Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Odnalezienie Królowej, czyli urodziny Polski.

Tego dnia Feliks leżał w łóżku, bo wcale nie chciało mu się wstawać. Wzdychał co jakiś czas, jakby od tego coś ciekawego miało się stać. Ale czy był smutny? Nie, bardzo się cieszył.

No, może jednak był trochę smutny. Ale dlaczego?

Bo nie przecież z powodu pogody, która dziś była śliczna, może było tylko odrobinę za gorąco. Polska miał też obok siebie wiatrak, który w jakiś sposób go ochładzał, a to też nie powód do smutku.

Dlaczego więc taki miał humor?

Otóż nasz drogi Feliks miał dziś urodziny. Jak się pewnie już domyślacie, nikt mu nawet życzeń nie złożył z tej okazji. Zostało mu więc tylko objadać się pierniczkami i paluszkami ( z nich był właśnie bardzo zadowolony ).

- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. A kto? Feliks, ha, ha. - mruknął do siebie pod nosem - Nie no, po prostu totalnie zajebioszcza zabawa.

Było bardzo spokojnie i cicho, więc Polska przestraszył się i aż spadł z łóżka, kiedy na cały dom rozbrzmiał dzwonek telefonu.

- Czego świat ode mnie chce? - powiedział Łukasiewicz, podnosząc się z podłogi. Mimo wszystko na jego twarz wkradł się uśmiech.

Wziął telefon z komody i spojrzał na jego ekran. To Włochy wysyła mu wiadomości.

Cento anni e tutto il meglio buon compleanno, Polonia! Spodziewaj się mnie u siebie tak po czternastej :)

A więc jednak jest jeszcze jakaś istota, która o nim pamięta!

Ale skoro ma mieć gościa, to musi napiec więcej pierników, bo zostało ich już tylko cztery, a nieładnie to tak przyjmować znajomych bez poczęstunku. Napędzany więc radością, zbiegł po schodach do kuchni.

W sumie, to teraz tyle miał energii, jak nigdy. I tyle chęci! Od razu zaczął robić ciasto na pierniki, nucąc przy tym jakąś piosenkę. Szło mu to bardzo dobrze i szybko, a kiedy ciasteczka trafiły do piekarnika, ktoś zadzwonił do drzwi.

Polska trochę się zdziwił - Włochy miał przyjść dopiero o czternastej, kiedy to teraz jest dwunasta. Ale co z tego? Feliks poszedł otworzyć gościowi. A zdziwił się jeszcze bardziej, kiedy otworzył drzwi i zobaczył Rosję.

- Zdarowo, Polsza! - przywitał się od razu Braginski z uśmiechem.

- Ehh..? - Polska nie zdążył nic powiedzieć, bo Ivan się do niego przytulił. Co tu się właściwie dzieje?

- To dla mojego jubilata. - powiedział Rosja, wręczając mu dwa pakunki - Jeden ode mnie, drugi przynoszę tylko jako listonosz. - zaśmiał się - O, czuję, że coś pieczesz. Weźmiesz mnie do swojego domu? Porozmawiamy sobie, dawno nie rozmawialiśmy. I oczywiście rozpakujesz swój prezent ode mnie.

Nie, wypad stąd.

- Co? Tak, wchodź, rozgość się...

Polska zupełnie nie wiedział, co robi. Właśnie pozwolił mu wejść do swojego domu. Nie, nie, nie...

Ivan po prostu wszedł do jego domu, ba, do jego kuchni i wpatrywał się w jego pierniczki w piekarniku.

- Och, pierniczki! - zawołał zachwycony Braginski - Bardzo lubię, te twoje. Czyżbyś wiedział, że do ciebie przyjdę i zrobiłeś je specjalnie dla mnie?

W tym momencie Feliks również wszedł do kuchni i odłożył pakunki na stole.

- To nie dla ciebie. - rzekł.

- Ale poczęstujesz mnie?

- Tak generalnie, to one się jeszcze nie upiekły. - polska gościnność Łukasiewicza zabraniała mu zaprzeczyć, mimo tego, że bardzo chciał to zrobić.

Rosja odstąpił od piekarnika i stanął obok kuzyna.

- Całkiem ładny masz ten domek. - stwierdził.

- No, wiem, bo mój. - odparł Feliks.

- Pokaż mi swój pokój.

- On jest totalnie jeszcze ładniejszy. - zaśmiał się Polska i pognał na górę do swojego pokoju. Ivan spokojnym krokiem poszedł za nim.

Oby tylko Rosja sobie poszedł, nim przyjdzie Włochy. Teraz Polska może się poprzechwalać, ale potem niech on sobie pójdzie. Feliks naprawdę nie chciał, aby taka osoba zniszczyła jego dzień. Zaraz pokaże mu swój pokój i go wygoni. Tak, to dobry pomysł.

- Patrz. - rzekł Łukasiewicz, otwierając z rozmachu drzwi do siebie. - Totalnie ładniejszy od twojego chałupska. A teraz... Czekaj, co ty...

No cóż, Rosja wszedł do jego pokoju i zaczął wszystko sobie oglądać. O nie, tak nie będzie!

- Ooo, szachy. - tym też Braginski się zachwycił i zaczął dotykać wszystkie figurki na szachownicy.

To wystarczyło, aby wzbudzić w Polsce złe emocje. Tych szachów nie ruszał nikt, odkąd ostatni raz grał w nie z Litwą...

- Zaraz, nie rusz tego! - zawołał Feliks.

Ivan natychmiast cofnął rękę i spojrzał z niezrozumieniem na kuzyna. Jego twarz mówiła po prostu Dlaczego?

- Pogubisz mi jeszcze. - powiedział że zdenerwowaniem Łukasiewicz, odpychając od figur Rosjanina. - Starczy, że Królowa się zgubiła... Wypad mi stąd teraz. - wypchnął go ze swojego pokoju, zatrzaskując drzwi. I wtedy usłyszał pikanie piekarnika.

A najlepsze z tego wszystkiego było to, że kiedy zszedł na dół, aby wyjąć z piekarnika pierniczki, okazało się, że Rosja już to uczynił ( bo jakimś cudem znalazł się przed nim w kuchni! ). I w dodatku jadł właśnie jedno z ciasteczek, mimo że było gorące!

- Mniam, mniam, dasz mi jeszcze?

Teraz to Polska naprawdę się zdenerwował. Tak nie może być!

- Wypad w tej chwili! - zawołał zielonooki, wpychając w ręce kuzyna kolejny pierniczek ( parząc sobie przy okazji trochę ręce ), aby dał on sobie spokój i wreszcie sobie poszedł. - Miło totalnie i ogólnie, ale idź już sobie, spodziewam się gościa. - jego słowa wręcz ociekały sarkazmem.

Chciał wypchnąć go z domu na dobre, jednak tym razem nie szło już tak gładko, bo Ivan stawiał opór ( a był on naprawdę ogromnie ciężki! ) i tylko głupkowato uśmiechał się pod nosem, wydając z siebie dziwne Kol,kol,kol.

Braginski przypomniał sobie czasy dzieciństwa, kiedy Feliks wyglądał równie uroczo, kiedy się denerwował, jak teraz. Śmiał się więc dalej i nawet nie zauważył, kiedy, i jakim cudem, Łukasiewiczowi udało się przepchnąć go pod drzwi, przez co Polska był bardzo usatysfakcjonowany.

Wypchnął go ze swojego domu, od razu zatrzaskując drzwi, przez co nie zauważył Włocha stojącego za nimi, aby zadzwonić dzwonkiem.

Feliks odetchnął z ulgą, bo wreszcie się go pozbył. Uspokoił się więc nieco i już miał zamiar iść do kuchni, zerknąć na pierniczki, kiedy nagle do jego uszu doszedł odgłos dzwonka.

- Czego znowu...?! - zawołał, otwierając drzwi - Aa, to ty. Nie pytaj, co tu się sta...

- Wszystkiego najlepszego, Polska! - tym razem to Vargas się do niego przytulił - Veee...

Feliks musiał przyznać, że nie spodziewał się takiego przywitania, ale racją też było to, że gdy Włochy go przytulił, od razu zrobiło mu się przyjemniej. Wiedział, że on nie może zepsuć mu urodzin, tak, jak Rosja.

- Dziękuję, Włochy. - powiedział Polska. - Dobra, puśćżesz mnie i leź do środka.

- Przyszedłem trochę wcześniej. - rzekł Włochy, wchodząc do domu - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?

- Nie, pewnie, że nie. - Feliks wszedł za nim i zamknął drzwi. - Pierniczki właśnie upiekłem.

Weszli razem do kuchni, Łukasiewicz od razu zajął się wyjmowaniem swoich wypieków z piekarnika i w ogóle ogarnięciem ich, podczas kiedy Vargas usiadł sobie na krześle obok stołu, odkładając pudełko w czerwonym papierze obok prezentów od Rosji.

- Niemcy kazał mi złożyć od niego urodzinowe życzenia. - oświadczył Włochy.

- To jak już pójdziesz, to mu powiedz, że totalnie mu dziękuję. - zaśmiał się Polska - Leniowi się nie chciało przyjść i samemu powiedzieć.

- Niemcy ma dużo pracy. - Włoch natychmiast wstawił się w obronie swojego towarzysza.

Feliksowi zachciało się głośno zaśmiać, tego jednakże nie uczynił, aby czasem nie obrazić tym kolegi.

Wyjął blachę z piekarnika i postawił ją na blacie, po czym kolejno zaczął ściągać okrągłe ciasteczka do szklanej miski. Pachniały one bardzo ładnie, smakowały na pewno też dobrze, więc był z nich dumny.

Ucieszył się więc bardzo, kiedy Włochom one posmakowały ( jemu samemu również ). Gdy wszystkie zniknęły z miski, gość przejął głos.

- Otwórz, otwórz mój prezent. Chce wiedzieć, czy ci się podoba.

Więc Polska otworzył czerwony prezent. W środku znajdowały się biało-fioletowe kwiatki w ozdobnej doniczce. Identyczne znajdowały się już na parapecie w jego pokoju.

- Słyszałem, że lubisz bratki. - wyjaśnił Vargas.

- Jaki śliczniusi! - zawołał Feliks, wsadzając nos w kwiatek - Dzięki! - odstawił bratka na stole.

I do późna się bawili, aż przyszedł czas pożegnania. Przyjemnie spędziwszy razem czas, zasmucili się nawet, że ten dzień się skończył ( zwłaszcza Polska - musi czekać kolejny rok na urodziny! ).

Pożegnawszy się, Łukasiewicz postanowił otworzyć prezenty od Rosji, bo jeszcze tego nie uczynił, a ciekaw był bardzo, co było w środku. A że paczki były dwie, ciekawość była jeszcze większa.

Najpierw otworzył pudełko owinięte w biało-niebiesko-czerwony papier. W środku było nic innego, jak butelka rosyjskiej wódki ( ale Polska wiedział, że nie może jej pić, bo nie ma ukończonych osiemnastu lat ). Ach, ten Ivan, on chyba nie umie wybierać prezentów, powinien wiedzieć, że kuzyn woli kucyka.

Pora na małe pudełeczko owinięte brązowym materiałem. Feliks nie wiedział w sumie, od kogo ono może być, skoro Rosja przyniósł je tylko jako listonosz. Otworzył więc wieczko pudełko. W środku znajdowała się czarna figura szachowa i kartka z napisem:

Była w mojej marynarce.

Polska znieruchomiał. Wspomnienia same zaczęły odkopywać się w jego pamięci.

- Liciek! Zagrajmy w szachy!

- No w sumie to możemy. Rozłóż pionki, zaraz przyjdę.

Jasnowłosy zajął się układaniem szachów na szachownicy. Robił to bardzo dokładnie. Lubił grać z Litwą tę grę. Sprawiała mu ona wiele przyjemności mimo tego, że to Litwa zawsze wygrywał.

Ale nie dzisiaj! Tym razem to Polska wygra! Rozpracował sobie wszystko dokładnie, przybierając sobie strategię. Tego Taurys się nie spodzieje!

Kiedy skończył układać, usiadł przy szachach, niecierpliwie czekając na przyjaciela. Ucieszył się, kiedy Laurinaitis przyszedł zaraz po rozłożeniu figur i usiadł naprzeciw Łukasiewiczowi.

- Ja jestem białe, białe zaczynają! - powiedział Feliks, ruszając jednym z pionków. Zawsze był białymi.

Rozgrywka toczyła się w sumie tak, jak zawsze. Polska bardzo się wysilał nad myśleniem, kiedy to Litwa strącił mu już większość szachów.

- Jeżeli tak trzymasz się tej swojej strategii, nie ma szans, abym przegrał. - zaśmiał się Taurys, strącając kolejnego białego pionka.

- Teraz zrobię generalny odwrót taktyczny! - zawołał Polska, cofając swoje figurki.

- Nie możesz!

- Aktywacja Polskiego Prawa! Zawsze jest moja kolej!

- Co to za wprowadzanie głupich zasad?!

No cóż, po grze już nic nie zostało, poza patrzeniem na brutalnie śmiejącego się Feliksa, rozrzucającego szachy po całym pokoju.

- Ale ty tylko rzucasz sobie pionkami! To już nawet nie jest gra!

Litwa złapał się za głowę. Ach, ten Polska, on to ma pomysły...

- Ha, ha, ha! Wygrałem! - krzyknął radośnie Łukasiewicz - Ale nic nie jest fajniejsze od twojej miny, Licia! Ha, ha!

Polska potrząsnął głową, aby te wspomnienia sobie poszły i dały mu już spokój. Poszedł do swojego pokoju, gdzie odłożył Królową na szachownicę, o czym poszedł spać. Ale nie, wcale nie zasnął. Nie mógł zasnąć.

Co Królowa robiła w jego marynarce?

Naa!
Witajcie moi towarzysze, mam nadzieję, że rozdział się spodobał ( mimo, że krótki, hehs )
Ok, nie wiem, co pisać, nie wiem, po co w ogóle piszę te notki, więc Dobranoc ( czy co tam, kiedy to czytasz ).
Papatki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro