Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 74

- Kiedyś... powiedziałeś, że mnie kochasz - wydusiła z trudem, wpatrując się w ukochane turkusowe oczy. - Nigdy ci na to nie odpowiedziałam... Dlaczego... jesteś taki smutny, panie grzanko?? - Nie odpowiedział, obejmując ją jeszcze mocniej. - Zastanawiałam się...  jak mogłabym odpowiedzieć... 

,,A ty?

Co ,,ja''? - spytała, szczerze zaskoczona. - Nie mam mu czego wyznawać. Nie potrafię nazwać w głowie własnych uczuć, a co dopiero je wypowiedzieć.

- Jesteś artystką, Inoś. - Uśmiechnęła się na widok wolnego miejsca i zaparkowała. - ,,Kocham cię'' można określić na różne sposoby, niekoniecznie poprzez wypowiedzenie tych dwóch słów. Jestem pewna, że znajdziesz sposób, by pokazać mu, co czujesz''.

- Naprawdę... zastanawiałam się, jak powiedzieć ci to... co czuję.

,,Zamknij oczy''.

- Nie potrafiłam znaleźć... właściwych słów. Chyba... - przerwała, by po chwili wybuchnąć krótkim kaszlem. Z kącika ust spłynęła strużka krwi, którą Dabi od razu starł kciukiem. - Chyba nigdy ich nie znajdę... Ale słowa... nie są potrzebne, prawda? Moja mama... pokazała mi inny rodzaj powiedzenia ,,kocham cię''. Nie słowami... a czynami. Mama oddała za mnie życie... Nie ma lepszego pokazania miłości... niż pokazanie, że dla miłości... jesteś gotowy zginąć. Jak mogłabym... żyć w świecie, w którym ciebie nie ma?

Dabi wpatrywał się we wciąż słabnącą dziewczynę z szeroko otwartymi oczami. Przeklinał, że nie może zapłakać, bo właśnie teraz tego pragnął. Nie chciał, by w jej oczach wychodził na zimnego drania. Poczuł silny ból w klatce piersiowej, ostatnim razem tak beznadziejnie się czuł, gdy dowiedział się, że Spinner nawalił, a Inoue została porwana. Przecież tu był! Przybył po nią! 

- Inoue...

- Dziękuję, że po mnie przyszedłeś...

- Wybacz, że tak późno - odparł, a jego głos omal się nie załamał. - Ale już jestem. Wyjdziemy razem, okej? 

- Wyjdziesz... sam... 

- Idiotko! Dlaczego, do cholery, musiałaś bawić się w pieprzoną bohaterkę?! Nie zabiłby mnie! Jestem w lepszym stanie od ciebie! - Inoue przymknęła oczy, po czym lekko je uchyliła. - Nie waż się umierać! Nie możesz! Nie możesz mnie zostawić! Nigdy nie powiedziałem ci... 

- Wreszcie zobaczę... Touyę - wyszeptała.

Te trzy słowa wstrząsnęły nim, że nie mógł już wytrzymać. Spod spalonej skóry pod oczami trzymanej zszywkami chirurgicznymi zaczęła cieknąć krew. To były jego łzy, tylko na takie mógł sobie pozwolić. Ścisnął mocniej dziewczynę, jakby był przekonany, że w ten sposób nie zniknie, nie umrze, że zostanie tu razem z nim.

- To ja! - rzekł drżącym głosem. - To ja jestem Touya! Więc nigdzie nie odchodź! Zawsze tutaj byłem, mała myszko! Ja jestem Touya Todoroki. Przepraszam, że cię zostawiłem, że nie wróciłem po ciebie! Tak bardzo przepraszam!

- Wiedziałam. - Dabi spojrzał na nią zaskoczony. Spodziewał się szoku, wyzwisk, wściekłości, a ona... uśmiechała się lekko, acz boleśnie. - Wiedziałam od pierwszego spotkania, kim jesteś. - Ale jak...? Przecież opowiadała mu o utraconej miłości, o tym jak została porzucona. Mówiła o Touyi, więc skoro wiedziała, dlaczego nigdy mu nie powiedziała? Dlaczego udawała, że...? Żadne z pytań kłębiących się w jego głowie nie opuściło jego ust. - Touya... od zawsze był moją największą miłością... kimże bym była, gdybym go nie rozpoznała? Nawet z bliznami i czarnymi włosami, Touya to Touya... - Warga Dabiego zadrżała. - Tylko jedna osoba miała takie turkusowe oczy, które pokochałam jako dziecko... tylko Touya nazywał mnie ,,małą myszką''.

- Wiedziałaś... - powtórzył mężczyzna, dalej nie wierząc w to wszystko. - Więc dlaczego...?

- Bo nie jesteś już Touyą - odparła. - Gdy tylko cię zobaczyłam... wiedziałam, że się zmieniłeś.

,,Znalazłem cię - odezwał się mężczyzna.

Inoue zamarła na chwilę, ale potem podniosła aparat na wysokości twarzy. Odczekała sekundę i zrobiła zdjęcie złoczyńcy. Jego turkusowe oczy przypominały dwa kryształy znalezione w mrocznej jaskini. Jak w bajce. Ciemnowłosy mężczyzna podszedł do niej dwa kroki bliżej, uważnie się jej przyglądając.

- Nie ten profil - fuknęła, krytycznie przeglądając zdjęcia. - Możesz stanąć bokiem?

Mężczyzna uniósł nieznacznie brwi, po czym całkowicie pokonał dystans oddzielający ich od siebie. Wyrwał z rąk dziewczyny aparat, oglądając go ze znudzeniem wymalowanym na twarzy

- Co kurwa? - wymsknęło mu się. - Ty jesteś głupia czy jak? - zwrócił się do niej.

- Nie, po prostu tu jest złe światło. - Wzruszyła ramionami, wyciągając dłoń w stronę nieznajomego. - Możesz mi go oddać?''

- Nie byłeś sobą... zostałeś złoczyńcą, odszedłeś i nie wróciłeś. Tak... byłam w wielkim szoku, gdy cię... zobaczyłam. Z początku chciałam... cię uściskać, może zapłakać, ale ty... stałeś się kimś innym. Byłeś kimś innym.

,,Czyli jednak chciałaś się zabić?

- N-nie... - wymamrotała. - Poślizgnęłam się tylko. Dlaczego mnie uratowałeś?

- Bo to byłaby głupia śmierć, nie sądzisz, mała myszo? - Na jego twarz wkradł się złośliwy uśmieszek, rozciągający jego chropowatą skórę na szczęce. - Jeśli nadal będziesz próbować, już cię nie złapię.

Dla Inoue było to dziwne doświadczenie. Omal nie zginęła, bez strachu była gotowa na śmierć, a została ocalona przez złoczyńcę. Chciała zrobić mu zdjęcie, ale się zawahała. Z wymalowanym smutkiem opuściła aparat. To nie było idealne.

- Dziękuję, panie grzanko. - Pochyliła nisko głowę, na co ten prychnął.

- Nie mów do mnie ,,grzanko'' - powiedział. - Jestem Dabi.

Dabi''.

- W niczym nie przypominałeś mojego Touyi... poznając cię coraz lepiej... utwierdzałam się w przekonaniu, że nie ma już tamtego chłopca... zostawił mnie dawno temu... pozostał martwy... byłeś Dabim. Przez to... nie traktowałam cię jak braciszka... a kompletnie obcą osobę... I mimo wszystko... że nie byłeś Touyą, czasem go przypominałeś... to... i tak się w tobie zakochałam. Od nowa. Czekałam na dzień... gdy powiesz mi prawdę.

- Inoue... ty kretynko - jęknął.

Przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej. Kamiya ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi, nie przejmując się, że fioletowa, szorstka skóra drażni ją. Krwawe łzy spływały po policzkach mężczyzny. Wiedziała. Od samego początku wiedziała. I nie oskarżała go, nigdy nie dała mu odczuć, że wie, kim naprawdę jest. Pozwoliła mu pogrzebać swoją przeszłość i stać się kimś innym. Gorszą wersją siebie.

Przeszłość nie zapomina.

Przeszłość nie umiera.

Nie pytała, nie domagała się odpowiedzi i wyjaśnień. Zaakceptowała go. Zawsze stała po jego stronie, a potem taką samą szansę dała Dabiemu, nie patrząc na to, kim był kiedyś. Traktowała go jak nowo poznanego gościa, oswajając się z nim, zaczynając mu ufać, aż wreszcie kochać.

,,Czy twój chłopak nie ma nic przeciwko, że sprowadzasz do domu innych mężczyzn? - spytał, w duchu uśmiechając się jak mały diabeł.

Inoue spojrzała na niego jak na idiotę, unosząc wysoko brwi. O, proszę, jakaś oznaka emocji.

- Nie mam chłopaka - odparła. - Mieszkam tylko z ojcem, ale jego więcej nie ma jak jest. - Tego się spodziewał. Rhoe za bardzo przypominał Endeavora. - Wiesz... jest bohaterem, ciągle trzeba kogoś ratować.

- Pewnie doskwiera ci samotność, co? - To pytanie nie było przesiąknięte złośliwością jak to pierwsze. Jednak nie zamierzał odpuścić tematu ,,Seksownego Ptaszka''. - Albo czasem jakaś chcica?

- Jakoś nie bardzo mi to przeszkadza. - Usiadła obok niego. - W życiu byłam tylko raz zakochana, ale skończyło się dość szybko, zanim się jeszcze zaczęło.

Coś w głębi Dabiego chciało poznać tę historię. Czy po odejściu Touyi dała sobie szansę na prawdziwą, dojrzałą miłość? A może to jego śmierć była powodem, że zamknęła się na każdego?

- Co się stało?

Inoue spuściła wzrok. Pierwszy raz zauważył tak intensywne uczucie w jej oczach. Jaka szkoda, że było to akurat cierpienie. Nie płakała, ale pewnie bardzo chciała. Splotła ze sobą dłonie, siląc się na słaby uśmiech.

- Z dnia na dzień straciłam go. Może było to celowe, może nie... może planował to od dłuższego czasu, ale ja byłam za młoda, za głupia, by zrozumieć dlaczego. Oboje mieliśmy pod górkę z ojcami. - Dabi zapomniał o oddechu, słuchając opowieści. - Wiesz, te oczekiwania, by być jak oni. Mój ledwo akceptuje mój odmienny plan na życie. Bardzo chciał, bym została bohaterką, ale nie lubię walk. Bohaterstwo mnie nie kręci. Świadomość, że nie możesz kogoś uratować musi być dołująca. Kiedy byłam mała, zrobiłam coś strasznego. Myślę... - spojrzała ukradkiem na niego - myślę, że po części na to zasłużyłam. Na to wszystko, co mnie spotyka. Pamiętasz, co mówiły te dziewczyny przy magazynach''.

,,Przepraszam. Że cię zostawiłem''.

- Ale cieszę się... że mogłam znowu spotkać ciebie. Touyę czy Dabiego... Po prostu stanąłeś na mojej drodze. Jak w tej legendzie... O czerwonej nicy. Zawsze się odnajdziemy... Prawda? Braciszku Touya... Tęskniłam, wiesz? Czułam, że przez te dziewięć lat... Bez ciebie, umierałam... Wróciłeś do mnie. Dabi... Mój pan grzanka... - Znów przymknęła oczy. - Dziękuję, że wróciłeś... Że się pojawiłeś... Ja naprawdę kocham...

- Oi! Inoue! Oi! - Potrząsnął nią, ale nie zareagowała. - Inoue!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro