Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lekcja 16


- Jak idzie ci szukanie mojego mieszkania? - zapytałem, kiedy tylko Dabi podniósł słuchawkę.

- Cześć, Hawks, ciebie również fajnie słyszeć - prychnął z kpiną i byłem prawie pewien, że przewrócił przy tym oczami. - Odpowiadając na twoje pytanie, nie za dobrze. A co?

- Myślałem, że mógłbyś dzisiaj do mnie wpaść - przyznałem, odchylając się na krześle. - Za chwilę kończę pracę, muszę skoczyć po zamówioną kolację i za pół godziny powinienem być w domu. Jutro mam wolne. Moglibyśmy miło spędzić razem czas. O ile oczywiście zgodzisz się, żebym wysłał ci adres.

- To nieostrożne - zauważył. - Mógłbym podać go nieodpowiednim ludziom, biorąc pod uwagę moje znajomości.

- Ale nie zrobisz tego, bo przecież nie chcesz stracić takiego świetnego chłopaka, jakim jestem.

Zaśmiał się cicho, po czym westchnął przeciągle.

- Wyślij.

Uśmiechnąłem się do siebie, zadowolony z osiągnięcia pożądanych rezultatów tej rozmowy. Pożegnałem się z Dabim szybkim "do zobaczenia" i jednym zamachem zamknąłem wszystkie papiery na moim biurku. Pozamykałem karty w laptopie i przeciągnąłem się leniwie. Sięgnąłem po czystą kartkę i długopis, żeby zostawić krótką notatkę dla mojej przyjaciółki.

Nie martw się o mnie, moja najdroższa Mirko, będę zajęty tej nocy moim gorącym jak cholera chłopakiem. Zadzwonię jutro.

Zgiąłem kartkę na pół i z nią w ręku ruszyłem do wyjścia.

- Hej, jak leci? - zapytałem mojej nowej sekretarki, która faktycznie sprawowała się lepiej od swojej poprzedniczki.

- Panie Hawks! - zawołała, uśmiechając się szeroko. Na jej twarz wstąpił kwiecisty rumieniec, ale wolałem nie zastanawiać się nad jego pochodzeniem. - Wysłałam wszystkie zlecone przez Pana maile, poprzekładałam jutrzejsze spotkania i jeszcze tylko dodam komunikat o naborze stażystów na przyszły semestr i wszystko będzie gotowe.

- Bardzo dobrze ci idzie - pochwaliłem, szczerze zaskoczony jej poczynaniami i zadowolony entuzjazmem, jaki okazywała. - Zrób sobie czasami przerwę na matche, nie chcemy przecież, żebyś się przepracowała.

Byłem zdecydowanie za dobrym pracodawcą. Dabi zdążył mi to uświadomić.

Dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej, aż poczerwieniały jej czubki uszu.

- Och, mam do ciebie jeszcze jedną sprawę. Przekaż to proszę Mirko, gdyby mnie szukała - poprosiłem, kładąc kartkę na biurku sekretarki.

- Oczywiście - potknęła. - Miłego wieczoru, sir!

- Nawzajem - rzuciłem, powoli kierując się do drzwi. - Pamiętaj, nie przepracuj się pod moją nieobecność!

Nie czekałem na odpowiedź, wyszedłem przed agencję i szybko wzbiłem się w niebo. Musiałem odebrać podwójną porcję sushi z mojej ulubionej knajpy w mieście. Już podczas zamawiania go, wiedziałem, że uda mi się przekonać Dabiego, żeby do mnie wpadł.

Oboje wiedzieliśmy, jakie mamy zamiary, chociaż żaden z nas nie mówił tego głośno.

W domu wsadziłem jedzenie do lodówki i rozsiadłem się na kanapie i zamknąłem oczy.

Byłem zmęczony. Miałem mnóstwo pracy, a sam sobie dokładałem jej jeszcze więcej. Nie tylko chciałem udowodnić sobie, że nadaje się na stanowisko, na które trafiłem, biorąc na siebie coraz więcej obowiązków i odpowiedzialności, ale też wciąż męczyłem sprawę Touyi, która teoretycznie nie stała w miejscu nawet przez chwilę, ale praktycznie udowodnienie swojej racji zdawało się niemal niemożliwe.

Słyszałem, jak drzwi wejściowe skrzypią cicho, ale nawet nie odemknąłem powieki. Kroki rozległy się w moim mieszkaniu, ale poczułem się nagle taki bezsilny, zbyt wyczerpany, by przywitać mojego chłopaka.

- A więc to tak uwiłeś sobie gniazdko - szepnął Dabi, w tym samym czasie układając swoje dłonie na moich barkach. Zaczął zataczać powolne okręgi na moich ramionach, sprawiając, że spięte mięśnie odrobinę się poluźniły. Z przyjemności jęknąłem cicho. - Całkiem przytulnie.

- Tęskniłem - wyznałem, przekrzywiając głowę, żeby przytulić policzek do wierzchu dłoni chłopaka.

Dabi nie przestawał mnie masować, sprawiając, że czułem się coraz lepiej z każdą sekundą.

- Ciebie też fajnie widzieć - odpowiedział po chwili. Nie był fanem słownych czułości, więc to zdanie naprawdę dużo dla mnie znaczyło i sprawiło, że zrobiło mi się cieplej na sercu.

- Zjemy razem kolację? - zaproponowałem, w końcu otwierając oczy. Odchyliłem głowę na zagłówek kanapy, żeby spojrzeć na twarz mojego chłopaka. - Nie mam świec i nie gotowałem, ale mam za to dwa komplety pasujących do siebie pałeczek i sushi w plastiku.

Dabi zaśmiał się cicho i krótko, po czym skinął głową.

- Wyjątkowo dawno nic nie jadłem - przyznał. - Zazwyczaj jem kolację z przyjaciółmi, ale dzisiaj wybrałem odwiedziny u ciebie, więc dobrze by było, gdybyś mnie nakarmił.

- Toga i Twice byli mocno zawiedzeni twoim wyborem? - zapytałem, wstając do lodówki.

Trochę już wiedziałem o życiu Dabiego. Wiedziałem, z kim się przyjaźnił i wiedziałem, że chociaż nigdy nie przyznał tego głośno, bardzo mu zależało na tych ludziach. Byli dla niego jak rodzina. Nie. Byli dla niego lepsi niż rodzina.

- Toga? Trochę. Twice? Uznał, że to okazja na romantyczny wieczór z tą małolatą.

- Przypomnij, ile lat różnicy jest między nimi? - poprosiłem, równocześnie podając jedzenie do stołu. Wręczyłem Dabiemu jedne z moich ulubionych kompletów sztućców.

- Czternaście - prychnął. - Jej ojcem by nie mógł być, więc może to nie takie tragiczne, sam nie wiem. Swoją drogą, Shigaraki wspominał coś o tym, że chciałby cię poznać.

Przeżuwałem swoją porcję posiłku powoli, analizując słowa, które usłyszałem. Byłem przygotowany na to, że prędzej czy później to się stanie, że przyjaciele mojego chłopaka będą chcieli mnie poznać. Nie oznaczało to jednak, że nie stresowałem się tym faktem.

- Mam jutro wolne, pamiętasz?

- Chcesz zobaczyć się z nim już jutro? - zdziwił się, a ja tylko skinąłem. Czym prędzej się to stanie, tym szybciej będę miał to za sobą. - Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko. Potem do niego zadzwonię.

Skończyliśmy jeść w ciszy, wypełnionej napięciem. Kiedy wyrzucałem plastikowe tacki do kosza, czułem na sobie wzrok. Uważny, skupiony i pożądliwy.

Odwróciłem się niespiesznie i oparłem o kuchenny blat. Niebieskie oczy Dabiego przeszywały mnie na wskroś. Wstał, a wtedy pióra na moich skrzydłach zadrżały.

Chłopak był tak blisko mnie, że ciężko było mi złapać powietrze. Oparł się o blat po obu stronach mojego ciała i przysunął twarz do mojej twarzy.

- Zadzwoniłeś do mnie, bo chciałeś się dzisiaj ze mną przespać, prawda? - szepnął, a jego ciepły oddech odbił się od moich policzków. - Hawks?

- Nie tylko - odpowiedziałem, z trudem przełykając ślinę. - Chciałem też spędzić z tobą czas. Tak po prostu.

- Tak?

- Naprawdę.

- Hm... - mruknął, po czym pochylił się, żeby pocałować moją szyję pod uchem.

- Boże - jęknąłem, kiedy jego język spotkał się z moją skórą. - Nie wiem, czy jestem na to gotowy. Nie w tym sensie, że się boję, to znaczy, boję się. Ale nie samego faktu w sobie, a tego, że jeszcze bardziej się od ciebie uzależnię.

- Już i tak za późno, żebyś odszedł ode mnie bez bólu - wypowiedział prosto na moją rozgrzaną skórę.

Miał cholerną rację, chociaż wtedy nie potraktowałem tego zbyt poważnie. Było już za późno.

***
Oi, to co, opisać ich wspólną noc, czy skipujemy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro