SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy -rozdział 16
Tak ładnie dzisiaj komentowaliście, że wrzucę Wam na dobranoc jeszcze jeden rozdział, choć krótki.
Co do treści. Wielu osobom może się to nie spodobać, ale takie rzeczy dzieją się w związkach – nawet tych najlepszych – dość często :)
*
Hideaki wyszedł na chwilę do małego składzika, a po chwili wrócił z dwoma fartuchami.
Kiedy obaj już się ubrali, postawił na stole dwie doniczki. Jedna z fioletowym kwiatem, druga z różowym.
– Który kwiat bardziej ci się podoba?
Naruto zastanowił się.
– Ten różowy jest ładny. Ma kolor jak włosy Sakury-chan – zaśmiał się i chciał dotknąć rośliny, ale Hideaki w ostatniej chwycił go za rękę.
– Nigdy więcej tego nie rób. To jest oleander. Fakt, może skusić swoim wyglądem, ale jest śmiertelnie trujący. Jeden listek może zabić.
– Czekaj, czyli wystarczy ten listek dodać komuś do jedzenia? – Naruto uniósł brwi.
– Teoretycznie tak. Choć nie zawsze. Dobra, ten drugi kwiat ma dwojakie zastosowanie. Zarazem leczy i truje. Kiedy zjadłbyś go na surowo, umrzesz w krótkich męczarniach. Ale substancja w nim zawarta służy także do tworzenia leków i antidotów.
– Ciekawe, czy Kurama poradziłby sobie z czymś takim – zastanowił się Naruto.
– Poczekaj – Hideaki, słysząc to, zmarszczył brwi i znów poszedł w stronę składzik. Tylko niczego nie dotykaj i nie jedz!
Kiedy wrócił, podał Naruto parę rękawiczek.
– Zakładaj. Saskura mi mówiła, że jesteś nieprzewidywalny, ale nie że aż tak. Jeszcze się tu zatrujesz, a wtedy przypuszczam, że ktoś otruje mnie – stwierdził.
– A ty? Nie potrzebujesz rękawiczek.
– Ja w przeciwieństwie do ciebie wiem, gdzie mam nie pchać łap.
Naruto spędził z Hideakim dwie godziny na nauce o roślinach. To ponoć była podstawa. Nigdy nie lubił się uczyć, ale jego słuchał z przyjemnością, bo potrafił przedstawiać wszystko w ciekawy sposób. Na przykład jak i w jaki sposób zabijano za pomocą takich roślin.
Ale najlepsze było, gdy w końcu przeszli do przygotowywania jednej z bardziej zaawansowanych trucizn. Tu już trzeba było połączyć ze sobą dwie mikstury, które mimo roślin, zawierały w sobie chemikalia. Hideaki początkowo w ogóle nie chciał się na to zgodzić, ale Naruto go ubłagał, bo ponoć miały być przy tym efekty specjalne w postaci czerwono–niebieskiej pary. A to, że mogły wyniknąć skutki uboczne? Ryzyko jest wpisane w zawód ninja.
– Dobra, weź obie kolby w ręce – zarządził Hideaki. – Musisz to robić bardzo ostrożnie, wlewać w tym samym tempie, żeby się odpowiednio wymieszały.
Stanął za nim i chwycił go za nadgarstki.
– Będę cię kontrolował – powiedział, nachylając się nad jego ramieniem, żeby na pewno dobrze słyszał polecenia. – Zaczynamy.
Początkowo szło bardzo dobrze. Hideaki kontrolował ruchy rąk Naruto. Jednak w pewnym momencie, kiedy tak stał mu za plecami i go trzymał, a poza tym ciągle mówił mu coś do ucha, dłonie Naruto zaczęły drżeć i nieco się spociły. Nie miał pojęcia skąd ta reakcja, ale stało się.
Kolba, na nieszczęście ta z niebieskim płynem, wyślizgnęła mu się i uderzyła o stół, tworząc wybuch. Nie na tyle niebezpieczny, żeby zrobić poważną krzywdę, ale na tyle mocny, żeby większość szklanych naczyń ze stołu roztrzaskało się i poleciało w różnych kierunkach.
– Cholera – jęknął Naruto.
Dobrze, że Hideaki zmusił go do założenia okularów ochronnych, bo jakby któryś odłamek trafił w oko, nie byłoby za ciekawie.
– Nic ci nie jest? – usłyszał.
Hideaki, gdy tylko opadł dym, podszedł i kucnął przed nim. Z racji tego, że Naruto stał bliżej wybuchu, na pewno oberwał mocniej.
Wziął do ręki pęsetę, chciał powyciągać mu te kawałki szkła, ale o dziwo, one same zaczęły wypadać, a skóra w tym miejscu od razu się goić.
– Kurama się obudził – wyjaśnił Naruto, czując, co się dzieje. – Mi nic nie będzie, pokaż, co z tobą.
Naruto, który wziął ze składzik gazę oraz wodę utlenioną, usiadł po turecku i spojrzał na twarz Hideakiego. No trochę tych odłamków było. Zaczął mu je wyciągać i każdą z tych ran przemywać. Tsunade i Sakura zawsze powtarzały, że tak trzeba robić. Czasem odłamki były tak małe, że musiał bardzo się przybliżać, żeby je w ogóle dostrzec. I, naprawdę nie miał pojęcia dlaczego, to powodowało takie dziwnie miłe uczucie.
– Jeszcze tutaj – powiedział, wyciągając pęseta kawałek szkła z wargi.
Nie miał pojęcia, dlaczego ręka mu wtedy tak drgnęła, ale nie chwycił tego ułamka szkła i musiał to powtórzyć. Tym razem na szczęście się udało, więc przetarł usta gazą. Przez ten cały czas starał się jednak nie patrzeć Hideakiemu w oczy. Działo się coś naprawdę dziwnego.
Kiedy wrócili do mieszkania, Hideaki od razu poszedł pod prysznic, a Naruto usiadł do stołu. Sakura była tak kochana, że chcąc poprawić mu humor, kupiła podwójną porcję ramenu tylko dla niego.
Naruto uśmiechnął się. I to nawet już nie chodziło o sam ramen, a ogólnie o sposób, w jaki spędził dzień. Dawno tak dobrze się z kimś nie bawił. Co z tego, że spowodowali wybuch. Przez to było nawet ciekawiej.
Naruto zaczął jeść. Ramen był pyszny. Z Ichiraku. I... aż otworzył usta, widząc Hideakiego, który wyszedł z łazienki, owinięty jedynie w ręcznik, który zaraz jakby miał mu się zsunąć z bioder.
Makaron, który miał na pałeczkach, spadł mu na spodnie, robiąc plamę w dość kłopotliwym miejscu, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi.
Wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w Hideakiego, Cholera, Naruto musiał przyznać, że wygląda zabójczo. Sakura miała gust. I jeszcze kiedy przeczesał wilgotne włosy ręką... Naruto, nie wiedzieć czemu, nagle odechciało się jeść.
– Naruto, a ty co... – zamilkła i spojrzała tam, gdzie on. – Hideaki, ubierz się, przecież mamy gościa!
– E tam.
Hideaki zbliżył się do stołu, przy którym siedział Naruto. Ten ramen tak ładnie pachniał. Dlaczego Sakura upierała się, żeby karmić go jakimiś sałatkami.
– Mogę spróbować? – zapytał, pochylając się nad Naruto.
Ten, tylko pokiwał głowa i oddał mu pałeczki. Był jak skamieniały. A jeszcze czując ten zapach szamponu do włosów... Co się z nim do cholery działo? Był w związku z Sasuke. Który co prawda zrobił mu wielkie świństwo, ale nadal byli razem. A Hideaki był chłopakiem Sakury! I Był hetero! I W ogóle!
Sakura, kiedy wróciła do kuchni, oparła się o blat i odetchnęła ciężko. Przy nich zachowała się tak, jak trzeba, ale tak naprawdę nie wiedziała, co ma o tym, czego była świadkiem, myśleć. Widziała tę minę Naruto, gdy patrzył na Hideakiego. On nie był zażenowany jego nagością, on go dosłownie pożerał wzrokiem.
Cholera, Naruto był gejem. Może oni tak mają na widok innego, przystojnego faceta? Może to tylko taki odruch?
Już abstrahując od tego, że Hideakiego nie interesowali mężczyźni, Naruto na pewno nie zrobiłby jej takiego świństwa. Nie po tym, co było z tym ukrywaniem związku z Sasuke. Wszyscy wydorośleli.
Poza tym była jeszcze jedna istotna rzecz. Naruto miał Sasuke, którego kochał. Pół życia poświęcił, żeby go uratować i sprowadzić do wioski. Omal go nie stracił po walce z Korzeniem. Oni dwaj byli dla siebie kimś, kim nikt inny nie mógłby się stać. Jeden bez drugiego nie mógł żyć. Jeden za drugiego by zabił.
Cholera, czy Sasuke musiał być czasami aż takim dupkiem? To była jego wina. Gdyby czasem okazał trochę więcej uczuć, byłoby inaczej. Jasne, wiedziała, że oni już tak między sobą mają, ale czy Sasuke naprawdę nie widział, jak czasami rani Naruto.
Do niedawna jakoś udawało im się to rozwiązywać między sobą. Ale w końcu przyszedł taki dzień, że Naruto chyba miał dość. I w takim stanie był bardzo podatny na inne interakcje. Na to, że ktoś inny był dla niego miły i traktował jak przyjaciela, a on to odbierał zupełnie inaczej.
Sakura nie była pewna swojej teorii. Uznała, że ich poobserwuje. A potem zdecydowanie porozmawia sobie z Sasuke!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro