Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8~Więcej szkody niż pożytku

April szarpała się z całej siły byle tylko wydostać się z łap Traiana. Starała się mu przyłożyć pięścią w twarz, albo kopnąć w kroczę, ale wampir był zbyt silny dla zwykłej śmiertelniczki.

Dotarli do pałacu Millsów, gdzie już kiedyś rozegrała się walka z Otarem. Traian i April schodzili do piwnicy po krętych schodach. Pomieszczenie było oświetlone jedynie przez płomienie pochodni. Wampiry postarały się o odpowiedni dla siebie nastrój. Traian przyciągnął dziewczynę do ściany po czym okręcił jej nadgarstki łańcuchami. Ręce unosiły się do góry. Wojowniczka wyglądała, jakby wisiała na krzyżu.

-Harda jesteś, ale nawet to ci nie pomoże- syknął.-Ani to, ani ci twoi obrońcy.

-Nie czekam na to- warknęła.-Nie są tacy głupi jak ty.

Traian złapał ją za podbródek zmuszając by na niego spojrzała.

-Wiem, że tu nie przyjdą- powiedział.-Wcale mi o to nie chodzi.

Polizał swoje kły.

-Twoja krew jest inna niż reszty ludzi- ciągnął.-Ciągnie jak narkotyk albo pożądanie. Masz rację. Wampiry wariują gdy czują ludzką krew, ale tylko te, które stały się nimi przeszło 100 lat temu. Jak mam na karku 358 lat, ale i tak nie mogę się powstrzymać.

Zniżył swoje wargi do jej szyi. April czuła na sobie jego zimny oddech. Wiedziała, o co mu chodzi. Złapała szybko dłońmi łańcuchy po czym obiema nogami odkopnęła go od siebie. Wampir nie odsunął się zbyt daleko, ale odpuścił.

-Nie zmienisz mnie w jedną ze swoich truposzy-rzuciła ostro.-Lepiej mnie zabij.

-To by było zbyt proste- odparł.

Podszedł do niej szybkim krokiem po czym uderzył w twarz z liścia. April poczuła tak mocne przyłożenie jakby miała jej zaraz głowa odpaść.

-To tylko kwestia czasu kiedy w końcu cię złamię- syknął.

-Nie uda ci się- warknęła ponownie patrząc na niego wściekle. Z nosa ciekła jej krew.-Możesz mnie torturować ile wlezie, ale w końcu pewnego dnia przesadzisz i mnie zabijesz.

-Potrafię być ostrożny i bardzo cierpliwy- odparł.

Odwrócił się odchodząc. Lecz nagle ponownie stanął do niej przodem uderzając pięścią w brzuch. Dziewczyna krzyknęła z bólu podkulając nogi.

-...ale i nieobliczalny- skończył.

Teraz już naprawdę odszedł. April zwiesiła głowę mocno zaciskając zęby, żeby nikt nie usłyszał jej szlochu. Bała się, że nie da rady i w końcu ulegnie albo zabraknie jej sił i Traian wbije w nią kły, a ona nie da rady już się bronić.

-Nie poddam się- powiedziała sama do siebie.

Następnego dnia Renet stojąc na dachu zauważyła lecącego w jej stronę kruka. Wyciągnęła rękę by mógł na niej przysiąść. Zauważyła doczepiony kawałek papieru na jego nodze.

-Co dla mnie masz?- spytała ptaka.

Rozwiązała rulonik czytając wiadomość. Rozszerzyła oczy gdy okazało się, że to od armii Nocnych Łowców. Szybko puściła ptaka biegnąc do kanałów. Nagle jednak zauważyła na sąsiednim dachu dziwną postać. Była uderzająco podobna do wiedźmy. Renet nic nie było wiadomo na temat czarownic w armii upiorów, ale równie dobrze mógł to być mroczny anioł, który schował na zawsze swe skrzydła. Podeszła cicho do postaci powoli wyjmując miecz. Nagle dziewczyna odwróciła się rzucając w nią kulą na łańcuchu. Renet szybko zrobiła unik po czym łapiąc metalową linę na ostrze, przydeptała ją, a postać podbiegła do niej próbując odkopnąć. Pani Czasu ponownie odchyliła się po czym podcięła przeciwniczce nogi. Wymierzyła w nią ostrze i czubkiem miecza zrzuciła jej kapelusz z głowy.

-Mroczny anioł?- spytała.

-Pogięło cię?!-warknęła.-Jestem człowiekiem jak ty.

-Co ty tu robisz?

-Czekam na kogoś. A właściwie co cię to obchodzi?! Moje życie, moja sprawa!

Odepchnęła ostrze ręką i powoli wstała.

-Renet!- rozległo się wołanie.

Dziewczyna nie spuszczała wzroku z wiedźmy.

-Renet?- zdziwiła się przeciwniczka.-To ty jesteś tą niby "władczynią czasu"?

-Nawet jeśli, to co?- odparła.

Nagle do Pani Czasu podbiegła Karen. Zdjęła kaptur patrząc na nieznajomą postać.

-A kto to?- zapytała.

-Jestem Shinigami- odparła złośliwie.

-Shinigami?- wyskoczyła Renet.-Ta od Karai, która walczyła ze Shredderem i założyła nowy Klan Stopy?

-No...chyba tak- odparła zaskoczone wiedźma.-Skąd tyle o nas wiesz?

-No jestem chyba władczynią czasu, nie?-warknęła. -Przy okazji wiem też, że Mikey cię bardzo lubi. Radzę ci siostro, nie miej zbytnich nadziei.

-Nie mam- prychnęła.-A nawet gdyby to co?

-Kark ci skręce- zagroziła.

-No co wy? Też uważacie, że jest słodki?- wtrąciła Karen.

Przeciwniczki spojrzały na nią zaskoczone.

-Ty też?- spytały równocześnie.

-Może- odparła.

-No...to chyba mamy problem- stwierdziła Renet.

-Może ty, nie ja- warknęła Shini.-Przysięgam, że podczas tej walki rzucę cie wilkołakom na pożarcie.

-Zaraz- przerwał jej.-Ty wiesz o tej walce? Od kogo?

-Od Leo- wyjaśniła.-Nasze wojska Stopy mają także brać w tym udziału.

-Przeraszam, że co?!- krzyknęła Karen.

-Zmywajmy się stąd- rzekła Renet.

Dziewczyny wycofały się w tył po czym pobiegł do kryjówki.

-Jak oni mogli postąpić tak lekkomyślnie?- nie rozumiała Mistrzyni Czasu.-Leo będzie się nam grubo tłumaczył, oj grubo!

-Kruk przyleciał?- zapytała Nocna Łowczyni.

-Tak, armia szykuje się do walki.

-Za ile mniej więcej dotrą?

-Kilka dni. Może godzin.

-Dobra. Musimy tylko teraz odbić April i będziemy gotowi do wojny.

-Myślisz, że jeszcze się trzyma?

-Tris twierdzi, że to twarda dziewczyna, ale nie możemy być pewne, że przetrzyma niewolę wampirów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro