Rozdział 13~ Trzeba żyć dalej
Dwa dni później w North Champion przyjaciele pożegnali April. Natasha złożyła kwiaty na jej grobie, klęcząc przy nim. Nadal czuła się winna śmierci przyjaciółki. Leo ścisnął Smocze Tantō także układając je przy kamiennym pomniku.
-W pełni na nie zasłużyłaś- powiedział w myślach.
April została pochowana tuż obok Splintera, a więc gdy żółwie oraz Karai tylko spojrzeli w tamtą stronę, ból spotęgował.
Mijały minuty, godziny, a w końcu nikogo już przy grobie nie było. W domu wszyscy przebywali w różnych pomieszczeniach.
Raph nastawił wodę, zalał nią herbatę i poszedł do pokoju Mony.Nie chciał być za bardzo sam, a ona także potrzebowała towarzystwa. Zapukał do jej drzwi i wszedł. Salamandrianka stała przy oknie z widokiem na pomnik.
-Cześć Mona- powiedział.-Mam coś dla ciebie.
Dziewczyna popatrzyła na niego.
-Co to jest?- spytała.
-Coś, co chodź trochę uspokoi nerwy- wyjaśnił.
Lisa westchnęła ciężko biorąc kubek do ręki. Raphael stanął obok niej obejmując ramieniem w tali.
-Nie wiesz gdzie jest Donnie?- dociekał.
-Poszedł w głąb lasu- odrzekła.-Potrzebuje samotności.
-Hmm... Dziwnie się czuje, gdy jestem w domu, którego właściciel...
-Nie mów tego. Nie dodawaj sobie bólu... Wiem, że nie znałyśmy się zbyt dobrze, ale przez ten czas na Ziemi... Tęsknię za nią...
Raphael westchnął ciężko:
-Jak sobie pomyśle, że pchnąłby cię mocniej, albo gdybym nie zdążył to...
Nagle do pokoju weszła jeszcze jedna osoba. To była Monica. Lisa odsunęła się od Rapha bardzo powoli. Mroczna Anielica była ostatnią osobą, którą chciała widzieć.
-Nie zajmę wam dużo czasu- powiedziała Nica.-Chciałam się tylko z wami pożegnać.
-Już odchodzisz?- zdziwił się żółw.
-Muszę- wyjawiła.-Armia od dwóch dni jest w domu, a ja też nie mogę zbyt długo tu zostać.
- Podziękuj swoim braciom- wtrąciła Mona.-Za ratunek.
Monica kiwnęła głową.
-Narazie- pożegnała się i zniknęła za drzwiami.
Donnie siedział nad rzeką patrząc na swoje odbicie. On to nie miał łatwego życia. Dwie dziewczyny, które tak kochał odeszły jedna za drugą.
Cały czas wydawało mu się, że to tylko jakiś ponury żart albo sen. Wierzył, że April zaraz stanie obok niego, położył mu rękę na ramieniu i zapewni, że wszystko będzie dobrze. Ale już nigdy się tego nie doczeka. Uderzył dłonią w tafle lodowatej wody.
Obok niego usiadła Beatrice. Pociągnęła kolano spoglądając na niego.
-Donnie, to...niesprawiedliwe- zaczęła.-Nie zasłużyłeś na taki los.
Żółw nie odpowiedział. Dalej patrzył na swe odbicie.
-Przepraszam cię- ciągnęła.-To wszystko moja i tylko moja wina. To ja zaproponowałam jej tę walkę, zamiast tak jak tobie nic nie mówić. Nie wiem już nawet dlaczego to zrobiłam. Może widziałam w niej rywalkę i chciałam po prostu się jej pozbyć? Jeżeli tak, masz prawo mnie nienawidzić.
-Nat, skończ- przerwał jej poirytowany.-Nie rozumiesz, że nie chcę teraz z nikim rozmawiać. Nie będę oceniał twych zamiarów. Nie mam siły ani cię kochać, ani nienawidzić. Na nic nie mam siły.
-No jasne. April... Ona chciała bym została z tobą, ale ja nie mogę zająć jej miejsca. Odchodzę.
Donatello spojrzał na nią. Wampirzyca poslala my uśmiech po czym sięgnął za siebie i wyjęła złożoną kartkę.
-To list od niej dla ciebie- wyjaśniła.-Znalazłam go na materacu w dojo. Przeczytaj go. Ja muszę już iść. Do widzenia, Donnie.
-Żegnaj, Beatrice- odpowiedział jej.
Karai z Leo siedzieli na werandzie z opuszczonymi głowami. Nawet na siebie nie patrzyli.
-Gdzie Evelyn?- spytała Miwa.
-Odeszła razem z Victorem i Olivią- odrzekł żółw.- Nie pożegnali się.
-Pewnie, tak najprościej- syknęła.
Karen bardzo szybko pożegnała swych przyjaciół. Przytuliła Mikey'go a potem Renet. Chciała zostać, ale Nocny Łowca to istota, która musi cały czas szukać nowego zagrożenia. Shini i Renet zakopały topór wojenny.
-Już nigdy nie zostanę Nocnym Łowcą- postanowiła Mistrzyni Czasu.
-A ja nie chcę nigdy więcej widzieć żadnego wampira- dodał Michelangelo.
Donatello po krótkim namyśle postanowił jednak przeczytać list April. Bał się słów, które zostały tam zawarte, ale mogłabyć to też ostatnia szansa na poznanie całej prawdy.
Donatello...
Jeżeli czytasz ten list to oznacza, że nie udało się i nie na mnie już wśród was. Sądziłam, że potrafię stawić czoło tak wielkiemu zagrożeniu, ale co może zrobić śmiertelnik gdy staje twarzą w twarz z wampirem. Umiera. Albo się do niego zbliża.
Tak, jak Ty.
Pamiętam jak umierała Natasha i pamiętam ten błysk w oku. Ten sam co i w Twoich. Kochałam cię" Donnie i Ty mnie też, nie ukrywajmy tego. Tyle że... Tak naprawdę to nie do końca było tak, jak z Nat. Możliwe, że sam tego nie wiedziałeś, ale... To na nią czekałeś całe życie.
Chyba czas, bym wyjawiła ci prawdę o wstąpieniu w szeregi Nocnych Łowców.
Zrobiłam to ze względu na was. Na moją rodzinę i na Beatrice.
Beatrice złożyła mi propozycję, a ja od razu ją przyjęłam. Doskonale wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, gdy znów się spotkacie a uczucie odżyję. Ja... nie byłabym już potrzebna.
Chciałam ochronić świat przed złem, a wam dać żyć. Nie chciałam być nieśmiertelna bo... Donnie, ja i tak wiedziałam, że zginę. Wyczuwałam to już po przygodzie z Evelyn. Po prostu incydenty z mrocznym światem musiały pochłonąć ofiarę. Ofiarę, która zagwarantowałaby spokój na świecie.
Nie uważajcie, że zginęłam na marnę. Zginęłam w obronie swej rodziny.
A co do Natashy. Nawet jeżeli teraz nic z tego nie wyjdzie, bądź dobrej myśli. Jestem pewna, że kiedyś los znów postawi Was na swej drodze.
Życzę wam tego.
April
Donnie oddychał głęboko, a ręce w których trzymał kartkę, zaczęły się trząść. Nie mógł uwierzyć. Nie chciał wierzyć. Odkąd znał April zawsze chciał, by i ona poczuła to, co on. Nie dowierzał, że się mylił.
-Tris...- westchnął.-Beatrice, zaczekaj!
Szybko wstał biegnąc za dziewczyną. Dogonił ją jeszcze zanim opuściła teren farmy.
-Natasha, stój- powiedział kładąc jej rękę na ramieniu.
Wampirzyca odwróciła się w jego stronę. Żółw wyciągnął do niej list.
-Ona to wszystko dla nas- wyszeptał.
Pociągnął nosem hamując łzy. Nat wzięła kartkę czytając jej zawartość. Oczy jej się rozszerzyły.
-Ocaliła nas- rzekła.-Jest bohaterką.
Donnie przysunął ją do siebie zamykając w mocnym uścisku.
The End
Niestety, nie żartuje. Nasza seria nie kończy się może w szczęśliwy sposób, jednakże daje pewnien promyk nadziei. Dziękuję wam bardzo za wytrwanie do końca.
Pozdrawiam
LoveKunoichi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro