Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Nowy świat

Przez cały czas, gdy było jasno i ciemno, wiedziałam, że mama jest ze mną. Gdy czułam się samotna, piszczałam, a wtedy kładła się przy mnie i uspokajała. Spałam bardzo dużo. Właściwie prawie cały czas. Słyszałam, jak w nocy wiał wiatr. Nie mogłam się doczekać, gdy zobaczę ten wielki świat. Głodna nie byłam nigdy, a wszystko dzięki troskliwej opiece mamy. Pewnego razu, po przebudzeniu zauważyłam, że coś było inne... Zaczęłam widzieć! Bardzo się cieszyłam. Koło mnie jak zwykle leżała mama. Odwróciła głowę w moją stronę i po raz pierwszy ją zobaczyłam. Patrzyła na mnie czułym spojrzeniem i polizała mnie po łebku. Po chwili wstała i gdzieś zniknęła. Wiedziałam, że wróci, więc leżałam spokojnie. Koło ucha zaczęło mi coś brzęczeć. Był to jakiś denerwujący owad. Położyłam się na plecach i owad usiadł mi na nosku. Łaskotał mnie, przez co głośno kichnęłam. Owad odleciał, wesoło pobrzękując, a gdy zniknął mi z oczu, zaczęłam czołgać się w stronę drzewa. Było to męczące zajęcie, więc często robiłam sobie przerwy. Ku mojemu rozczarowaniu przy drzewie nie było nic ciekawego. Spojrzałam w górę. Drzewo wydało mi się strasznie duże. Skuliłam się i zasnęłam, wsłuchując się w szelest jego liści. Obudził mnie straszny hałas. Nie wiedziałam, co się działo, ale odgłos dochodził spoza kryjówki. Zaczęłam piszczeć. Niestety przywołało to niechcianego gościa. Był nim duży, brązowy pies. Ucichłam ale było za późno-pies już mnie znalazł. Uciekł, gdy usłyszał moja mamę. Do końca dnia była ze mną. Pierwsze, co zrobiła, gdy przyszła, to przeniosła mnie z powrotem na miejsce, w którym byłam, zanim wyszła. Dwa dni później mama znów opuściła kryjówkę. Był piękny, słoneczny dzień. Cały czas przysypiałam, a gdy tego nie robiłam, podziwiałam drzewo. Zdążyłam całe je obwąchać. Położyłam się w miejscu, gdzie rosła trawa. Jedno źdźbło uderzało mnie w pyszczek. Po pewnym czasie zaczęło mnie to denerwować, więc złapałam je malutkimi ząbkami i szarpałam na wszystkie strony. Mocno się trzymało, ale ja znalazłam sposób na wyrwanie go. Zaczęłam je żuć, a gdy było bardzo osłabione odrywałam kolejne kawałki. W końcu znudziło mnie to, położyłam głowę na wyprostowanych przednich łapkach i obserwowałam dużego Żuka. Szedł w moją stronę. Przekręciłam w bok głowę, aby lepiej się mu przyjrzeć. Był bardzo duży. Gdy był już w moim zasięgu, położyłam na nim łapkę. Żuk poruszał się pod nią. Zdziwiłam się i uniosłam łapę. Po chwili żuk odmaszerował, a ja znowu nie miałam zajęcia. Zwinęłam się więc w kulkę i zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Mamy ciągle nie było, więc zaczęłam cicho popiskiwać. Szybko przestałam, bojąc się, ze znowu przyjdzie ten pies. Wróciłam więc do spania. Miałam tylko nadzieje, że jak się obudzę, to mama będzie przy mnie.

*** *** ***

Obudził mnie szum deszczu. W kryjówce było sucho. Mamy jak nie było, tak nie ma. Zaczęłam głośno piszczeć. W wybitych szybach nagle coś błysnęło. Następnie rozległ się potężny huk. Powtarzało się to z coraz większym natężeniem. Głośno piszczałam, ale mama ani nie przyszła, ani nie dała odzewu. Po dłuższym czasie wszystko zaczęło cichnąć. Byłam głodna i zmarznięta. Usłyszałam ciche popiskiwanie, a po chwili do kryjówki weszła mama. Zaczęłam machać moim małym ogonkiem. Mama szła wolno z uniesioną tylna łapą. W pysku trzymała dużego zająca. Położyłam się na grzbiecie i patrzyłam na zająca. Pachniał nienajgorzej. Po chwili spróbowałam go. Nie był taki zły. Gdy się najadłam, doczołgałam się do mamy. Ona złapała mnie i przeniosła z powrotem. Wróciła tam, gdzie leżała, a ja nie wiedziałam, co się stało. Co chwilę słyszałam ciche piski mamy. Nagle aż podskoczyłam, bo ktoś zaczął krzyczeć:

-Maks! Maks! Wracaj tu!

Mama uniosła głowę. Do naszej kryjówki znowu wszedł ten duży pies. Był mniej więcej taki wysoki jak mama. Mama wstała i zaczęła warczeć. Intruz zaczął iść w moim kierunku, a wtedy rzuciła się na niego czarna wilczyca, z wściekłością zatapiając kły w jego karku. Jego właściciel, słysząc to, zaczął krzyczeć. Pies atakował moją mamę, jednak nie miał szans z dzika wilczycą. Po chwili nie miał sił i mama puściła go. Piszczał i jednocześnie warczał, wycofując się. Uciekł przez dziurę w ścianie, a jego właściciel odszedł wraz z nim.

Mimo, że mama wygrała, pies zdążył mocno ją poranić. Teraz położyłam się przy niej i obie zasnęłyśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro