Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 57

No i mamy Radę :) Ktos już tam przewidział coś podobnego:)

*

Tym razem Sasuke pojawił się w Siedzibie Głównej Wioski nieco wcześniej, a gdy tylko zauważył go jeden z pracowników, został skierowany nie do sali posiedzeń, a do gabinetu Hokage.

Wydało mu się to dziwne, a jeszcze bardziej się zdziwił, gdy na miejscu oprócz Kakashiego zobaczył Tsunede, Shizune, Irukę i Shikamaru.

– To jakieś zebranie przed posiedzeniem całej Rady? – zapytał.

– Siadaj. – Kakashi wskazał mu krzesło. – Przemyślałeś to, co ci mówiłem ostatnim razem?

– Nie zmieniłem zdania – powiedział Sasuke, ale usiadł.

– A zamierzasz się chociaż przyznać przed Radą, dlaczego to zrobiłeś? – zapytała Tsunade. – Do tej pory tylko my o tym wiemy, ale może warto mieć jakieś wytłumaczenie.

Sasuke spojrzał na nich wszystkich. Było to nieco niekomfortowe, że mieli świadomość, że zrobił to z zazdrości, ale nie zamierzał tego po sobie pokazać.

– Sasuke, to naprawdę może ci pomóc – odezwał się Iruka. – Jak nie chcesz tego zrobić dla siebie, zrób to dla Naruto. On już wystarczająco dużo przeszedł w życiu.

– Wiem. Ale to są nasze prywatne sprawy i reszcie nic do tego. Sam sobie poradzę.

– Sasuke, zastanów się. – Shikamaru spróbował przemówić mu do rozumu. – I tak masz szczęście, że Kazekage nie wysłał na to posiedzenie nikogo, tylko zostawił to w naszych rękach. A daję słowo, że zrobił to tylko ze względu na Naruto.

Shikamaru był chyba najbardziej poinformowany w tej kwestii, bo nie dość, że wiedział o tym od Kakashiego, to jeszcze z pierwszej ręki od Temari. Naruto był nieocenionym przyjacielem Gaary, kiedyś nawet miłością. Nie zrobiłby niczego, by go skrzywdzić.

– Sasuke, my naprawdę próbujemy ci pomóc – powiedziała Shizune. – Ale nastroje w Radzie nie są najlepsze, weź to pod uwagę.

– Wziąłem. I czy możemy w końcu zacząć? Bo ja też mam coś do powiedzenia.

Kiedy wychodzili Kakashi chwycił Sasuke za ramię i przytrzymał chwilę.

– Zastanów się jeszcze.

Jednak Sasuke nie zamierzał się już nad niczym zastanawiać. Już podjął decyzję i nie zamierzał się wycofać.

*

Główna sala powoli wypełniała się ludźmi z Rady. Rzucali Sasuke niezbyt przychylne spojrzenia, ale on patrzył na nich beznamiętnie.

Po chwili, gdy głosy ucichły, a drzwi zostały zamknięte, wstał jeden ze starszych mężczyzn, który miał prowadzić to zebranie.

– Otwieram wyjątkowe posiedzenie, na którym zostanie wysłuchany Sasuke Uchiha, a Rada zadecyduje o karze dla niego. Sasuke Uchiha dopuścił się brutalnego ataku na Hideakiego Yoshidę, torturował go za pomogą Tsukuyomi, przez co ten młody człowiek omal nie zginał, a teraz, po wybudzeniu, doznał poważnego zaniku pamięci. Czy Sasuke Uchiha chce coś powiedzieć?

– Tak.

Sasuke wstał i wyszedł na środek sali, żeby wszyscy go wystarczająco dobrze słyszeli i widzieli.

– Może zacznijmy od tego, że niektórzy tu mają tu gorsze rzeczy na sumieniu, choć chyba już nikt o tym nie pamięta. Ci dwoje – wskazał na Homurę i Koharu – podjęli decyzje o wymordowaniu mojego klanu.

Na sali rozległ się szum, większość tych młodych spojrzała po sobie ze zdziwieniem.

– Nie wiedzieliście? Nawet tego wam nie powiedzieli? – Sasuke prychnął. – Ta dwójka razem z Danzou i Trzecim Hokage, o tym zadecydowali.

– Sasuke, nie teraz – Kakashi starał się go powstrzymać. Jak rozjuszy Radę, to mu nie darują.

– Dlaczego nie teraz? – Sasuke spojrzał na niego. – Dlaczego te dziadygi nie odpowiedziały do tej pory za wymordowani mi rodziny?

– Taka była konieczność – odezwał się Homura. – Klan Uchiha zagrażał całej wiosce.

– A to nie przypadkiem dlatego, że zepchnęliście ich na margines wioski? Zrobiliście z mojego klanu wyłącznie policje, której potem się baliście.

– Wasi przodkowie stoczyli o to walkę i wygrał...

– Nasi przodkowie mogli ze sobą walczyć o co chcieli, co nie zmienia faktu, że obaj założyli tę wioskę. I oba klany powinny mieć równe prawa.

Na sali najpierw zapadła cisza, a potem znów rozległ się gwar. Chyba każdy był zdumiony takim przebiegiem sprawy. I tym co w ogóle usłyszeli!

– Co się tam konkretnie stało? – zapytała jakaś młoda kobieta.

Inni pokiwali głowami. O tym nie uczono w Akademii i nie pisano w podręcznikach, Ale skoro to była część historii, powinni wiedzieć.

– Oni – Sasuke znów wskazał Starszyznę – zmusili mojego brata, Itachiego, do wymordowania klanu. Dali mu wybór. Albo oni się tym zajmą, ale wtedy zginą wszyscy, albo w taki sposób oszczędzi mnie. Zgodził się na to drugie. Tylko dzięki temu żyje.

Ludzie spojrzeli po sobie z niepokojem. Chwilowo temat kary dla Sasuke uciekł na drugi plan. Niektórzy byli zszokowani, inni zaniepokojeni, jeszcze inni patrzyli z niedowierzaniem. Jak to? Starszyzna, której ufali?

– To prawda? – zapytał jeden z mężczyzn, patrząc na Homurę i Koharu. – Przecież to okrutne. Gdyby mi ktoś wymordował rodzinę...

– I jak to jest możliwe, że nadal decydujecie o sprawach wioski? – Ktoś inny wydawał się równie wstrząśnięty tym, co usłyszał.

– Trzeci Hokage się na to zgodził – próbowała bronić się Koharu.

– Trzeci Hokage nie żyje. A wy jeszcze niestety tak – powiedział Sasuke. – Gdy następnym razem któryś z klanów okaże się silniejszy, też będziecie chcieli się go pozbyć?

– Klan Hyuuga jest teraz najsilniejszy w wiosce – zaniepokoił się młody chłopak z jasnymi oczami. – Skąd mam wiedzieć, że nie będziemy następni?

– Inuzuka też są silni! – podniosła się jakaś dziewczyna z tatuażami na twarzy. Hana, jak dobrze pamiętał.

– Jest jeszcze kilka innych klanów – dołączyła się nauczycielka z Akademii. – Mam wielu uczniów!

– Uspokójcie się. – Kakashi wstał, próbując załagodzić sytuację. – W taki sposób niczego nie osiągniemy.

Westchnął ciężko. No tak, mógł to przewidzieć. To dlatego Sasuke mówił, że poradzi sobie sam, bo odwrócił od siebie uwagę, zmieniając temat i rozpętując małą panikę. To prawda, że większość osób nie wiedziała, że za wymordowaniem klanu Uchiha stała Starszyzna i Trzeci Hokage, dlatego to nimi wstrząsnęło. Nie mógł im się jednak dziwić.

– To było niezbędne dla dobra całej Konohy! – powiedział Homura. – Walczyliśmy wspólnie z Trzecim Hokage, żeby stała się lepszym miejscem.

– Faktycznie, stała się lepsza – zakpił Sasuke. – Ja od szóstego roku życia musiałem radzić sobie sam w pustej dzielnicy, nad którą cały czas unosiło się widmo rzezi, a Naruto, mimo że był synem Czwartego Hokage, został od urodzenia znienawidzony przez wszystkich w wiosce. I wy na to wszystko przyzwalaliście. Nie zrobiliście nic!

– To prawda – powiedział Iruka, w którym odezwał się instynkt opiekuńczy. – Sam miałem takie podejście, ale potem zdałem sobie sprawę, że Naruto to dziecko, nie demon, który zabił mi rodziców.

Niektórzy z członków Rady pokiwali głowami i zaczęli znów dyskutować. Też swego czasu tak myśleli. Ale potem zaczęli naprawdę szanować Naruto. W końcu uratował ich wszystkich.

– To nie ma nic wspólnego z tym, po co się tu zebraliśmy – zainterweniowała Koharu. – Jesteśmy tu, żeby...

– Chcemy wiedzieć, czy to wszystko prawda – przerwał jej jeden z członków Rady, nie zwracając już uwagi, czy to Starszyzna czy też nie. – I dlaczego trzymano to przed nami w tajemnicy?

– Tak, to prawda – odezwała się Tsunade, zanim zdążył zrobić to Kakashi.

Ona tez miał dość Starszyzny. Gdy była Hokage, ciągle próbowali się wtrącać w jej decyzje, mieli też zupełnie inny pogląd na rządzenie wioską. Wiecznie musiał się z nimi ścierać i być do nich w opozycji. To oni uważali, że była częściowo odpowiedzialna za inwazję Paina, ponieważ nie pozwoliła zrobić im tego co chcieli odnośnie Naruto, czyli ograniczyć mu pola działania. Gdyby się wtedy z nimi zgodziła, wiele osób by nie przeżyło.

– Jak mogliście zrobić coś takiego? I jak w ogóle mogliście zostawić małe dzieci samym sobie? – odezwała się znów nauczycielka, tum razem bardzo zdenerwowana. Pracowała w Akademii w tym zawodzie z powołania, kochała swoich uczniów, dbała o nich. Tak jak Iruka, dlatego mieli wiele wspólnych tematów.

– I dlaczego nikt nigdy nie odpowiedział za taką zbrodnię? – zapytał znów ten chłopak z klanu Hyuuga.

– Dlaczego w ogóle musiało do tego dojść? Nawet różnie wioski potrafią się porozumieć!

– Dlaczego? – Sasuke aktywował Sharingana. – Dlatego.

Jego oczy błyszczały na czerwono, gdy patrzył na każdego z osobna. Nic nikomu nie robił, po prostu chciał pokazać to, czego Wioska Liścia swego czasu tak się bała.

Kilka osób chciało jeszcze chyba coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi do sali otwarły się z hukiem i to takim bardzo mocnym hukiem, bo jeszcze było widać dym, a do środka wparował Naruto.

– Kakashi-sensei, nie chcieli mnie wpuścić, musiałem otworzyć drzwi Rasenganem!

Kakashi, widząc Naruto, złapał się za głowę. No on w tym momencie był tu najmniej potrzebny. I tak za dużo się działo.

– Sasuke...

– Młotku, co ja ci mówiłem...

– Co tu się dzieje, cały korytarz jest zadymiony – powiedział Hideaki, kaszląc i też wchodząc do środka. Naruto prosił, by poczekał, ale tam nie dało się oddychać.

Sasuke, cały czas mając aktywnego Sharingana odwrócił się w jego stronę, ale gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, Hideaki nagle chwycił się za głowę i zaczął przeraźliwie krzyczeć.

A potem upadł nieprzytomny na podłogę.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro