Jestem prawdziwy. Nadal twierdzisz, że chcesz mnie pocałować? – zapytał, mając nadzieję, że nieco doszedł do siebie.
– Teraz chcę tego jeszcze bardziej – Naruto uśmiechnął się do niego. – I oddawaj moją rzekę! – Złapał go za rękę, zmuszając, żeby położył mu ją na czole.
Hideaki westchnął. Woda na niewiele się zdała. Będzie trzeba to przeczekać, bo na zatrucie oparami nie ma antidotum.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro