Lekcja 17 [s m u t]
Chcę tylko powiedzieć, że polecam wybrać się do kościoła po przeczytaniu tego smuta :''')
Enjoy your life.
Jeśli nie chcecie czytać tego rozdziału, co w pełni zrozumiem, to z ważnych rzeczy dzieje się tu tylko tyle (SPOILER), że Hawks mówi Dabiemu o tym, jak działają jego skrzydła.
+++
Dabi zostawił swoją ślinę na mojej szyi i śmiałem przypuszczać, że znalazł się na niej również krwisty ślad, a może i niewielka rana, stworzona przez zęby chłopaka.
- Jesteś taki delikatny - stwierdził, wycierając usta wierzchem dłoni. - A ja mam potworną ochotę to zniszczyć.
- Jestem cały twój - zadeklarowałem. - Zniszcz mnie.
Uśmiechnął się krzywo, po czym uniósł mój podbródek i popatrzył mi w oczy. Odniosłem wrażenie, że jego tęczówki zaświeciły czymś dzikim, władczym.
- To poważne słowa - stwierdził. - Żebyś potem ich nie żałował, ptaszyno.
Przekonałem ślinę i powstrzymałem się od odpowiedzi. Tak cholernie chciałem, żeby Dabi wziął mnie w ramiona, rzucił na kanapę i zajął się mną tak, jakby naprawdę coś do mnie czuł.
Może czuł. Mogłem mieć taką nadzieję, ale to nie była chwila, w której chciałem o tym myśleć.
- Spałeś z kimś kiedykolwiek? - zapytał poważnie.
- Raz - przyznałem. - Byłem pijany i nie pamiętam tego za dobrze, ale wiem, że w środku nocy obudziłem się w jego łóżku, cały obolały. Uciekłem oknem i nigdy więcej nie spotkałem tego faceta. Później znalazłem sobie dziewczynę, żeby udowodnić sobie, że nie jestem gejem, ale cóż, jak widzisz, nie wyszło.
- Zadałem proste pytanie, nie musiałeś opowiadać mi połowy swojego życia - zakpił. - Ale twoja odpowiedź mi się nie podoba.
Zacisnął pięść na moich włosach z tyłu głowy i popchnął mnie w dół dość mocno.
Zrozumiałem.
Uklękłem i pochyliłem głowę.
- Lubisz mieć kontrolę, co? - szepnąłem ze słabym uśmiechem.
- Dziwi cię to?
- Ani trochę - przyznałem.
- Ty za to w życiu lubisz być szanowany, a w łóżku poniewierany, nie mam racji?
- Absolutną - westchnąłem. Może nie miałem dużego doświadczenia w intymności z drugą osobą, ale byłem dorosłym facetem, który czasami potrzebował sobie ulżyć, a wtedy dość jednokierunkowe myśli znajdowały się w mojej głowie.
- Cudownie się dobraliśmy - zaśmiał się. - A teraz do rzeczy, Hawks. Nie sprawiaj, że się zniecierpliwię.
Sięgnąłem do paska w spodniach Dabiego i odpisałem go pospiesznie. Pociągnąłem za szlufki dżinsów w dół, tylko trochę, wystarczająco, żebym był w stanie odsunąć materiał bokserek mojego chłopaka i wziąć jego twardego penisa do ust.
- Bądź moją małą dziwką, Hawks - syknął, ponownie zaciskając pięść na moich włosach.
Posłusznie zassałem policzki i wprawiłem swój język w ruch. Robiłem to pierwszy raz w życiu i obawiałem się, że wychodzi mi dość nieporadnie.
Dabi docisnął do siebie moją głowę, a ja poczułem uderzenie z tyłu gardła. Powstrzymałem odruch kaszlenia, nie chcąc zawieść chłopaka.
- Ręką - sapnął, a ja dopiero wtedy zauważyłem, że ciężko mu się oddycha. - Pomóż sobie ręką, na litość boską.
Posłuchałem rady i położyłem dłoń na miejsce, którego nie zmieściłem w ustach.
Endeavor pewnie właśnie przewracał się w grobie.
Oddech Dabiego robił się coraz cięższy.
Wprawił swoje biodra w ruch chwilę przed tym, gdy jego sperma wypełniła mi buzię.
- Przełknij - rozkazał.
Więc zrobiłem to. Słony smak pozostał mi w ustach, a stróżka białej mazi spłynęła mi po z kącika ust po brodzie.
- No dobrze - odezwał się, ubierając spodnie. - Chyba jestem w stanie wybaczyć ci, że z kimś już spałeś.
Wciąż klęczałem na podłodze, zbyt oszołomiony tym, co właśnie się stało.
Ja, Hawks, bohater numer jeden Japonii, właśnie obciągnąłem jednemu z najgroźniejszych przestępców tego kraju.
Dabi przykucnął przy mnie i wytarł mi buzię kciukiem. Patrzył na mnie z zainteresowaniem i czymś w rodzaju dumy.
- Dobry chłopiec - pochwalił.
- Starałem się - wyznałem cicho, nagle tak nieśmiało. Nie miałem pojęcia, co się właśnie ze mną dzieje.
- I dobrze ci poszło. Dzięku... - odchrząknął, jakby przypomniał sobie, że powiedział coś, czego nie powinien.
Dabi dziękujący mi za sprawienie mu przyjemność? W tamtej chwili pomyślałem, że ta znajomość wpłynęła nie tylko na mnie.
- Moje pióra - zacząłem, stając na nogi - to najczulsza część mojego ciała.
- Nieostrożnie z twojej strony, że mi o tym mówisz - zauważył. - Z tą wiedzą będzie mi bardzo łatwo cię zranić.
- Ale po co miałbyś chcieć robić mi krzywdę? - westchnąłem, zmęczony jego wiecznie sceptycznym podejściem. W tym chłopaku nie było ani kszty romantyzmu. - Po co miałbyś sprawiać mi ból inny od tego, o który sam pewnie aż się proszę?
Powiedziawszy to, ułożyłem jedną dłoń na fioletowym policzku Dabiego, a drugą tuż nad krawędzią jego spodni, pod białą koszulką.
On w odwecie postanowił wykorzystać dopiero pozyskaną wiedzę i przesunął palcami po moich skrzydłach, sprawiając, że ze światem nabrałem powietrza w płuca, a całe moje ciało zadrżało z przyjemności.
- To czysta tortura - szepnąłem.
- Najwidoczniej jestem zły do szpiku kości - mruknął z uśmiechem, po czym pochylił się i ucałował moje czoło bardzo delikatnie, ośmieliłbym pokusić się o stwierdzenie, że zrobił to w opiekuńczym geście.
- Nie sądzę, żebyś był naprawdę zły - powiedziałem, gładząc jego poparzoną skórę na boku brzucha. Miał tak cudownie wyrobione mięśnie...
- To nie jest dobry moment na takie rozmowy - uciął szybko.
Zgodziłem się skinieniem i przysunąłem bliżej chłopaka, żeby nasze rozpalone podnieceniem ciała zetknęły się ze sobą.
- To ostatnia szansa, żeby się wycofać, Hawks.
- Nie chcę się wycofywać, Dabi.
- Będzie bolało.
- Wiem.
Naprawdę wiedziałem. Nie miałem dwunastu lat, a ponad dwadzieścia i zdawałem sobie sprawę z tego, jak działa ludzki organizm. Ale byłem w stanie znieść chwilę bólu dla zastępującej go z czasem błogiej przyjemności.
Przywarłem ustami do obojczyka chłopaka i zacząłem sunąć po nim językiem, delektując się smakiem dymu papierosowego i potu, zachwycając się strukturą zabliźnionej skóry.
Dabi szybko pozbył się moich ubrań, a ja nie pozostawałem mu dłużny. Miałem tak piekielnie pięknego chłopaka, że jak dla mnie mógłby w ogóle nie nosić ubrań.
Przez chwilę staliśmy w ciszy, zupełnie nadzy i patrzyliśmy sobie w twarze z pełną powagą, jakbyśmy dopiero uświadomili sobie, co się tak naprawdę dzieje.
Sięgnąłem po jedno swoje pióro i podałem je chłopakowi bez słowa.
Przyjął je. Obchodził się z nim delikatnie, praktycznie tego nie czułem.
To była ogromna obietnica, składana z dwóch stron.
- Mam bardzo, ale to bardzo okrutny pomysł - szepnął. - Ale nie zrobię ci tego. Nie dzisiaj.
- Boję się pytać.
Zaśmiał się, by następnie odłożyć piórko na stół. Podszedł bliżej i ułożył mi ręce na ramionach. Poczułem, że są ciepłe, cieplejsze niż naturalna temperatura ludzkiego ciała, ale nie przeszkadzało mi to. Dabi mnie nie krzywdził, on sprawiał, że odkrywałem całkiem nowe wymiary przyjemności, o jakich do tej pory nie miałem pojęcia.
Kiedy rozgrzał całe moje ciało, dotykając niemal każdego jego centymetra swoimi dłońmi, popchnął mnie na kanapę i jednym sprawnym ruchem odwrócił, żebym leżał na brzuchu.
- Teraz będę cię pieprzył - odezwał się, siadając na moich uniesionych biodrach. Na jego słowa przyjemnie ścisnął mi się żołądek. - Okej?
- Okej - zgodziłem się.
Naprawdę bardzo tego chciałem.
- No to okej.
Splunął na swoją rękę, żeby przesunąć ją między moimi pośladkami. Mogłem przygotować się lepiej i wpaść po lubrykant po drodze z pracy, ale całkiem wyleciało mi to z głowy.
Wilgotną dłonią klepnął mój pośladek, sprawiając, że jęknąłem cicho.
Jedną ręką chwycił się mojego ramienia, a drugą chyba ułożył na zagłówku kanapy, ale nie byłem pewien, bo z mojej pozycji ciężko było cokolwiek zobaczyć.
Dabi nie miał dla mnie litości.
Od razu zagłębił się we mnie cały, jednym sprytnym ruchem. Zacisnąłem zęby mocno, a w pięściach gniotłem koc, który zawsze leżał w salonie.
- Dać ci chwilę? - zapytał, mimo swoich poprzednich ostrzeżeń, że nie będzie się ze mną patyczkował.
- Poproszę - wydusiłem, mrugając szybko, żeby odgonić łzy, które same pojawiły mi się w oczach.
Czułem się taki pełny.
Na szczęście z każdą chwilą to uczucie i dyskomfort zanikały, a ja przestałem odczuwać tak silny ból.
- Już możesz.
Jakby tylko na to czekał, natychmiast zaczął poruszać się we mnie pod różnymi kątami. Oddychałem głośno, raz po raz wydając z siebie zduszone jęki, ale dopiero gdy Dabi trafił w moją prostatę, urwał mi się oddech.
- Kurwa - rzuciłem, czując kropelki potu, pojawiające mi się na czole. Usta miałem suche, mimo że oblizywałem je co chwilę. Uda zaczęły mi się trząść, a penis pulsować. - Powtórz to.
- Jak ładnie poprosisz.
- Proszę - sapnąłem, ale szybko uświadomiłem sobie, że nie to chłopak miał na myśli.
Przeniósł rękę z mojego ramienia w moje włosy i ciągnąc za nie, sprawił, że moja głowa odchyliła się. Przystawił usta do mojego ucha, żeby wyszeptać:
- Mówiłeś coś?
- Błagam - zaskomlałem.
- Tak lepiej.
Dabi wznowił swoje ruchy, wprawiając całe moje ciało w drżenie.
- D-Dabi - jęknąłem - Błagam. - Chwila przerwy na krótki wdech. - Błagam. Błagam.
Wciąż ciągnął mnie za włosy, co tylko bardziej mnie nakręcało.
Miał rację, kiedy mówił o moich erotycznych preferencjach. W życiu musiałem mieć wszystko pod kontrolą, byłem podziwiany i szanowany. Dlatego chociaż w łóżku chciałem, żeby ktoś potraktował mnie tak, jak naprawdę na to zasługiwałem.
- Dojdź dla mnie, ptaszynko - polecił.
Skończyłem chwilę przed nim, głośno krzycząc jego imię.
Kiedy opadł na mnie, zbyt zmęczony, żeby ruszyć się pod prysznic, odwróciłem się na plecy, żeby móc spojrzeć mu w oczy i przykryłem nas kocem. Nie przeszkadzało mi nawet to, że ubrudzę sofę spermą, wypływającą mi spomiędzy pośladków.
Patrzyłem, jak Dabiemu coraz trudniej jest utrzymać oczy otwarte. Widziałem, jak zasypia i słuchałem, jak pochrapuje cicho, z policzkiem wtulonym w moje skrzydło i pomyślałem sobie, że to był naprawdę dobry seks, ale ta chwila, kiedy po prostu patrzyłem bezkarnie na jego pogrążoną w śnie twarz była jeszcze lepsza.
++
Yo, zauważyliście ten moment, w którym Dabi mówi, że TYM RAZEM nie będzie taki okrutny dla Hawksa, żeby wykorzystać jego pióro do ich wspólnej zabawy?
No, tym razem tego nie zrobił, więc jeśli jeszcze nie spaliła Was woda święcona, to prawdopodobnie będziecie mieli okazję przeczytać jeszcze jednego smuta w tej historii, ale to za jakiś czas
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro