Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6. Dziecko na dachu?

(Perspektywa Karai)

Byłam z braćmi, przyjaciółkami oraz Caseym na patrolu. Raph częściej się denerwuje. Na pewno chodzi o Monę. W pewnej chwili usłyszałam głośny płacz... Dziecka? Pobiegłam z resztą w miejsce odgłosu. Zauważyłam na jednym dachu Pazura, Xevera, Razora oraz Stockmana. Stali w miejscu i gapili się na coś. Podeszliśmy po cichu do nich. Zauważyłam jakiś koszyk do którego Pazur chciał włożyć łapę ale nagle rozniósł się głośny płacz dziecka.

-No i po co pchałeś łapy ty futrzaku?- Spytał się Stockman patrząc na Pazura w między czasie kołysząc koszykiem co nie pomagało. Xever wyciągnął scyzoryk. Podeszłam szybko do nich i zerknęłam przez ramię Xevera.

-Najlepiej uciszyć dziecko scyzorykiem. Ale pomysłowe.- Pomyślałam i przepchnęłam się przez nich. Wzięłam na ręce dziecko owinięte w kocyk. Trochę się bałam ale musiałam być spokojna.

-Zostaw je! My znaleźliśmy je pierwsi!- Krzyknął Razor i znowu zaczął się głośny płacz dziecka.

-Widać, że nigdy nie mieli na rękach dziecka.- Powiedziała Shini podchodząc do mnie.

-No nie brakuje tu jeszcze tych idiotów.- Warknął Razor.

-Powiedział ten który kiedyś ugryzł swój ogon.- Powiedział Mikey

-Ugh! Zaczynacie mnie wnerwiać!!!!- Krzyknął głośno Xever, a dziecko zaczęło jeszcze bardziej płakać.

-Brawo.- Powiedział Raph i wziął na ręce dziecko które kichnęło nagle. Wymieniłam spojrzenia z Raphem. Raph zaczął uciekać z dzieckiem na rękach, a ja i reszta walczyliśmy z przeciwnikami gdy złapałam koszyk rozbiłam bombę dymną przez co pojawiliśmy się w kryjówce.

(Perspektywa Raphaela)

Szedłem po kanałach trzymając nadal dziecko. Było już trochę spokojniejsze. Poza tym... Zastanawiało mnie. Kto by zostawił dziecko w koszyku? W pewnej chwili znowu zaczęło płakać kiedy pociąg niedaleko przejeżdżał. Po dotarciu do kryjówki ledwo mi się udawało uspokoić dziecko. Reszta stała i patrzyła na mnie zdziwiona.

-Raph takie pytanko. Czemu nie zostawiłeś tego dziecka pod jakimś domem dziecka?- Warkną wkurzony Leo. Ten maluch poruszył się niespokojnie.

-Leo. Coś mówiło mi bym tego malucha tu zabrał.- Powiedziałem gdy przyszedł sensei. Leo od razu chciał mnie zakryć na co mu nie pozwalałem. Wytłumaczyłem wszystko ojcu który po skończeniu wypowiedzi mistrz Splinter wydawał się zamyślony.

-Hmm... Skoro Raphaelu zabrałeś tego malucha do nas jesteś za niego odpowiedzialny.- Powiedział przez co Mikey wziął tego malucha, a z kocyka w którym było dziecko wypadła jakaś koperta. Podniosłem ją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro