Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lekcja 14

- O której kończysz pracę? 

Podniosłem głowę na dźwięk znajomego głosu. Uśmiechnąłem się, jednocześnie zamykając teczkę z aktami sprawy, nad którą pracowałem. Wsunąłem ją pod inne papiery, żeby Dabi przypadkiem nie dopatrzył napisu "Touya Todoroki". Jeśli był nim, wolałem jeszcze chwilę nie mówić mu o niczym. Stwierdziłem, że dowie się w swoim czasie.

- Zależy kto pyta - odpowiedziałem, odchylając się na krześle. Splotłem dłonie na karku i patrzyłem na swojego chłopaka, który tak seksownie wyglądał, kiedy opierał się o framugę drzwi do mojego biura.

- Cóż, nie zamierzam marnować czasu - stwierdził, po czym podszedł do kanapy, stojącej pod ścianą po mojej prawej stronie i położył się na niej wygodnie. - Rób swoje, ja odpocznę.

Bez słowa wstałem od biurka i bezszelestnie podszedłem do Dabiego, by następnie przykucnąć przy nim i z tak niewielkiej odległości przypatrzyć się jego pięknej twarzy.

- Ale ty jesteś nieziemsko przystojny - mruknąłem, oparłszy brodę o ramię chłopaka. - Ciekawe po kim to masz.

- Z pewnością nie po ojcu - prychnął, po czym odwrócił twarz w moją stronę. Chwycił mnie za kark i przyciągnął do gorącego pocałunku, który z wielką chęcią oddałem.

Bardzo kusiło mnie, żeby dotknąć jego brzucha, podnieść mu koszulkę, pocałować w mostek i zrobić jeszcze dużo innych rzeczy, ale powstrzymałem się. To wszystko działo się wystarczająco szybko, poza tym nie miałem na tyle czasu. Tego popołudnia byłem umówiony z Shoto u niego w domu.

- Wiem, że ogień to twoja specjalność, ale powstrzymaj się trochę z rozpalaniem moich zmysłów, aż zaproszę cię do swojego mieszkania - zażartowałem, oderwawszy się od gorących ust Dabiego.

- Twojego adresu jeszcze nie znam - przyznał. - Ale daj mi tydzień, a sam to zmienię.

- Brzmi trochę przerażająco - zaśmiałem się, po czym wyciągnąłem dłoń, żeby przeczesać czarne włosy chłopaka i odgarnąć mu je z czoła. On za to uważnie śledził każdy mój ruch swoimi błękitnymi oczami i sprawiał tym samym, że serce biło mi szybciej z podekscytowania jego bliskością.

- Myślałeś kiedyś, żeby zmienić sekretarkę? - mruknął ze słabym uśmiechem. - Ta obecna jest strasznie nierozgarnięta. Przeszedłem obok niej bez żadnych starań. Powinien pracować tu ktoś bardziej kompetentny.

- Martwisz się o moje bezpieczeństwo?

- Martwię się o twoją umiejętność podejmowania decyzji. Jeśli masz taki słaby gust do swoich pracowników, boję się pytać, kogo wybrałeś sobie za chłopaka.

Zaśmiałem się, po czym ucałowałem Dabiego w czoło, chcąc okazać mu czułość. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie jest do niej przyzwyczajony, ale byłem tu właśnie po to, żeby to zmienić, żeby poświęcić mu uwagę i dać wszystko, co dobre.

- Co to było?

- To? - dopytałem, dotykając palcem wskazującym kawałka skóry, na którym przed chwilą złożyłem pocałunek. - Odrobina uczucia.

- Interesujące - szepnął i nagle wydał mi się taki nieobecny. - To co z tą sekretarką?

- Przemyślę sprawę - obiecałem. - Wiesz co, Dabi? Cieszę się, że wpadłeś. Cholernie miło mi cię widzieć.

Chłopak milczał przez chwilę, patrząc mi prosto w oczy. Jego spojrzenie paliło, ale w taki przyjemny sposób. Sprawiało, że tylko coraz bardziej czułem, że związek z tym facetem to najlepsze, na co mogłem się odważyć, niezależnie od konsekwencji, jakie poniosę w przyszłości.

- Widziałem twoją konferencję z All Mightem - oświadczył nagle, jakby nie był w stanie odpowiedzieć na moje poprzednie słowa. Może faktycznie nie był, skoro nie słyszał ich za często. - Nie brzmiałeś jak typowy superbohater.

- Bo nie jestem typowym superbohaterem. Spotykam się z groźnym przestępcą, zapomniałeś już?

- Wiesz, co mam na myśli - kontynuował, nie zwracając uwagi na moje zabawne (a przynajmniej ja uważałem je za zabawne) komentarze. - To, jak wypowiadałeś się o roli bohaterów i złoczyńców w społeczeństwie i to, że powinniśmy dążyć do świata, w którym bohaterowie będą narzekać na nudę... Podobało mi się to, że nie mówisz o pokoju na świecie jak o czymś niezbędnym dla ogółu i nie ukrywasz, że marzy ci się wygodne życie. Cenię sobie szczerość, ptaszyno. Oby tak dalej.

- Dzięki, Dabi - westchnąłem. W tym samym czasie pomyślałem o teczce na moim biurko i coś nieprzyjemnie ścisnęło mnie w żołądku. - Twoja opinia jest dla mnie ważna.

- Dlaczego?

- Pytasz poważnie? - zdziwiłem się, a kiedy skinął, poczułem niemal fizyczny ból. - Bo ty jesteś dla mnie ważny, więc co za tym idzie, twoje zdanie również. Spotykamy się, lubię cię, chcę być dla ciebie najlepszym sobą. Pewnie powiesz, że to górnolotne i że nie mam podstaw do takich działań, bo nasza relacja wciąż jest na dość wczesnym stopniu rozwoju i do tej pory skupiała się bardziej na fizyczności niż faktycznym poznaniu siebie nawzajem, ale nie obchodzi mnie to, że tak uważasz. Wszystko można wypracować. Uda się albo nie, zobaczymy. Jeśli nie zaryzykujemy, nigdy się nie dowiemy. 

- Wyglądasz na głupszego, niż jesteś w rzeczywistości - zaśmiał się, a uśmiech jeszcze chwilę gościł na jego twarzy i było mu w nib bardzo, ale to bardzo ładnie.

Po prostu pasowało mu szczęście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro