Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Goku szybkim krokiem wyszedł z pokoju księcia, trzaskając za sobą drzwi. Był wściekły na Vegete, też nie mógł uwierzyć że miał teraz chronić kogoś kto bez problemu zabił by każdego bez wahania. Wszedł energicznym krokiem do nowego pokoju, nie był mały ale i nie za duży. Znajdowało się w nim łóżko, kilka mebli i własna łazienka. Rozejrzał się i zobaczył iż ktoś wygląda przez jego mały balkon. Był to Bardock.
- Tato? Co ty tu robisz? - Goku był zaskoczony widokiem ojca na balkonie.
- Szukam kwiatów - odparł sarkastycznie - Nie widać, szukam cię.
- Dzięki tato.
- Co się stało, czemu jesteś smutny?
- Muszę być ochroniarzem Vegety, bo jeśli nie to zabije ludzi i Saiyan niskiej klasy takich jak ja - westchnął i oparł się o barierkę na balkonie.
- Ciężka sprawa, kiedy będziesz mógł wrócić?
- Nie wiem, może gdy mu się znudzi?
- Aha, miałem Ci powiedzieć przy innych okolicznościach ale muszę teraz - przymrużył oczy o założył ręce na klatkę piersiową.
- Co?
- Wraz z innymi Saiyan'ami organizujemy bunt - odparł Bardock.
- Bunt? Chcecie uciec? - Goku był nawet uradowany tą wiadomością.
- Tak i potrzebujemy twojej pomocy, pomożesz nam?
- Oczywiście, tylko jeśli ziemianie też będą z wami.
- Jak wszyscy to wszyscy, Kakarott - lekko zaśmiał się Bardock a razem z nami Goku - Dobra muszę iść.
- No tak mogą cię złapać.
- Nie, twoja matka będzie wściekła - Goku zaśmiał się i pożegnał się z ojcem, po czym usiadł na podłodze.
- Czemu ja? - zapytał się sam do siebie, nie rozumiał Księcia Vegety i jego działań. Siedział i zaczął myśleć nad tym wszystkim. Po mniej więcej kilku chwilach ktoś wszedł do jego kabiny.
- Co tak siedzisz? - zapytał ciężki i głęboki głos mężczyzny. Goku spojrzał w górę i ujrzał Księcia wpatrującego się w niego.
- Myślę - odparł szybko i zwięźle, po czym głośny warkot brzucha Goku wypełniły cały pokój.
- Głodny?
- Tak - odpowiedział nieśmiale - Od kilku dni nie jadłem.
- Masz - Vegeta rzucił mu w ręce czerwone i soczyste jabko, Goku przez chwilę się zastanawiał czy je zjeść ale żołądek domagał się jedzenie i w kilka chwil jabko zniknęło tak jak się pojawiło.
- Lepiej?
- Lepiej - odparł patrząc na niskiego mężczyznę który trochę podejrzliwie patrzył na niego z małym uśmiechem.
- Dobra, teraz pójdziesz wyczyścić moją salę treningową.
- Co?! Nie będę niczego sprzątał.
- Jeśli tak - Vegeta uniósł pilota z przyciskiem do diademu Goku, po chwili uśmiechnął się jeszcze bardziej i wcisnął guzik. Goku natychmiast padł na podłogę, plackiem. Odczuwał straszny ból, był w tym stanie przez kilka minut aż Vegeta przestał naciskać przycisk. Dyszał ciężko, był cały spocony z trudem podniósł głowę i spojrzał na Księcia który był zadowolony z widoku - Więc zamierzasz tu leżeć czy pójść?
- Dobrze, wasza wysokość - wstał i pokierował się w stronę sali treningowej, trzymając w rękach wiadro i płyn czyszczący. Był bardziej niż zły, był wręcz wściekły...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro