٠•●Rozdział 16●•٠
Jungkook był wściekły. Od samego rana chodził po całym pokoju, co chwilę rzucając przekleństwa w stronę wytwórni, menadżera oraz mieszkańców miasteczka, którzy zamienili życie Taehy w jeszcze większe piekło, niż do tej pory. Przez zamieszanie wokół jej osoby, nie miał możliwości, by się z nią spotkać i wyjaśnić, dlaczego musiał wyjechać. Ilekroć przychodził do domu Minho, mężczyzna tłumaczył, że Taeha była w kiepskim stanie i nie chciała nikogo widzieć. Jiminowi oraz Taehyungowi również nie udało się z nią pożegnać, przez co wszyscy czuli się nieszczęśliwi. Przeczuwali, iż zdjęcia, które obiegły internet miały z tym wiele wspólnego, a Minho starał się chronić bratanicę przed kolejną falą nienawiści, na co niestety było za późno. Fani bowiem nie pozostawiali na dziewczynie suchej nitki, co z pewnością nie pomagało jej w dojściu do siebie po tragicznej śmierci Sungjina.
Maeju zdawało się w ogóle nie przejmować faktem, że warsztat Taehy został podpalony. Żyli tym, iż bratanica Minho miała romans z żonatym mężczyzną, jednocześnie spotykając się ze sławnym wokalistą. Zrobiono z niej dziwkę, nie chcąc poznać prawdy.
– Eunha napisała mi, że chce się z nami spotkać przed wyjazdem. – Głos Taehyunga wyrwał Jungkooka z rozmyślań.
Jimin również zerwał się z łóżka, patrząc na blondyna z nadzieją. Czuł ogromne wyrzuty sumienia, ponieważ to on wrzucił zdjęcia Taehy i Jungkooka do internetu. W chwili, gdy ujrzał, jak Kookie ją całował, poczuł ogromne rozczarowanie. Był pewien, że zdołał zauroczyć tę dziewczynę, ponieważ byli ze sobą bardzo blisko, tymczasem wystarczyło jedno spojrzenie jego przyjaciela, by on został zapomniany. Pragnął za wszelką cenę przerwać tę znajomość, nie chcąc, by zrodziło się z niej coś więcej, niż wakacyjny romans. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby Jungkook i Taeha stworzyli prawdziwy związek, który przetrwałby każdą złą chwilę, ponieważ on bał się zrobić krok do przodu.
Niestety nie zdawał sobie sprawy z tego, że te zdjęcia pogrążą dziewczynę w rozpaczy.
– Taeha...
– Będzie tylko Eunha – przerwał Taehyung, patrząc na Jungkooka ze smutkiem. – Bałem się, że to wszystko tak się skończy. Ostrzegałem cię, Kookie.
Wciąż miała żal do Jungkooka za to, że pozwolił, by jego znajomość z Taehą przerodziła się w coś więcej, ale nie potrafiła pozwolić im wyjechać bez pożegnania. Chociaż sprawy strasznie się skomplikowały, naprawdę polubiła chłopaków, z którymi spędziła krótki czas. Nie potrafiła obwiniać ich o to, że Taeha kilka dni temu próbowała popełnić samobójstwo. Wiedziała, że za załamaniem jej kuzynki, stała przede wszystkim śmierć Sungjina oraz mieszkańcy, którzy zaczęli sterczeć pod ich domem i krzyczeć, że Taeha miała wynosić się z miasteczka. Nawet Minho nie potrafił nad nimi zapanować, choć miał wsparcie ze strony policji.
Sprawy wymknęły się spod kontroli, a ona nie potrafiła się w tym wszystkim odnaleźć. Ludzie z uniwersytetu zaczęli wytykać ją palcami, choć do tej pory wszyscy ją lubili i szanowali. Z Kiwonem było tak samo. Jedynie Jaemin starał się ich wspierać, choć zdawał sobie sprawę z tego, że bardzo ich zranił. Eunha mimo wszystko było mu za to wdzięczna.
– Dlaczego spotykamy się w lesie?
Starła z policzków łzy i odwróciła się w stronę chłopaków, wymuszając na sobie uśmiech. Nie mogła uwierzyć, że przyszło im się pożegnać w taki sposób. Na samą myśl, że więcej się nie spotkają, chciało jej się płakać.
– Nie chcę, żeby zrobiono nam zdjęcia. Przepraszam, ale po przeczytaniu tych wszystkich komentarzy na temat Taehy...
– Nie musisz się tłumaczyć – zapewnił Taehyung, kładąc dłonie na jej ramionach. – Doskonale cię rozumiem. Nie rozumiem tylko, dlaczego wtedy ktoś zrobił zdjęcie i wrzucił je do sieci, skoro nie ukrywaliśmy się przez cały ten czas. Mieszkańcy nie raz podchodzili do nas, żeby zrobić zdjęcia, czy też porozmawiać, a nagle wszystko wymknęło się spod kontroli.
Jimin spuścił wzrok, ukrywając dłonie w kieszeniach krótkich spodenek. Nie potrafił spojrzeć na Eunhę.
– Jak się czuje Taeha? Naprawdę nie zamierza się z nami pożegnać? – Głos Jimina przepełniony był smutkiem. Wciąż miał nadzieję, że ujrzy dziewczynę przed wyjazdem. Choć nie chciał przyznać się do tego, co zrobił, pragnął ją przytulić i za wszystko przeprosić. Przez zazdrość sprawił, że żyło jej się jeszcze gorzej, a przecież wiedział, jak ciężko miała do tej pory.
Eunha zacisnęła zęby, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie mogła im powiedzieć, że jej kuzynka próbowała się zabić, przez co miała dzisiaj wyjechać z miasteczka i na jakiś czas zamieszkać w szpitalu psychiatrycznym. Próbowała przekonać ojca, że Taeha nigdy więcej nie zrobi czegoś podobnego, ale on jej nie słuchał, ponieważ Taeha nie chciała z nikim rozmawiać. Zamknęła się w sobie i jedyne co robiła, to patrzyła tępo w ścianę pokrytą motylami, co jakiś czas wybuchając niekontrolowanym szlochem.
Taeha została złamana. Rozsypała się na drobne kawałeczki, zupełnie nie przypominając silnej dziewczyny, która zniosła już tak wiele.
Eunha nie chciała, by chłopcy zobaczyli ją w takim stanie.
– Przykro mi. – Tylko tyle była w stanie z siebie wydusić.
Mimowolnie zaczęła płakać, zakrywając twarz dłońmi. Taehyung momentalnie ją przytulił, zapewniając, że nic złego się nie stało, a Jungkook sprostuje plotki na temat Taehy, gdy udzieli wywiadu.
Nie wiedzieli tego, co ona, ponieważ pragnęła, by Taeha została zapamiętana przez nich jako uśmiechnięta dziewczyna. Nie chciała, by obwiniali się o to, co się z nią stało, ponieważ jej kuzynka nawet nie wiedziała o tym, co wypisywano o niej w internecie. Nie miała bladego pojęcia o zdjęciach, które ujrzały świat, a mimo to, Minho obwiniał o wszystko Jungkooka. To on nie pozwolił żadnemu z chłopaków wejść do ich domu, gdy z Taehą nie było jeszcze tak źle, a Eunha wierzyła, że gdyby to zrobił, Taeha nie targnęłaby się na swoje życie. Jungkook, Jimin i Tae byli jej wymarzonymi przyjaciółmi. Kimś, o kim tęskniła, gdy tylko zrozumiała, że w Maeju nie będzie miała nikogo bliskiego, prócz rodziny. To oni sprawili, że znów się uśmiechała i uwierzyła w lepsze jutro, a z dnia na dzień znów poczuła się samotna.
– Powiedz jej, że nigdy o niej nie zapomnę – poprosił Jungkook. Jego oczy również były pełne łez. Eunha skinęła głową. – Podziękuj jej za to, że dzięki niej znów zacząłem się uśmiechać i przeproś za to, że przeze mnie musi czytać te wszystkie okrutne komentarze. Postaram się to jakoś odkręcić, jednak potrzeba czasu, żeby fani o niej zapomnieli. Jest mi naprawdę przykro przez to, co się wydarzyło.
– Żałuję, że nasza znajomość była tylko chwilą, ale nie żałuję, że was poznałam. Jestem pewna, że Taeha również tak uważa. Sprawiliście, że znów była szczęśliwa i nigdy wam tego nie zapomnę.
Sprawiliśmy również, że teraz płacze, pomyślał Jimin, żegnając się z blondynką.
Miał nadzieję, że po ich wyjeździe, życie dziewczyny się zmieni.
Miał nadzieję, iż Taeha zdoła poradzić sobie z nienawiścią, jaką żywili do niej ludzie.
Ściskała w dłoni wisiorek, jaki otrzymała od Eunhy przed wyjazdem z Maeju.
Stała teraz przed ogromnym budynkiem, głoszącym zabawną nazwę, jak na szpital psychiatryczny: Okno Nadziei. Rozumiała, dlaczego wujek zachęcił ją do pobytu w tym miejscu i choć w głębi serca czuła, iż najzwyczajniej w świecie się o nią martwił, podświadomość mówiła jej, że chciał się jej pozbyć.
Ludzie jej nienawidzili. Obwiniali ją o śmierć Sungjina, a policja przestała szukać osoby, która podpaliła jej warsztat, ponieważ nie znalazła żadnych dowodów. Całą złość przelali na nią, raniąc przy tym jej najbliższych. Nic dziwnego, że Minho chciał, by zniknęła. Przez nią nie mógł spokojnie spać, ponieważ mieszkańcy przesiadywali w pobliżu ich domu, wykrzykując przeróżne wyzwiska na jej temat. Okna w jej pokoju zostały wybite, jej samochód zdemolowany, a ściany pięknego domu Minho ktoś popisał sprayem. Życie rodziny Nam zostało zrujnowane, a wszystko przez nią. Policja nie potrafiła zbyt wiele zdziałać, ponieważ mieszkańcy się zjednoczyli i nikt nie chciał donosić na drugiego.
Nawet Jungkook, Jimin i Taehyung się od niej odwrócili, choć była pewna, że ujrzeli w niej przyjaciółkę. Od Eunhy dowiedziała się, że wyjechali z Maeju. W tym samym dniu próbowała popełnić samobójstwo, nie zdając sobie sprawy z tego, że chłopcy wciąż byli w miasteczku, z nadzieją przychodząc pod drzwi jej domu.
– Wiesz, że to dla twojego dobra?
Powoli odwróciła wzrok w stronę wujka. Wyglądał na załamanego, ale wiedziała, że cieszył się, ponieważ pozbywał się problemu. Żałowała, iż przygarnięcie jej, było największym błędem jego życia.
Żałowała, że nie umarła w chwili, gdy podcięła sobie żyły.
– Wiem – odparła bez emocji.
– Boję się, że znowu będziesz próbowała to zrobić... – Próbował się tłumaczyć, ściskając w dłoni walizkę z jej rzeczami. – Nigdy nie wybaczę sobie, jeśli ci się uda! Twój ojciec nie wybaczyłby mi, gdybym pozwolił ci umrzeć.
Już jestem martwa. Po prostu tego nie widzisz, pomyślała.
Widząc lekarkę, zmierzającą w jej stronę z uśmiechem, opuściła dłonie. Właśnie się poddała. Zamierzała oddać się w ręce ludzi, którzy uznali, iż popadła w depresję i w każdej chwili mogła ponownie spróbować się zabić. Nie zdawali sobie sprawy z tego, przez co przeszła. Po prostu postawili diagnozę, opierając się na jednej próbie samobójczej, o której dowiedzieli się ze szpitala.
Okno Nadziei miało być najlepszym szpitalem psychiatrycznym w Korei Południowej.
Taeha chciała wierzyć, że Minho wywiózł ją aż tutaj właśnie z tego powodu.
Chciała też wierzyć, iż jej zniknięcie pozwoli mu rozpocząć nowe życie, a jej kuzynostwo odzyska spokój. Mieszkańcy pragnęli jej odejścia. Tylko to się dla nich liczyło. Prawda?
Przytuliła wujka na pożegnanie i wzięła swoją walizkę, podążając za lekarką. Na tyłach szpitala powinien znajdować się przepiękny ogród, w którym pacjenci spędzali wolny czas. Oczywiście tyczyło się to tylko pacjentów, którzy nikomu nie zagrażali. Przynajmniej tak jej mówiła Eunha, gdy próbowała przekonać ją do tego, że to miejsce nie było takie złe.
Okno Nadziei miało być jej nowym domem. Chociaż uważała, że nie powinna znaleźć się w takim miejscu jak to, nie potrafiła walczyć o swoją wolność. Nie miała bowiem dokąd się udać, a nie chciała zmuszać wujka do tego, by w dalszym ciągu się nią zajmował.
Nie zasługiwała na to.
– Nic się nie martw, kochaniutka. Znajdziesz tutaj nowych przyjaciół, a my sprawimy, że szybko wrócisz do zdrowia – Głos lekarki brzmiał przyjaźnie. Taeha zauważyła, że kroczyło za nimi dwóch dość postawnych mężczyzn w niebieskich kitlach. – Nie jesteśmy złymi ludźmi. Spróbujemy ci pomóc.
Pozwoliła, by jeden z mężczyzn odebrał jej bagaż. Kroczyła niepewnie obok lekarki, obok niej szedł drugi mężczyzna, który obserwował ją kątem oka. Już nie czuła się tak pewna siebie. Serce biło jej w oszalałym tempie.
W chwili, gdy przekroczyła próg szpitala, jej nogi mimowolnie skierowały się w stronę wyjścia. Mężczyzna jednak powstrzymał ją przed ucieczką, boleśnie zaciskając dłonie wokół jej pasa.
– Spokojnie, dziecinko. Nic ci nie grozi – zapewniała lekarka, wyjmując z kitla wielką strzykawkę, z którą zbliżała się do jej ręki.
– Nie jestem chora! Wypuśćcie mnie!
– Wszyscy tak mówią. My jednak wiemy swoje. Podpisała panienka zgodę na przyjęcie, teraz nie ma odwrotu.
Igła boleśnie przebiła jej skórę. Starała się wyrywać. Krzyczała najgłośniej, jak potrafiła, zwracając na siebie uwagę pacjentów oraz personelu.
Po chwili jednak przestała walczyć, a trzymający ją mężczyzna, przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył w stronę windy.
Nie rozumiała, co się z nią działo. Chciała krzyczeć, wyrywać się, ale nie miała na to siły.
Jedynie łzy spływały po jej policzkach, pokazując, jak naprawdę czuła się w obecnej chwili.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro