Rozdział 10~Druga miłość
Następnego dnia wszystko wróciło do normy. Chłopcy trenowali. Wyjątkowo tego poranka April dołączyła do treningu. Donnie siedział w laboratorium i tak naprawdę nikt nie wiedział co się z nim dzieje. Rudowłosa postanowiła to sprawdzić. Otworzyła drzwi pracowni. Schowała Tantō podchodząc do niego bliżej.
-Wszystko gra, Donnie?-spytała zauważając w rękach żółwia telefon.
Siadła na blacie biurka spoglądając na ekran komórki. Było tam chyba jedyne zdjęcie Natashy jakie mu po niej zostało.
-Donnie?-powtórzyła pytanie.
-Co?-Donatello wyrwał się z zamyślenia.- Tak, jest okay.
-Tęsknisz za nią, prawda?-dociekała.
-I to bardzo.
-Tak jak ja tęskniłam za tobą.
Żółw spojrzał na nią spode łba zdziwiony.
-I chłopcy też-poprawiła się.- Wiesz, sam zdecyduj czy ją chcesz-dodała.- W końcu jest twoja.
Położyła na blacie fioletową bandanę przyjaciela.
-Twój wybór czy będziesz ją nosił-ciągnęła.- Chociaż powiem szczerze, że w czerni też ci do twarzy.
-Tobie tez-odrzekł.
April spojrzała na swój czarny strój i się zaśmiała.
-Przecież miała ją Natasha- przypomniał sobie biorąc do ręki maskę.-Jak ją odzyskałaś?
-Wcisnęła mi w rękę gdy odchodziła-wyjaśniła.
Donnie westchnął. Próbował ściągnąć czarną opaskę, ale niestety supeł z tyłu utrudniał mu rozwiązanie. Rudowłosa zeskoczyła z biurka pomagając mu. Zsunęła z oczy ciemną bandanę zauważając, że oczy żółwia nie są już takie czerwone i przerażająco wściekłe.- Znowu były łagodne. Tak jak dawniej.
-Dobrze, że do nas wróciłeś, Donnie-powiedziała zakładając mu fioletową maskę.- Brakowało nam ciebie.
-Mi was też-wyjawił.
Po tej całej przygodzie Donatello czuł ,że pozbył się swej nieśmiałości. Nie miał wątpliwości co zaraz się zdarzy. April wspięła się na place przysuwając go do siebie. Pocałowała go czule, le po chwili Donnie odsunął ją od siebie.
-Nie śpieszmy się jeszcze. Potrzebuje trochę czasu.
April pokiwała głową rumieniąc się. Zwiesiła głowę. Nie powinna wyskakiwać z całowaniem do kogoś, kto dopiero co rozstał się z dziewczyną. To było głupie i żałosne z jej strony.
-Masz racje, przepraszam-odparła.
-Nie masz za co przepraszać- uświadomił jej.- Wiem jak to jest.
Nagle przyjaciele usłyszeli jakiś dziwny dźwięk dochodzący z N-fona żółwia. Donatello szybko odebrał wiadomość. Wiadomość od Natashy czy raczej Tris.
-To od Beatrice-powiedział zdziwiony.
-Pokaż –poprosiła rudowłosa.
Mutant podłączył telefon do komputera by obraz był bardziej widoczny. Od razu zauważył, że Nat jakoś dziwnie wygląda. Jej twarz byłą brudna, warga rozcięta a makijaż rozmazany.
-Donnie, potrzebuje twojej pomocy-mówiła roztrzęsionym głosem.- Otar nie zabrał mnie do Transylwanii. Zaciągnął w jakieś ciemne pomieszczenie. Podejrzewam, że jednak chce mnie zabić. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Boje się. Proszę, pomóż.
April i Donnie jeszcze długo wpatrywali się w ekran. Nie wiedzieli co mają robić.
-Jest sposób, żeby ją namierzyć?-spytała dziewczyna.
-Mógłbym sprawdzić po falach gdzie może być jej komórka-odparł roztrzęsiony.
-Donnie, uspokój się-rzekła .-Szukaj.
Żółw wziął głęboki oddech i zabrał się do pracy. Przeszedł przez wiele napisów i liczb, których April nie potrafiła zrozumieć. W końcu po licznym wystukiwaniu w klawiaturę odnalazł jej komórkę.
-Nadawał z Pałacu Millsów- powiedział.
-Tego przy rzece Hudson?-dociekała.
-Tak. Musę iść.
-Idę z tobą.
-Nie, nie chce cię narażać. To tylko moja sprawa.
Rudowłosa zagrodziła mu drogę dodając:
-Zaraz, zaraz, zaraz, zaraz, czekaj. Ne puszczę cię samego. Idę tobą i koniec.
-Ale...
April błyskawiczniespiorunował go swymi niebieskimi oczami tak, że Donatello nie śmiał sięodezwać. Ruszyli oboje.
Sprężyłam się i taki prezencik na Halloween. :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro