SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - Pierwsza randka
Rozdział był wcześniej dostępny jedynie na blogu, ale teraz, gdy blog jest otwarty (ślub opublikuję na innym, zamkniętym) to równie dobrze mogę go wkleić tutaj.
Akcja dzieje się rok po wydarzeniach z Hidena, więc niecałe dwa lata po wojnie (rok przed wydarzeniami z Kronik). To trochę głupiutkie, ale czasami dobrze napisać coś takiego.
*
Ten dzień był jak zawsze dla mieszkańców szczególny. Dziesiąty października. Data żałoby, bo wtedy miał miejsce atak Kyuubiego na wioskę, ale jednocześnie data końca wojny. Teraz, kiedy panował pokój, żyło się dużo lepiej, więc jak co roku, organizowano festyn.
Ten dzień był szczególny z jeszcze jednego powodu. Naruto miał urodziny.
Jak zawsze z takiej okazji wszyscy przyjaciele zebrali się w Ichiraku. To była ich tradycja. I nawet Sasuke nie narzekał, że musiał przyjść.
Jak zawsze były drobne prezenty, życzenia i mnóstwo śmiechu. Naruto czuł się naprawdę rozluźniony po kilku czarkach sake. Tak bardzo, że nawet w pewnym momencie objął Sasuke, choć zaraz potem się zreflektował. Wśród przyjaciół nie okazywali sobie uczuć. To znaczy Sasuke prawie w ogóle ich nie okazywał, ale publicznie to już w ogóle. Naruto się przyzwyczaił. Sam też nie był w tym specjalnie dobry.
– Eh, mogłem wam jednak kupić poradnik: „Jak przełamać wstyd przed okazywaniem sobie miłości" – stwierdził Sai, któremu oczywiście nic nie mogło umknąć.
– Ty to niby byłeś tak odważny na naszej pierwszej randce – prychnęła Ino. – Wciąż się tylko uśmiechałeś, a jak cię o coś zapytałam, odpowiadałeś: „tak, moja piękna", albo „nie, moja piękna".
– Z Shikamaru wcale nie było lepiej – przypomniała sobie Temari. – Nie umiał się wysłowić, a potem zaproponował grę w shogi. Sai przynajmniej prawił ci komplementy.
– A jak wyglądała wasz pierwsza randka? – zaciekawiona Tenten zwróciła się w stronę Naruto i Sasuke.
– Eee... – Naruto zakrztusił się i wypluł makaron z ramenu, który właśnie jadł.
Że ich randka? Jego i Sasuke? Czasami jedli coś razem w jakimś lokalu, ale nigdy nie nazwałby tego randką. Przecież prawie wszędzie i tak chodzili razem.
– No nie gadaj, że nigdy nie byliście na randce – zaczął śmiać się Kiba. – Jesteście beznadziejni. Ja byłem już na tylu randkach, że... – umilkł, gdy uświadomił sobie, że Hinata siedzi obok.
– Tylu, że nadal jesteś sam – skwitował Sasuke, którego to całe gadanie zirytowało.
– Tak czy inaczej, każda para powinna mieć swoją pierwszą randkę – stwierdził Lee. – Wiosna młodości, motylki w brzuchu, a potem pierwszy krok w chmurach...
– Oni to te chmury już raczej dawno podeptali – zauważył Sai, uśmiechając się po swojemu.
Ino westchnęła. On nie miał za grosz wyczucia. Ale z drugiej strony musiała przyznać mu trochę racji. Sama była z nim w związku i dobrze wiedziała, że seks jest jego elementem. Lee był jeszcze tak bardzo niewinny i naiwny, że czasami trzeba było ściągnąć go na ziemię.
– A skąd wiesz? – zapytał Kiba. – Może Naruto tylko się chwalił, a tak naprawdę wcale jeszcze tego nie robi...
– Dość – przerwał mu Sasuke. Jego głos był cichy, ale stanowczy. – Przestańcie się interesować życiem innych.
– Interesowanie się życiem innych sprawia, że łatwiej nawiązywać z nimi kontakty – zacytował Sai jeden z nabytych niedawno poradników.
– Hej, dobrze, może już skończmy ten temat i chodźmy na festyn – zainterweniował Shikamaru.
– Tak, to dobry pomysł! – poparł jgo Chouji. – Będzie konkurs w jedzeniu. Muszę koniecznie wziąć w nim udział. Na mojej pierwszej randce z Karui w Wiosce Chmur, zdeklasowałem wszystkich przeciwników!
– Na pewno była zachwycona – stwierdziła ironicznie Ino.
– Była! I to jeszcze jak! – powiedział pogodnie Chouji. – To wtedy pierwszy raz mnie pocałowała.
*
Gdy wyszli z Ichiraku, Naruto zamyślił się. Wszyscy gadali o tych pierwszych randkach jak o czymś wyjątkowym. A on i Sasuke nie mogli jej wspominać, bo nigdy na niej nie byli. To niesprawiedliwe! On też chciał mieć swoją pierwszą randkę.
Szli wśród lampionów porozwieszanych w poprzek ulic, a on o niczym innym nie myślał. Jak taka randka powinna wyglądać? Co powinni robić? Jak się zachowywać?
– Uważaj, prawie wpadłeś na słup – usłyszał i poczuł uściskana nadgarstku.
Zamrugał i dopiero w tym momencie zauważył, że omal nie wszedł wprost na latarnię. No ale co, zamyślił się. Miał powód, musiał wyciągnąć tego drania na randkę.
Kiedy dotarli do centrum, od razu usłyszeli głośną muzykę i poczuli zapachy różnych potraw.
– Sasuke, chodźmy jeszcze na ramen! – pociągnął go za rękaw. – To stoisko z Ichiraku!
Sasuke tylko westchnął, ale ostatecznie dał się tam zaciągnąć. Ten młotek był wiecznie nienażarty. Raczej stawanie między nim a ramenem dla nikogo nie było zbyt mądre.
Zjadł zaledwie jedną małą porcję, gdy Naruto wciągnął ich chyba z dziesięć. Po chwili wstał i uśmiechnął się zadowolony.
– Najadłem się – stwierdził.
Coś przyszło mu do głowy. Wymyślił plan! A jego częścią było, że to idealny początkowy punkt ich pierwszej randki. Zjeść coś razem. Tak, zakochani często chodzili na kolacje czy coś w tym stylu. A oni przecież też byli w sobie zakochani. No chyba że ten drań go okłamał. Ale nie, na pewno nie. Dlatego będzie musiał zgodzić się na randkę.
– Wracamy do domu? – zapytał Sasuke. – Ta muzyka jest irytująca.
– Nie. – Naruto pokręcił głową.
Chciał jeszcze zostać i dokończyć plan idealnej randki, do której wkrótce przekona Sasuke. A przekona na pewno, już do większych rzeczy przekonywał innych ludzi, w tym wrogów. Tak więc, jaki powinien być kolejny punkt? Może lepiej było zapytać dziewczyn?
Zanim się jednak na to zdecydował, zobaczył budkę z dango. Mimo, że najedzony, pociągnął Sasuke w tamtą stronę.
– Masz – wcisnął mu po chwili do ręki patyczek z kulkami. – Tym razem ja stawiam.
Sasuke już nie odzywał się w ogóle na temat, że za ramen i te dziesięć porcji zapłacił on, po prostu wziął i to zjadł, choć nie lubił słodyczy.
Naruto uśmiechnął się i oblizał usta. Tak, to mógłby być drugi punkt randki. Deser.
– Chodź poszukamy reszty – powiedział i pociągnął za sobą Sasuke. – Albo nie. Patrz! Mają tu maskotki–żaby do wygrania. Jedna wygląda jak Gamakihi!
– Taa...
Sasuke spojrzał na zasady gry. Trzeba było trafić jednocześnie shurikenami w trzy punkty, znacznie od siebie oddalone i ustawione w dziwnej konfiguracji. Chciał coś powiedzieć, ale Naruto już podbiegł do stoiska i zapłacił od razu za trzy próby.
– Tylko bez użycia chakry! – zaznaczył właściciel, który widząc, że to Naruto, trochę obawiał się, że jakiś Rasenshiriken rozniesie mu budkę.
– Jasne, staruszku! – zgodził się.
Rzucił raz, trafiając w dwa punkty. Rzucił drugi i trzeci raz. Znów to samo. No co jest? Zirytowany, wykupił jeszcze kilka prób. I za każdym razem to samo.
– Naruto, nie widzisz, że to jest tak zrobione, żeby nikt nie wygrał? – mruknął Sasuke. – Trzeba mieć naprawdę dobra technikę rzutów, w tym podkręconych, żeby się udało.
Naruto wydał usta. No tak, on mistrzem w tego typu broni nie był. Oczywiście umiał nią walczyć i trafiać do celu, ale tu potrzebował precyzji, bo cele były trzy i to bardzo małe.
– Poproszę jeden – usłyszał.
To Sasuke, widząc jego minę, podszedł i kupił bilet.
Wziął do ręki shurikeny i rzucił. Jeden poleciał prosto, a dwa pod kątem w taki sposób, że zderzyły się ze sobą, odbiły się i trafiły idealnie w cel.
Po chwili zabrał od właściciela nagrodę i wcisnął ją Naruto w ręce.
– Masz swoją ropuchę. Teraz możemy już iść do domu?
– Sasuke, poczekaj jeszcze trochę. Tu jest dużo innych atrakcji. W końcu to moje urodziny.
Sasuke zirytował się. Właśnie dlatego chciał już iść. Nie dał jeszcze Naruto swojego prezentu, poza tym kupił olejek do masażu o smaku pomarańczy i chciał go wykorzystać. Rano byli na cmentarzu, potem ze znajomymi w Ichiraku, teraz powinien być czas tylko dla nich. Chciał się z nim kochać.
– Sasuke-senpai, Naruto-senpai! – usłyszeli.
Odwrócili głowy i zobaczyli grupkę młodszych dziewczyn.
– Mamy tu budkę z całusami – powiedziała jedna z nich. – Może chcielibyście pomóc? To tylko pocałunek w policzek, zupełnie jak na Święto Środka Jesieni, a cały dochód idzie na cele charytatywne. Pomagamy młodym shinobi, którzy stracili rodziców. Na pewno przyciągniecie ludzi.
Sasuke tylko prychnął, ale Naruto się zainteresował. Te dziewczyny pomagały sierotom takim jak on i Sasuke. Co było złego w całusie w policzek? Przecież to nie miało nic wspólnego z prawdziwym pocałunkiem.
– Na czym to dokładnie polega? Co mam zrobić?
Naruto uznał, że jeżeli tym miałby pomóc, to dlaczego nie. Całowanie kogoś w policzek nie było niczym złym. To tak jak z całowaniem w czoło. Jeżeli miało to pomóc dzieciakom, to chyba nie mógł się nie zgodzić.
Gdy w końcu usiadł w budce, wokół zawrzało. Poczuł się trochę głupio widząc ten tłum dziewczyn I gdzieniegdzie chłopaków. Przełknął ciężko. To był jednak chyba zły pomysł. Sasuke go zabije. Ale to przecież na wyższe cele...
Zamknął oczy. Potem porozmawiają. Jakoś mu wytłumaczy swoje intencje. No co, przecież nie mógł nie pomóc.
Usłyszał, że ktoś do niego podchodzi. To tylko buziak, tylko buziak w policzek – tłumaczył sobie. Jak u innych wśród rodziny i znajomych. Tylko i wyłącznie o to chodziło. Sakura-chan, gdy odchodziła z wioski, pocałowała go w taki sposób. Dziewczyny, zanim nie był jeszcze z Sasuke, też dawały mu z okazji urodzin całusy w policzek.
Po chwili poczuł mocne pociągnięcie za rękę. Otworzył oczy i zobaczył Sasuke, który stał i patrzył na niego wściekłym wzrokiem.
– Idziemy – powiedział i pociągnął go mocniej.
– Sasuke, co ty wyprawiasz?
– Kupiłem te wszystkie cholerne bilety, więc idziesz ze mną!
Nie puszczając jego ręki, pociągnął go za sobą, zupełnie ignorując zawiedziony głos osób w kolejce. Po chwili wciągnął Naruto za jakąś budkę i przycisnął go do niej. A potem pocałował. Zachłannie i natarczywie.
– Draniu, nie tutaj! – mruknął Naruto. – Ktoś może zobaczyć.
– To niech zobaczy, mam to gdzieś – warknął Sasuke.
Zaraz też się zirytował, bo maskotka ropuchy w rękach Naruto była jak jakiś bufor bezpieczeństwa między nimi, przez co nie mógł się zbliżyć bardziej.
– Wracamy do domu – zarządził. – Możesz wziąć to paskudztwo, ale potem rzucisz to gdzieś w kąt. Zamierzam zerżnąć cię tak, że będziesz swoje dwudzieste urodziny pamiętał do końca życia.
Naruto słysząc to, z jednej strony chciał zaprotestować, ale z drugiej, widząc tę determinację Sasuke, poczuł przyjemny skurcz w podbrzuszu. Tak, chciał tego. I to bardzo.
*
Kiedy Naruto się obudził, czuł się naprawdę dobrze. Aż się uśmiechnął. Odwrócił się w stronę Sasuke, który jeszcze spał. Odgarnął mu włosy z czoła i patrzył na niego.
Wczorajszej nocy Sasuke stwierdził, że skoro już zapłacił za kupony, to je wykorzysta. Oczywiście nie było mowy o całusach w policzek, ale w usta. A potem... Kochali się nie raz, a kilka razy. Naruto był naprawdę szczęśliwy.
Dostał też od Sasuke prezent. Jak zawsze dawali sobie grawerowany kunai, jednak ten był inny, bo zawierał też połączone symbole klanu Uzumaki i Uchiha. Kiedy to zobaczył, zrobiło mu się tak jakoś ciepło na sercu. To tak, jakby zawsze mieli być razem. Oczywiście Sasuke nigdy by mu tego nie powiedział wprost, ale dawał do zrozumienia takimi gestami. I to w nim kochał.
– Sasuke – szepnął, całując go. – Jest już prawie południe. Musimy wstawać.
Sasuke wygrzebał się z pościeli i spojrzał niezbyt przyjaznym wzrokiem.
Naruto, widząc dodatkowo jego rozczochrane włosy, stwierdził, że to naprawdę uroczy widok. Lubił go takiego.
– Chcę iść na randkę – powiedział po chwili.
– Co? – Sasuke ledwo co się rozbudził, a już był atakowany dziwnymi propozycjami.
– Chcę iść na randkę – powtórzył Naruto. – Każdy miał swoja pierwszą randkę, tylko nie my.
– Całkiem zgłupiałeś – mruknął Sasuke i przewrócił się na drugi bok. – Zajmij się lepiej czymś pożytecznym.
– Nie, draniu! – Naruto odwrócił go w swoją stronę. – Chcę iść na randkę!
– A co chcesz robić na tej randce? – Sasuke odpuścił sobie sen. Wiedział, że Naruto jak zacznie, to nie przestanie.
– No tak myślałem... Najpierw coś zjemy, potem pójdziemy na dango albo inne słodycze, a jeszcze później... No nie wiem, zrobisz dla mnie coś miłego. Potem ja cię pocałuję i...
– Wylądujemy w sypialni? – dokończył Sasuke. – Wiesz, to mi coś przypomina. A tak dokładnie wczorajszy dzień.
– Co? Nie...
Naruto zamilkł i zastanowił się. Faktycznie. Ten cały jego plan randki, która według niego miała się dopiero odbyć, już się ziścił. Przecież wczoraj dokładnie to wszystko robili.
– Czyli to była nasza pierwsza randka?
Tak, tak! To była ich prawdziwa pierwsza randka! Wszystko się zgadzało!
– Nazywaj to jak chcesz. A teraz lepiej skoncentruj się na mnie, bo nadal jestem ciebie spragniony i nie obchodzą mnie żadne randki i narzekanie na bolące tyłki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro