Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Minął tydzień, odkąd Envil weszła na ścieżkę tułaczki. Początkowo wszystko było w zupełnym porządku. Chodziła po lesie raz radosnym, skocznym krokiem, raz spokojnym, powolnym, wsłuchując się w odgłosy natury. Nie przejmowała się niczym. Nawet gdy spotkała jakieś zwierzęta, te tylko radośnie do niej podbiegały, jakby wyczuwały, że była dobrym okazem wilka.

Często biegała w wilczej formie, żeby umilić sobie drogę, ponownie poczuć ten lekki wiatr, który przebiegał między jej białą sierścią. Często urządzała z innymi zwierzętami gonitwy, dodając sobie trochę rozrywki.

Czuła się wolna, nieograniczona. Nigdzie nie widziała żadnego wilka, zatem wiedziała już dobrze, że istniała naprawdę niewielka szansa, by została odnaleziona przez szarych. To cieszyło ją jeszcze bardziej. Koniec z surowymi zasadami. Koniec z ograniczeniem życia na świeżym powietrzu. Koniec z opuszczaniem głowy, gdy wykonasz coś źle.

Jednakże po tym tygodniu pojawił się ogromny problem, który targał nią już od godziny.

Mowa tu o wilczym głodzie.

Jako człowiek-wilk mogła odżywiać się normalnie bez mięsa, lecz tylko przez pewien okres czasu. Potem jej wilcza natura brała górę i domagała się pokarmu mięsnego, najlepiej świeżo upolowanego. Jeśli jednak nie zaspokoi się owego głodu, zatraci się w dziczy i już nigdy nie odzyska nad sobą kontroli. Jeszcze w murach, Linda zadbała o to, żeby Envil nie zdziczała, lecz w tejże chwili ona musiała poradzić sobie sama.

Lecz nie wiedziała jak.

Nie chciała zabijać zwierząt.

Nie potrafiłaby.

To zbyt bardzo ją przerosło. Nie umiała polować. Nie zabiłaby. Jeśli jednak tego nie zrobi, zatraci się, czego również nie chciała za żadne skarby. Stanęła właśnie przed ciężkim wyborem. Zabić, zaspokoić wilczy głód, mieć na sumieniu niewinne zwierzę czy zignorować to, zatracić się w dziczy, znów stracić swoją wolność już na zawsze.

Upadła na kolana. Ból w żołądku był nie do zniesienia. Miała wrażenie, że skręcał się na wszystkie możliwe strony świata. Zaciskała zęby, próbując to znieść, lecz z każdą kolejną chwilą było ciężej i ciężej. Ślina ciekła jej z ust w takiej ilości, że miała całe usta już zmoczone od jej nadmiaru.

Skuliła się, oplatając ręce wokół brzucha. Panowanie nad sobą wydawało jej się coraz to trudniejsze. Po jej policzkach ciekły łzy bólu. W duszy miała cichutką nadzieję, że cały stan zaraz przeminie, znów będzie mogła spokojnie iść.

Jednakże to nie minie, dopóki nie zaspokoi głodu.

Usłyszała nagle szelest liści niedaleko niej. Spojrzała w tamtym kierunku. Przy jednym krzaku stał mały, brązowy królik, który przypatrywał się Envil z zaciekawieniem. Źrenice dziewczyny rozszerzyły się, gdy w zasięgu wzroku pojawiła się potencjalna ofiara. Zacisnęła powieki.

Nie... Nie... Envil uspokój się...

Jeszcze bardziej zaczęło ją ściskać w żołądku. Envil nie mogła tego znieść. Wszystkie możliwe instynkty kazały jej rzucić się na tego królika, rozszarpać go i zaspokoić swój głód. Nie chciała. To niewinne zwierzę. Na pewno miało marzenia, uczucia, rodzinę, która na nie czekała. Jak ono mogłoby skończyć w paszczy wilka? To była najgorsza możliwa śmierć. Ona sama nie chciałaby zostać zabita przez niedźwiedzia.

Nie zapanowała jednak nad sobą. Zerwała się na równe nogi. Oddychała szybko, aż tamten królik skulił się ze strachu. Zaczął uciekać. Envil popędziła za nim, wcześniej przemieniając się w wilka. Goniła za zwierzęciem, dokładnie słysząc, w którą stronę się przemieszczało. Gdy pojawiał się wilczy głód, wszystkie zmysły się zaostrzały, stwarzając z drapieżnika myśliwego idealnego. Królik miał naprawdę niewielkie szanse, żeby uciec, pomimo iż Envil nigdy do tej pory nie polowała i prawdę powiedziawszy, nie umiała. Teraz straciła kontrolę nad ruchami, kierował nią tylko instynkt.

Królik panicznie uciekał. Starał się zgubić Envil, przebiegając pod wystającymi korzeniami, robiąc nagłe skręty, wbiegając w krzaki, lecz wilczyca wciąż za nim nieugięcie pędziła.

W pewnej chwili dla Envil starczył tylko jeden skok, by złapać królika. Przycisnęła go łapami do ziemi. Szarpał się, piszczał, patrzył błagalnie na wilczycę. Jednak ta nie reagowała. Wyszczerzyła kły, po których dalej ciekła ślina i ściekała na przerażonego królika. Dalej piszczał przeraźliwie. Zamknął oczy, podkulił uszy. Wiedział już dobrze, że zbliżał się jego koniec.

Jednakże Envil się zawahała. Dotarło do niej, co właściwie się wydarzyło. Otrząsnęła się. Dostrzegłszy przerażoną twarz królika, odskoczyła na bok. Opuściła łeb, niespokojnie łapiąc powietrze. Królik podniósł się z pleców. Nie odbiegł jednak. Zauważył, że wilczyca sama wystraszyła się swoich czynów. Nie rozumiał dokładnie, o co chodziło, lecz przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Pobiegł w głąb lasu, zostawiając Envil na moment samą.

Tymczasem Envil wróciła do swojej człowieczej formy. Skuliła się pod drzewem. Rozpłakała się gorzko, żałując, że utraciła nad sobą kontrolę i niewiele brakowało, by skrzywdziła niewinnego królika. Ból żołądka dalej nie ustał, co powodowało, że po jej policzkach płynęło mnóstwo łez żalu i cierpienia. W tym momencie pocieszał ją fakt, że nie skrzywdziła tego zwierzęcia. Nie darowałaby sobie, gdyby faktycznie go zagryzła.

Po chwili królik wrócił, targając ze sobą ciało innego okazu tego zwierzęcia. Envil spojrzała kątem oka. Trup widocznie był nieświeży, musiał leżeć przynajmniej ze dwa dni. Jej dolna warga zadrżała, jednakże nie odczuła takiej samej chcicy jak przy żywym okazie.

Królik dotargał ciało do dziewczyny. Spojrzał na nią z wysoko podniesionymi uszami. Zatrząsnął nimi z lekką radością, zauważywszy uśmiech na twarzy Envil. Ta pogłaskała go po głowie.

— Dzięki maluchu... — wypowiedziała, drapiąc zwierzę za uchem. — Ratujesz mnie...

Nakazała gestem, by dla bezpieczeństwa królik się odsunął. Gdy ten to uczynił, ponownie przemieniła się w wilka. Powoli zbliżyła się do trupa. Woń, jaka się z niego wydobywała, wcale nie zachęcała jej do posiłku, lecz nie miała innego. Niechętnie wzięła pierwszy kęs. Skrzywiła się.

Okropny smak... Stary królik i do tego trup od jakichś dwóch dni.

Po skończonym posiłku Envil udała się na krótki spoczynek przy jeziorze niedawno przez nią znalezionym. Potem miała ruszyć w dalszą drogę w nieznane. Podobała jej się taka tułaczka. Poznawała otaczający ją świat, zdobywała nowych znajomych, którzy często pozwalali jej spać w swoich schronieniach, nie musiała się martwić, że dostanie reprymendę od matki. Nawet ta ciągła samotność jej nie ciążyła. Zdążyła już przywyknąć do takiego trybu życia. Pomimo iż w murach była otoczona przez setki wilków, czuła się tam sama. Starczyła jej cisza, przerywana jedynie szelestem liści na lekkim wietrze. Taki klimat jak najbardziej jej odpowiadał i wiedziała, że dałaby radę spędzić w tym miejscu resztę swojego życia. Martwiła się jedynie o swój wilczy głód, jednakże udało jej się go zaspokoić w tym dniu. Następny pojawi się raczej za półtorej miesiąca, jak to bywało do tej pory.

Envil usiadła na brzegu. Zanużyła nogi w zimnej wodzie, przypatrując się, jak ławice ryb pływały, raz spokojnie, raz szybko. Machała nogami, coraz mocniej zruszając wodę. Gdyby nie fakt, że miała na sobie swoją jedyną koszulę, zapewne wskoczyła do wody. Nie chciała jednak jej zamoczyć, bo mogłoby się to dla niej tragicznie skończyć.

Czyjeś warczenie ją wystraszyło. Odbiegła szybko od jeziora. Serce waliło jej jak szalone, gdy rozglądała się dookoła, starając się znaleźć źródło warku.

Szarzy?! Błagam, żeby to nie byli oni!

Zza jednego drzewa wyszedł jednak wilk o sierści tak czarnej, że ciężko było znaleźć rozgraniczenia na kończyny. Wszystko się ze sobą zlewało. Szedł on wolnym, dostojnym krokiem, zbliżając się do Envil.

Ponownie wydał z siebie ryk. Dziewczyna nie widziała sensu biegu. Tuż po zaspokojeniu głodu, miała mało energii, szybko by się zmęczyła. Pozostało jej czekać na to, co tajemniczy wilk zrobi... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro