٠•●Rozdział 16●•٠
Aya odłożyła telefon, dokładnie notując w notesie odpowiedniej dziewczyny dane klienta, po czym spojrzała uważnym wzrokiem na siedzącego naprzeciwko niej Junsu. Choć chłopak był szefem tego miejsca i nie raz udowodnił swoim podwładnym, że lepiej było z nim nie zadzierać, jej nigdy krzywdy nie zrobił. Doskonale pamiętała dzień, w którym zgarnął ją z ulic Tokio, gdzie spała na ulicy wraz z innymi bezdomnymi. Choć jako gówniara myślała, że każde życie, byleby z dala od walniętej rodzinki, byłoby lepsze, myliła się. Gdyby nie Junsu i jego oferta, kto wie, jak teraz wyglądałoby jej życie.
Zaczynała jako ekskluzywna prostytutka. Piękne ubrania, smaczne jedzenie, a przede wszystkim wypłaty pozwoliły jej polubić nowe życie. To ona wprowadzała nowe dziewczyny do biznesu i dzięki swojej lojalności w końcu awansowała i nie musiała już przyjmować żadnych klientów. Zajęła miejsce za biurkiem i umawiała ich do innych pracownic, co bardziej jej odpowiadało.
– Mamy coraz więcej klientów, biznes się kręci, a ty siedzisz tutaj z nadąsaną miną. Mów, co się stało.
Junsu ponownie spojrzał na komórkę i multum wiadomości, jakie wysłał swojej dziewczyny. Nie dopuszczał do siebie myśli o ich rozstaniu.
Taeha potrzebowała czasu, by się ogarnąć, przekonywał siebie w myślach, a jednak fakt, iż wyłączyła telefon, bardzo go niepokoił.
– Kłopoty w raju? – Aya oparła łokcie na biurku, nachylając się nad blondynem w taki sposób, że jej ogromne piersi mimowolnie przykuwały jego uwagę. – Zamierzasz zaciągnąć ją do biznesu?
– Zwariowałaś?! – Junsu aż podniósł się z krzesła, patrząc na koleżankę z wściekłością. – Taeha jest nietykalna! Choćby nie wiem co, nigdy nie stanie się jedną z prostytutek!
– Ofiarowałeś jej bardzo dużo pieniędzy, mój drogi. – Aya niezrażona jego tonem, spokojnie wskazała na skórzane krzesło. Gdy chłopak ponownie usiadł, kontynuowała: – W ten sposób mógłbyś je odzyskać, a pragnę ci przypomnieć, że tak właśnie działasz. Nie wszystkie dziewczyny są tutaj z własnej woli. Większość tak, to prawda – dodała pospiesznie, widząc jego spojrzenie – ale nie wszystkie.
– Taeha jest zarówno moją przyjaciółką, jak i dziewczyną – odparł stanowczo, ponownie podnosząc się z krzesła – i możesz zapomnieć o tym, że stanie się jedną z prostytutek. Pieniądze, które jej ofiarowuje, nie są żadnym długiem i niczego nie musi spłacać. Wiesz, że bardzo cię szanuję, ale jeśli jeszcze raz podejmiesz ten temat, pożałujesz tego. Taeha jest nietykalna i tobie nic do tego!
– Nawet jeśli cię zostawi?
Junsu zatrzymał się, trzymając dłoń na klamce.
– Nawet jeśli to zrobi – odpowiedział i wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.
Musiał zastanowić się, co zrobić, by ją odzyskać. Do tej pory myślał, że to ona nie mogła żyć bez niego, a teraz okazało się, że sam szalał na samą myśl o jej utracie. Kochał ją nad życie. Chciał, by wzięła z nim ślub i była matką jego dzieci. Pragnął tego bardziej od całego majątku, jaki posiadał.
Wyciągnął komórkę i znów wykręcił jej numer.
Ponownie odezwała się automatyczna sekretarka.
Taeha opuściła taksówkę z szerokim uśmiechem na twarzy, dziękując Jiminowi za podtrzymanie drzwi. Było już grubo po szesnastej. Siedziała do samego rana z przyjacielem i nie potrafili przestać rozmawiać, przy okazji objadając się pysznym, niezbyt zdrowym żarciem, które zamawiał chłopak.
Musiała przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna była w pełni sobą i czuła się niesamowicie szczęśliwa. Choć świadomość, iż została oszukana przez własną rodzinę, wciąż dawała o sobie znać, raniąc ją, starała się na razie o tym nie myśleć.
Przywitali się z ochroniarzem i weszli na strzeżoną dzielnicę, kierując się w stronę odpowiedniego apartamentu.
Taeha trzymała chłopaka pod ramię, jakby nic nigdy ich nie rozdzieliło, a przecież nie widzieli się przez trzy lata! Dla innych mogło się to wydać dziwaczne, ale dla niej świadomość, iż chłopcy nigdy jej nie porzucili, wystarczała, by zapomniała o rozłące.
– To naprawdę niesamowite, że mieszkasz w tym samym apartamencie, co my. W dodatku w mieszkaniu obok! – Jimin spojrzał na nią z szerokim uśmiechem. Na wspomnienie reakcji Yoongiego na nową sąsiadkę, mimowolnie zaczął się śmiać.
– Co cię tak bawi? – Taeha zmarszczyła brwi, wpisując kod do klatki. Z jej ust również nie schodził uśmiech.
– Nigdy nie zapomnę, jak Yoongi przeżywał fakt, że uciekłaś przed nim w popłochu – wyznał w końcu, gdy zdołał się opanować. Zdążyli już dotrzeć do windy. – Nawet przez myśl mi nie przeszło, że nową sąsiadką okażesz się ty!
Taeha popchnęła chłopaka, kręcąc rozbawiona głową.
– Nie mogłam uwierzyć, że los tak bardzo ze mnie zadrwił! – oznajmiła oburzona. – Myślałam, że strzelę sobie w łeb, gdy się dowiedziałam, że jeden z członków BTS jest moim sąsiadem. Nie mógł to być ktoś z Day 6?!
– Taa, chciałabyś! – Jimin zmierzwił jej włosy, robiąc groźną minę. – Widzę, że dalej trzymają się ciebie fantazje dotyczące chłopaków z tego zespołu!
– Są świetni!
– To my jesteśmy świetni! – Jimin nie odpuszczał. Wziął pod pachę jej głowę i w taki właśnie sposób opuścili windę, w ogóle nie zwracając uwagi na otoczenie. – Powiedz to!
– Jimin! Puść mnie!
– Powiedz to!
– Jesteście najlepsi! – wykrztusiła w końcu, omal nie dławiąc się ze śmiechu.
Nie rozumiała, dlaczego Jimin nagle zamilkł i pospiesznie ją puścił, dlatego wyprostowała się i rzuciła mu pytające spojrzenie, poprawiając przy tym swoją fryzurę.
– Co z tobą?
– Chyba masz gościa.
Odwróciła się, a dobry nastrój momentalnie ją opuścił.
Junsu stał przed drzwiami do jej apartamentu, wyraźnie wkurzony. Zaciskał dłonie, cisnąc w nią piorunującym spojrzeniem. Znała jego ostry temperament i bała się, że zrobi jej przyjacielowi krzywdę, dlatego poprosiła Jimina, by szedł tuż obok niej i poszedł do swojego apartamentu. Chciała ich sobie przedstawić, ale wiedziała, iż nie był to dobry moment, dlatego obiecała Jiminowi, że wieczorem do nich wpadnie i pogodzi się z pozostałymi chłopakami.
– Nie przedstawisz mnie nowemu koledze? – Usłyszała szorstki głos Junsu, gdy wstukała kod do drzwi. – Czyżby to on przysyłał ci jedzenie pod same drzwi?
Taeha zmarszczyła brwi, podnosząc z ziemi srebrną tacę. Zauważyła Jimina wciąż czekającego przy drzwiach. Patrzył w ich stronę. Odnosiła wrażenie, że się o nią bał, dlatego posłała mu lekki uśmiech i pchnęła drzwi do apartamentu, chcąc w spokoju porozmawiać z Junsu.
Zdjęła buty i już miała skierować się w stronę sypialni, gdy została popchnięta przez Junsu, a taca z jedzeniem runęła na podłogę, robiąc ogromny bałagan. Zupa utworzyła paskudną plamę, a pysznie wyglądające skrzydełka rozsypały się na wszystkie strony.
– Byłam pewna, że to ty przysyłasz mi jedzenie – odparła Taeha, siląc się na spokojny ton. Bez problemu wyrwała się z uścisku Junsu, nie spuszczając z niego rozgniewanego spojrzenia. – Jimin był ze mną, więc na pewno nie jest to jego sprawką. Ale przede wszystkim: nie szarp mną. Nie jestem twoją zabawką.
– Żartujesz sobie ze mnie?! – Krzyk blondyna sprawił, że na skórze Taehy momentalnie zawitała gęsia skórka. – Uciekasz z naszej randki, nie umiem się z tobą skontaktować, bo wyłączyłaś telefon, a teraz widziałem cię z jakimś pojebem w różowych włosach!
– Nie wyzywaj go! Jimin jest moim przyjacielem! – ostrzegła, ale Junsu parsknął jej śmiechem prosto w twarz.
– Ty nie masz przyjaciół! Masz tylko mnie!
Patrzyła na jego twarz, raz po raz odtwarzając wypowiedziane słowa w głowie. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Junsu zachowywał się w taki sposób. Być może nie potrafił pogodzić się z ich rozstaniem, ale w żaden sposób go to nie usprawiedliwiało. Ranił ją i doskonale wiedział, co powiedzieć, by jej dopiec.
Junsu zacisnął palce wokół nosa, próbując się uspokoić. Nie przyszedł tutaj po to, by się kłócić. Chciał pogodzić się z Taehą i zapewnić ją, że była jego księżniczką, ale widok jej u boku innego faceta, skutecznie wyprowadził go z równowagi. Nieważne jak bardzo się starał, wybuchowa natura w końcu dała o sobie znać.
– Przepraszam. Nie o to mi chodziło...
– Czyżby? – spytała, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Nie mogła nic poradzić na łzy, jakie pojawiły się w jej oczach. – Odzyskałam swoich przyjaciół, Junsu. Powinieneś cieszyć się razem ze mną.
– Tych przyjaciół, którzy cię olali?! – spytał, patrząc na nią z niedowierzaniem.
Nie pamiętał, by kiedykolwiek wspominała mu o kimś innym, niż trzech członkach BTS, dlatego nie trudno było się domyślić, że to ich miała na myśli.
– To było kłamstwo. Moja kuzynka zrobiła wszystko, by nas rozdzielić i dopięła swego – odpowiedziała spokojnie. – Prawda jednak wyszła na jaw i zamierzam odnowić znajomość z tymi chłopakami.
Junsu zagryzł dolną wargę, skupiając wzrok na rozrzuconym po ziemi jedzeniu. Przyszedł tutaj w pokojowych zamiarach, a w zamian za to dowiedział się, że będzie musiał dzielić się z nią z innymi facetami? W dodatku z Jungkookiem, z którym kiedyś ją coś łączyło!
– Nie ma mowy! – odparł stanowczo, ponownie skupiając na niej wzrok. – Nie zgadzam się na to, by inni faceci się wokół ciebie kręcili. Nigdy nie zgodzę się na to, by w twoim życiu znowu pojawił się Jungkook! Doskonale wiem, że kiedyś coś do niego czułaś!
– To było trzy lata temu! – odkrzyknęła, załamując ręce. – Nie jestem twoją własnością! Mam prawdo mieć innych znajomych, prócz ciebie!
Junsu pchnął ją na ścianę, przez co wiszący na niej obraz w szklanej ramce, momentalnie się rozbił. Nie zwracał jednak na to uwagi, boleśnie zaciskając palce na jej chudych ramionach. Wpatrywał się w jej przerażone oczy ze złością.
– Kocham cię! – wykrzyczał, nie spuszczając z niej wzroku. – Kocham cię jak wariat i zrobię dla ciebie wszystko! Jesteś dla mnie najważniejsza i doskonale wiesz, że twoje szczęście jest dla mnie cholernie ważne, ale nie mogę się na to zgodzić! Nie wymagaj ode mnie zbyt wiele! Nie rań mnie.
Długo wpatrywała się w jego oczy. Dostrzegła w nich łzy. Wiedziała, że Junsu cierpiał w tej chwili równie mocno, jak ona, ale nie mogła pozwolić, by zamknął ją w złotej klatce. Widziała, iż cholernie bał się, że ją straci. Doskonale to znała, ponieważ pod tym względem byli identyczni, jednak nic nie mogła poradzić na to, że chłopak w tej chwili odrobinę ją przerażał. Zawsze kierował jej życiem i rzadko mogła mieć swoje zdanie, ale był najbliższą jej osobą. To dzięki niemu nauczyła się żyć na nowo. Zawdzięczała mu naprawdę wiele i nie chciała z niego rezygnować, ale nie mogła też rezygnować z samej siebie.
Czas spędzony z Jiminem pokazał jej, że potrafiła być beztrosko szczęśliwa. Podobało jej się to, że mogła przy nim od czasu do czasu przekląć, a on jej nie upominał.
Podobało jej się to, że sama mogła wybrać jedzenie, które chłopak potem zamówił.
– Błagam cię, Taeha... – Junsu potrząsnął ją delikatnie za ramiona, przerażony tym, że nie odpowiadała. – Do tej pory mieliśmy tylko siebie! Byliśmy tak bardzo szczęśliwi, gdy nikogo innego nie było w naszym życiu!
Dotknęła jego dłoni, mówiąc pewnym głosem:
– To ja nie miałam nikogo, prócz ciebie. Ty miałeś od grona znajomych, z którymi mogłeś wyjść na miasto. Ja też mam do tego prawo.
– Dobrze wiesz, że wychodziłem z nimi tylko przez wzgląd na interesy!
– Nigdy nie zabraniałam ci mieć innych znajomych, Junsu! – krzyknęła, nie chcąc dać sobą manipulować. Wyswobodziła się z jego objęć i stanęła w bezpiecznej odległości. Serce pękało jej na pół, ale czuła, że nie było innego wyjścia. – Nie zrezygnuję ze swoich przyjaciół. Nie chcę być uwięziona w tym cholernym apartamencie! Chcę w końcu cieszyć się życiem.
– Możesz cieszyć się nim ze mną!
– Nie chcę być twoją dziewczyną, Junsu! – wyznała w końcu, choć wiedziała, że łamie mu tym serce. Nie chciała go jednak oszukiwać. – Jesteś wspaniałym przyjacielem i zawsze będę ci wdzięczna za to, jakie ciepło i wsparcie mi okazałeś. Również jesteś dla mnie bardzo ważny i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, ale nie pozwolę zamknąć się w klatce. Zamierzam spotykać się z przyjaciółmi i chciałabym, żebyś mi towarzyszył, ale widzę, że nigdy tak się nie stanie.
– Nienawidzę ich za to, że mi ciebie odebrali! To wszystko ich wina!
– Nikt ci mnie nie odebrał – zaprzeczyła stanowczo. – Sam właśnie zdecydowałeś, że nie chcesz patrzeć, jak uśmiecham się przy kimś innym. Chcesz, bym była tylko przy tobie, ale to niemożliwe.
– To koniec, prawda?
Z żalem skinęła głową. Starała się być silna i nie płakać, ale widok łez w jego ciemnych tęczówkach łamał jej serce. Nigdy nie chciała go zranić. Nawet teraz pragnęła go przytulić, przeprosić i zapewnić, że w ich życiu nic się nie zmieni, ale rozum podpowiadał jej, że popełni wówczas ogromny błąd.
Nie była niczyją własnością i miała prawo mieć przyjaciół. Jeśli Junsu nie potrafił się z tym pogodzić, musiała o nim zapomnieć, nieważne, jak bolesne to było.
Junsu nie powiedział nic więcej. Po prostu wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Pierwszy raz od dawna czuł, że jego życie nie miało sensu. Roztrzaskał się w drobny mak i szczerze wątpił, by zdołał poskładać się do kupy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro