٠•●Rozdział 12●•٠
Jimin opuścił wana z przyciemnianymi szybami, uważnie spoglądając na okna ich mieszkania, w których paliło się światło. Jungkook brzmiał bardzo dziwnie przez telefon i tylko z tego względu zdecydował się wrócić wcześniej do domu. Yoongi oczywiście postanowił zostać u Taehyunga i pozostałych chłopaków.
Choć dzielnica była bezpieczna od namolnych fotoreporterów i fanów, nasunął na różowe włosy kaptur i ruszył w stronę budynku. Miał ogromną nadzieję, że Eunha nie zdecydowała się spotkać z Jungkookiem za jego plecami i nie opowiedziała mu o tym, co tak naprawdę się wydarzyło. Nie chciał, by jego przyjaciel poznał prawdę, ponieważ już ciężko było w nim znaleźć dawnego roześmianego chłopaka z pasją i wolał nie myśleć, co to będzie, gdy dowie się, że Taeha się od nich nie odsunęła.
Wchodząc do mieszkania, spodziewał się zastać opróżnione butelki po soju i zalanego Jungkooka, ale ku jego zdziwieniu, nic takiego nie miało miejsca.
Kookie siedział na białej rogówce ze wzrokiem skupionym na swoich dłoniach. Wydawał się wściekły.
– Wszystko w porządku? – spytał niepewnie Jimin, skupiając na sobie wzrok przyjaciela.
Ten od razu podniósł się z kanapy, krzycząc:
– Taeha mieszka za ścianą! To ona jest naszą nową sąsiadką!
– Znowu bredzisz. Musisz skończyć z tym alkoholem! To już przestaje być śmieszne, naprawdę.
– Rozmawiałem z nią! – Jungkook podszedł bliżej. – Traktowała mnie jak wroga, rozumiesz? Bredziła coś o tym, że mam udawać, że jej nie znam! Zachowywała się tak, jakbym to ja ją olał, a przecież to ona urwała z nami kontakt!
Jimin patrzył, jak Jungkook przechodzi obok niskiego stołu i ponownie zajmuje miejsce na miękkiej rogówce. Schował twarz w dłoniach, przez co momentalnie zrobiło mu się go żal. Wiedział, że szatyn nie zachowywałby się tak, gdyby kłamał. Nie, gdy był całkowicie trzeźwy.
Próbował go chronić, ale wszystko jak zwykle musiało się skomplikować. Fakt, iż to właśnie Taeha wprowadziła się tuż obok nich, świadczył o tym, że los uwielbiał z nich drwić i miał za nic ich uczucia.
Potrafił wyobrazić sobie Jungkooka stojącego jak słup soli i Taehę, wyrzucającą mu wszystko, co leżało jej na sercu. Żadne z nich nie znało prawdy i najwyraźniej nie byli w stanie do niej dotrzeć.
Wystarczyło jedno kłamstwo, by tak skomplikować wszystkim życia. Dawniej nawet przez myśl mu nie przeszło, że Taeha mogłaby żywić do nich nienawiść. No, chyba że do Jungkooka, który wyparł się, by łączyło ich jakieś uczucie. Ale on i Taehyung nie zrobili jej nic złego. O tym, kto zrobił jej zdjęcie na plaży, nie miała pojęcia, więc to się nie liczyło.
Słuchał przez chwilę Jungkooka, który wciąż przeżywał spotkanie z Taehą i zastanawiał się, co powinien zrobić. Nie chciał zdradzać prawdy, ponieważ bał się, że cała nienawiść spadnie na Eunhę i choć na to zasłużyła, nie miał sumienia, by rzucić ją wprost w paszczę lwa. Z drugiej strony był pewien, iż Jungkook nie odpuści i prędzej, czy później uda mu się dotrzeć do Taehy, a wtedy wspólnie dojdą do prawdy i kto wie, jak to się skończy.
Sytuacja nie prezentowała się zbyt ciekawie.
– Więc udawaj, że jej nie znasz. Zrób to, o co cię poprosiła – oznajmił w końcu, opierając się o framugę drzwi. Był zmęczony i naprawdę nie miał siły, by rozwiązać wewnętrzne rozterki kolegi.
Jungkook spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Wiesz, że nie mogę tego zrobić!
– Nic was nie łączyło! Obudź się wreszcie i przestań wspominać te przeklęte wakacje, podczas których omal nie pokłóciliśmy się o jakąś dziewczynę! – Nie miał pojęcia, dlaczego krzyknął, ale nie potrafił nad tym zapanować. Lubił Taehę i nic do niej nie miał, ale drażniło go, gdy Jungkook powracał do tego, co działo się na Maeju. Wszyscy dali sobie spokój, tylko nie on. – To było trzy lata temu! Wiele się zmieniło od tamtego czasu i najwyższy czas, byś w końcu odpuścił!
– Jak mam to zrobić, skoro czuję, że coś mnie omija?! – odkrzyknął, zrywając się na nogi. – Widziałem ją wtedy, Jimin! Widziałem jej wzrok, gdy ludzie ją wyzywali, obwiniając ją o śmierć tego człowieka! Widziałem, że to ją złamało, a potem Minho nie pozwolił mi z nią porozmawiać! Eunha unikała tematu, zbywając mnie jakimiś głupimi zapewnieniami, że jest wszystko dobrze, a ja czułem, że czegoś mi nie mówią! I dziś znów ją ujrzałem po tych trzech latach i wiesz co?! – zamilkł na sekundę, nie spuszczając wzroku z ciemnych oczu Jimina. – Nie wyglądała na szczęśliwą. Te wszystkie zdjęcia, które widnieją na internecie to kłamstwo.
Jimin położył dłoń na jego ramieniu.
– Nie masz prawa wchodzić w jej życie z buciorami. Nie, gdy dała ci jasno do zrozumienia, że cię w nim nie chce.
Jungkook pokręcił z niedowierzaniem głową i odtrącił dłoń przyjaciela. Nie spodziewał się po Jiminie takiej reakcji. Myślał, że wspólnie zapukają do drzwi Taehy i postarają się z nią porozmawiać, a on oznajmił, że powinien odpuścić. Czy to miało sens?
Owszem, może i minęły trzy lata, ale na widok Taehy znów poczuł, co to szczęście. Przypomniał sobie, jak to jest cieszyć się po ujrzeniu kogoś bliskiego.
Niestety było tak do momentu, dopóki się nie odezwała.
Potem cały czar prysł, a on czuł się jak najpodlejszy człowiek na świecie, choć totalnie nie rozumiał dlaczego.
Gaya wyjęła z lodówki czerwone wino i wróciła do salonu, gdzie były przygotowane przekąski oraz łóżko, na którym leżała Eunha, wpatrując się w ekran ogromnego telewizora. Wspólnie doszły do wniosku, że nie ma nic lepszego, jak babskie piżama party, co nie pocieszyło Taehyunga, który chciał wpaść do swojej dziewczyny, a został odprawiony z kwitkiem.
– Czy tylko ja uważam, że Zac Efron ma zajebiste ciało? – spytała Gaya z rozmarzonym wzrokiem i zajęła miejsce obok blondynki.
Eunha skinęła z uśmiechem.
– Mhm. Ale z tego, co zauważyłam, to Jimin też się wyrobił. Trzy lata temu miał zaledwie niewielki zarys mięśni, a teraz wygląda naprawdę świetnie.
Gaya odwróciła wzrok, stukając koleżankę palcem w ramię. Miała przy tym tak rozmarzoną minę, że blondynce momentalnie zrobiło się ciepło, a policzki pokrył soczysty rumieniec.
– Tak tylko mówię! – dodała pospiesznie, odwracając od koleżanki wzrok.
– Jimin ci się podoba! – Gaya nie zamierzała ustąpić, ponieważ doskonale wiedziała, gdy ktoś starał się ukryć zainteresowanie drugą osobą. – Nic dziwnego, nie masz się czego wstydzić. Jest sławnym ciachem i niejedna chciałaby, by choć na nią spojrzał.
– Przestań pleść bzdury! – oburzyła się Eunha, marszcząc gniewnie brwi. – On mnie nawet nie lubi! Nie widzisz, jak reaguje, gdy tylko znajduje się w pobliżu?
– Sądzę, że macie kilka niewyjaśnionych spraw i dlatego jest, jak jest. – Gaya sięgnęła po paczkę z chipsami paprykowymi i postawiła ją na łóżku w taki sposób, by obie miały do niej swobodny dostęp. – Ale nic się nie martw, teraz masz mnie, a ja jestem specem od swatania ludzi. Sprawię, że twój ideał na ciebie w końcu spojrzy.
– Jimin nie jest moim ideałem! – oburzyła się Eunha, coraz bardziej zirytowana tematem, na który zeszła ich rozmowa.
Niestety Gaya jak zwykle nie zwracała uwagi na jej słowa i mówiła swoje, w głowie już układając odpowiedni plan, który miał szansę się powieść.
Eunha może nie znała tej dziewczyny długo, ale zdążyła już zauważyć, że jak się na coś uparła, nie było na nią mocnych. Dlatego zdecydowała się ją zignorować i sięgnęła po pilot, by załączyć w końcu przygotowany film.
Jej myśli mimowolnie sunęły w stronę Jimina, choć starała się skupić na filmie. Zależało jej na tym, by ich relacja się polepszyła. I to nie dlatego, że widziała w nim atrakcyjnego mężczyznę! Absolutnie nie miało to żadnego znaczenia.
A może jednak...
Nie mogła uwierzyć, że Junsu wszedł do jej apartamentu, gdy spała, wziął kontrakt i wyszedł. Gdy tylko się przebudziła, od razu dostrzegła brak dokumentu na nocnej szafce, przez co wybiegła z pokoju, mając nadzieję, że zobaczy się ze swoim chłopakiem.
Po Junsu jednak nie pozostał nawet ślad. Tak samo, jak po kontrakcie, który podpisała tylko dlatego, że Junsu dał jej jasno do zrozumienia, iż nie zamierzał odpuścić. Czuła się przez niego nieco osaczona, a fakt, iż decydował o jej życiu, sprawiał jej przykrość. Zawsze była kowalem własnego losu, a teraz ktoś ciągle nią sterował, jakby była kukłą na sznurkach.
W dodatku tuż za ścianą mieszkała osoba, której miała nadzieję nigdy więcej nie spotkać.
Najgorsze było to, że obiecała sobie, iż nigdy więcej nie zapłacze przez Jungkooka ani jego przyjaciół, a wylała wczoraj tyle łez, że spokojnie mogłaby napełnić nimi jakieś ogromne naczynie. Nie wiedziała, skąd wzięła się u niej ta słabość i żal, skoro podczas rozmowy z nim odczuwała jedynie ogromną złość.
Obecnie nie miała najmniejszej ochoty opuszczać mieszkania i ani śmiała wysłać Junsu choćby jednego SMS-a. Była rozczarowana jego zachowaniem i jeśli myślał, że znalazł sposób na ukaranie jej, był w błędzie. Odkąd zostali parą, zauważyła, że chłopak zachowywał się wobec niej coraz śmielej i łatwiej przychodziło mu jej ignorowanie. Z początku myślała, że miała urojenia i szukała powodu do kłótni, ale z każdym kolejnym dniem zauważała, że Junsu nawet nie starał się udawać, iż miała prawo robić to, co chciała. Gdy tylko działała nie po jego myśli, obrażał się i ją ignorował, jakby chciał ją w ten sposób ukarać. Bolało ją to, owszem. Ale nie na tyle, by biegała za nim i błagała, by przestał zachowywać się jak skończony dupek.
Widok Jungkooka przypomniał jej o tym, że nic nie mogło trwać wiecznie i sprawił, że zrobiło jej się jakoś tak lżej. Myśl, iż Junsu ją zostawi przestała przerażać ją na tyle, by kuliła się przed nią, jak przerażony pies. Zrozumiała, że jeśli chłopak będzie chciał odejść, to i tak odejdzie, a utwierdzanie go w przekonaniu, jak bardzo potrzebowała go w swoim życiu, nie przyniosłoby niczego dobrego.
To przykre, że dopiero widok Jungkooka uświadomił jej, że zachowywała się jak skończona desperatka.
Już miała podejść do lodówki, by zrobić sobie coś na śniadanie, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Wciąż miała na sobie białą piżamę z wizerunkiem pingwina i nie przejęła się faktem, że ktoś mógł ją w niej ujrzeć. Była we własnym mieszkaniu i miała prawo ubierać się tak, jak tylko chciała.
A już na pewno miała prawo założyć dziecinną piżamę, której Junsu nienawidził z całego serca i wręcz zakazał jej ją ubierać w dniu, w którym miała serdecznie dość jego panoszenia się.
Otworzyła drzwi ze znudzoną miną, ale nikogo nie zastała. Gdy wyszła na korytarz, ujrzała jedynie zaspanego Yoongiego, który właśnie wyszedł z windy i kierował się do swojego apartamentu.
Udała, że nie dostrzega jego uśmiechu, gdy ją zauważył i już miała zniknąć w mieszkaniu, gdy na podłodze dostrzegła drewnianą tacę z białą różą oraz ozdobny talerz z plackiem z warzywami, a także z szklanką soku jabłkowego.
Zdezorientowana nachyliła się i wzięła tacę do ręki, szukając jakiegoś liściku, który pozwoliłby jej zrozumieć, kto przygotował dla niej śniadanie. Nic takiego jednak nie znalazła, ale była niemalże pewna, iż to Junsu w ten sposób chciał dać jej do zrozumienia, że chociaż wciąż był na nią zły, to i tak mu na niej zależało.
– Ktoś tu się chyba postarał. – Yoongi przystanął naprzeciwko niej i zagwizdał z uznaniem. – Faceci stają się tacy miękcy, gdy kobieta zawróci im w głowie.
– Jesteś moim fanem? – spytała Taeha, posyłając mu pobłażliwe spojrzenie. – Na to wygląda, skoro tak uparcie próbujesz ze mną porozmawiać. Może dam ci swój autograf i znikniesz, dając mi tym samym zjeść w spokoju? – zaoferowała, siląc się na promienny uśmiech.
Yoongi wytrzeszczył oczy, omal nie krztusząc się własną śliną.
– J-ja? – Wskazał na siebie, uważnie rozglądając się po korytarzu. – Twoim fanem? – dodał, jakby źle usłyszał, ale dziewczyna kiwnęła z uśmiechem głową, na co roześmiał się głośno, wyprowadzony z równowagi. – Czy ty wiesz, kim ja jestem? Jak ktoś taki, jak ja miałby być...
– Jesteś zaspanym chłopakiem z niebieskimi włosami, który wygląda, jakby przejechał go pociąg – przerwała mu, z satysfakcją patrząc na niedowierzanie wymalowane na jego twarzy. – Przykro mi, ale nie zamierzam ani całować cię po stopach, ani rozkładać ci czerwonego dywanu, byś mógł wejść do swojego mieszkania jako wielki Min Yoongi, pseudonim Suga, ponieważ obecnie prezentujesz się dość... niekorzystnie.
– N-niekorzystnie?!
– Paaa!
Yoongi patrzył, jak dziewczyna zamyka mu drzwi przed nosem, wyraźnie zdruzgotany. Nie miał pojęcia, co było z tą dziewczyną nie tak, ale pospiesznie wyjął z kieszeni komórkę, by włączyć aparat i sprawdzić, czy rzeczywiście prezentował się aż tak źle. Opuszczając mieszkanie chłopaków, nawet nie spojrzał w lustro, tylko szybko zbiegł do zamówionej taksówki.
Dostrzegając swoje odbicie, wydął usta i zmarszczył brwi.
– Miała dziewczyna rację – powiedział sam do siebie i schował telefon z powrotem do kieszeni. – Kurcze, lubię jej bezpośredniość. To miła odmiana, zważywszy na to, że na każdym kroku ktoś piszczy na mój widok z zachwytu.
Chwilę wpatrywał się w drzwi nowej sąsiadki, by w końcu zniknąć w swoim mieszkaniu z szerokim uśmiechem na twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro