#2
(odrazu na wstępie mówię wam że nie opiszę tej kradzieży oraz jak uciekali)
(Hope)
Spałam sobie spokojnie na drzewie przy tym zaczarowanym jeziorku gdy nagle usłyszałam krzyki. Odrazu szybko wstałam i przytuliłam się bardziej do drzewa żeby mnie nie było zbytnio widać ale tak żebym ja wszystko widziała. Okazało się, że to ten białowłosy chłopak. Zeskoczyłam cicho z drzewa tak, że kiedy się odwrócił to był, że mną twarzą w twarz.
- Hej - Powiedział
-Cześć, słyszałam, że mnie wołasz. Chwila jak to było "nieznałomo, gdzie jesteś" - Uśmiechnęłam się.
- No wiesz jakbym znał twoje imię to po prostu bym zawołał.
- Hope.
- Co?
- No mam na imię Hope.
- Bardzo ładne. Ja jestem Carlos.
- Również ładnie.
- Słuchaj, bo wtedy jak ja byłem na drzewie to przez chwilę zdawało mi się, że rozmawiasz z psem.
- Nic ci się nie zdawało. Ja z nim rozmawiałam to dar który mam po mamie.
- Kto jest twoim rodzicem?
- Mamą jest Czerwony kapturek a tatą Piotruś Pan...
************************************
Hej, wiem że krótki rozdział ale ostatecznie mam bardzo dużo pracy i nie mam zbytnio czasu na pisanie. Ale teraz robię tak, że rozdziały będą krótsze ale częściej będą się pojawiać. No więc jak się tam podoba to zostawcie 💬 oraz🌟.
-Pomyslowa_Brunetka 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro