Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-5-

Śmierć

Siedzę na huśtawce w ogrodzie i kołyszę się w przód i tył. Od małego kochałem to miejsce. Wlepiłem wzrok w czyste niebo czując wiatr we włosach. Przymknąłem oczy i dalej się huśtałem. Nie brzmi to żałośnie?

Nagle poczułem czyjąś obecność. Jeżeli to znowu Lucyfer to nie ręczę za siebie. Uchyliłem powieki i zobaczyłem ją. Bogini życia. Znowu. Halo wiedzieliśmy się trzy dni temu. Może jednak Lucek byłby lepszym gościem?

-H-Hej.-podeszła niepewnie

-Potrzebujesz czegoś?-wychrypiałem

-Chciałam tylko przeprosić.-spuściła wzrok.- Głupio mi za to co zrobiłam.

-Nic dziwnego. Masz jakiekolwiek uczucia. Było Ci go żal.-usiadła na drugiej huśtawce tuż obok mnie

-Dlaczego nic nie czujesz? Przecież niektóre śmierci tez czują.

-Nie ja.-uciąłem krótko

Miedzy nami zapadła cisza. Dziewczyna zaczęła kołysać się w przód i tył. W końcu znowu zaczęła mówić.

-Lubisz ro robić?

-Jest mi to obojętne. Przyzwyczaiłem się.-mruknąłem

-Jakie to jest? Zabierać komuś coś cennego?-zainteresowała się

-Cennego.-parsknąłem śmiechem.- Wiesz. Nie każdy chce żyć, niektórzy uważają życie jako coś strasznego.

-Jak to?-zmarszczyła nos

-Po prostu ludzie mają ciężej. Oni zmagają się z codziennością. Niektórzy chcąc żyć, a inni umrzeć jak najszybciej. Jedni leczą się, aby trwać jak najdłużej, a inni niszą, a nawet popełniają samobójstwa.

-Co to jest samobójstwo?-zapytała

-Woah, nie wiesz?

-Nikt mi nigdy nie powiedział.

-To wtedy kiedy ktoś targa się na swoje istnienie. Sam decyduje się na to, aby się zabić. Odbiera sobie świadomie życie.-mruknąłem

-Czemu się na to decydują?

-Różne sytuacje ich do tego sprowadzają. Jedni z jakiś bzdet, drudzy z powodu prześladowań, trzeci ze strachu przed życiem, a czwarci przez pracę, długi. Naprawdę mają wiele powodów.

-To trochę zabawne.

-Czemu?

-Wiesz. Ludzie chcący żyć, umierają, a ludzie chcący umrzeć, żyją i chcą uciec.

-Taki paradoks.-parsknąłem śmiechem

Między nasza dwójką znów zapadła cisza. Analizowaliśmy naszą rozmowę słowo, po słowie. W końcu najzwyczajniej w świecie zaczęliśmy się huśtać. Poczułem coś? Nie. Moje ciało dalej ogarniała pustka. Moja głowa ciągle zostawała pewna, że ona w końcu odejdzie. Każdy odchodzi.

Pół godziny później bogini wstała i podziękowała za rozmowę. Przeprosiła raz jeszcze i zniknęła. Jeszcze przez chwilę patrzyłem w miejsce gdzie stała. Pstryknąłem palcami, znalazłem się w środku swojego domu. Nie mając żadnego zajęcia poleciałem do swojego biura. Zasiadłem za stolikiem na czarnym fotelu.

Wziąłem do dłoni kartki papieru oraz długopis. Zacząłem sprawdzać wszystko uzupełniając raporty z ostatnich dni oraz przeglądnąłem zdjęcia. Oczywistym było, że nie wspomniałem o spotkaniu dziewczyny. Nikt i tak tego nie sprawdza. Gorzej jak ona napisała o mnie. Chociaż wątpię. Miała by wtedy kłopoty.

Westchnąłem cicho i schowałem wszystko do teczki. Pstryknąłem palcami, a całość zniknęła. Przejechałem językiem po zębach i przyglądnąłem się rzeczą rozwalonym po całym biurku. Westchnąłem cicho i za pomocą mocy uprzątnąłem wszystko. Zadowolony z końcowego efektu przeteleportowałem się do garderoby. Zdjąłem z siebie koszulkę oraz spodnie i zacząłem przeglądać wszystko.

W końcu zdecydowałem się na szary dres i różową puchatą bluzę. Brzmi dziwnie, ale nikt mi nie zabroni. Mam nadzieję, że nikt nie zechce mnie odwiedzić. Ubrany założyłem swoje kapce i przeszedłem do kuchni. Wziąłem tabliczkę czekolady z orzechami przeteleportowałem się do domowej księgarni. Wybrałem książkę i umiejscowiłem się na pufie. Zamruczałem i otwarłem słodycz. Może nic nam to nie daje i uważam za bezsensowne, ale to jest chodzące złoto. Czekolada to najlepsza rzecz jaka została wymyślona. Dla niej mogę powiedzieć, że jedzenie przez nas jest dobre. Zajadając się zacząłem czytać książkę.

________

550



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro