2.
-Rany, moja głowa. Donnie następną razom uprzedź wcześniej o tym że będzie twarde lądowanie- Raph zaczął narzekać po tym co się stało. Statek a raczej kupa złomu jakimś cudem wylądowała na planecie- co to za planeta?
-Z mojego nawigatora wynika że to- mahoniowo oki spojżał na urządzenie po chwili jednak nie mógł uwierzyć w to co przeczytał- nie, to jest niemożliwe.
-Co jest Donnie?- lider był zaniepokojony wyrazem twarzy swojego młodszego brata
-Jesteśmy na Apolivax
-Co??????- wszyscy pozostali byli zaskoczeni tym co usłyszeli
-Zobaczcie na to- April pokazała na otoczenie- Kiedyś tu były domy a teraz, to wymarły las
-Co tu się stało?- Leo był smuty widząc na ten obraz rzeczywistości
-Eee......ludziska- Mikey był zakłopotany- mamy towarzystwo
Pozostali się odwrócili i nagle zdrętwiali jak słupy soli. Przed nimi stali dwoje wilków, jeden kot i trzech niedźwiedzi. Byli uzbrojeni w miecze, topory i kusze, a ich miny nie były za przyjazne. Na zbrojach mieli bardzo dziwny symbol.
Aż w końcu do przodu wystąpił jeden z wilków
-Witajcie przybysze, ja jestem Generał Wolfen i dowodzę strażą jej królewskiej mości, a wy kim jesteście?
-Ja jestem Leo a to Donnie, Raph, Mikey, April oraz Karai. Co się tutaj stało?
-Nasza planeta kiedyś była piękna i urodzajna. Ale sześć lat temu nastał wojna która podzieliła naszą planetę i do prowadziła do takiego widoku. Wojna Obojga Królestw. Chodźcie, tu nie jest bezpiecznie.
Za czeli iść przez las a następnie przez miasto. W końcu dotarli do pałacu. Wszystkie wspomnienia wróciły nagle ktoś na nich wpadł. Była to mała żółwica. Miała zieloną skórę, oczy niebieskie, jej sukienka była szara a na twarzy pojawił się lekki i pogodny uśmiech. Lider był zdziwiony jej wyglądem. Pozostali gapili się jak na dwie krople wody.
-Księżniczko, nic ci nie jest- Wolfin nie mógł poszczy mać się od śmiechu
-Nic a nic. Wszystko jest ok- wciąż miała uśmiech na twarzy- To ja już pójdę na lekcje- po czym wstała i pobiegła dalej
-Kto to był- Karai jeszcze się patrzyła na korytarz w którym zniknęła dziewczynka
- To była Księżniczka Osmanna, jedyna córka Królowej Liad
-Co, jak to Liad jest królową?- Raph był nieźle zaskoczony
-Chodźmy dalej
Po tych słowach poszli za nim. Gdy weszli do szali tronowej to to co zobaczyli sprawiło że nie mogli nacieszyć oka, bowiem sala była bardziej kolorowa, wszystkie damy dworu i bogaci kupcy miło rozmawiali. Wtedy zobaczyli Liad siedzącą na tronie. Miała na sobie lawendową suknię wyszywaną czerwoną nicią, czerwony welon i srebrną koronę na głowie. Gdy odwróciła się w ich stronę i wyczuła ich zapach to wstał i się uśmiechała. Uśmiechała się serdecznie i ciepło. Zaczęła iść w ich stronę, aż w końcu stanęła na przeciwko nich.
-Widocznie los tak chciał żebyśmy się zobaczyli po tylu latach- po czym ich przytuliła a oni to odwzajemnili
-Niestety, nic się nie zmieniłaś- April też serdecznie do niej uśmiechnęła
-Pewnie przybyliście żeby mnie namówić do tego bym wróciła na ziemię, czy mam rację/
-Owszem, ale najpierw chcemy ci pomóc w walce tylko musisz nam powiedzieć kim jest przeciwnik- Leo walnął prosto z mostu i to bez zastanowienia- to on prawda?
-Tak. Bezprawnie mianował się królem choć nie powinien, co spowodowało podział w królestwie. A tak po za tym to może zostaniecie, za pięć dni organizuję przyjęcie z okazji jubileuszu królestwa.
-Dobrze- odpowiedzieli chórem
Dzień mijał bardzo wesoło, wszyscy rozmawiali. Liad kiedy miała wychodzić żeby uśpić Osmanne to nie zauważalnie wręczyła liderowi karteczkę po czym wyszła. Leo nie wiedział o co chodzi to postanowił spojrzeć na kawałek pergaminu- Za piętnaście minut w ogrodzie tysiąca kwiatów. Przyjdź sam- po czym zgniótł karteczkę i niepostrzeżenie wyszedł. Gdy był już na miejscu to musiał jeszcze poczekać a po jakiś trzech minutach na miejscu była też Liad.
-Musimy porozmawiać- powiedziała bez zbędnych ceregieli
-Wiem, ale skoro ty masz córkę to kto jest jej ojcem?- był ciekawy jaką ona da odpowiedz
-Potem ci powiem,Ok?
-Zgoda a drugie pytanie to to czemu uciekłaś z ziemi sześć lat temu?- te pytanie jeszcze bardziej go gryzło
-Bo bałam się tego że nie poradzę z swoją ślepotą, a tu było mi łatwiej dojęć do siebie- jej głos był spokojny
-To odpowiesz na moje pierwsze pytanie?
Nie wiedziała co powiedzieć. Cy powiedzieć a może skłamać. Bała się że jak powie prawdę to on się odwróci od niej. Przez wiele minut tłukła się myślami, emocjami oraz nabytą wiedzą. W końcu postanowiła powiedzieć prawdę.
-Powiem ale nikomu ani słowa, dobrze?
-Zgoda
-Ojcem Osmanny jest...- tu wiedziała że niema odwrotu- jej ojcem jesteś ty, Leo
Zatkało go nagle na te słowa. Nie wiedział co powiedzieć- Ja, ojcem- to była jego pierwsza myśl która przeszła przez jego głowę. Wtedy w nim pojawiły się takie emocje jak miłość, radość, szczęście.
-Wiedziałam że tak zareagujesz- powiedziała to smutnym głosem
Odwróciła się i chciała już się oddalić gdy on złapał nią za nadgarstek i pociągnął nią do siebie.Liad była mocno zdziwiona tym, ale się nie przejmowała. -Jestem najszczęśliwszą osobą w całym wszechświecie- powiedział z radością w łosie i nią pocałował, a ona odwzajemniła pocałunek.
___________________________________________________________________________________
Powracam w wielkim stylu.
-Anioł Ognia-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro