Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Szczeniak w domu

Myślałam, że droga do schroniska nigdy się nie skończy! Samochód wlókł się niemiłosiernie po paskudnej czarnej ulicy. Nareszcie było widać mury schroniska! Mamy do niego dosyć blisko, ale na drodze było pełno samochodów. Wreszcie zaparkowaliśmy. Ala, ja i tata wyszliśmy z samochodu. Mam była jeszcze w pracy, a nasz genialny braciszek, Dawid stwierdził, że nie spędzi z ,,pchlarzem" nawet kilku minut w samochodzie. Został więc w domu. Zanim przekroczyliśmy bramę wejściową, dało się słyszeć nieustający jazgot biednych psów. Niektóre spędziły pewnie większość życia w schronisku, niektóre pewnie nigdy już z niego nie wyjdą. Z trudem powstrzymałam łzy. Przy bramie stała miła kobieta. Nazywała się Ela. Słyszałam w domu rozmowę mamy i taty z nią, gdy była u nas, żeby sprawdzić, czy mamy odpowiednie warunki do trzymania szczeniaka i opieki nad nim. Teraz szliśmy w kierunku małego budynku, z którego słychać było wiele słodkich pisków. Jeden jednak wyróżniał się tym, że był o wiele głośniejszy. Przypominał wycie wilka.

-Ale jeden głośno wyje, prawda?- Spytała Ala.

-Bardzo głośno- Westchnęłam.

Pani Ela otworzyła drzwi. W środku było duszno i unosił się nieprzyjemny zapach. Między klatkami rozmieszczonymi po bokach ścian prowadził długi, prosty korytarz. W jednej z klatek były 3 szczeniaki dogów niemieckich, w innej 6 malutkich kundelków. Pani Ela powiedziała, że się zbliżamy. Uścisnęłam rękę Ali, a ona to odwzajemniła. Doszliśmy do końca korytarza. Okazało się, ze to szczeniak, który trafi do naszego domu wył najgłośniej. Mała oparła łapki o siatkę i na nas patrzyła. Od innych szczeniaków różniła się silniejszą, ale też szczuplejszą budową ciała, miała też gęstszą sierść . W jej błękitnych, ciemno oprawionych oczach było coś tajemniczego. Na nasz widok zaczęła piszczeć i uderzać łapkami o metalowe kraty.

-Wydaje mi się, że mała może mieć od 3 do 5-ciu miesięcy- powiedziała pani Ela, podając ją mnie na ręce. Miałam łzy w oczach. Szczeniak ledwo trzymał się w klatce na łapach, a gdy wtuliła się we mnie, wyczułam jak cała drży. Własnie opuszczaliśmy ten mały budynek. W pierwszej chwili po wyjściu ujrzałam ślicznego biszkoptowego labradora. W pewnej chwili mała zaczęła się szarpać na moich rękach.

Zeskoczyła na ziemie (a raczej na betonową płytę będącą na obszarze całego schroniska) i popędziła w swoją stronę. Była bardzo szybka. Ja i Ala od razu za nią pobiegłyśmy.

Mała stała oparta przednimi łapami o siatkę klatki, w której leżał duży, brązowy pies rasy husky. Nie był młody, ale zbyt stary tez nie. Na widok szczeniaka zaczął przyjaźnie machać ogonem.

Wstał i schylił do niej łeb. Przecisnął nos przez kraty, a wtedy mała dotknęła go swoim nosem. Potem odwróciła łebek w nasza stronę i zaczęła piszczeć jednocześnie obracając się w miejscu.

-tato! Ten pies się nią opiekował! Widziałam go przy niej, jak odwiedzałam ją na Kwiatowej obok tego starego, walącego się budynku. To co robi, wygląda, jakby prosiła, żebyśmy jego też zabrali.

-To na pewno on?- spytał

-Tak!- zapewniłyśmy z Alą.

Tata spojrzał na panią Elę i spytał:

-A byłyby możliwe wzięcie również jego?

-Po tym, co widziałam w waszym domu, raczej tak. Macie odpowiednie warunki, duży dom, a na wsi działkę... Możecie przyjechać po niego jutro.

-Mi odpowiada. Zadzwonię jeszcze, żeby ustalić z panią godzinę.

Tata schylił się, żeby podnieść naszego szczeniaka.

Gdy odchodziliśmy, husky z rezygnacja spuścił głowę i zaszył się w ciemnej budzie.

W drodze musiałam z Alą bardzo uspokajać szczeniaka. Mała wyglądała na bardzo wystraszoną. Trzęsła się jak galareta. Troche się ożywiła, gdy samochód stanał przed domem. Musiałam nieźle się starać, żeby nie zeskoczyła mi z rąk i nie uciekła. Jednak, gdy postawiłam ją na ziemi po tym, jak tata zamknął furtkę stała i nie chciała postawić kroku. Patrzyła na nas wielkimi, przestraszonymi oczami. Spuściła ogon a po chwili zaczęła piszczeć. Uspokoiła się, dopiero wtedy, gdy znów wzięłam ją na ręce. Łatwo się jej nie trzymało. Zdążyła trochę urosnąć, od czasu gdy widziałam ja pierwszy raz.

Ale najwyraźniej to był jedyny sposób na to, żeby znalazła się wreszcie w domu. Zmieniła zachowanie, gdy była w środku. Machała ogonem i chodziła w tę i z powrotem. Na schodach się przewróciła, ale szybko się pozbierała. Odwiedziła pokój mojego brata.

-Zabieraj ją stąd!!!- krzyknął, gdy ją zobaczył.

Bez słowa wyniosłam zdziwionego szczeniaka. Zaniosłam ją do największego pokoju, w którym razem z rodzicami spędzamy najwięcej czasu.

Ala przyszła po chwili i teraz obie mogłyśmy pilnować naszego zwierzaka. Mała ze zdziwieniem oglądała swój koszyk z miękką poduszką.

Zamyśliłam się. Bardzo przypominała naszego psa, który musiał być uśpiony. Była to biała suka rasy husky. Miała 8 lat, gdy wzięliśmy ją ze schroniska. Chorowała na nowotwór, ale przeżyła z nami 2 lata. Miała na imię Sara. Nasz brat był z nia najsilniej związany. Nadal nie może się pogodzić z tym, że miesiąc temu rodzice zdecydowali o uśpieniu jej. Teraz Dawid prawie ciągle siedzi w swoim pokoju, mało się odzywa. Nawet przestał spotykać się przyjaciółmi. Rodzice mówią, że mu przejdzie, ale ja z Alą nie jesteśmy tego takie pewne. W szkole pierwszy raz dostał jedynkę za nieprzygotowanie.

-Aaa!- krzyknęłam, ponieważ z zamyślenia wyrwała mnie malutka biała kulka sierści. Dotknęła mojej dłoni zimnym nosem. Moja siostra się śmiała, a szczeniak schował się pod kanapą.

-Co się dzieje?- spytał tata, który właśnie wszedł do pokoju.

Opowiedziałam co się stało i roześmiałam się.

Szczenię powoli i nieufnie wyszło z kryjówki.

-Musicie przemyśleć, jak ją nazwiemy. Ola, pójdź po brata. Tez powinien tu być. Mama zaraz przyjedzie i wspólnie podejmiemy decyzję o imieniu dla psiaka.

-Dobra-powiedziałam, ale na słowo ,,psiak,, skrzywiłam się. Wiedziałam bardzo dobrze, że nie jest ona psem, tylko czystej krwi wilkiem. Była zbyt duża na szczeniaka któregoś z psów rasą podobną do husky. Gdy niedawno wracałam od koleżanki, niedaleko zobaczyłam ciemny cień, który sunął bokiem ulicy i zniknął w walącym się budynku. Na pewno mi się nie wydawało. Kilka dni później zobaczyłam tego szczeniaka i dużego psa husky, jednak on był mniejszy od zwierzęcia, które przemykało pod osłoną ciemności do bezpiecznej kryjówki.

Gdy wyjdzie się z naszego domu, można iść w dół (w prawo lub w górę, czyli w lewo. Gdy skręci się w lewo, ulicą kwiatową można dotrzeć do szkoły do której uczęszczam, lub wejść prosto w ślepa uliczkę.

Jednak droga w prawo prowadzi do dość ruchliwej ulicy- Karniszewickiej.

Za nią i za pasmem domów, widać pola i tory pociągowe. Gdy pójdzie się w lewo, można też na końcu Ogrodowej skręcić w prawo i dojść do sklepu Biedronka. W tamta stronę szłam do koleżanki, a wracając, zobaczyłam sylwetkę tajemniczego zwierzęcia.

Nie bałam się, bo jest to dość spokojna okolica, a ulice, którymi szłam nie były ruchliwe.

Stanęłam przed drzwiami pokoju brata. Miałam już je z hukiem otworzyć i krzyknąć, że natychmiast ma iść do dużego pokoju, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się. Zamiast tego delikatnie nacisnęłam chłodna klamkę i uchyliłam drzwi.

Biurko, przy którym siedział mój brat było odwrócone w stronę okna. Dawid siedział zamyślony i zapatrzony w dal. Na jego tablicy korkowej zobaczyłam obrazem przedstawiający pięknego husky. Na tle widniał napis ,,Sara,,. Rysunek wykonał ołówkiem a ciemną oprawę oczu pomalował czarną pastelą, tak samo jak same oczy. Rysunek był przecudowny.

-Dawid...chodź na górę- tata cię woła.

-Nigdzie nie idę- odpowiedział nawet się nie odwracając w moją stronę.

-Musisz. Wybieramy imię dla szczeniaka.

-nie chcę go widzieć. Ten szczeniak może wam zastąpi Sarę. Mnie nie. W przeciwieństwie do was nigdy nie wyrzucę jej z pamięci jak zwykłą zabawkę.

-Wiedziałeś, że kiedyś to się stanie, więc...

-Tak. Ale ty i tak tego nie zrozumiesz. Nie przyjdę i już.- przerwał mi Dawid.

-Ale...

-Wyjdź z mojego pokoju!- Powiedział głośno.

Ja stanęłam przy drzwiach i spojrzałam na niego.

-Wyjdź!!- krzyknął.

Wyszłam. Nie to nie.

-Czemu Dawida nie ma?- spytał tata, gdy przyszłam.

-Mówił, że nie przyjdzie.

W tym momencie przyjechała mama. Tata poszedł otworzyć jej drzwi, a ja z Alą zostałyśmy w pokoju z nowym domownikiem. Szczeniak usiadł na moich kolanach i wpatrywał się we mnie swoimi wielkimi oczami. Były błękitne i przy jej śnieżnobiałym futerku pięknie wyglądały. Ala rzuciła jej piłkę, a mała za nią pobiegła. Jednak gdy piłka stanęła, wróciła do nas z opuszczoną głową. Do pokoju weszła mama. Obie się z nią przywitałyśmy.

- tata zaraz przyjdzie. Rozmawia z waszym bratem. Macie pomysł na imię?- spytała i wzięła szczenię na ręce.- Rzeczywiście jest śliczna.

-Mogłaby nazywać się... Kulka.- Powiedziała pewnie bez przemyślenia moja siostra.

-Kulka to ty jesteś!!!

Moim zdaniem ładne było by Sarabi.

-Za długie. Najlepsze są takie dwusylabowe imiona.- powiedziała mama.

-Mówilibyśmy do niej Sara, a pełne imię brzmiało by Sarabi. Ładnie brzmi.

-Zobaczymy co wasz brat na to.

-Pewnie się nie zgodzi, albo będzie miał to gdzieś.-Byłam zła. Wszyscy oprócz Dawida chcieli psa, więc dlaczego on też ma wybierać dla niego imię??

-nigdy nic nie wiadomo.

Przerwałyśmy, bo do pokoju wszedł Dawid. Nawet nie spojrzał na szczeniaka. Usiadł na fotelu i patrzył w podłogę.

Mama postawiła szczeniaka na podłodze. Mała podbiegła do Dawida.

-Odejdź ode mnie!- wrzasnął, a ja złapałam przestraszone zwierze na ręce.

-Możecie sobie to nazwać jak chcecie! Ja wychodzę- Dawid tylko złapał swój telefon i wybiegł z domu, prawie spadając ze schodów.

Rodzice próbowali go zatrzymać, jednak na marne.

-W takim razie mała ma na imię Sarabi- podsumowała mama.- może weźcie ją na spacer?

-Dobra. Ala, idziemy!

-Na wieszaku w holu powiesiłam puszorek dla niej. Mam nadzieję, że będzie dobry. Mam nadzieję, że wiecie jak się go zakłada?

-Tak. To proste- uśmiechnęłam się.

Razem zeszłyśmy na dół, a Sarabi wtulała się we mnie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro