٠•●Rozdział 14●•٠
Taeha wciąż nie odzywała się słowem. Szła posłusznie za Jiminem, w duchu dziękując mu za to, że nie pozwolił Yoongiemu, by poszedł z nimi. Chłopakowi przez całą drogę nie zamykały się usta, a jego wścibskie pytania sprawiły, że w pewnym momencie miała ochotę uderzyć go w głowę. Zniosła jednak jego irytujące zachowanie w ciszy, a teraz szła przez zupełnie ciemnie pola.
Jimin oświetlał drogę latarką z komórki, co chwilę odwracając się w jej stronę, by mieć pewność, że się nie zgubiła. Chciał podarować jej swoją bluzę, gdy ujrzał gęsią skórkę na jej nagich ramionach, ale stanowczo odmówiła. Nie naciskał, by jej nie zniechęcić, ponieważ miał wiele rzeczy do powiedzenia.
Po kilku minutach Taeha ujrzała parterowy, drewniany domek, który sprawił, że uniosła zaskoczona brwi.
– Tutaj jesteśmy z dala od reporterów i fanów. Czasem każdy z nas potrzebuje chwili spokoju – wyjaśnił Jimin, przekręcając klucz w zamku. – Wchodź.
Posłusznie przeszła przez próg i poczekała, aż chłopak zapali światło.
Wszystkie ściany były zrobione z drewna, tak samo, jak podłoga. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to zabudowany kominek, który mimowolnie przypomniał jej o dawnym domu w Londynie.
Zajęła miejsce na miękkiej kanapie, tuż naprzeciwko drewnianego łóżka, uważnie rozglądając się dookoła. Jak na kogoś, kogo było stać na wszystko, to miejsce było wyjątkowo skromne, ale musiała przyznać, że posiadało urok. Nie dziwiła się, że chłopcy uciekali tutaj od szarej codzienności, która potrafiła być przytłaczająca.
– Herbaty?
Przeniosła wzrok na nieśmiały uśmiech Jimina. Momentalnie zacisnęła palce, czując do niego ogromny żal.
– Przejdź od razu do rzeczy – zarządziła.
Chłopak zajął miejsce na pufie, stojącej naprzeciwko niej.
Nie miał pojęcia, od czego powinien zacząć, a chłód bijący od dziewczyny niczego nie ułatwiał. Cieszył się jednak, że zgodziła się z nim pójść, bo tak naprawdę tylko dzięki temu mogli w końcu porozmawiać. Jego zauroczenie minęło, ale wiedział, jak wartościową dziewczyną była Taeha i szczerze pragnął, by znów traktowała go jak przyjaciela. Nawet jeśli miał niewiele czasu przez pracę, chciał utrzymywać z nią kontakt, a z racji tego, że mieszkała w Seulu, tuż obok niego, widywanie się byłoby o wiele łatwiejsze.
Gdy dostrzegł jej zniecierpliwione spojrzenie, w końcu się odezwał:
– Nie chcieliśmy wyjeżdżać bez pożegnania. Jungkook pod tym względem cię nie okłamał.
– Och, czyli zdążył się poskarżyć, że go spławiłam? Uroczo!
– Pozwól mi dokończyć, nim zaczniesz kogokolwiek wyzywać, dobrze? – Widział, że chciała coś powiedzieć, ale nie zrobiła tego. Skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej i odwróciła głowę w bok, by na niego nie patrzeć. Potraktował to jako zgodę. – Jungkook wariował ze strachu o ciebie. Zostaliśmy zmuszeni do wcześniejszego powrotu przez zdjęcia, które wypłynęły i sprawiły, że zapanował totalny chaos.
– Zdjęcia, na których całowałam się z Kookiem.
– Dokładnie. – Skinął głową, głośno wzdychając. – Ale zanim musieliśmy wyjechać, przychodziliśmy kilka razy pod wasze mieszkanie. Próbowaliśmy z tobą porozmawiać, ale Minho i twoje kuzynostwo ciągle powtarzali, że nie chcesz nas znać i uważasz, że zniszczyliśmy ci życie.
– Nie miałam wtedy pojęcia o tych przeklętych zdjęciach! – krzyknęła, racząc go wściekłym spojrzeniem. – Byłam zbyt przybita śmiercią Sungjina, by buszować po internecie! Czekałam na was! Eunha mówiła, że ani razu nie przyszliście, a potem dowiedziałam się, że wyjechaliście bez pożegnania! Nie mogłam w to uwierzyć i pobiegłam do domku, który wynajmowaliście, ale was rzeczywiście tam nie było!– zamilkła, starając się zapanować nad łzami, ale niektóre z nich i tak spłynęły po jej policzkach. Przyjęła chusteczkę, którą Jimin od razu jej ofiarował i szybko dodała łamiącym się głosem: – Wiesz, jak się wtedy czułam? Naprawdę uwierzyłam w to, że stałam się waszą przyjaciółką i będziecie chcieli utrzymywać ze mną kontakt po wyjeździe. Fakt, iż nic dla was nie znaczyłam, całkowicie mnie załamał... Zabiliście moją wiarę w ludzi. Wiarę w lepsze jutro.
– Eunha kłamała – powiedział spokojnie, powstrzymując się od przytulenia jej. Wiedział, że tego potrzebowała, ale bał się, iż go odtrąci. Dopóki nie pozna całkowitej prawdy, musiał trzymać się z dala, by jej nie spłoszyć.
– Jaki miałaby powód, żeby kłamać? – spytała z powątpiewaniem. – Zawsze mnie chroniła! Była jedyną osobą, na której mogłam polegać. Jimin! Ona nawet zrezygnowała z przyjaźni z Hyebin, gdy dowiedziała się, że ta zaczęła rozpowiadać plotki na mój temat! Eunha nie jest złą osobą. Zawsze kierowała się moim dobrem.
– Nie mam pojęcia, dlaczego kłamała, ale powiedziała mi o tym. Teraz mieszka z dziewczyną Taehyunga, bo nie miała gdzie się podziać. Spotkałem ją tuż po waszej kłótni przed biblioteką. – Widząc jej zdziwioną minę, dodał: – Byłem tam. Chciałem z tobą porozmawiać i spytać, dlaczego nie odpisałaś na żaden z moich listów, ale się kłóciłyście. Potem odeszłaś u boku jakiegoś blondasa, a ja zabrałem Eunhę z ulicy.
Taeha milczała przez chwilę, biorąc do drżących dłoni kubek z parującą herbatą. Analizowała słowa chłopaka, starając się cokolwiek z tego zrozumieć. Nie potrafiła uwierzyć, by Eunha była w stanie okłamać ją w tak brutalny sposób. Jaki miałaby w tym cel? Poza tym wujek i Kiwon również powiedzieli, że chłopcy nie byli u niej ani razu.
Nagle spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, ale nim zdążyła coś powiedzieć, on odezwał się pierwszy.
– Wiem, że po naszym wyjeździe próbowałaś się zabić, a potem zgodziłaś się na leczenie w szpitalu psychiatrycznym. Kto mógłby mi o tym powiedzieć, jeśli nie Eunha?
Zamarła, patrząc na niego z niedowierzaniem. W jego oczach malował się żal i smutek. Widziała, że obwiniał siebie o to, co się wydarzyło, a ona nie potrafiła nawet zaprzeczyć. Dlaczego miałaby go okłamać? Zawsze był dla niej miły i troskliwy. Dogadywali się bez słów i nawet czas nie mógł zmienić tego, że nie potrafiła patrzeć na niego jak na złego człowieka.
– O jakich listach mówisz? – spytała, celowo unikając rozmowy na temat swojej próby samobójczej. – Przez te trzy lata nie dostałam żadnego listu.
– Niemożliwe! – Jimin pokręcił głową. – Sam wysłałem do ciebie dwa listy! Taehyung jeden. A Jungkook pisał do ciebie prawie codziennie i przestał chyba dopiero po roku ciszy, gdy kazaliśmy mu odpuścić.
– Musiałam być wtedy w szpitalu. – Myślała głośno, nerwowo bawiąc się dłońmi. Nie chciała uwierzyć w to, że Eunha, Kiwon i Minho byliby w stanie ją oszukiwać. Wszyscy wiedzieli, ile znaczyła dla niej przyjaźń z tymi chłopakami. Nigdy nie zrobiliby czegoś, co mogłoby ją zranić!
– Eunha była na naszym koncercie. Chociaż nie odpowiedziałaś na żaden z naszych listów, Jungkook uparł się, że wyśle wam bilety, które obiecał. – Taeha spojrzała na niego oczami pełnymi łez. – Powiedziała, że przeżywasz nową miłość i nie zamierzasz nigdy więcej się z nami spotkać.
– Próbowała mnie chronić. Nie chciała, żebyście wiedzieli, że znalazłam się w psychiatryku...
– Ale dlaczego się w nim w ogóle znalazłaś?! Nigdy cię nie opuściliśmy, przysięgam na życie własnej matki! – Ukląkł przed nią, biorąc jej dłonie w swoje. Widok jej łez sprawił, że i on ledwie powstrzymywał się od płaczu. – Staraliśmy się na wszelkie sposoby, ale nie mieliśmy jak do ciebie dotrzeć! Eunha przez cały czas się z nami kontaktowała, dając nam wyraźnie do zrozumienia, że mamy o tobie zapomnieć, bo ty o nas już nie pamiętasz.
– Listy... – Ścisnęła mocniej jego dłonie, nie potrafiąc spuścić z niego wzroku. Nagle wszystko do niej dotarło. – Eunha mogła przynieść mi je do ośrodka, ale nigdy ich nie widziałam. Zawsze powtarzała, że przecież mówiła mi, że to wszystko się skończy. Ostrzegała mnie, ale ja i tak wam uwierzyłam. Mówiła, że nie pożegnaliście się nawet z nią, a ona... ona była na waszym koncercie...
Wybuchła płaczem, a Jimin bez wahania przytulił ją tak mocno, że czuł jej łzy na swojej szyi. Jak mógł uwierzyć, że Taeha nie chciała mieć z nimi nic wspólnego? Gdy teraz na nią patrzył, dotarło do niego, jak wiele dla niej znaczył.
– Tak bardzo mi przykro – wyznał, czule gładząc jej plecy. Ściskała palce na jego koszulce, nie potrafiąc przestać płakać. – Wiem, że to dla ciebie za dużo, ale jest jeszcze coś, co musisz wiedzieć.
– Co takiego? Co może być gorsze od tego, że byłam oszukiwana przez własną rodzinę? – spytała roztrzęsionym głosem, odsuwając się od niego na długość ramion. Widok jego łez sprawił, że serce złamało jej się na pół.
Nie była mu obojętna. Gdyby tak było, nie płakałby z jej powodu.
Jimin dotknął jej dłoni. Tak bardzo bał się wyznać jej prawdę! Bał się, że go odtrąci, ale musiał być z nią szczery. Wyznał grzechy Eunhy i wiedział, że jeśli dojdzie do konfrontacji między dziewczynami, ta będzie próbowała się wykręcić. Może i nie znała jego brzydkiego sekretu, ale wolał być przygotowany na najgorsze.
– To ja zrobiłem zdjęcia tobie i Jungkookowi. To ja wstawiłem je do internetu i do dziś cholernie tego żałuję! – wyznał, szybko dodając, nim zdołała się odezwać: – Byłem tak cholernie zazdrosny, że wybrałaś jego, że całkowicie postradałem rozum! Nim do mnie dotarło, co zrobiłem, było już za późno. Naprawdę bardzo cię przepraszam!
Taeha wpatrywała się w niego przez kilka sekund, ostatecznie wybuchając szczerym, głośnym śmiechem.
Jimin myślał, że miał omamy, ale ona naprawdę się śmiała. Zmarszczył niepewnie brwi, gdy nagle został przez nią przytulony.
– To tylko zdjęcia. Nigdy się nimi nawet nie przejęłam – zapewniła, klepiąc go po plecach. – Nie miałam kiedy, Jimin. Byłam zamknięta w psychiatryku przez naprawdę długi czas, a tam nie miałam dostępu do internetu. Dowiedziałam się o wszystkim grubo po fakcie.
– Ale mimo wszystko...
– Nie mam ci tego za złe. To w sumie urocze, że byłeś zazdrosny o Jungkooka. – Pogłaskała go po policzku. – Cieszę się, że mnie porwałeś i wyznałeś prawdę. Jest mi cholernie ciężko z myślą, że najbliższa rodzina okłamywała mnie przez cały ten czas, ale myśl, iż o mnie myśleliście, naprawdę wiele dla mnie znaczy. Nigdy nie potrafiłam was znienawidzić, wiesz? Chociaż minęło tyle lat, wciąż wspominam spędzony z wami czas z uśmiechem. Pomijając lata spędzone w Londynie, tak naprawdę tylko wtedy byłam szczęśliwa.
– Teraz nie jesteś szczęśliwa? – spytał szczerze zdziwiony, uważnie obserwując zmianę malującą się na jej twarzy. – Wyglądasz na szczęśliwą.
Taeha pokręciła przecząco głową i mimowolnie znów się rozpłakała.
– Nie jestem – przyznała z bólem serca, a Jimin znów dotknął jej dłoni. – Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek zdołam być szczęśliwa. Wydaje mi się, że jestem skazana na cierpienie. Teraz jest po prostu lepiej. Nie wiodę tak okrutnego życia, jak w Maeju, ale nie tak wyobrażałam sobie swoje życie. Czuję, że nie mam nad niczym kontroli i to jest straszne.
Jimin oklapł obok niej na kanapie i pogłaskał ją czule po policzku, ocierając przy tym łzy.
– Zadzwonię do Yoongiego, by dłużej na mnie nie czekał, zamówię pizzę oraz alkohol i o wszystkim mi opowiesz. Co ty na to?
Taeha uśmiechnęła się, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– Masz czas na słuchanie o tym, jakie moje życie jest żałosne?
Jimin zerknął na komórkę. Zignorował wiadomości od Yoongiego i wysłał mu krótkiego SMS-a, z informacją, że miał na nich nie czekać. Gdyby wiedział wcześniej, że uda mu się dogadać z Taehą, od razu pozwoliłby mu wrócić do domu, a tak biedak spędził ponad godzinę w samochodzie.
– Mamy całą noc, moja droga przyjaciółko. Tak się składa, że przez najbliższe dwa dni nie mam żadnych obowiązków, więc spokojnie możemy nadrobić stracony czas. – Puścił jej zalotnie oczko, uśmiechając się od ucha do ucha. – To jak?
Patrzyła na niego jak zaczarowana. Nie potrafiła uwierzyć, że po tak długim czasie znów siedzieli naprzeciwko siebie z uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Radość mimowolnie wparowała do jej zranionego serca, sprawiając, że przygnębiające myśli na jakiś czas zostały uśpione.
Dziś nie chciała myśleć o kłamstwach Eunhy i pozostałych członkach rodziny.
Nie chciała myśleć o Junsu i jego sposobie na układanie jej życia.
Dziś chciała spędzić czas u boku utraconego przyjaciela, który zdawał się w ogóle nie zmienić. Jimin wciąż był radosną, szczerą osobą. Sprawiał, że nie potrafiła przestać się uśmiechać.
Skinęła głową na zgodę, a chłopak od razu zerwał się z kanapy, by pójść po ulotkę restauracji, z której zawsze zamawiał z chłopakami pizzę.
– Jimin. – Odwrócił się, puszczając jej pytające spojrzenie. – Wyglądasz świetnie w tych różowych włosach. Bardzo za tobą tęskniłam.
Chłopak uśmiechnął się, przeczesując palcami kosmyki swoich włosów.
– Uważaj, bo się jeszcze we mnie zakochasz. Nie tylko zmieniłem kolor włosów, ale również jestem niesamowicie umięśniony. Mam kaloryfer na brzuchu. – Puścił jej oczko i zniknął z jej oczu z szerokim uśmiechem na twarzy.
Taeha pokręciła rozbawiona głową i rozsiadła się wygodniej na kanapie, biorąc jedną z granatowych poduszek na kolana. Gdy usłyszała dźwięk kolejnego SMS-a, niechętnie sięgnęła po komórkę i odczytała jedną z wiadomości od Junsu.
„Daj mi chociaż znać, czy wszystko z tobą w porządku. Nie ma cię w apartamencie! Naprawdę się martwię".
Z początku nie zamierzała odpisać, ale ostatecznie doszła do wniosku, że Junsu nie zasłużył na takie traktowanie.
„Jestem cała i zdrowa, nie martw się. Potrzebuję chwili dla siebie, dlatego nie szukaj mnie. Daj mi odetchnąć".
Wyłączyła komórkę i schowała ją do torebki. Ten wieczór chciała spędzić z Jiminem i nic nie mogło tego zniszczyć. Nawet jej podły nastrój, który pojawiał się w chwili, gdy dochodziło do niej, że straciła jedynych przyjaciół przez własną rodzinę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro