Error x Blueberry "Powinieneś uciec"
- Blue, UCIEKAJ! Ja się nim zajm-
Uderzenie w głowę. Ciemność przed oczami, wyczuł jednak rękoma zimną posadzkę sali osądu.
- Pfff. Myślałem, że to będzie trudniejsze.
Coś podniosło go z ziemi, słyszał krzyki jednak nie mógł zrozumieć kto i co krzyczał. Próbował sobie przypomnieć jak się tu znalazł, jednak bez skutku. Ból głowy i prawdopodobne pęknięcie czaszki bardzo mu w tym przeszkadzały. Zanim zemdlał udało mu się usłyszeć jedno zdanie:
- Spokojnie, Blue! Obiecuję, że cię znajdę!
Swap Sans otworzył oczy. Jak długo spał? Godzinę, dwie, tydzień? W miejscu w którym się znajdował czas się nie liczył się upływający czas. Szkielet w zbroi wstał i rozejrzał się po anti void'zie. Ciekawe, ile już tu się znajduje. Pewnego dnia po prostu obudził się w tym miejscu, nie pamiętając kim jest i jak się tu znalazł, w dodatku cały czas nawiedzał go ten dziwny sen...
Czyżby to on był tym kogo nazywali Blue? Jeśli tak, kim były osoby które wypowiadały się w jego śnie?
-Przestań.- Swap powiedział do siebie- Przecież to niedorzeczne żeby uważać jakiś głupi sen za coś co się zdarzyło naprawdę!
Westchnął.
-Tyle, że w tym momencie to jedyna prawdopodobna informacja o sobie jaką posiadam...
Nagle, jakiś dźwięk wyrwał go z zamyślenia. Zaraz, dźwięk?! Wydawało mu się, że nikogo tutaj nie ma! Spojrzał w stronę z której pochodził odgłos i ujrzał jak czarny szkielet wychodzi z portalu. Nie wiele myśląc podbiegł do niego, chcąc go przytulić.
-To ty! Przyszedłeś mnie uratować, prawda?!?!?
Zszokowany przybysz podniósł rękę, a rozemocjonowany szkielet został podniesiony do góry przez niebieskie linki. To uczucie... Już kiedyś widział te linki...
-Uratować?! Czy ty w ogóle pamiętasz co się stało?!
Error spojrzał na Swap Sansa. Fakt, że zostawienie go nieprzytomnego z parocentymetrową dziurą w czaszce nie było najmądrzejsze, ale nie spodziewał się, że ten śmieć zacznie go nagle uwielbiać.
-Ja... Problem w tym, że właśnie nie...-Powiedział smętnie Blue- Jedyne co wiem to to, że pewnego dnia po prostu się obudziłem ze snu, w którym ktoś mówił że mnie uratuje... Czy to byłeś ty??
"Kurde" pomyślał Error "Wydaje się, że on wcale nie pamięta co się stało... Spróbuję wsiąść udział w tej całej szopce, może dzięki temu uda mi się wytropić jego irytującego brata..."
-Ojeju, Blueberry! Jak mogłeś o mnie zapomnieć! -Error teatralnie przewrócił oczami, upuszczając Swap'a na ziemię- Oczywiście, że przyszedłem cię uratować! W końcu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od wielu lat!
-Przy... Przyjaciółmi? Od wielu lat??
-Oczywiście, że tak! Mocno się uderzyłeś podczas walki, pewnie dlatego nic nie pamiętasz.
Blueberry spojrzał na niego podejrzliwie. Wiedział, że jego życie zależy od tego typa, jednak z jakiegoś powodu nie był do niego przekonany.
-Czyli... Teraz po prostu pomożesz mi stąd uciec?
-No wiesz, sprawa nie jest taka prosta. Została na ciebie nałożona klątwa, która sprawia, że gdy wyjdziesz z tego miejsca umrzesz długą i bolesną śmiercią.
Blue posmutniał. Tak bardzo liczył że przybycie nieznanego mu "przyjaciela", sprawi, że wreszcie się stąd wydostanie. Error z drugiej strony, cieszył się, gdyż wiedział, że właśnie owinął sobie go wokół palca. Może nawet mógłby obrócić go przeciwko Star Sans'om?
-Masz, może jesteś głodny- powiedział, podając rannemu szkieletowi tabliczkę czekolady- Przydałoby się też opatrzeć twoją ranę, ale chwilowo nie mam przy sobie bandaży.
-Dzięki...
Error bardzo szybko zdobył zaufanie Blue, głównie z powodu braku jakiejkolwiek innej osoby która mogłaby mu pomóc. Error często wychodził z antivoidu, aby wrócić dzień później, czasem przynosząc prezenty dla swojego "przyjaciela". Tymczasem Blue zaczął czuć do swojego wybawiciela nowe, nieznane dotąd uczucie. Czuł, że bez niego, jego życie byłoby puste i nic nie znaczące. Kiedy przebywał w jego pobliżu, czuł się bezpiecznie, bo zawsze się nim opiekował i przynosił mu wszystko co niezbędne. Wkrótce zrozumiał, jak mocno go potrzebował. Potrzebował swojego jedynego przyjaciela.
Pewnego dnia, podczas nieobecności Errora, szkielet w zbroi jak zawsze cierpliwie czekał na jego powrót. Rozpromienił się gdy ujrzał otwierający się portal.
-Error! Wróciłe...
Umilkł w pół zdania, widząc przed sobą białego szkieleta. Ubrany był w brązową kurtkę, krótkie spodenki oraz tenisówki, nosił również pas na którym wisiały kolorowe flakoniki.
-Blue! - krzyknął przybysz, przytulając zdziwionego szkieleta -Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniliśmy!
-K...Kim jesteś? Gdzie Error?!
-Nie martw się. Próbował uciec, ale wpadliśmy na jego trop. Niedługo go złapiemy!
Blueberry poczuł jak łzy napływają mu do oczu. Nie mógł pozwolić, żeby ktoś obcy odebrał mu jego przyjaciela!
Lecz nagle przypomniał sobie co powiedział mu kiedyś Error.
"-Ci co nałożyli na ciebie tę klątwę, będą ciebie ścigać. Przez to, że ci pomagam również jestem narażony na ich gniew. Będą chcieli ciebie zabrać, a mnie pojmać, więc udawaj ich przyjaciela, ale nie daj się omamić. Tylko ty możesz uratować nas dwóch, kapujesz?!"
-Blue... Słuchasz mnie? -zapytał nieznajomy
-Co? A, tak. Wszystko ze mną w porządku.
-No dobra... -obcy szkielet ujął go za rękę, i pociągnął w stronę portalu- Chodź, wracamy do domu.
Swap potulnie poszedł za nim, przechodząc przez portal.
Kiedy jednak poczuł w nozdrzach świeże powietrze, i trawę pod nogami, przypomniał sobie o klątwie. Zdał sobie sprawę, że śmierć może nastąpić w każdym momencie. Zaczął oddychać ciężko, czując jakby jakiś głaz ciążył mu na piersi.
"Ogarnij się!" Pomyślał nagle "Za późno na rozpaczanie, teraz jedyne co się liczy, to uratowanie Errora! Uwolnie go, nawet jeśli to znaczy, że umrę w jego ramionach..."
Myślenie przerwał mu biegnący w jego kierunku szkielet w żółtym ubranku.
-Blue! Ty żyjesz! -po czym przytulił go.
-Ta... Żyje. -niechętnie odwzajemnił uścisk
-Mam dla was ważną informację... ZŁAPALIŚMY ERRORA!
Szkielet w zbroi poczuł, jak znowu zbierają się w nim emocje. Jednakże tym razem była to determinacja.
Determinacja by pomóc przyjacielowi.
Minął tydzień odkąd Blue został uratowany. Ci którzy go uratowali, Ink i Dream, byli dla niego bardzo mili. Traktowali go jak jednego z nich, z o wiele większą ilością czułości niż kiedykolwiek dawał mu Error. Swap starał się wpasować w ich towarzystwo, zachowując się, jak ich przyjaciel. Jednakże w głębi duszy czuł, że wszystkie ich przyjazne spojrzenia są fałszywe, czekające tylko, aby zrobić mu krzywdę. Każdy akt czułości w jego kierunku w głębi serca odbierał wrogo, napędzając jego chęć do uratowania Errora.
Pewnego dnia, kiedy rozmawiał z Ink'iem i Dream'em, dowiedział się, gdzie przetrzymują Errora.
Ledwo mógł ukryć podekscytowanie, wreszcie miał szansę coś zrobić!
Zaczekał więc, aż Ink i Dream pójdą spać, po wymknął się po cichu z siedziby star sansów.
Kierunek: oryginalny wymiar.
Stanięcie na białym, puchatym śniegu Snowdin nie zajęło mu długo. Bez marnowania czasu, od razu udał się w kierunku piwnicy domu oryginalnego Sansa, jednak jego zapał został zatrzymany, przez drewniane drzwi chronione ciężką kłódką. Niestety nawet one nie były w stanie przeżyć bliskiego spotkania z latającymi kośćmi. Wszedł więc do środka i rozejrzał się po pomieszczeniu z zielonymi kafelkami na podłodze i ścianach. Było puste, oprócz przykutego do ściany czarnego szkieleta w ciężkich kajdanach na rękach i nogach.
-ERROR!- krzyknął Blue, z zamiarem padnięcia w objęcia "przyjaciela". Został niestety odepchnięty, a Error warknął na niego:
-Co ty sobie wyobrażasz?!
-Przyszedłem ciebie uratować, tak jak mi kazałeś! -odpowiedział wzruszony. Wyjął z kieszeni klucz który ukradł Ink'owi i zaczął zajmować się kajdanami zdziwionego Errora.
-Ty... Robisz to dla mnie?
-Jesteś moim przyjacielem, zrobiłbym dla ciebie wszystko!
Wkrótce Blue uporał się z kajdanami i wyprowadził Errora z piwnicy. Obserwował jak jego kompan otwiera w pośpiechu portal, kiedy nagle usłyszał głośne krzyki i odgłosy prób biegania w śniegu.
-Tutaj jest!
-Nie dajcie mu uciec!
-Bądźcie ostrożni, ma sojusznika!
Niebieski szkielet stał sparaliżowany, kiedy nagle poczuł jak czyjaś ręka ciągnie go ze sobą. Odwrócił się i spojrzał w lekko spanikowane oczy Errora.
-Co tak stoisz? Wynosimy się stąd, jeśli ci życie miłe! -Powiedział czarny szkielet.
Blue poczuł, że się czerwieni. "Nie zostawiłby mnie..." Myślał, dając się wciągnąć do portalu.
Tymczasem Ink i Dream dopiero dobiegli na miejsce zdarzenia.
-To był Blue! On znowu go zabrał! - krzyczał spanikowany Ink -Znowu nawaliłem!
-Ink... Myślę, że to nie twoja wina.
-C...co?
-Ktoś musiał pomóc Errorowi się uwolnić.
-Chyba nie zamierzasz podejrzewać Blue?!
-Zapewniam cię, że on był jedyną osobą która kręciła się w tym miejscu. - wciął się do rozmowy classic Sans, który właśnie przyszedł na miejsce zdarzenia - Przykro mi to mówić Ink, ale wygląda na to, że Blue jest zdrajcą.
Dwa szkielety upadły na podłogę antivoidu, dysząc ciężko.
-Dlaczego mi pomagasz?!
Rzucił prosto z mostu Error.
-Bo wiem, że zrobiłbyś to samo dla mnie! Po prostu... Czuję coś między nami...
-Ż...że co?
Blue spojrzał na niego swoimi niebieskimi, rozmarzonymi oczami. Zaczął przybliżać swoją twarz do Errora, a chwilę później ich usta złączył pocałunek.
-Oni chcieli mnie omamić, ale się nie dałem! Cały czas byłem tobie wierny... Słuchasz mnie w ogóle?
Error otrząsnął się z szoku, po czym powiedział:
-Um... Tak, to bardzo godne podziwu.
-Nie rozstaniemy się już, prawda? Będziemy bronić siebie nawzajem i uczucie które nas łączy, prawda???
-Noo oczywiście.
Blue pisnął ze szczęścia i przytulił go. Miał nadzieję, że ta chwila potrwa wiecznie...
-Pomóż mi, proszę! -krzyknął w panice Blue. On I Error byli właśnie w trakcie ich copiątkowego niszczenia AU, kiedy nagle spotkali Star Sans'ów. Rozpętała się sporą walka, w wyniku której duża część owego świata została zniszczona. Blue wisiał właśnie na krawędzi jednego ze strzępków popękanej w wyniku walki ziemi. Trzymając się go ostatnimi siłami, krzyczał o pomoc, patrząc, jak Error wyswobadza się uścisku farby Inka i otwiera portal.
-Błagam cię, ja nie chcę zginąć! Chcę jeszcze kiedyś cię przytulić, pocałować, pomóc w niszczeniu światów, tylko proszę, pomóż mi!
-Ty naprawdę myślałeś, że coś do ciebie czuję? Nie mam czasu na takich jak ty.
-Kłamiesz! Czy te wszystkie spędzone chwile, to co robiliśmy, było dla fałszywe?!!?!
Error już go nawet nie słuchał, tylko widząc Dreama pędzącego w jego kierunku, szybko przeszedł przez portal i zniknął.
Tymczasem Blue był w głębokim szoku. Sekunda jego nieuwagi wystarczyła, by grunt wyślizgnął mu się z pod palców. Nie mogąc uwierzyć, w to co się właśnie stało, niebieski szkielet zaczął spadać bezwładnie wgłąb ciemnej czeluści.
Liczba słów: 1639
Rozdział napisany na zamówienie IchikaPl 😌
Mam nadzieję że jesteś usatysfakcjonowana/y ✨✨
Chciałabym przeprosić, że pisanie tego zajęło tak długo, ale już nie jestem w fandomie Undertale. Być może wciąż będę tutaj coś pisać, ale ogółem nie jestem już zainteresowana tą grą. Zastanawiam się natomiast nad zrobieniem oneshotów z League of Legends, jednak jeśli to zrobię prawdopodobnie porzucę tą książkę, chociaż cholera wie. Piszcie czy byście przeczytali coś takiego, i czy to wgl dobry pomysł :/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro