Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-15-

Żyje, ok?

Narrator

Ludzie są cyniczni. Skupiają się tylko na własnych potrzebach. Brną przed siebie po drodze raniąc innych. Popychają ich w otchłań nieszczęść. Podkładają nogi, dają sprzeczne informacje. Liczymy się tylko my. Istota ludzka jest okropna.

Śmierć

Teleportuję się na ziemię i spoglądam na otoczenie w około. Puste zaśnieżone chodniki, zakorkowane drogi. Świeże powietrze mieszające się ze spalinami i dymem wydobywającym się z kominów.

Przechadzam się powoli, aż moim ciałem nie wstrząsa impuls. Zagryzam wargę i odszukuję dom tamtej dziewczyny. Przenikam przez ścianę i pojawiam się w kuchni. Jest to idealny moment, bowiem jej mama właśnie ją woła.

Adinam.

Powtarzam jej imię w głowie jeszcze kilka razy. Mimowolnie uśmiecham się, a kiedy widzę dziewczyną czuje w odmętach swojego wnętrza dziwną satysfakcję. Nie chcąc zrobić komuś krzywdy teleportuje się do jej pokoju.

Kilka minut później nastolatka wraca do swego azylu. Przyglądam się jej uważnie, a ta chyba wyczuwa moją obecność. Jednak nie peszy mnie to. Siadam na biurku i obserwuje jej ruchy. Nagle skupia się na meblu, na którym przesiaduje, a ta robi się cała blada.

— D-Duch? — zamarła, tak samo jak ja.

Przez moment czuje się tak jakby znów miał umrzeć. Jednak otrząsam się, a moje myśli skupiają się na jednym. Widzi mnie? Jest to niemożliwe.

— Co jest grane? — klnę w końcu pod nosem.

— Sama bym chciała wiedzieć.

Mówi słabo, a ja to ignoruje. Dopiero po chwili dochodzi do mnie fakt, iż usłyszała co mówię. Gwałtownie odwracam głowę w jej stronę, a moje oczy przypominają spodki od talerzy. Jej twarz wyraża więcej niż tysiąc słów. Tak samo jest przerażona i zszokowana.

— Jaja sobie robisz? — gromię ją wzrokiem.

— Ty tak na poważnie? — przewraca oczami.

— Ja w to nie wierzę — przecieram twarz.

— Mi to powiedz. Rozmawiam z duchem, do jasnej cholery!

— Śmiercią, moja miła.

— To mnie pocieszyłeś. Na pewno zaraz się obudzę. To jest tylko sen.

— To nie sen — prycham.

— Uważaj, bo Ci uwierzę Ty, Ty, Ty... Ty nocna kreaturo!

— Serio? — patrzę na nią jak na idiotkę.

— Zaraz znikniesz. Zaraz znikniesz. On zniknie.

Patrzę na nią w ciszy, a ta kręci się po pokoju. W końcu siada na łóżku i chwyta się za włosy. Powtarza jak mantrę słowa, które mają upewnić ją, że to sen. Wzdycham ciężko i samemu mało co rozumiejąc wywołuje portal. Natomiast dziewczyna kładzie się do łóżka.

— Dobranoc, Adinam — mówię chłodno.

• • •

Kładę się w swoim łóżku, a wzrok wbijam w sufit. Ciągle nie dociera do mnie co się wydarzyło. Muszę ochłonąć. Ja i ona. Muszę ją jeszcze spotkać. Skoro i tak o mnie wie... To czemu, by tego jakoś nie rozwinąć?

W końcu nie będę sam.

Przepraszam.

Potrzebuje kogokolwiek.

_____

455

Kochani. Chyba powoli będę zmierzać ku końcu tej książki. Jednak w planach mam drugie konto z pracami poważniejszymi. Chciałabym tam wprowadzić tą książkę, aczkolwiek bardziej rozbudowną i poprawioną.

Mam nadzieje, ze kiedy zdecyduje się na to... ujrzę was tam i nie zostaniemy rozdzielni ♥️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro