Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lekcja 6

Drink, którego zrobił mi Dabi, podziałał na mnie błyskawicznie. Był słodko-pikantny, chyba jagodowy, ale alkohol dość dobrze zabijał smak owoców. 

Upiłem się nim też dość szybko. Kiedy ostatnia kropla z piersiówki skapnęła mi na język, byłem już porządnie wstawiony.

Rozłożyłem się na swojej kanapie i popatrzyłem w okno.

- Gdzie jesteś, Dabi? I co ty tam porabiasz? - mruknąłem do siebie, zastanawiając się, co teraz robi ten piękny mężczyzna.

Zamknąłem oczy i zacząłem wyobrażać sobie, że jego twarz znajduje się przy mojej, jego ręce na mojej szyi, a biodra przy biodrach.

Jęknąłem, ukrywając twarz w poduszce. Wyobrażenie tej sylwetki, tej twarzy, tych oczu...

Podniosłem się z łóżka i podszedłem do okna. Potrzebowałem świeżego powietrza, żeby obniżyć ciśnienie krwi w moich żyłach. Nie lubiłem sam siebie zadowalać, a szczególnie nie z myślą o kimś konkretnym. Uważałem to za dość przedmiotowe traktowanie, nie podobało mi się to.

Potrzebowałem oderwać myśli, porozmawiać z kimś. Sięgnąłem po komórkę, żeby wybrać numer do Rumi. Zdawałem sobie sprawę z konsekwencji, jakie wiążą się z rozmową z nią, ale nie miałem nikogo bliższego.

- Jeśli jesteś pijany, przysięgam, że...

- Jestem gejem - wyrzuciłem z siebie. Kiedy tylko te słowa rozbrzmiały w słuchawce, serce podeszło mi do gardła. Zacząłem oddychać ciężko, a ręce nagle stały się mokre od potu.

- Wiem - odpowiedziała mi po chwili przyjaciółka.

- C-co? - wydukałem, ignorując to, jak trzęsie mi się broda.

- Wiem, Keigo - odezwała się spokojnie. Ton jej głosu działał na mnie niezwykle uspokajająco. - Znam cię tyle czasu, kochany - mówiła. - Wiem niemal od początku naszej znajomości. Nawet kiedy miałeś jakieś dziewczyny, to zawsze kończyło się szybko, zawsze podziwiałeś mężczyzn, patrzyłeś na niektórych chłopaków z takim uwielbieniem i podziwem, że dla mnie było to oczywiste.

- Rumi - jęknąłem, na chwilę zamykając oczy. - Jak ja mam być twarzą tego kraju, jak ja mam to wszystko znieść? Nie nadaję się do tego.

- Nadajesz. Musisz tylko trochę w siebie uwierzyć i dać sobie czas. A kiedy będziesz gotowy, koniecznie opowiedz mi o tym chłopcu, który zawrócił ci w głowie.

- On... chciałbym go teraz pocałować - przyznałem, przygryzając wargę.

- Pocałować - zaśmiała się dźwięcznie. - Tak, bo właśnie na tym by się skończyło, gdybyście teraz byli razem. Nie oszukuj, Keigo. Przeleciałbyś go.

- Rumi - jęknąłem.

- Dobrze, dobrze, nie będę cię zawstydzać. Ale i tak powinnam dać ci łomot za to, że się upiłeś. Nawet jeśli miałeś dobry powód.

- To drink od niego. Musisz mi wybaczyć.

- Od twojego przyszłego męża?

- Rumi Usagiyama! - zawołałem, czując, jak na moje policzki wstępuje rumieniec.

- Dobranoc, Takami - zachichotała, po czym rozłączyła się, zostawiając mnie z bladym uśmiechem na twarzy. Ta kobieta zawsze wiedziała, jak poprawić mi humor.

Tyle lat ukrywałem przed wszystkimi prawdę w obawie przed opinią, przed krzywymi spojrzeniami... Zrobiło mi się lżej, kiedy otworzyłem się chociaż przed najlepszą przyjaciółką.

- Co to za serum prawdy, Dabi? - parsknąłem, opadając na kanapę. - Niech cię szlag trafi - mruknąłem.

Zamknąłem oczy, a prawą rękę wsunąłem pod materiał swoich bokserek. Przygryzłem wargę, myśląc o tym krzywym uśmiechu, o fioletowej skórze, metalowych kółeczkach na policzkach i specyficznym zapachu płomieni tak gorących, że aż błękitnych.

***

- Promieniejesz - zawołała radośnie Mirko, postawiwszy kawę w papierowym kubeczku na moim biurku. - Miło to widzieć, Hawks.

Uśmiechnąłem się do przyjaciółki, po czym upiłem kilka łyków życiodajnego napoju, jaki mi sprezentowała.

- Dziękuję, najdroższa - mruknąłem radośnie. Przerzuciłem kilka stron w papierach, nad którymi siedziałem od samego rana. - Nawet nie wiesz, jak tego potrzebowałem. Mam na myśli kawę, chociaż komplementów nigdy za dużo.

- Długa noc? - zaśmiała się. - Nad czym pracujesz?

- Sprawa sprzed lat - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Touya Todoroki i jego tragiczna śmierć - sprostowałem, widząc zaciekawienie na twarzy przyjaciółki. - Mam pewne powody, żeby sądzić, że wcale nie umarł.

- Cieszę się, że w coś się wciągnąłeś, Keigo - pochwaliła. - Dobrze widzieć, że wracasz do siebie.

- Kiedyś trzeba, prawda?

- Lepiej późno, niż wcale - stwierdziła. - Kocham cię bardzo, wiesz? I nawet jak jestem podła i wstrętna, to robię to z miłości. Wiesz o tym, prawda?

- Wiem, mamo, wiem - zgodziłem się, posyłając jej całusa. - Też cię kocham!

- Lepiej dla ciebie, ptaszku.

Pomachała mi przed wyjściem, a ja mrugnąłem do niej porozumiewawczo. Była moim aniołem stróżem w diabelskim wcieleniu, ale nie potrafiłem się na nią gniewać.

Znowu zostałem sam ze swoimi myślami i kubkiem kawy. Spojrzałem na plik, leżący przede mną i wydąłem usta. Istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że Touya przeżył, bo nigdy nie znaleziono jego ciała, a jeśli przeżył i duch Endeavora, który nawiedził mnie we śnie, wiedział o tym, to może te niebieskie oczy, na myśl o których moje hormony szalały, miały z tą całą sprawą coś wspólnego. To tłumaczyłoby, dlaczego Dabi był taki wściekły na Shigarakiego o tamto morderstwo i na mnie, kiedy powiedziałem, że może być spokrewniony z Todorokim. Wszystko składałoby się w średniologiczną całość.

***
Rozdziały na wyrost mi się kończą 😳.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro