Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Druga część tego rozdziału jest nowa, wcześniej nie publikowana. Jeśli ktoś kiedyś czytał to może zacząć od tego rozdziału :)

Rozdziały będą wrzucane w środy i niedzielę.

____________________________________________________________



Wybuchłam śmiechem na jego słowa. Miał w końcu rację.

Dopiero gdy wypiłam dwa łyki kawy dotarło do mnie, jak nazwał mnie Azriel.

„Skarbie".

Moje serce wypełniło cudowne ciepło.

Całe moje życie musiałam nosić pancerz. Udawać kogoś innego. Być zawsze idealna. Nigdy nie mogłam znaleźć własnego miejsca na świecie aż do teraz.

Teraz, przy Azrielu, czułam się jak w domu.

***

Naprawdę chciałam zostać z Azrielem cały dzień, ale oboje mieliśmy pracę. Azriel miał co prawda zacząć rękaw ostatniego zapisanego wcześniej klienta dopiero w poniedziałek, ale z powodu wydłużonego pobytu zgodził się przyjąć w sobotę jeszcze jednego klienta na jedenastą.

Ja również musiałam wracać do siebie. Powinnam jak najszybciej obrobić zdjęcia, wysłać je do Wendy i odpisać na nowe maile z propozycją pracy.

Nie rozmawiałam jeszcze z Azrielem o przyszłości i co zrobimy za tydzień. Wszystko po kolei. Już samo nasze spotkanie było wystarczająco emocjonujące, oboje postanowiliśmy ochłonąć i na spokojnie o wszystkim pomyśleć później.

Azriel odwiózł mnie swoim wypożyczonym samochodem do domu.

Nie chciało mi się przebierać, zdecydowanie bardziej wolałam mieć na sobie jego ubrania przesiąknięte jego płynem do płukania. Pachniały morską bryzą.

Umówiliśmy się wieczorem na dwudziestą, miał po mnie przyjechać i obiecał zabrać mnie na kolację.

Nie miałam bladego pojęcia, jak uda mi się skupić cały dzień i nie myśleć o niebieskich migdałach.

Gdy tylko weszłam do mieszkania usłyszałam cichy gwizd Brandona.

— Widzę, że miałaś udaną noc, Top Model! — zawołał Brandon z kanapy. Siedząca obok niego Harmony zachichotała.

— Kopciuszek nie zdążył wyjść przed północą i zgubił nie szklany pantofelek, ale swoje cichy.

Zamknęłam za sobą drzwi, a potem zwyczajnie uderzyłam o nie głową z irytacji.

Powinnam się jednak przebrać.

Trzymałam swoją sukienkę przewieszoną przez torebkę.

— Widzę, że nosisz koszulkę, którą Az dostał od Brandona na pierwszy dzień pracy w studio. Czyżby twoja sukienka do niczego się nie nadawała? — zapytała Harmony.

— Co się tu... O, cześć Isobel. — Do salonu wszedł Grant. Trzymał w rękach dwa kubki z kawą. Na mój widok uśmiechnął się szeroko.

Uniosłam dłoń i wskazałam na niego palcem, zmrużyłam powieki. Widziałam, jak już miał zamiar coś powiedzieć.

— Ani. Słowa — wycedziłam powoli każde słowo oddzielnie. — Nie mam siły na te wasze żarciki. Tak, znam Azriela. Tak, spędziłam u niego noc. Tak, to są jego ubrania. Dziękuję, miłego dnia.

Pospiesznie przeszłam do swojego pokoju. Za mną cała trójka moich współlokatorów wybuchła śmiechem.

Czasem zachowywali się jak nastolatkowie, a nie dorośli ludzie. Harmony i Grant mieli po dwadzieścia jeden lat, a Brandon był moim rówieśnikiem.

Jakaś część mnie pomyślała, że może mogłabym być milsza wobec nich. Mogłabym chociaż spróbować się z nimi zaprzyjaźnić.

Ale kiedyś już próbowałam przyjaźni i zamiast za oferowane zaufanie otrzymałam kilka ciosów nożem w plecy.

Gdy byłam jeszcze w liceum zaprzyjaźniłam się z Meghan. Była tak naprawdę moją pierwszą przyjaciółką. Inne dzieciaki nie chciały się ze mną zadawać, głównie dlatego, że uważały mnie za bogatą, zapatrzoną w siebie snobkę. Mój charakter również niczego mi nie ułatwiał. Przez wieczne bycie pod obstrzałem krytyki otoczyłam się grubym pancerzem, a każde miłe słowo skierowane w moją stronę traktowałam z podejrzliwością.

Przy Meghan zrobiłam błąd. Dopuściłam ją do siebie. Zaczęłam się zwierzać, a ona wszystko opowiadała mojej matce. To była cena tego, że moja matka załatwiła jej kilka pierwszych zleceń i dzięki znajomości z nią kariera Meghan nabrała prędkości.

Prawie półtora roku żyłam w przekonaniu, że mam kogoś, komu mogę zaufać.

Jak się okazało, tak nie było.

Wszystko wydało się, gdy spotkałam Meghan na pokazie w garderobie w trakcie robienia makijażu. Wcześniej nie wiedziałam nawet, że Meghan robiła cokolwiek w modelingu. Szybko poskładałam wszystko do kupy: skąd moja matka wszystko zawsze wiedziała, a Meghan nagle znalazła się na pokazie Chanel bez żadnego większego doświadczenia. Przekazywała wszystko mojej matce.

Nie pokazałam wówczas swojej złości żadnej z nich. Powieka mi nie zadrgała, nie pozwoliłam na to. Wzmocniłam mój pancerz, życzyłam powodzenia Meghan na pokazie, a matce pogratulowałam przebiegłości. Obiecałam jej też, że drugi raz jej sztuczka się nie uda i lepiej niech zainwestuje w jeszcze więcej kamer w domu, jak chce wiedzieć co robię.

Nie byłam jeszcze gotowa chociaż spróbować zbliżyć się do moich współlokatorów, a te ich dziecinne żarty i niedojrzałe teksty wcale mi nie pomagały.

Za głęboko siedziałam w tej swojej mentalnej zbroi.

Może kiedyś uda mi się ponownie z niej uwolnić, z pomocą Azriela.

Gdy znalazłam się w swoim pokoju oparłam się plecami o drzwi i wzięłam powoli kilka wdechów.

Byłam bezpieczna. Moja matka nie znała tej trójki, którą aktualnie nazywałam „idiotami". Nie mogła się do mnie dostać poprzez nich.

Poza tym nawet gdyby tak było, nie miałaby w tym żadnego celu. Nosiłam o dobre dwa rozmiary za dużo by ponownie móc pracować w modelingu.

Zeszłej nocy czułam się tak spokojna, duchowo, jak nigdy przedtem.

Starałam się przypomnieć sobie, jak to było, gdy przebywał ze mną Azriel.

Wzięłam kilka głębokich wdechów, a potem pospiesznie, zanim bym się rozmyśliła, oderwałam się od drzwi. Otworzyłam je i wychyliłam głowę na korytarz. Widziałam kilka metrów dalej w salonie, jak Harmony kibicowała Grantowi dającemu wycisk w grze Brandonowi.

— Hej, Harmony! — zawołałam w jej stronę.

Dziewczyna zamilkła, zaskoczona i spojrzała na mnie. A wraz z nią Brandon i Grant.

— Co jest, Isobel?

— Chcę ci podziękować za wyciągnięcie mnie w nocy na miasto. Nie spotkałabym wtedy Azriela. Wiszę ci przysługę.

Błękitne niczym letnie niebo oczy Harmony otworzyły się szeroko, a Brandonowi opadła szczęka. Grant patrzył na mnie i powoli mrugał.

— Nie ma sprawy! — zaćwierkotała radośnie Harmony. — Możemy razem spędzić babski wieczór i pójść na drinka. Znam fajną knajpkę z muzyką na żywo.

Nie mogłam się teraz wycofać, bo wyszłabym na większą sukę niż za jaką już mnie uważali.

Odpowiedziałam więc krótko:

— Okej.

— To była twoja najbardziej uprzejma wypowiedź odkąd z nami zamieszkałaś — skwitował Grant. — To na bank wina Aza. Czy wy może kiedyś byliście razem i rozstaliście się, bo on mieszkał w Stanach, a ty w Anglii czy coś?

— Zgadzam się. To zdecydowanie nie wygląda mi na tylko seks. Po samym seksie człowiek tak się nagle nie zmienia.

Dobra, to był dla mnie znak, by wrócić do siebie. Zacisnęłam mocno zęby.

Nie miałam najmniejszego zamiaru tłumaczyć im czegokolwiek i że ja tylko spałam w łóżku Azriela. Nie uprawialiśmy seksu i nasza relacja była znacznie głębsza, a więź silniejsza niż mogliby sobie wyobrazić.

— Coś w tym stylu. To skomplikowane — odpowiedziałam, starając się być jak najbardziej uprzejma

— Ale teraz jesteście razem? — dopytała Harmony, świdrując mnie ciekawskim spojrzeniem.

„Miałaś być miła. Bądź miła."

— Tak. Muszę iść pracować, miłego grania.

Nie czekałam na odpowiedź kogokolwiek z nich. Harmony pisnęła zachwycona, a Brandon wyrzucił z siebie zaskoczone „co, kurwa, dlaczego mi nie powiedział".

Zamknęłam się ponownie w pokoju.

Cały dzień spędziłam na pracy. W międzyczasie odpisałam na maile, w tym na jeszcze jednego, najnowszego.

Młoda dziewczyna poprosiła w nim o sesję zdjęciową w bieliźnie. Podejrzewałam, że to miało być dla partnera czy coś. Przyjęłam to zlecenie bez wahania. Sesja, na której miałam być tylko ja i modelka brzmiała idealnie. Nie musiałabym użerać się z kolejnymi obcymi ludźmi.

Mimo moich poprzednich obaw udało mi się skupić i nie myśleć o Azrielu cały czas. Mój mózg po latach dyscypliny mimo buzujących we mnie emocji przestawił się na tryb „praca" i nic mnie nie rozpraszało.

O godzinie dziewiętnastej zadzwonił budzik. Mój sygnał, by skończyć na dzisiaj pracę i zacząć przygotowania do mojej pierwszej randki z Azrielem.

Dopiero w trakcie wyłączania budzika zauważyłam wiadomości sms od Azriela. Miałam cały czas wyciszoną komórkę, zawsze ustawiałam ją na taki tryb, gdy pracowałam. Nawyk wbity mi przez matkę lata temu.

Azriel: Jak ci mija dzień? Ja mam chwilę przerwy. Myślałem trochę o twoim pytaniu: czy bym coś Ci wytatuował. Naszkicowałem na szybko coś takiego.

Do wiadomości załączone było zdjęcie przedstawiające zrzut ekranu z tabletu graficznego. Azriel naszkicował roztapiającą się pod wpływem ognia złotą klatkę z której wylatywał przepiękny płonący Feniks o szkarłatnych niczym krew piórach. Na samym dnie klatki spoczywała kupka popiołu, nadal się tląca.

Kreska była delikatna, a symbolika od razu trafiła do mojego serca. Po pierwszym spojrzeniu na tatuaż już wiedziałam, że Azriel naprawdę wiedział, co robił. I chociaż poznaliśmy się wczoraj, już mnie znał najlepiej ze wszystkich ludzi.

Byłam także pewna, że chcę mieć na skórze ten rysunek. Aby towarzyszył mi cały czas.

Coś po Azrielu, co zostanie ze mną nawet, jeśli on sam będzie po drugiej stronie Oceanu Spokojnego.

Ja: Piękny projekt. Chciałabym go. Czy możemy zmienić lokalizację naszej randki na Twoje studio tatuażu?

Zamiast mi odpisać Azriel zadzwonił. Odebrałam od razu.

— Możemy — powiedział na powitanie ze słyszalnym uśmiechem w głosie. — Studio będzie puste o tej porze, ale mam klucze. Powiedz mi tylko, czy mam coś poprawić i jak duży chcesz ten tatuaż? Będę mógł nad nim popracować zanim na dwudziestą po ciebie przyjadę.

— Już mi się podoba, ale cokolwiek w nim zmienisz na pewno będzie świetne. Ufam ci. A co do wielkości, raczej niewielki, żebyś mógł mi zrobić go całego na jeden raz.

Tylko jutrzejszy dzień, niedzielę miał wolną i nie chciałam zabierać mu kolejnych godzin, w których mógłby odpoczywać.

No i nie miałam bladego pojęcia jak moje ciało zareaguje na tusz i samo tatuowanie. Miałam niestety niski próg bólu, więc nie chciałam szaleć z wielkością pierwszego tatuażu.

— Jak sobie życzysz. To twój pierwszy tatuaż więc ramię byłoby w porządku. Tatuowanie będzie najmniej bolesne w tym miejscu. Powinienem zrobić go w jakieś trzy, cztery godziny.

Zupełnie, jak gdyby czytał mi w myślach, pomyślałam i uśmiechnęłam się szeroko.

Nie chciałam na razie myśleć o byciu kłutą przez trzy godziny. Skupiłam się na wizji przepięknego tatuażu na moim ciele w wykonaniu Azriela.

— Niech będzie niewielki, na ramieniu.

— Dobrze, skarbie. Idę doszlifować projekt. Do zobaczenia o dwudziestej.

— Do zobaczenia.

Nie miałam pojęcia, że od długiego radosnego uśmiechu twarz może zacząć boleć.

***

Z powodu zmiany planów postanowiłam także zmienić swój wcześniejszy pomysł na strój. Moja szafa nie zawierała wiele ubrań. W większość starych rzeczy się nie mieściłam, więc je oddałam dla potrzebujących. Musiałam wymienić swoją garderobę, a nie miałam przecież nieograniczonych na to funduszy.

Postanowiłam założyć sukienkę na ramiączka, białą w delikatne błękitne kwiatki.

Wieczorem Harmony poszła gdzieś z Grantem, więc w mieszkaniu został tylko Brandon. Siedział w swoim pokoju i zapewne nadal leczył kaca po poprzedniej imprezie.

Nie chciałam słychać kolejnych komentarzy z jego ust w sprawie Azriela, więc przed dwudziestą wyszłam z mieszkania i zeszłam przed budynek. Zamierzałam tutaj zaczekać na swoją randkę.

Miałam ze sobą torbę z ubraniami Azriela do oddania.

Wieczór był przyjemnie chłodny. Wiał lekki wiatr zapowiadający deszcz.

Po chwili zauważyłam samochód Azriela zbliżający się do krawężnika. Na mojej twarzy pojawił się mimowolnie szeroki uśmiech. Był punktualnie.

Patrzyłam, jak Azriel wysiadł z samochodu i podszedł do mnie powoli. W jego orzechowych oczach odbijało się światło chylącego się ku zachodowi słońca.

Dopiero po chwili zauważyłam, że trzymał w dłoni jedną, czerwoną różę pozbawioną kolców.

— Wyglądasz pięknie — powiedział z lekkim uśmiechem i podał mi kwiat. — To dla ciebie.

— Jest śliczna, dziękuję. — Wzięłam od niego różę, pachniała słodko i upojnie.

Przysunęłam się bliżej i pocałowałam delikatnie Azriela. Objął mnie ramieniem i przysunął do siebie bliżej.

— Na pewno chcesz zrobić sobie dzisiaj ten tatuaż? — zapytał. — Możesz jeszcze się nad nim zastanowić, a ja wytatuuję ci go innym razem. Pamiętaj, że to coś, co ciężko usunąć i zazwyczaj zostaje na całe życie.

— Taki właśnie mam plan — zapewniłam go. Długo w końcu o tym wcześniej myślałam. — Zatrzymać na swoim ciele na całe życie coś, co będzie mi się kojarzyło z tobą. Za sześć dni wracasz do Stanów. Nie wiem, kiedy ponownie będziemy mogli się spotkać.

Po raz pierwszy poruszyłam ten temat. Uśmiech na twarzy Azriela nieco zmalał, a jego ramię wokół mnie zacisnęło się mocniej. Objął mnie ciasno, a moje piersi opierały się na jego torsie. Trzymał mnie tak blisko, jak był w stanie. Zupełnie, jak gdyby chciał zatrzymać mnie w tym miejscu na zawsze.

Realia niestety były inne.

— Mam tam pracę i inne zobowiązania. Nie mogę zostać w Londynie, chociaż bardzo bym chciał. Obiecuję ci jednak, że albo pomogę ci przylecieć do mnie albo sam odwiedzę cię tak szybko, jak tylko dam radę.

— Wiem o tym wszystkim — powiedziałam cicho i posłałam mu słaby uśmiech. — Tylko dobija mnie nieco, że nie wiem dokładnie kiedy to będzie. Tak mogłabym odliczać dni do kolejnego spotkania.

— Jest Skype, będziemy się mogli widzieć.

Nic na to już nie odpowiedziałam. Zaczynał mnie ogarniać smutek, a na twarzy Azriela widziałam przygaszenie. Udzielił się mu mój nastrój.

Poruszanie tematu jego wyjazdu przed naszą pierwszą randką nie było dobrym pomysłem.

Owszem, musieliśmy o tym porozmawiać, ale nie teraz.

— Dobra, jedźmy do studia zanim nas zastanie noc — powiedziałam z entuzjastycznym, nieco wymuszonym uśmiechem. — W końcu tatuowanie ma zająć ci kilka godzin, a ja chcę jeszcze później spędzić z tobą trochę czasu.

Nie musiałam mówić mu tego dwa razy. Pocałował mnie jeszcze raz, a później poszliśmy do jego auta.

***

Tatuowanie bolało mniej niż się tego spodziewałam. Tatuaż nie był duży, ale posiadał sporo szczegółów i finalnie Azrielowi zajęło trzy i pół godziny, aby go ukończyć.

Tatuaż był przepiękny i zachwycona nie mogłam się na niego napatrzeć w lustrze. Azriel zabezpieczył go dokładnie folią i wyjaśnił, jak powinnam o niego dbać. Dodał także, że po wygojeniu miał prezentować się jeszcze lepiej. Nie mogłam się doczekać. Wymusił także na mnie obietnicę, że w razie gdyby coś się działo nie tak z tatuażem od razu zwrócę się do Brandona, skoro Azriel nie mógłby zająć się mną osobiście.

Azriel zapewnił mnie, że Brandon może i bywał wkurzający, ale był profesjonalistą i znał się na rzeczy. Ufał mu w kwestii mojego tatuażu, a skoro tak było, to i ja zamierzałam.

Po skończeniu tatuażu pojechałam do Azriela i zamówiliśmy pizzę. Nie bardzo mieliśmy wybór o północy, bo większość restauracji nie przyjmowała już zamówień z powodu zbyt dużej ilości klientów w sobotnią noc albo w ogóle była już zamknięta.

Tej nocy ponownie długo rozmawialiśmy i nocowałam u Azriela, lecz tym razem nie zasnęłam w ubraniach i makijażu. Ledwo półprzytomna o trzeciej w nocy zdołałam się przebrać w ten sam zestaw co ostatnio. Azriel skwitował, że może powinnam zwyczajnie następnym razem przywieść swoje kosmetyki i piżamę. To był dobry pomysł i zamierzałam tak zrobić. Chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu przed jego wylotem do Stanów.

I dokładnie tak zrobiłam w niedzielę wieczorem. Azriel miał wolne, ale ja musiałam jeszcze pracować nad zdjęciami dla Wendy. Przyjechał więc po mnie o godzinie osiemnastej i tym razem zabrałam ze sobą małą torbę z rzeczami na zmianę i swoimi kosmetykami.

Oczywiście taki mój pech, że Brandon zauważył, jak wychodziłam z torbą przewieszoną przez ramię i niby z chęcią pomocy dopytał, czy spakowałam prezerwatywy, bo jak nie, to on może mi dać swoje.

Nie miałam bladego pojęcia, dlaczego Azriel się z nim przyjaźnił.

W poniedziałek po południu dokończyłam w końcu obrabiać zdjęcia dla Wendy i przesłałam jej pliki.

Na godzinę trzynastą byłam umówiona na sesję zdjęciową Jade. Miała to być sesja w bieliźnie, w której sprawie dostałam maila w sobotę. Przyjechałam na wskazany w mailu adres chwilę przed czasem. Znalazłam się w dosyć szemranej dzielnicy dużych blokowisk. Weszłam do budynku, ale winda nie działała. Normalnie świetnie, pomyślałam nieco poirytowana.

Weszłam z połową swojego sprzętu na piąte piętro, zdyszana zadzwoniłam dzwonkiem równo o szesnastej. Dzięki Bogu, że zrobiłam sobie zapas czasu, bo inaczej bym się spóźniła. I tak musiałam zrobić jeszcze co najmniej jedną rundę, aby wnieść na górę lampę

Czekałam kilka sekund, w końcu drzwi się otworzyły i w progu dostrzegłam niską, filigranową rudowłosą dziewczynę. Miała na sobie zwykłe spodnie dresowe i koszulkę na ramiączka. Mimo swobodnego ubrania miała już pełny, mocny makijaż podkreślający jej szare oczy i piegi. Rude włosy opadały miękkimi falami na jej ramiona.

— Cześć — przywitała się ze mną i posłała niepewny uśmiech. — Jesteś Isobel, tak?

— Tak. — Przytaknęłam. — To ja. Zostawię tylko swoje rzeczy i muszę wrócić do samochodu po resztę.

Jade pokiwała głową i wpuściła mnie do środka. Wyglądała na nerwową. To zapewne była jej pierwsza sesja zdjęciowa. Zamierzałam zrobić, co w mojej mocy, aby pomóc jej się rozluźnić i poczuć swobodnie. To była podstawa. Przed aparatem nic się nie ukryje i nawet najlepsze zdolności w programach graficznych nie usuną do końca napięcia wypisanego na twarzy.

Zostawiłam swoją walizkę ze sprzętem i poszłam do samochodu po statywy i lampę.

Gdy wróciłam Jade wydawała się być jeszcze większym kłębkiem nerwów.

Mieszkanie było niewielkie, dwupokojowe. Jade wcześniej powiedziała, że sesja ma być w sypialni. Zgodnie z jej decyzją zabrałam się za rozstawianie sprzętu w niewielkim pomieszczeniu. Znajdowało się tam dwuosobowe, drewniane łóżko z delikatnym niczym mgiełka baldachimem. W trakcie pracy już tworzyłam w głowie wizje kolejnych ujęć. Ten baldachim naprawdę mógł świetnie się sprawdzić, myślałam.

Jade stała w kącie i obserwowała mnie w ciszy.

— Jak rozumiem nadal zgadzasz się na zniżkę 30%, jeśli będę mogła użyć tych zdjęć w moim portfolio?

— Tak. — Jade kiwnęła powoli głowa.

— Okej. Ta sesja to ma być jakiś prezent dla twojego partnera? — zagadałam ją lekkim tonem, chcąc pomóc mojej modelce się rozluźnić.

Kątem oka dostrzegłam jednak, że moje pytanie miało przeciwny efekt. Jade spięła się i zacisnęła nerwowo palce na swojej bluzie.

— Nie. Nie mam partnera.

— Okej, rozumiem — odpowiedziałam i postanowiłam już w ciszy dokończyć ustawianie wszystkiego.

Moja próba nawiązania rozmowy nie przyniosła oczekiwanego skutku. Zaczęłam się zastanawiać nad kolejnym pytaniem.

— Może chcesz włączyć jakąś muzykę? — zaproponowałam, gdy kończyłam ustawiać lampy. — Muzyka może pomóc ci się wczuć w klimat i rozluźnić. Wyglądasz na spanikowaną.

Jade zaśmiała się cicho, nieco drżąco. Wzięła swój telefon z szafki i zaczęła coś przeglądać na ekranie.

— Jestem trochę zdenerwowana, to prawda. Nigdy wcześniej tego nie robiłam.

— Czego? Sesji zdjęciowej?

— Sesji w samej bieliźnie.

Skoro nie miała partnera mogła robić to dla siebie. Niektórzy potrzebowali takiej sesji, aby pokochać swoje ciało czy poczuć się pewniej w swojej skórze. Miałam w przeszłości klientkę, która wygrała z nowotworem. Choroba drastycznie zmieniła jej ciało i dzięki mojej sesji mogła spojrzeć na siebie w nowej perspektywie.

Jade włączyła cicho muzykę, jakiś spokojny jazzowy kawałek.

Sięgnęłam po swój aparat i zrobiłam kilka próbnych zdjęć oświetlonego łóżka.

— Poradzisz sobie z moją pomocą — zapewniłam ją i posłałam jej lekki uśmiech. — Zanim zostałam fotografem byłam modelką i podzielę się z tobą kilkoma trikami. Wyjdziesz świetnie, gwarantuję ci to.

Jade uśmiechnęła się do mnie lekko, nieco pewniej.

— Idę się przebrać, zaraz przyjdę — wskazała głową na drzwi prowadzące do łazienki.

— Jasne, nie spiesz się.

Jade siedziała w łazience dobry kwadrans, ale zgodnie z obietnicą dałam jej tyle czasu, ile potrzebowała. Nie ponaglałam jej. W międzyczasie sprawdziłam po raz kolejny ustawienia swojego sprzętu.

Gdy dziewczyna w końcu wyszła z łazienki miała na sobie jedynie koronkową bieliznę w bladoniebieskim odcieniu oraz białe pończochy.

Wyglądała na zagubioną, patrzyła na mnie, to na łóżko i ewidentnie nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić.

Kochałam wyzwania i byłam zdeterminowana, aby końcowe zdjęcia wprawiły samą Jade w zachwyt.

— Okej, pokażę ci kilka póz — powiedziałam i odłożyłam ostrożnie swój aparat na łóżko i zdjęłam buty. — Możesz wybrać na początek taką, w której poczujesz się najpewniej.

— Byłoby super. — Pokiwała energicznie głową i odsunęła się pod ścianę.

Wdrapałam się na łóżko i zgodnie z obietnicą pokazałam kilka prostych póz, po kolei każdą objaśniając i pokazując, jak może płynnie przejść do kolejnej pozycji. Wykorzystywałam przy tym także pościel jak i baldachim.

W końcu zeszłam z łóżka i sięgnęłam ponownie po swój aparat. Jade wyglądała już na nieco mniej podenerwowaną.

Usiadła powoli na łóżku i przyjęła pierwszą pozę. Zabrałam się za robienie zdjęć, starałam się co chwila ją chwalić czy rzucać wskazówki i motywujące zachęty. Z każdą minutą napięcie z Jade powoli znikało, a ona pozowała z coraz większą swobodą. Muzyka także zdawała się działać na nią dobrze.

Pierwsze zdjęcia na pewno były do wyrzucenia, już teraz do wiedziałam, lecz po dwudziestu minutach zaczęły pojawiać się pierwsze naprawdę niezłe ujęcia.

— Super.... Przerzuć włosy na ramię... — mówiłam, patrząc na nią przez obiektyw, a Jade wykonała moje polecenie. — Świetnie!

Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, a ja zdołałam to uchwycić. Czułam iskierki podekscytowania.

To ostatnie zdjęcie będzie się genialnie prezentować w moim portfolio, pomyślałam zachwycona.

Pracowało nam się wyśmienicie i nim się spostrzegłam minęły dwie godziny i zakończyłyśmy sesję.

— Poszło ci naprawdę świetnie — zapewniłam z szerokim uśmiechem.

Zarumieniona Jade poderwała się z łóżka i podeszła do mnie.

— Mogę zobaczyć kilka zdjęć? — zapytała z podekscytowaniem.

Niezbyt chętnie pokazywałam klientom surowe zdjęcia, ale postanowiłam spełnić prośbę Jade.

— Tak. Poczekaj, poszukam takich fajniejszych... — mówiłam i zaczęłam pospiesznie przeglądać zdjęcia. — Pamiętaj też, że po obróbce efekt będzie lepszy.

W końcu znalazłam kilka lepszych ujęć, z których byłam niezwykle zadowolona.

Dziewczyna spojrzała na ekran i z zaskoczenia otworzyła aż szerzej oczy.

— To jestem ja? O jejku... — westchnęła, wpatrując się w fotografię.

Na zdjęciu była Jade, siedząca na kolanach na łóżku, jednym ramieniem obejmowała drewnianą kolumnę łóżka, a cienki niczym pajęczynka baldachim owijał jej drobne ramiona i talię. Na jej twarzy igrał subtelny uśmiech. Wyglądała jednocześnie seksownie jak i niewinnie.

Uwielbiałam wydobywać z moich modeli piękno.

— To ty, Jade. Jak już mówiłam, poszło ci niesamowicie jak na pierwszy raz.

Nagle uśmiech Jade nieco się zmniejszył.

— Bo jest taka sprawa... — zaczęła niepewnie. — Wysłałaś mi umowę, ale nie ma tam nic o tym, czy mogę publikować te zdjęcia na różnych stronach w sieci...

— Jak na przykład Instagram?

— Tam akurat ich nie wrzucę — mruknęła, rumieniąc się mocno. — Ale coś w tym stylu.

— Możesz wrzucić zdjęcia do sieci na swoich profilach, powinnaś jednak napisać gdzieś w opisie, że ja je wykonałam.

Spojrzała na mnie i przełknęła ciężko.

— Ah, okej...

— Co się dzieje, Jade?

Widziałam, że coś ją gryzło.

— Chciałam zarejestrować konto na stronie ze sprzedażą używanej bielizny, jest to taki portal dla osób z fetyszami i można tam kupić i sprzedawać najdziwniejsze rzeczy — wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, czerwieniąc się niczym piwonia z zawstydzenia. — Znaczy planuję tylko zajmować się sprzedażą, nie chcę prowadzić transmisji erotycznych. Ale skoro mam dać w opisie twoje dane, to możesz sobie nie życzyć, aby zdjęcia twojego autorstwa były na takiej stronie?

Zamrugałam zaskoczona, gapiąc się na nią.

Zamierzała dorobić sobie sprzedając swoją używaną bieliznę?

Patrzyła na mnie tak, jakbym miała obrzucić ją jakimiś niecenzuralnymi określeniami.

To by w ogóle wyjaśniało jej początkowy stres i napięcie, gdy zapytałam o partnera.

Nie miałam najmniejszego zamiaru jej oceniać, bo nie znałam jej historii ani sytuacji materialnej. Żyliśmy w popieprzonych czasach, a koszt utrzymania się był wysoki. Sama przecież nadal próbowałam stanąć na własne nogi i musiałam wynajmować pokój z grupką innych ludzi. Nie stać mnie było na nic swojego, a zarabiałam nieźle. Nie mogłam narzekać.

— Nie ma problemu — zapewniłam ją pospiesznie, gdy mój szok minął. — Jak najbardziej możesz tam wrzucić zdjęcia. — Po chwili dodałam. — Mam nadzieję, że uda ci się znaleźć klientów.

Jade uśmiechnęła się nieco słabo.

— Ja też. Pierwszy raz to będę robiła... — Wzięłam głęboki wdech. — Kilka miesięcy temu miałam problemy zdrowotne, przez co moje stopnie spadły i straciłam stypendium, a praca nie wystarcza mi już na pokrycie kosztów utrzymania i studiów. No i moja współlokatorka się wyprowadziła tydzień temu... — wymamrotała ciszej, jak gdyby czuła potrzebę, aby się wytłumaczyć. — Widziałam w jakich cenach inne dziewczyny wystawiają swoją używaną bieliznę, na przykład pończochy za sto funtów. Naprawdę można na tym sporo dorobić, a ja serio potrzebuję tej kasy...

— Hej, spokojnie. — Położyłam powoli dłoń na jej ramieniu i lekko ją uścisnęłam. Posłałam jej lekki uśmiech. — W porządku. Nie musisz mi się tłumaczyć, Jade.

Dziewczyna posłała mi słaby uśmiech.

— Strasznie się bałam tej sesji, ale jesteś naprawdę niesamowita. Bardzo ci dziękuję.

— Poczekaj aż zobaczysz zdjęcia po obróbce, wtedy mi podziękujesz. — Mrugnęłam do niej z szerokim uśmiechem.

Jade się rozpromieniła, a ja naprawdę się cieszyłam, że udało mi się poprawić jej humor i była zadowolona z naszej sesji.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro