Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

٠•●Rozdział 15●•٠

Chociaż wiał nieprzyjemny wiatr, na dworze było dość ciepło i przyjemnie. Gwiazdy lśniły na niebie, a unoszące się na niewielkim jeziorku przed domem świeczki, sprawiały, że Eunha powoli zaczynała się uspokajać. Nie mogła uwierzyć, że koniec końców została zmuszona do umycia łazienki. W dodatku Taehy nawet nie było w domu, a przecież to z nią zawarła umowę.

Niestety Minho wszczął okropną awanturę, ponieważ łazienka od dłuższego czasu nie była sprzątana. Gdy jej ojciec poznał powód, dla którego Taeha zaniedbała swoje obowiązki, od razu przygotował wszystkie środki potrzebne do sprzątania i zaciągnął ją do niej siłą, mając przy tym niezły ubaw. Kiwon również składał się na ziemi ze śmiechu, doprowadzając ją do szału. Na szczęście miała to już za sobą i chociaż jej ręce były całe zaczerwienione od gumowych rękawiczek, na samo wspomnienie tego, jak się poczuła, gdy spotkanie z idolami stało się realne, zaczęła się uśmiechać.

Wiedziała, że Taehyung, Jimin i Jungkook lepiej dogadywali się z jej kuzynką i chociaż starała się tym nie przejmować, zazdrość wciąż jej towarzyszyła. Chciałaby być na miejscu Taehy. Sam fakt, iż dwóch sławnych chłopaków walczyłoby o nią, sprawiłby jej przyjemność. Nawet jeśli związek z którymś z nich miałby się bardzo szybko zakończyć i pozostać miłym wspomnieniem, pragnęłaby tego z całego serca. Niestety Taehyung traktował ją jak dobrą kumpelę, a Jimin i Jungkook byli zbyt zapatrzeni w Taehę, by chociażby pomyśleć o jakimkolwiek flircie z nią.

Ona nie przejęłaby się zbytnio taką przelotną znajomością, ale Taeha była inna. Eunha wiedziała, że jeśli kuzynka pozwoli któremuś z tych chłopaków wejść do swojego serca, ta długo będzie cierpiała, zanim pozbiera się po rozstaniu. A rozstanie było więcej niż pewne, ponieważ żaden związek zwyczajnej dziewczyny z gwiazdą nie miał szans na przetrwanie. Takie relacje istniały jedynie w serialach albo fanfiction, które lubiła czytać na internecie.

– Wciąż lubisz czytać na świeżym powietrzu. Kto tym razem odgrywa główną rolę? Young K, czy Jae Park?

Eunha zamarła z tabletem w dłoniach, słysząc głos byłego chłopaka. Serce momentalnie zaczęło dudnić jej w klatce piersiowej, a w głowie pojawiło się milion przeróżnych myśli. Nienawidziła tego, jak wciąż czuła się przy Jaeminie. Chociaż ją rzucił, raniąc przy tym jej serce, wciąż go kochała. Nie mogła ot tak zapomnieć pięciu lat związku. Jaemin znaczył dla niej wiele. Snuli wspólne plany na przyszłość, a jej ojciec szczerze go lubił, choć gdy zaczęli ze sobą chodzić w wieku siedemnastu lat, musieli się przed nim ukrywać.

– Czego chcesz? – spytała, siląc się na obojętny ton.

Położyła tablet na kolanach i obdarzyła chłopaka zmęczonym spojrzeniem. Odkąd się rozstali, Jaemin nie przyszedł do jej domu. Starał się unikać miejsc, w których mógłby ją spotkać, co było zrozumiałe, zważywszy na fakt, że interesował się swoją nową dziewczyną.

Jaemin zaczął nerwowo bawić się dłońmi, jednak nie spuścił z niej wzroku. Czuł się jak skończony idiota. Nie mógł uwierzyć, że dopiero teraz zrozumiał, jak wiele stracił. Przez te kilka miesięcy, podczas których musiał użerać się z wiecznie niezadowoloną Hyebin, wiele razy wracał myślami do związku z Eunhą i żałował, że ją zostawił. Było mu jednak wstyd przyznać się do błędu i spróbować odratować wcześniejszy związek, a teraz bał się, iż było już na to za późno.

– Chciałem tylko byś wiedziała, że jest mi cholernie przykro przez to, jak bardzo cię zraniłem. Pragnąłem zasmakować życia wśród elity i chociaż szybko zrozumiałem, że to zupełnie nie mój świat, nie potrafiłem przyznać się do błędu i dalej brałem udział w tej szopce – zaczął, a usta Eunhy wykrzywiły się w krzywym uśmiechu. – Nigdy nie kochałem Hyebin. Chciałem być „kimś" na uniwersytecie, dlatego pozwoliłem jej się do siebie zbliżyć. Dziś bardzo tego żałuję.

– Dziewczyna zdradzała cię z twoim najlepszym kumplem. Nic dziwnego, że tak się czujesz. W końcu cała uczelnia się z ciebie nabijała, a ty albo udawałeś, że o niczym nie wiesz, albo jesteś totalnym idiotą – skwitowała, poprawiając się na krześle.

– Wiedziałem o tym, ale dopóki byłem popularny, miałem to gdzieś. Teraz jednak doszedłem do wniosku, że nie chcę tak żyć. Zerwałem kontakt z Taeilem, Hyebin i resztą ich bandy. Przeprosiłem już Taehę, teraz przyszedł czas na ciebie.

– Mam cię stąd wykopać, czy sam znajdziesz drogę do wyjścia?! – Krzyk Kiwona sprawił, że oderwali od siebie spojrzenia.

Chłopak zaciskał dłonie z całej siły, pospiesznie krocząc po ścieżce, by po chwili stanąć przed siostrą w obronnej pozie.

Jaemin westchnął, niepewnie spoglądając na Eunhę. Dziewczyna podniosła się z krzesła, ale w dalszym ciągu tkwiła za plecami brata.

– Chciałem ją tylko przeprosić.

– Spadaj stąd, dopóki jestem miły. Nie będę się powtarzał.

Eunha chciała poprosić Kiwona, by ich zostawił. Pragnęła przytulić się do Jaemina i pozwolić, by jej serce znów poczuło się szczęśliwe, ale wiedziała, iż popełni wtedy ogromny błąd. Wydarzyło się zbyt wiele i chociaż do tej pory wierzyła, że byłaby w stanie wszystko mu wybaczyć, dziś dotarło do niej, że się myliła. Chociaż wciąż go kochała, nie potrafiłaby czuć się przy nim tak, jak kiedyś. Wciąż miałaby przed oczami liczne sceny, w których przytulał i całował Hyebin albo zastanawiałby się, czy znów nie zostawi jej dla innej.

Gdy Jaemin odszedł bez słowa, posyłając jej smutne spojrzenie, wtuliła się w plecy brata i zaczęła szlochać.

Kiwon odwrócił się, obejmując mocniej siostrę. Nienawidził patrzeć na jej łzy. Mogli się kłócić, czasem nienawidzić, ale wskoczyłby za nią w ogień.

– Zasługujesz na kogoś lepszego. On nie jest ciebie wart.

Biegła ile sił w nogach, próbując zapanować nad łzami, które przysłaniały jej drogę. Na szczęście Jungkook trzymał jej dłoń i nie pozwolił, by zatrzymała się choćby na moment. Nawet jeśli to ona kierowała ich w odpowiednią stronę, to Kookie nadawał tempo.

Paliły ją płuca, a łapanie oddechu stawało się coraz cięższe. Moment, w którym Jungkook ją pocałował i sprawił, że stała się niewyobrażalnie szczęśliwa, zdawał się w ogóle nie mieć miejsca. Jedynie, o czym była teraz w stanie myśleć, to przerażony głos Sungjina, mówiący, że ktoś podpalił jej warsztat. To on przejął wszystkie jej obowiązki, gdy wylądowała w szpitalu i chociaż był bardzo specyficznym człowiekiem, ufała mu.

Ufała mu na tyle, że pozwalała mu nocować w warsztacie na niewygodnym materacu, gdy żona wyrzucała go z domu za byle pierdołę. Całe Maeju wiedziało, że nie układało mu się z Jihee, jednak nikt nie próbował mu pomóc. Jedynie Taeha zaoferowała nocleg i dorobiła mu klucze, o nic nawet nie pytając. Wiedziała, że ludzie jej nie lubili i chociaż Sungjin starał się być dla niej miły, wiedziała, że doszukiwał się we wszystkich plotkach prawdy na jej temat.

A teraz Sungjin utkwił w płonącym warsztacie, modląc się o ratunek.

Miała ogromną nadzieję, że straż pożarna przyjechała na czas. Sungjin nie wspominał nic o tym, by w środku znajdował się jakiś samochód, ale zadzwonił, by się pożegnać i poprosić, by o nic się nie obwiniała. Powiadomił wcześniej straż pożarną, do której i ona zadzwoniła, chcąc się upewnić, że otrzymali zgłoszenie.

Była wdzięczna Jungkookowi za to, że z nią pobiegł i nie miał jej za złe tego, że w tak brutalny sposób zniszczyła ich wspólny wieczór. Nie potrafiła jednak się na nim skupić. Była zbyt przerażona tym, co mogło nastąpić.

Gdy w końcu znaleźli się na miejscu, upadła, raniąc sobie przy tym kolana. Łzy leciały jej ciurkiem po policzkach, a łapanie oddechu sprawiało jej ogromną trudność. Zaciskała palce na mundurze jednego ze strażaków, który zdawał się zaskoczony jej nagłym pojawieniem się.

– Su-Sungjin... – Wydała z siebie dziwny dźwięk, zupełnie niepodobny do jej głosu. Patrzyła na wysoko unoszący się dym, odsunięte samochody od warsztatu oraz mieszkańców zebranych dookoła, ale nigdzie nie widziała Sungjina, choć ratownicy znajdowali się niedaleko. – Mężczyzna, który was powiadomił... On...

– Kilku strażaków weszło przed chwilą do środka, chociaż sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Proszę chwilę poczekać.

Niespodziewany wybuch sprawił, że podskoczyła w miejscu. Strażak, którego do tej pory ściskała za spodnie, wyrwał się z jej uścisku i podbiegł do kolegów, krzycząc coś do odbiornika.

Wszystko działo się bardzo szybko. Kolejne straże podjeżdżały jedna za drugą, a gdy udało się ugasić ogień na tyle, by można było wejść do budynku, kilku strażaków wbiegło do środka, chcąc ratować znajdujących się w środku ludzi.

Szybko się jednak okazało, że nikt nie przeżył. Ani Sungjin, uwięziony w warsztacie, ani strażacy, którzy chcieli go uratować.

Taeha nie mogła uwierzyć, że nienawiść do jej osoby odebrała komuś życie. Czuła się winna śmierci swojego pracownika i wiedziała, iż mieszkańcy Maeju również ujrzą w niej potwora.

Potwora, który pozwalał żonatemu mężczyźnie sypiać w swoim warsztacie, przez co zginął w tragicznych okolicznościach. Znów zaczną tworzyć się podłe plotki na jej temat.

Zacisnęła palce na trawie, pustym wzrokiem wpatrując się w biegających strażaków. Nie miała odwagi spojrzeć na przyglądających jej się z obrzydzeniem mieszkańcom.

Nie miała odwagi spojrzeć nawet na Jungkooka, który klęczał obok niej, otaczając ją ramieniem.

– To nie twoja wina. – Powtarzał jak mantrę, ale ona w to nie wierzyła. Ludzie wokół również nie wierzyli. – To naprawdę nie była twoja wina.

Jungkook był wściekły na Minho za to, że kazał mu wracać do domku, gdy tylko pojawił się na miejscu podpalenia. Tłumaczył, że zajmie się Taehą, ale chłopak czuł się źle z faktem, że zostawił ją w takim stanie. Dziewczyna była załamana. Jeśli do tej pory starała się udawać twardą, dziś jej siła potłukła się niczym porcelana i wątpił, by zdołała poskładać ją w całość.

Starał się przemówić do Taehy, ale w ogóle nie reagowała na jego słowa. Patrzyła tępo przed siebie, pozwalając policji oddalić się nieco od warsztatu, gdzie mieszkańcy zaczęli obrzucać ją nieprzyjemnymi epitetami. W chwili, gdy pojawiła się żona zmarłego Sungjina, rozpętało się prawdziwe piekło. Kobieta najpierw rozpaczała po mężu, potem rzuciła się na Taehę z pięściami. Wyzywała ją od dziwek, życząc jej śmierci.

Nikt na niego nie zwracał uwagi, choć próbował stanąć po jej stronie. Został nazwany tandetnym gogusiem z mikrofonem w ręce. Wszyscy mieli go gdzieś.

W tamtej chwili czuł się nikim. Sława ani pieniądze nie były w stanie sprawić, by zmienił zdanie tych wszystkich ludzi na temat Taehy. Nawet Minho przestał wzbudzać w nich respekt, choć do tej pory nikt nie odważył się powiedzieć złego słowa o jego bratanicy.

Nie mógł uwierzyć, że ten wieczór zakończył się w tak tragiczny sposób. Zostało mu półtora tygodnia do wyjazdu. Chciał spędzić te dni z Taehą, by przekonać się, czy jej uczucie miało szansę stać się na tyle silne, by przetrwać nadchodzącą rozłąkę. Nie byli parą, co to to nie. Wspólnie doszli do wniosku, że zobaczą, dokąd ich to wszystko zaprowadzi, ale sam fakt, iż się zgodziła, dawał mu nadzieję.

W obecnej chwili nie był niczego pewien. Doskonale pamiętał, jak rozsypał się, gdy dowiedział się o samobójstwie fanki, a w internecie pojawiły się oskarżenia wobec jego osoby.

Taeha wyglądała dzisiaj dużo gorzej i wierzył, iż tak też się czuła. W przeciwieństwie do niego ona znała ofiarę. Nienawiść skierowana wobec jej osoby nie była wyrażana za pomocą anonimowych komentarzy na stronach internetowych, a płynęła prosto z ust mieszkańców, z którymi miała styczność na co dzień. Nie miał prawa porównywać swojej sytuacji do jej.

Przeklął, gdy komórka po raz któryś rozdzwoniła się w jego spodniach. Nie zdążył jednak odblokować ekranu, gdy z domku wybiegł przerażony Taehyung.

– Jak mogłeś być tak nieostrożny?! – krzyczał blondyn, wymachując mu komórką przed oczami. – To nie jest jakaś pierdolona wyspa, do cholery! Tu też mamy fanów i chociaż nie są zbyt namolni, to wciąż są zawistni, ty idioto!

– Odwal się! – warknął Jungkook, odsuwając od twarzy komórkę. – Taeha jest w naprawdę kiepskim stanie, a ja nie mam pojęcia, jak jej pomóc!

– Taeha dopiero będzie w kiepskim stanie, jak zaczną się tutaj zjeżdżać turyści i będą ją wyzywać, bo poderwała ich idola! – Taehyung nie ustępował. Widząc pytające spojrzenie kolegi, cisnął w nim komórką. – Zrujnowałeś jej życie!

Z niedowierzaniem przeglądał stronę plotkarską, na której ktoś umieścił kilka zdjęć, gdzie siedział obok Taehy, bądź trzymał ją za dłoń. Nawet ich pocałunek został ujęty na zdjęciach.

Serce momentalnie podskoczyło mu do gardła. Zdjęcia były bardzo dobrej jakości, przez co twarz Taehy bez problemu zostanie rozpoznana przez fanów.

– Kto mógł to zrobić?! – spytał, patrząc na przyjaciela z przerażeniem.

– Nie mam pojęcia, ale menadżer jest wściekły! Musimy czym prędzej wrócić do Seulu, a ty masz sprostować wszystko na najbliższym wywiadzie! Złamałeś bardzo ważny punkt kontraktu, Kookie! Cholera, zaraz mamy come back, a ty już zniechęcasz do nas fanów!

– Nie jestem pierdoloną maszyną, która ma ładnie wyglądać, śpiewać i być wolna, by fanki wierzyły, że którąś z nich pokocham!

Taehyung położył dłoń na jego ramieniu i dodał spokojniejszym tonem:

– Doskonale wiedziałeś, na co się piszesz. Każdy z nas wiedział.

W oczach Jungkooka zalśniły łzy. Zaciskał dłonie z taką siłą, iż zbielały mu knykcie.

W tej chwili nienawidził swojego życia tak bardzo, że chciał rzucić ten cały show-biznes w cholerę. Wiedział jednak, że nie mógł sobie na to pozwolić. Gdyby uczucie do Taehy okazało się zwykłym zauroczeniem, plułby sobie za to w brodę do końca życia.

Chociaż podświadomie czuł, że Taeha nie była jedną z wielu, był zagubiony.

Jak miał walczyć o kogoś, kto rozpadł się niczym domek z kart, skoro musiał wyjechać?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro