Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

- Cieszę się, że dziewczyny się w końcu pogodziły - powiedziała Pixal, sięgając po kolejne jabłko na drzewie. - Nie mogłam już słuchać jak się kłócą.

Nya w odpowiedzi jedynie westchnęła. Było gorąco dzisiaj, gorąco nawet jak na lato w Ninjago. Każdy kolejny dzień wydawał się coraz bardziej parny i duszny, powietrze raz było gęste i wilgotne, raz suche i piekące w usta. Przez tą kapryśną pogodę zbieranie jabłek stało się jeszcze bardziej uporczywym zajęciem niż dotychczas było. Mistrzyni wody marzyła jedynie by schować się do chłodnego pomieszczenia i napić czegoś chłodnego.

- Nie jesteś zbyt rozmowna ostatnio - zauważyła Pixal, wrzucając jej kolejne jabłka do koszyka.

- Jest idiotyczny upał! - jęknęła Nya. - Jak możesz w ogóle tego nie czuć?

Nindroidka wzruszyła ramionami.

- Wyłączam detektor temperatury.

- Oszustka! - burknęła Nya.

Pixal zaśmiała i sięgnęła po kolejny owoc. W tym samym momencie pojawił się jakby znikąd dziwny, narastający, piskliwy dźwięk. Nya zmarszczyła czoło, rozglądając się ostrożnie dokoła. Dźwięk wydawał jej się jakby znajomy...

- Słyszysz to? - spojrzał w górę na drabinę i zobaczyła, że jej towarzyszka również rozgląda się czujnie.

- Coś się zbliża... - powiedziała półgłosem, mrużąc oczy skierowane ku horyzontowi.

Mała niebieska kropka biegła wzdłuż brzegu klifu. Nya poczuła znajomy, przenikliwy dreszcz przebiegający po jej skórze, stawiający włoski dęba, napinający całe ciało. Otworzyła szeroko oczy. Wiedziała kto to jest.

- Em... To ja może pobiegnę tam sprawdzić, co to - zaproponowała, uprzejmie uśmiechając się do przyjaciółki.

- Żartujesz? To może być cokolwiek. Idę z tobą - Pixal zeskoczyła z drabiny i wrzuciła trzymane w rękach jabłka do koszyka.

- Pixal...

Ale było już za późno na negocjacje. Za późno na gdybania i przekonywania. Za późno na cokolwiek. Z głośnym zgrzytem wyładowania energii, wielkie błękitne światło błysnęło przed ich oczami. Dziewczyny zmrużyły oczy, zasłaniając twarze rękami. Gdy ich wzrok ochłonął, obie zobaczyły stojącego przed nimi Jaya. Jego ubranie było przepocone, włosy rozrzucone na wszystkie strony. Trawa wokół niego zwęgliła się, dym niósł zapach palonego siana. Sam Jay dyszał, jakby miał wypluć własne płuca. Zgięty w pół rękoma opierał się o własne kolana.

Nya przeczesała palcami włosy ze zmartwieniem. Na szczęście Pixal była w zbyt wielkim szoku, by zadawać jakiekolwiek pytania. Nya wzięła głęboki oddech, bo widok desperacko łapiącego powietrze Jaya odebrał jej dech z płuc na chwilę. Podeszła do niego i wyjęła wodę z butelki, którą miała zawsze przy sobie. Woda nie była chłodna, ale na pewno chłodniejsza niż jej chłopak w tym momencie. Spuściła na niego kulę wody. Przynajmniej nie będzie się lepił od potu.

Jay w końcu podniósł się i spojrzał na nią, wciąż dysząc. Otarł twarz z wody, rozrzucił i tak poczochrane włosy.

- Dzięki - sapnął, po czym zerknął na Pixal. Nie wyglądał na zmartwionego jej obecnością. Nya jedynie przyglądała mu się w milczeniu, czekając na słowo wyjaśnienia. Ich oczy w końcu spotkały się, lecz po raz pierwszy odkąd pamiętała, twarz Jaya nawet na moment nie rozjaśnił ciepły uśmiech. Gdy w końcu się odezwał, jego głos był niski i poważny jak nigdy:

- Musimy pogadać.





________________

Krótki Sneak Peak zanim zacznę pisać ta część na poważnie. Nie chcę, byście myśleli, że znowu was zostawiłam :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro