Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Nieoczekiwany obrót spraw.

Usłyszałam cichy pisk. Zaczęłam biec i po chwili wreszcie znalazłam Maksa. Leżał na ziemi, a gdy podeszłam lekko zamachał ogonem. Nie wstał jednak, gdy zachęcałam go do powrotu ze mną. Zakręciłam się w miejscu i położyłam koło niego. Leżałam obok do wieczora. Gdy trochę się ochłodziło, Maks wstał z piskiem i zaczął iść. Ja byłam trochę zaspana, więc zaczęłam iść po chwili. Źdźbła trawy uderzały mnie o pyszczek, co bardzo mnie denerwowało. Cicho przeszliśmy ulicę pełną psów nie wzbudzając większego zainteresowania. Tylko jeden malutki kundelek wyrwany ze snu cicho warknął, ale zaraz ucichł. Maks skręcił w ulicę prowadzącą do kryjówki.

Zatrzymał się na chwilę, ponieważ zostałam w tyle. Bardzo chciało mi się spać. Mimo to szłam za Maksem. Gdy wreszcie doszliśmy, zrobiło się bardzo zimno i mocno wiał wiatr. Byłam zmarznięta i położyłam się przed kryjówką. Maks, gdy to zauważył, złapał mnie delikatnie za skórę na karku i przeniósł do środka. Położył mnie na kupce trawy obok drzewa. Sam położył się obok. Wtuliłam się w jego sierść i zasnęłam szczęśliwa. Odzyskałam przyjaciela, ale martwiło mnie jego zachowanie. Było tak jak z mamą. Najpierw wszystko było dobrze, później znika i wraca w złym stanie, a na końcu w ogóle nie wraca. Jednak teraz cieszyłam się, że Maks znowu jest przy mnie.

*** *** ***

Obudziłam się w wesołym nastroju. Powitał mnie wesoły pyszczek Maksa. Patrzył na mnie trochę zaspany. Dzień był piękny i słoneczny, więc wyszliśmy z kryjówki. Maks usiadł na chodniku i przyglądał się przechodzącej obok pani. Była bardzo szczupła i wyglądała na miła, jednak pochłonięta rozmową przez telefon nawet nas nie zauważyła. Stukot jej butów towarzyszył nam jeszcze przez chwilę, po czym zamilkł.

W pewnym momencie Maks zaczął się dziwnie zachowywać. Kręcił się kółko, po czym podszedł do mnie, szturchnął nosem i zaczął iść. Chciał, żebym szła za nim. Stanął na końcu uliczki i czekał na to, co zrobię. Po chwili wahania ruszyłam w jego kierunku. Ledwie zaczęło świecić słońce, a płyty chodnika parzyły poduszki moich delikatnym jeszcze łapek. Na szczęście Maks zszedł na trawnik obok pewnego budynku ogrodzonego wysokim płotem. W oddali dało się słyszeć nieustanny hałas samochodów. Zdziwiło mnie to, że Maks szedł właśnie tam . Chwile się wahałam, czy iść. Nie chciałam zostać sama, więc dogoniłam go. Na brzegu ulicy wtuliłam się w niego. Przerażał mnie ruch samochodów, ich hałas. Maks jednak był spokojny. Po chodnikach chodziło wielu ludzi. Przeszliśmy kilka ulic i zdawało mi się, że doszliśmy do centrum hałasu. Gigantyczne skrzyżowanie, wielki budynek oraz setki samochodów. Zaczęłam głośno piszczeć, cała dygocząc. Wtuliłam się w swojego opiekuna. Maks polizał mnie, po czym razem przebiegliśmy przez ulicę. Jedno z aut z piskiem opon zatrzymało się tuż przed Maksem. Ja zdążyłam już przebiec. Stałam na chodniku z opuszczonym ogonem. Musiałam uważać, żeby nikt na mnie nie nadepnął. Moją uwagę przyciągały dziwaczne stworzenia, spacerujące na dwóch, patykowatych nogach między ludźmi. Zapominając zupełnie o Maksie pobiegłam do nich.

Gdy tylko się zbliżałam, uciekały.

Po chwili poczułam, że ktoś mnie łapie i podnosi w górę. Zdziwiona odwróciłam głowę. Była to Ola.

Z radości zaczęłam piszczeć. Polizałam ją po twarzy i radośnie zamachałam ogonem.

-Tu jesteś! Ostatnio nie było cię przy kryjówce- Zaśmiała się i usiadła na ławce. Siedziałam na jej kolanach, a ona głaskała mnie. Przyglądał nam się pewien mężczyzna. Rozmawiał przez telefon, a na oczach miał ciemne okulary. Teraz byłam w siódmym niebie. Dostałam od Oli buziaka prosto w nos. Znów prawie zasnęłam na kolanach Oli, jednak rozbudziło mnie hałasujące wielkie auto, które zaparkowało obok.

Trzaskając drzwiami, wysiadła z niego kobieta i mężczyzna.

Oboje do nas podeszli.

-Słuchaj- Zaczęła kobieta, klękając obok Oli. Mówiła łagodnie i spokojnie.- Musimy zabrać tego psiaka do schroniska. Wiemy, że nie jest twój, ponieważ w jego sprawie dostaliśmy już trzy zgłoszenia. Oddałabyś go nam?

Ola pokiwała głową i przekazała mnie w ręce kobiety. Nie spodobały mi się jej zimne ręce.

Zaczęłam się wyrywać, ale szybko przestałam, ponieważ nie miałam z nią szans.

Mężczyzna klęknął obok Oli i szepnął:

-Znajdziemy jej dobry dom. Każdy kocha szczeniaki. Zresztą, możesz namówić rodziców na wzięcie jej.- Poklepał Olę po ramieniu, wstał i wsiadł do samochodu.

- Nie będę jej wkładała do klatki. Jest już wystarczająco wystraszona.

Ola stała tyłem do samochodu. Samochód ruszył, a ja miałam tylko nadzieję, że powrotem trafię do dziewczynki. Zdążyłam tylko uchwycić jeszcze to, jak odbiegła... Później straciłam ją z pola widzenia, a mnie ciągle trzymała kobieta, która miała zimne ręce.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro