Rozdział 11
- Naprawdę? Kolejny korytarz? - załamał się Fenan, patrząc w czarną pustkę przed sobą.
- Widzicie ten korytarz dalej? - zawołał w tej samej chwili Benedyjczyk.
- Tak się składa, że nie. Trudno go zauważyć - mruknęła Anotien.
- Idźcie nim. A kiedy drzwi się za wami zamkną...
- Chwila! - przerwała Vinea. - Zamkną?!
- No tak, te koło was! - odkrzyknął mężczyzna.
- Cudownie po prostu - skomentowała Vinea, rzucając tęskne spojrzenie rozświetlonej sali. - Będzie ciemno jak w grobie.
- Kiedy one się zamkną, macie poczekać gdzieś z godzinę, zanim pociągniecie za łańcuch, by otworzyć inne. Resztę wskazówek macie już na kartce.
- A czemu mamy czekać? - powiedział Nanef i powtórzył to pytanie głośniej i po pateńsku, mając nadzieję, że dobrze je skonstruował.
- Bo uruchomi się zapadnia - odkrzyknął Benedyjczyk. - Na waszym miejscu przenocowałbym tutaj. Tylko najpierw zamknijcie te drzwi, inaczej nawet sto godzin czekania nie pomoże. Dobranoc! - dodał wesoło.
Fenan wsadził dłonie do kieszeni spodni i ruszył dalej korytarzem. Gdy dotarł do końca, zauważył małą komorę przedzieloną niskim murkiem, w której z sufitu zwieszał się metalowy łańcuch. Chłopiec odwrócił się do pozostałych.
- Tsaa. Ciekawy jestem, jak mamy zamkną... - przerwał, bo wejście do sali zaczęło się zamykać. - ...ć te drzwi...
Drzwi wróciły na swoje miejsce z cichym kliknięciem, a w korytarzu, zgodnie z przewidywaniem Vinei, zapadły grobowe ciemności. Po chwili jednak błysnęło i przestrzeń wokół rozjaśniło światło latarki.
- Czyli zostajemy tu na noc? - spytała Anotien, opierając latarkę o ścianę tak, by stała.
- Tak będzie najlepiej - odparła Mrosa.
- Najgorzej - odezwała się Vinea.
- Wolisz czekać godzinę i iść dalej?
- Nie o to mi chodzi. - Vinea machnęła dłonią. - To najgorsze miejsce na nocleg. Wolałabym już zasnąć na pustyni...
- Nie sądzę - stwierdził Kedal.
- Przynajmniej nie byłabym nigdzie zamknięta.
- Chyba że w paszczy dzikiego zwierzęcia - zaśmiał się chłopak.
- Jak ty możesz się śmiać?! - Vinea spojrzała na brata spode łba i skuliła się pod ścianą.
- A może powinniśmy się pośmiać? - rzuciła Anotien.
- Rzeczywiście - powiedział Fenan. - Prawie zgniotły nas ściany. Śmieszne. Ha ha.
Koniuszek ust Vinei uniósł się, ale to raczej tylko, dlatego że ktoś stanął po jej stronie, a nie, że to, co wyrzekł, było szczególnie zabawne.
- Takie smutanie nic nam nie da - stwierdziła Ano.
- Smutanie? - Starszy bliźniak zmarszczył brwi.
Anotien pstryknęła palcami, wycelowując w Fenana, co miało znaczyć tyle, co potwierdzenie.
- Możemy poopowiadać sobie dziwne historie z życia... - powiedziała. - To może być ciekawe.
- Super. Mam pierwszą. - Fenan oparł się o ścianę. - Jesteście ciekawi, gdzie trafiłem, wchodząc do samotnej przybudówki w lesie?
- Inną... - mruknęła dziewczynka.
Chłopiec wzruszył ramionami.
- Innej nie mam.
- Nie wiem, jak wy, ale mi by najlepiej zrobiła gorąca herbata - rzuciła Vinea ze swojego miejsca pod ścianą.
- Jest cały termos - odparł Himmeon.
Mogłoby to kogoś zastanawiać, po co komu gorąca herbata na letnim pikniku w słoneczny dzień. Odpowiedź jest prosta - po nic. Ale kiedy przygotowanie jedzenia na piknik powierza się takiej osobie jak ojciec Anotien i Mrosy, wszystko nabiera nowego sensu. To znaczy... Jest zmuszone go nabrać. Danel ze swym roztrzepaniem nie zawsze bowiem myślał o zależności pomiędzy pewnymi rzeczami. Z tego właśnie powodu gorąca herbata znalazła się w ekwipunku siódemki znajomych, co miało się okazać dla nich zbawcze w zimnych korytarzach mitycznego labiryntu.
- Wasz tata jest geniuszem - rzuciła Vinea do sióstr Litum, prostując się w siadzie.
- Takim jeszcze nie odkrytym. Ale jest - zaśmiała się Mrosa.
- Musi się martwić. On i inni. Przecież jest już noc - powiedziała Anotien.
- Gdyby wiedzieli... Gdyby wiedzieli, że tu jesteśmy martwiliby się jeszcze bardziej! - Nanef zerwał się na równe nogi. - Wpakowałem nas w bagno...
- Wszyscy się wpakowaliśmy - zaprotestowała Anotien.
- Gdybym nie otworzył tych drzwi...
- To ja bym je otworzyła - dokończyła dziewczynka. - Widzisz, to nie tylko twoja wina.
Nanef nabrał powietrza.
- Ale...
- Świat nie kręci się wokół ciebie - dodała.
Chłopiec posłał jej spojrzenie mówiące: no co ty?, na co Anti się wyszczerzyła. Jej przyjaciel wziósł oczy do stropu, czyniąc gest, który miał znaczyć, iż się poddaje.
- Opowieści z życia wciąż są aktualne? - spytała Vinea, podsuwając się bliżej reszty.
Ewidentnie ciepła herbata poprawiła jej nastrój. Nawet pita w styropianowym kubeczku. W śmiercionośnym labiryncie. Na zakurzonej posadzce. W ciemnościach.
- Dajesz, może zapomnimy, gdzie jesteśmy - powiedział Fenan.
- Gdy byłam gdzieś w klasie F albo E moja klasa wystawiała teatrzyk...
- Czy to to...? - Kedal uniósł brwi.
Vinea przytaknęła.
- Wystawialiśmy teatrzyk, bo był jakiś przymusowy projekt, inaczej na pewno byśmy się tego nie podjęli. W każdym razie nasza wychowawczyni uparła się, że będziemy śpiewać. Dała nam do wyboru kilka scenariuszy. Wybraliśmy ten, który opowiadał o władcy, któremu urodziło się dziecko mające zostać największym magiem świata. Historia była o tym, jak inni zazdrośni magowie, nie chcąc do tego dopuścić, próbowali zabić dziecko, ale żadnemu to się nie udało. - Vinea upiła herbaty z kubka. - No i zaczęliśmy robić próby. Nie były nawet najgorsze. To, pewnie dlatego że najgorsze miało dopiero nadejść.
Dziewczyna przerwała, próbując znaleźć dla siebie możliwie najwygodniejszą pozycję.
- Najgorsze? - Anotien rzuciła jej raczej powątpiewające spojrzenie.
- Najgorsze z najgorszych. Ale przynajmniej jest o czym opowiadać - stwierdziła Vinea. - Kiedy nadszedł dzień występu, nikt się niczego nie spodziewał. Zaczął się spektakl i... - przerwała na chwilę, by poprawić włosy spadające na twarz. - I w sumie z początku nic się nie działo. Później zresztą też. I tyle.
- Eee... To ma być... historia? - powiedział Fenan.
- A nie?
- No wiesz... Myślałem, że coś będzie się dziać...
- Bo się działo. Tylko nie ze strony tych, którzy nie mieli pojęcia o przedstawieniu. - Siostra Kedala zaśmiała się.
- A.
Fenan nie wyglądał na specjalnie rozbawionego. Inni zresztą też.
- Gdy rozpoczęła się pierwsza piosenka, ktoś wypadł zza kulis wprost na mnie - stałam w chórku - ja wpadłam na moją koleżankę, a ona na jeszcze kogoś innego i tak cały chórek się posypał. Z wyjątkiem jednej mojej koleżanki, która była najbliżej mikrofonu. Śpiewała tak głośno, że z początku w ogóle nie zorientowała się, co się z nami stało. Po chwili ktoś próbując wstać, kopnął ją, a ona się odwróciła. Zmurowało ją, a później zaczęła się chichrać. A śmiała się głośno i trochę... Jak to powiedzieć... Straszno? No i stała przy mikrofonie. Dużo by mówić, po prostu brzmiała jak upiór i przestraszyła kolegę, który grał władcę, gdy podnosił lalkę-dziecko. Lalka mu wypadła z rąk i odpadła jej głowa. Potoczyła się pod nogi innego, który grał złego maga, a on, chcąc ją kopnąć z powrotem, potknął się o nią i upuścił mikrofon. Mikrofon poleciał na stopę innej osoby, która przeklęła głośno na całą salę. Jedna koleżanka chwyciła głowę lalki i odrzuciła ją do grających władcę i jego żonę. I wtedy na scenę weszła nasza wychowawczyni cała czerwona na twarzy. Złapała głowę w locie i powiedziała, że to koniec przedstawienia i przeprosiła wszystkich oglądających. Ich miny były bezcenne. - Vinea uśmiechnęła się w sposób, który mógłby zakrawać na demoniczny.
- Co? - wykrztusiła Mrosa.
- Nie wierzę - rzucił Fenan.
- Ja też, tak durne rzeczy dzieją się tylko nam - powiedział, śmiejąc się Nanef.
Vinea wzruszyła ramionami.
- Nikt w to nigdy nie wierzy. Zdążyłam się już przyzwyczaić. Po tym wszystkim cała nasza klasa miała przerąbane. Chociaż to był przypadek. Nikt nie miał nam tego za złe oprócz wychowawczyni. Wszyscy oglądający, gdy otrząsnęli się z szoku, zaczęli się śmiać.
- Jeśli to się serio stało, to ty i twoja dawna klasa mieliście wielkiego pecha - rzekł Fenan. - I wtedy bym się nie dziwił, czemu tutaj jesteśmy.
- Weź, przestań. Opowiadamy historie, żeby o tym nie myśleć - powiedziała Anotien.
- Mam inną - wtrąciła jej siostra.
Na opowiadaniu historii minęło im trochę czasu, ale w końcu musieli się zająć poważniejszymi sprawami, takimi jak:
- Mapa - odezwał się Himmeon. - Musimy sprawdzić, gdzie się znajdujemy. Przed czym właściwie.
- To bardziej zapiski niż mapa - rzekł Nanef, wyciągając pozginaną kartkę z kieszeni spodni i kładąc ją na środku przed wszystkimi.
- Nie możemy tego ogarnąć nad ranem? Tak jakby jest dwudziesta czwarta - wtrąciła się Vinea, powstrzymując ziewanie.
- Tak jakby ni... - Fenan nie dokończył, bo starszy brat wciął mu się w słowo.
- Możemy.
- Ja i tak nie zasnę - powiedział Fenan.
- Ale wszyscy powinniśmy spróbować - odparł Himmeon.
- Wiem, że spanie to ważna rzecz - wtrącił się Kedal. - Ale... Mnie aktualnie najbardziej obchodzi to, gdzie tu można się załatwić.
Znajomi spojrzeli po sobie. Nikt jednak nie wiedział, jak na to odpowiedzieć.
~~~~~
No to... Jest nowy rozdział.
I muszę wam jeszcze coś wytłumaczyć klasy F,E to inaczej nasze 6,5. Taki tam szczegół.
A teraz...
Przejdźmy do głosowania: Kto jest największym pesymistą i marudą?
a) Vinea
b) Fenan
No i to na tyle...
Bywajcie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro