Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Laufeyson.

Ta nutka kojarzy mi się z Lokatym. Kij wie czemu.

********

Loki był typem dziecka, które nigdy nie krzyczało ani nie płakało. Potrafił przeleżeć w kołysce cały dzień bez poruszenia się i wydania choćby najmniejszego odgłosu. Przerażało to zarówno jego mamkę jak i Friggę, no bo jakie ,,normalne" niemowle tak się zachowywało?

Sytuacja nie uległa zmianie po kilku ani nawet po kilkunastu latach. Z dwójki książąt to Thor był tym, który przybiegał do matki z płaczem i rozbitym kolanem. Loki nigdy. Nawet wtedy, gdy wymknął się daleko za pałac pospacerować po skałach i upadł - boleśnie łamiąc rękę i zdzierając dłonie do krwi - nie zapłakał i nie krzyknął. Zacisnął zęby w momencie nastawiania kości.

Bo prawda była taka, że Loki szczycił się swoją wewnętrzną siłą. Napawał odpornością na fizyczne bodźce. Wmawiał sobie obojętność. Uwielbiał bycie innym. Z poczucia krzywdy, chorych ambicji i pewności siebie uczynił swoją zbroję. Stworzył mur nie do przebicia, którym otoczył pałac zawiści, jakim był i w którym się skrył. Jedynie jego oczy czasami pokazywały prawdę, bo tylko nad oczami Loki nigdy nie nauczył się panować. Pomimo tego nikt nie był w stanie sforsować fasady, by do niego dotrzeć.

Bo i nikt nie próbował.

Nigdy.

Nawet Frigga zdawała się nie dostrzegać ciągłego wyobcowywania się syna, kolejnych masek, jakie przywdziewał już tak często, że sam przestał je dostrzegać.

Tkwił więc w samotności i nie ważne było czy studiował księgi w bibliotece, czy towarzyszył ojcu i bratu na ucztach. Zawsze był sam.

Nie pozwalał nikomu chociażby zbliżyć się do granicy masek. Przez setki lat je kształtował i trzymał innych z daleka od nich. Do momentu, gdy ta nędzna ludzka kreatura Anthony Stark nie okazała się być w jakiś dziwny sposób odporna na jego działania. Wtedy na ułamek sekundy wszystkie maski opadły i został on sam - przerażony, wściekły i zawistny. Poczuł się obnażony, nagi. Zagrożony. Musiał improwizować, a wyrzucenie mężczyzny za okno wydało mu się najczystszą i najszybszą z opcji. Tylko, że tym również odsłonił siebie; pozwolił, by ukrywany od lat gniew i zazdrość przetopiły się w furię. Czystą i nieudawaną emocję. Stracił grunt pod nogami przez kilka zdań małego, cudacznego człowieczka w puszce. Okazał słabość tylko dlatego, że nie potrafił podporządkować sobie jednego, nic nieznaczącego istnienia. Gorzej! Mały mężczyzna zdarł z niego maskę swoim oporem, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co zrobił.

Z gardła Lokiego wyrwał się nagły chichot, a usta wykrzywił grymas.

Durni Avengersi, nawet nie wiedzieli, że swoje zwycięstwo zawdzięczali tylko i wyłącznie Starkowi. Gdyby Loki pozostał skupiony, zrealizowałby plan i nie siedziałby teraz zamknięty w celi. Nie, tu trzymałby brata i... może pozwalałby mu czasami wyjść i popatrzeć na pokłony kolejnego świata w jego stronę. O tak... Pozwoliłby Thorowi patrzeć jak ludzie, elfy i krasnale klękają - jedna rasa po drugiej. Pozwoliłby mu patrzeć na jego potęgę i chwałę. Pozwoliłby.

Blade place zacisnęły się na srebrnej broszy w kształcie węża, którą Odyn łaskawie pozwolił mu tu zabrać.

- Stark - pomimo tego, że Layfeyson wysyczał to nazwisko, nie udało mu się ukryć zaintrygowania jakie te człowiek w nim budził.

Może zanim wydłubie mu oczy i policzy wszystkie żyły utnie sobie z nim pogawędkę. Może nawet dostanie tego drinka. Może nawet odczuje żal po zamordowaniu go. Może... Dość!

Należało zacząć myśleć o planowaniu ucieczki i wyrzucić człowieka z głowy.

Brązowe oczy powinny przestać już prześladować go w snach.

********
[WAŻNE: nie wiem czemu, ale ostatni rozdział nie wyświetla się na wszystkich telefonach i dlatego mam prośbę, żebyście czytali finał na komputerach.
Kocham was]

***
Ta - da!

Podoba mi się ten rozdział, serio :3

Dedykuję go ziomleo, bo tak jakoś mnie zmotywowała. Sama nie wiem...

Nie przedłużam,

Adiooos!

JazzBane^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro