Lekcja 15
Fuyumi zawsze reagowała przesadnie na moje odwiedziny w ich domu. Śmiałem przypuszczać, że się we mnie podkochuje. Miałem jednak nadzieję, że to tylko moje nadinterpretacje. Może po prostu w ogóle przejmowała się gośćmi.
- Właśnie przygotowuję sobę dla braci, może też się skusisz, Hawks-san?
- Dziękuję, Fuyumi, ale wpadłem tylko na chwilę. Zaprowadzisz mnie, proszę, do Shoto?
- Oczywiście! - zawołała z przejęciem, kłaniając się w pół pasa. - Zapraszam za mną.
W milczeniu przeszliśmy przez korytarz, a ja przez cały ten czas zastanawiałem się, jak ta dziewczyna mogłaby zareagować, gdyby moja teoria o jej najstarszym bracie okazała się prawdą. Jak przyjęłaby wiadomość, że Touya nie tylko żyje, ale przede wszystkim stał się niebezpiecznym kryminalistą, złoczyńcą i mordercą.
- Hawks - Shoto wstał na mój widok, chociaż umawialiśmy się, że wpadnę. - Fuyumi, zostawisz nas na chwilę samych? - poprosił, na co jego siostra skinęła głową, rzucając krótkim "tak" i wycofała się z pokoju, zasuwając za sobą drzwi.
- Hej - przywitałem się, podchodząc bliżej. - Nie mam za dużo czasu, bo widzę się z kimś za niedługo, ale chcę zapytać cię o coś. Moi ludzie opracowali zdjęcie Toui, które mi dałeś. Zerknij, proszę, czy ta twarz wydaje ci się znajoma.
Podsunąłem chłopakowi portret jego rzekomo martwego brata, na który mój grafik nałożył blizny Dabiego. Ja sam, kiedy zobaczyłem tę przeróbkę po raz pierwszy, patrzyłem na nią w szoku, mimo że przecież od dawna sądziłem, że to ta sama osoba. Jednak tak realna wizja, coś tak namacalnego... Wpędziło mnie w prawdziwe zakłopotanie i niemoc.
- Dabi? - zapytał Shoto, sprowadzając mnie na ziemię. - Ten złoczyńca, który był zamieszany w porwanie Bakugou?
Skinąłem głową, pocierając brodę w nerwowym geście.
- Nie sądzisz, że są podobni? - dopytałem. - Poczekaj - poprosiłem, po czym sięgnąłem po swoją komórkę i w galerii odnalazłem zdjęcie swojego chłopaka, które zrobiłem mu, kiedy tego poranka leżeliśmy na jednym z dachów i oglądaliśmy, jak słońce wstaje.
- Z pewnością są - zgodził się ze mną. - Mogę zapytać, skąd masz tak prywatne zdjęcie tego człowieka?
- Mówiłem już, że w mojej agencji pracują tylko najlepsi - odpowiedziałem z pełną powagą, przygotowany na to pytanie.
Pewnym było, że prędzej czy później ktoś zapyta mnie o moje powiązanie z Dabim. Dlatego właśnie zdążyłem przygotować sobie odpowiedź na każdy możliwy komentarz lub pytanie.
- Tak czy inaczej, dlaczego mój brat miałby przez tyle lat się ukrywać i zostawać złoczyńcą? - zastanawiał się na głos.
Znałem odpowiedź na to pytanie, ale musiałem udawać głupiego.
- O to właśnie chciałem zapytać ciebie - stwierdziłem. - I twoje rodzeństwo, jeśli się zgodzisz.
Czy miałem w tym trochę osobistych pobudek? Owszem. Czy czułem się z tym źle? Tylko na początku.
Enji poprosił mnie, żebym opiekował się jego dziećmi, więc to właśnie robiłem. Czy to, że zauroczyłem się w jednym z nich... Czy gdyby miał coś przeciwko, nie powiedziałby mi tego już wtedy?
- Jeśli to ma pomóc, to oczywiście - zgodził się.
- Cudownie. W takim razie umówmy się na przyszły piątek. Chciałbym porozmawiać z całą waszą trójką jednocześnie, rodzina powinna się wspierać, tak sądzę. Myślisz, że uda ci się załatwić jeszcze jedną przepustkę z akademika bez mojej pomocy? Im mniej inni bohaterowie wiedzą o naszej współpracy, tym lepiej, ale jeśli dyrektor nie wyda pozwolenia...
- Po śmierci ojca nie mają serca mi odmawiać, kiedy mówię, że potrzebuję spędzić czas z rodziną - przerwał mi tym swoim zabójczo spokojnym tonem. - Poradzę sobie.
- To świetnie. W takim razie ja będę już się zbierał. Masz coś przeciwko, żebym wyleciał oknem? Wolałbym nie natknąć się drugi raz na twoją siostrę, nie zrozum mnie źle, ale czuję się przy niej dość kłopotliwe.
- Porozmawiam z nią o tym - stwierdził, otwierając mi okno.
W geście podziękowania skinąłem mu głową i posłałem łagodny uśmiech. Shoto był naprawdę dobrym dzieciakiem, nie zasługiwał na cierpienie, o którym opowiadał mi Dabi.
Kiedy tylko wzbiłem się w powietrze, sięgnąłem po komórkę, żeby zadzwonić do Mirko.
- Moja kochana - odezwałem się, kiedy podniosła słuchawkę. - Wiem, że znowu cię rozczaruję moim brakiem subordynacji, ale potrzebuję twojej pomocy.
- Jeśli chodzi o tę dziewczynę na stanowisko twojej nowej sekretarki, to siedzi w poczekali ze szklanką wody, więc lepiej się pospiesz.
- Jestem w drodze - zapewniłem. - Dziękuję, że znowu ratujesz mi piórka!
Co ja bym zrobił bez tej kobiety...
***
Oi, większość wyjazdów mi się skończyła, więc niedługo znowu będę publikować systematycznie. W następnym rozdziale będzie dość...ciekawie ;).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro