Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3~Tajemnica Donniego

Żółwie siedziały w kryjówce dalej oglądając telewizję. Musiały w końcu ustąpić Mikey'mu i oglądać powtórkę serialu. Donnie nadal nie wracał. Leo zaczął się obawiać o brata gdy nagle do kryjówki weszła April. Raph błyskawicznie wyłączył telewizor.

-Cześć chłopcy-powiedziała dziewczyna.

-April?-zdziwił się Leo.

-Co ty tutaj robisz?-spytał Raphael.- Jak przyszłaś dobić Donniego to mam dla ciebie złą wiadomość-nie ma go.

-Jesteście na mnie źli?-dociekała retorycznie.- I macie racje. Naskoczyłam na niego i to potwornie. Ale nie przyszłam go dobić tylko przeprosić.

-To fajnie, ale jak słyszałaś Donnie jeszcze nie wrócił-powtórzył Leonardo.

-Nic nie szkodzi, zaczekam-odrzekła szybko.

Siadła na kanapie zwieszając głowę. Nie musiała czekać zbyt długo. Donatello wrócił po dziesięciu minutach. Ale nie wydawał się wcale załamany ani przygnębiony. Wręcz przeciwnie. Pałał entuzjazmem i wydawał się być w skowronkach.

-Stary, wszystko z tobą w porządku?-zapytał Mikey.

-Tak, a dlaczego pytasz?-odparł jak zahipnotyzowany.

Popatrzył na nich a potem zauważył April podchodzącą do niego z nieśmiałym uśmiechem. Żółw trochę sposępniał.

-Donnie, w sprawie tego co się stało dziś wieczorem...-zaczęła.

-Nie ma do czego wracać-przerwał jej.- Miałaś rację.

-Serio?

-Tak. Faktycznie cały czas myślałem tylko o sobie i nie zwróciłem uwagi na ciebie.

-Eee... no tak. Tak! Ale tak czy siak chcę cię przeprosić. Nie powinnam tak na ciebie naskakiwać.

-Nie ma sprawy.

Przebiegł obok niej udając się do laboratorium.

-Eee... no to... fajnie?-zdziwiła się.

Donatello wcale nie wyglądał na zdołowanego. Co się mogło stać przez te kilka godzin?

-On chyba stracił rozum-stwierdził Raph.

-Jest największym bystrzachą z nas czworga to raczej nic sobie nie zrobi-przedrzeźniał brata Leo.- Żałuje, że cię posłuchałem.

-To ja może lepiej już pójdę-wtrącił April.

-Na razie-pożegnał ją Mikey.

Gdy przyjaciółka wyszła z kryjówki, bracia ruszyli do laboratorium by sprawdzić czy Donatello na pewno dobrze się czuje. Otworzyli drzwi stając jak wryci. Żółw biegał od ściany do ściany dziwnie chichocząc.

-Donnie, na pewno wszystko w porządku?-dociekał Leo.

-Nie... znaczy tak!-odparł.- Czuje się wyśmienicie. Tylko trochę mi gorąco i brakuje mi powietrza.

Żółwie popatrzyły na siebie zastanawiając co mogą oznaczać takie objawy. Nie znali choroby z takimi dolegliwościami. Grypy raczej nie mógł mieć bo był za bardzo pobudzony. Donnie siadł za biurkiem z rozmarzonym westchnieniem opierając głowę o ręce. Leo, Raph i Mikey wybałuszyli oczy z niedowierzaniem. Donatello się zakochał!

-Stary, szybki jesteś-stwierdził Raphael.

-Ale, że co?-spytał.

-No mów jaka ona jest.-Mikey chciał wyciągnąć informacje.

-Kto?-nie rozumiał.

-No ta dziewczyna-uświadomił mu Leonardo.

-Jaka dziewczyna?-dociekał.- Nie wiem o kim mówicie.

-Jasne- odparł Raph ironicznie.- Co w niej takiego, że zwariowałeś na jej punkcie?

-Nie ma żadnej dziewczyny-upierał się Donatello.-Dajcie mi spokój.

-I tak się dowiemy-ostrzegł Michelangelo.

Bracia wyszli z laboratorium z uśmiechami. Przynajmniej wiedzieli, że Donatello nic nie jest oprócz totalnego zauroczenia nieznajomą. Musiała mieć w sobie coś co doprowadzało go do takiego stanu. Robiło się już późno więc wszyscy poszli do swoich łóżek. Natomiast Donnie siedział dalej w pracowni. Rozmyślał o nieznajomej dziewczynie. Była niezłą tajemnicą. W końcu padł na blat biurka zasypiając. W nocy śniła mu się ta piękna istota.

Następnego dnia ani podczas śniadania, ani na treningu nie potrafił skupić się na otaczającym go świecie. Był zupełnie gdzie indziej. Nagle dostał mieczem Leo po skorupie i padł na podłogę.

-Donnie, okay?-spytał brat.

-Co?-odparł masując obolałe miejsce.- Tak, wszystko gra.

-Skup się-powiedział pomagając mu wstać.

-No może powiesz w końcu jak się nazywa-wtrącił Raph.

-Kto?-dopytywał Donnie.

-Nie ściemniaj. Od wczoraj jesteś cały w skowronkach i dziwnie się zachowujesz. Jeżeli nie chodzi o April to o kogo? Kto to jest?

Brat nie bardzo wiedział co mu odpowiedzieć. Przecież nie wiedział o niej nic.

-Nie wiem-rzekł.- Nie znam jej imienia.

-Czyli jednak dziewczyna!-wykrzyknął Mikey.- Wiedziałem!

-A kiedy będziesz znał?-dociekał Leo.

-Niedługo-odparł.

Schował kij wychodząc z dojo. Bracia popatrzyli na siebie zdziwieni.

-Coś mi tu śmierdzi-stwierdził Raph.

-Niech się nacieszy-wtrącił Mikey.

-Byle nie za bardzo-dodał Leo.- Nie przyszło ci do głowy że to może być jakaś z Klanu Stopy?

-Okaże się z czasem-ciągnął Raphael.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro