Rozdział 7~Kłótnia poróżniająca~
Następnego dnia żółwie i April trenowali w dojo. Brakowało jedynie Donniego. Odsypiał po wczorajszej „randce" jak to ujął Raph. Cała czwórka była na niego wściekła za to, że praktycznie interesuje go tylko Natasha a co najgorsze zaczął tracić kontakt z braćmi i przyjaciółką. Po chwili do pomieszczenia wszedł Donatello.
-Cześć wam-powiedział.
Przyjaciele zaprzestali walk stając z powagą.
-Co?-spytał.
-Wyspałeś się, Romeo?-dociekał złośliwie Leo.
-O co wam chodzi?-nie rozumiał.
-Co ty masz właściwie na twarzy?-dopytywał Raph zauważając czarną bandanę.
-A, to-zorientował się.- To prezent od Natashy.
-Właśnie-wtrąciła April.- Natasha, Natasha, Natasha, Natasha, Natasha, Natasha. Cały czas już tylko ta Natasha. Ona zrobiła ci wodę z mózgu!
-Nie obchodzi cię nic poza nią-dodał Raphael.
-Przestaliśmy cię interesować-zawtórował mu Mikey.
-Nie przesadzajcie-olewał ich słowa.
-My przesadzamy?-wnerwił się Leonardo.- Powiedz nam, Donnie, tak z ciekawości, czemu nie możesz jej tu przyprowadzić?
-Bo w nocy patrolujecie-tłumaczył.
-No to poznajmy ją w dzień-zaproponował Michelangelo.
-Nie!-zaprotestował.
-Dlaczego?-spytała April.
-Bo ona nie może wychodzić w dzień-wyjaśnił.
-A co, ma uczulenie na słońce?-zarechotał Raph.
Donatello zmrużył oczy z nabuzowaną złością. Jego oczy stały się bardziej czerwone.
-Nie wasza sprawa-burknął odchodząc.
-Jasne, najlepiej wyjdź-warknął z sarkazmem Leo.- Ostatnio często to robisz.
Mikey, Raph i April popatrzyli na siebie a potem na Leonardo. Cała czwórka miała już dość tych opryskliwych kłótni i tak nagłej zmiany Donatello. Postanowili działać.
Wieczorem Donnie jak to zwykle przez garaż wychodził z domu. Ale nie wiedział, ż eto spotkanie z Nat przebiegnie nieco inaczej. Przyjaciele już zaczaili się w różnych częściach miasta a w kryjówce został Mikey by przesłać informacje reszcie i by nie wzbudzać podejrzeń brata.
-Wyszedł- powiedział przez telefon do Leo.
-Dzięki, Mikey-odparł.- Biegnij na powierzchnię.
Żółw posłusznie wybiegł z kryjówki.
Leonardo zauważył, że Donatello wyszedł ze studzienki i pobiegł na dach naprzeciwko niego. Mutant schował się za komin by brat go nie zauważył. Gdy się oddalił, Leo zadzwonił do Rapha przekazując, że Donnie biegnę w jego stronę.
Raphael zobaczył żółwia w czerni dwa bloki przez nim. Ruszył za nim w dość dużej odległości aż zauważył na balkonie przeciwpożarowym April. Dziewczyna przejęła śledzenie przyjaciela. Wskoczyła na dach za nim. Po trzech minutach ujrzała wreszcie Natashę. Podbiegła bliżej chowając się za komin blok obok. Wysłała mutantom współrzędne przysłuchując się rozmowie dwójki.
-No nie wierzę-szeptała do siebie.- Co za paskuda.
Donnie podbiegł do Nat a ona z miejsca go przytuliła i pocałowała. Żółw zauważyła, że dziewczyna ma przy sobie miecz. Ale nie byle jaki. Katanę.
-Umiesz władać mieczem?-spytał.
-Tak, wzięłam go bo ostatnio boje się trochę wychodzić bez broni-wyjaśniła.- Czuje, że on już się zbliża.
-Spokojnie, bez walki się nie poddamy-zapewnił ją.- Pokażesz, jak walczysz?
-Jeżeli chcesz-zgodziła się.
Żółw wyciągnął kij a ona katanę. Zanim jednak zderzyli bronie nieoczekiwanie pojawili się przed nimi Leo, który zatrzymał miecz i po czym odepchnął Nat do Rapha. Mutant chwycił ją za ramiona unieruchamiając.
-Co wy robicie?-zdziwił się Donnie.- Zostawcie ją!
-Przed chwilą chciała cię zabić-odparła April.
-Chciała mi pokazać jak walczy- wyjaśnił.- Raph, puść ją!
-Jak walczy?-zainteresował się Raphael.
Rzucił ją na beton i wyciągnął sai.
-To niech pokaże na co ją stać-dodał.
Dziewczyna wstała biorąc upuszczoną katanę do ręki. Żółw ruszył na nią. Nastolatka w porę odskoczyła zamachując mieczem. Zderzyła się ze sztyletami mutanta. Raph odepchnął ją od siebie, ale dziewczyna ponownie zaatakowała. Po krótkiej wymianie ostrzy odkopnęła go od siebie. Donnie chciał im przerwać, ale Leo zatrzymał go. W końcu Raphael odrzucił od siebie Nat i zaatakował zanim ona zdążyła wstać.
-Nie!-krzyknął Donatello odpychając brata kijem.
Stanął przed Natashą osłaniając ją. Pomógł jej wstać podczas gdy Raph zbierał się z podłogi.
-Jesteś ranna?-spytał z troską.
-Nie-odparła.- Donnie, kto to jest?
-To moi bracia i przyjaciółka-wyjaśnił.- Leonardo, Michelangelo, Raphael i April.
-Donnie, wracajmy do domu-powiedział Leo.
-Nigdzie z wami nie idę-zaprotestował.- Przyszedłem do Natashy a wy mnie śledziliście.
-A niby co mieliśmy zrobić według ciebie?-wtrąciła April podchodząc do niego.- Kryłeś ją a ona zmieniła cię w jakiegoś potwora.
-Masz jakąś obsesje na punkcie tej wymyślonej zmiany- stwierdził żółw.
-A to, że bez przerwy się z nami kłócisz to też wymyślona zmiana?-dociekał Mikey.
-Chociaż trudno się dziwić-dodał Raph.- Pewnie rzuciła na ciebie jakiś urok. To wiedźma!
-Odszczekaj to!-zagrzmiał Donatello zaciskając ręce w pięści.
-Donnie!-zawołała Natasha czepiając się jego ramienia.
Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem. Mutant westchnął ciężko rozluźniając dłonie. Dziewczyna wystąpiła przed niego mówiąc:
-Proszę, nie kłóćcie się. Mogę was zapewnić, że nie mam wobec Donatello ani żadnego z was złych zamiarów.
-Ty się lepiej nie odzywaj-warknął Leo.- To wszystko twoja wina!
-Nie, to wasz wina!-krzyknął Donnie podchodząc do brata.- To wy zaczęliście z tymi oskarżeniami.
-Jesteś nią tak zaślepiony, że nie widzisz kim jest naprawdę-ciągnął najstarszy.- Wpakuje cię w kłopoty!
Żółwie zaczęły się szarpać. Natasha podbiegła do nich próbując rozdzielić. Nagle Leo wymierzył pięścią na oślep i niechcący trafił w lewy policzek nastolatki. Dziewczyna upadła na ziemię.
-Nat!-zawołał Donnie.
Klęknął przy niej a April łapiąc Leonardo za ramię odsunęła go od dwójki. Donnie posłał im lodowate, wściekłe spojrzenie a jego oczy zapłonęły czerwienią.
-Donnie, ja... zaczął wystraszony Leonardo.
-Nie wiedziałem, że jesteście tacy nieczuli i bezwzględni- warknął.
Pomógł wstać Natashy. Gdy dziewczyna odwróciła się w stronę zobaczyli czerwone miejsce po uderzeniu. Na białej twarzy dodatkowo był oto bardzo widoczne.
-Leo, zostaw go, to nie jest już ten sam Donnie-powiedziała rudowłosa.
-Tak i to ty mnie w niego zmieniłaś, April-wyrwał. - To ty jesteś winna tej zmiany.
Dziewczynę zamurowało. Donatello wcześniej nigdy by tego nie zrobił. Nie powiedziałby czegoś takiego.
-Wynoście się stąd!-krzyknął.
Odwrócił się idąc razem z Natashą przed siebie. Nastolatka spojrzała przez ramię na braci Donniego. Żółwie stały tam jeszcze przez chwilę a potem także postanowiły odejść. Tylko April stała cały czas patrząc na miejsce gzie jeszcze przed chwilą był jej przyjaciel.
-April!-zawołał Mikey.
Dziewczyna oprzytomniała i dołączyła do mutantów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro