Rozdział 12~"Tym cię przewyższyłem"
Rudowłosa biegła najszybciej jak tylko mogła. Bała się już najgorszego. Dotarła na drugą stronę zamku i znalazła Donatello na tarasie.
-Donnie!-zawołała rzucając mu się w ramiona.
-April-odparł zdziwiony.- Co się stało? Gdzie jest Natasha?
-Donnie, ona...-Rudowłosa się krztusiła.
-Ona nie żyje-odezwał się głos trzeci.
Dwójka popatrzyła w stronę balkonu. Na balustradzie stał Otar z rękami złożonymi na piersi ze złośliwym uśmiechem.
-Jesteś potworem!-krzyknęła nastolatka.- Zabiłeś własną siostrę!
-Zdrajczynię-poprawił ją.
Donatello stał jak wryty słysząc te słowa. Zaczęła w nim buzować złość i dzika siła. Wyciągnął kij marszcząc czoło.
-Zapłacisz mi za to-warknął.- Odebrałeś mi ją!
Ruszył na wampira wymierzając w niego drąg. On podskoczył, wylądował za nim i kopnął na balustradę. Żółw zawarczał i znowu przymierzył się do ataku. Otar złapał obiema rękami za kij po czym rzucił go na szklane drzwi tarasowe. Donnie starał się podnieść.
-Chcesz ją pomścić, ale masz w sobie za mało gniewu-zarechotał Król Wampirów.
-Ale nie jest sam!-zawołała April.
Nieoczekiwanie pojawiła się i zafundowała mu technikę Smoczego Ogona w... Tam gdzie faceta najbardziej boli. Otar skulił się łapiąc za to miejsce po czym jęknął. Rudowłosa wyciągnęła Tantō i Tessen ruszając do ataku. Wampir zablokował oba ostrza a następnie podciął jej nogi. Przeturlała się gdy wróg uderzył w ziemię pięścią. Miał nadzwyczajną siłę bo po walnięciu, ręka odbiła się na marmurowej podłodze. Dziewczyna uderzyła go noga w nos i szybko odskoczyła w tył. Wyciągnęła kołek umorusany jeszcze krwią Beatrice. Schowała wachlarz a potem ponownie zaatakowała. Chodziło o to by Otar zablokował Tantō. Zrobił to a April modląc się by jej ręka wytrzymała podniosła kołek do góry. Wampir nie dał się jednak podejść. Uderzył ją pięścią w twarz a potem rzucił o rzeźbione podpory balustrady. Kołek potoczył się do Donatello Żółw popatrzył na niego a potem odnalazł wzrokiem kunoichi. Otar szedł w jej stronę.
-Nie-wyszeptał.
Złapał za kołek, wziął kij i błyskawicznie wstał.
-Zabrałeś mi już jedną- zaczął.- Chcesz odebrać mi i drugą?
Wampir odwrócił się w jego stronę. Postawił stopę na boku dziewczyny i uderzył z całej siły. April krzyknęła wijąc z bólu. Donnie ruszył na przeciwnika. Owszem, pałał jeszcze gniewem, ale miał w sobie też determinację płynącą z serca. Zamachnął kijem a Otar szybko odskoczył do tyłu. Żółw ponownie się zamierzył, ale wampir go odkopnął. Donatello padł na ziemię. Potrząsnął głową. Spojrzał n kołek za swoim pasem i kij w ręku. Podniósł się biorąc kołek w dłoń i wyciągając naginatę.
-Naprawdę chcesz jeszcze się w to bawić?-zarechotał wróg.
Donnie podbiegł do niego wymierzając ostrze. Otar jednak złapał kij zanim czubek przeszył jego brzuch.
-Błagam, myślałeś, że tak mnie zniszczysz?-ponownie zaśmiał się.
-Nie, myślę, że zniszczę cię tak!-krzyknął.
Trzymając nadal drąg prawą ręką przekręcił się wzdłuż niej po czym lewą dłonią wbił w niego kołek. Z piersi wampira trysnęła krew. Donatello odsunął się. Otar padł na podłogę. Kołek wbił się jeszcze głębiej. Wróg drgnął patrząc na swego zabójcę.
-Nie doceniasz mnie, Otar-rzekł.- Zabrałeś mi Beatrice, ale April nie pozwolę ci tknąć. Nie musze kierować się gniewem by z tobą wygrać. Ja walczę pozytywnymi uczuciami. I tym cię przewyższyłem.
Wampir opuścił drżącą głowę Chwilę potem wyzioną ducha i po prostu wyparował. Donnie podbiegł do rudowłosej.
-April?-spytał klękając.- April! Nic ci nie jest?
Przekręcił ją twarzą do siebie potem podłożył rękę pod głowę. Dziewczyna chwyciła się jego ramienia i skorupy próbując się podnieść.
-Nie, chyba nie-odparła.
-Przepraszam cię. Wciągnąłem cię w tą chorą wampirzą spiralę. Nie powinienem pozwalać ci iść ze mną.
-Podobno celowo byłeś taki agresywny wobec mnie.
Żółw wiedział o czym mówi.
-Ale trochę mnie poniosło-stwierdził.- Ty dla mnie nigdy nie umarłaś. A ja jestem... zwykłym debilem. Wybacz mi.
-Zamknij się wreszcie!-krzyknęła.
Ścisnęła go mocniej za ramię z marszu całując. Donnie w pierwszej chwili był oszołomiony, ale potem dał się ponieść emocjom i odwzajemnił pocałunek. Przyciągnął ją do siebie. Mimo, że dziewczynę bolał jeszcze bok to nawet nie drgnęła. Właściwie przestała odczuwać ten ból. Oboje byli poobijani, posiniaczeni i podrapani, ale co z tego gdy byli w sobie na zabój zakochani. Znajdowali się na tarasie, w pałacu, pod rozgwieżdżonym niebem, w oknach powiewały białe firany. Tej nocy Donatello stracił Natashę a raczej Beatrice, którą naprawdę kochał, ale teraz był najszczęśliwszym żółwiem na świecie. Dziewczyna, od której to wszystko się zaczęło nareszcie była razem z nim. Tak jak tego zawsze chciał. Wiedział, że Tris chciałaby tego. Chciałaby jego szczecią. I żadna inna dziewczyna oprócz April mu tego szczęścia nie mogłaby dać. Bo stara miłość nie rdzewieje.
THE END <3
...................................................................................................
Dziękuję bardzo wszystkim, którzy czytali i komentowali to opo. Naprawdę mnie motywowaliście do wstawiania kolejnego rozdziału. I uwaga! To jest saga a więc to jeszcze nie koniec. Już wkrótce kolejna potwora znajdzie swego amatora :) Pozdrawiam.
LoveKunoichi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro