Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 7

Dar kamuflażu był dla fotografa, jakim była Inoue prawdziwym błogosławieństwem. Wszak tylko dzięki temu udało jej się podążyć za mężczyzną aż do samego miejsca spotkania z innym dilerem między magazynami. Mogła stać na tyle blisko, by podsłuchać ich rozmowę i zrobić parę zdjęć. Inoue uśmiechnęła się lekko pod nosem, wietrząc taką okazję. Nie wiedziała, skąd ta fascynacja złoczyńcami i nielegalnymi działalnościami, ale jej zdaniem lepiej to wyglądało na fotografiach niż półnadzy mężczyźni uważani za pieprzonych bogów, jak na przykład Endou.

Kiedy przybliżyła obiektyw do twarzy drugiego dilera, zmarszczyła czoło. Do twarzy miała niezłą pamięć, dlatego nie było mowy o pomyłce. Młody mężczyzna o blond włosach był tym samym gościem, którego sfotografowała jakiś czas temu w towarzystwie Dabiego i dwóch jego towarzyszy. Niby przeciętny osobnik, a jak się wpychał wszędzie. To były dalsze interesy z grupą złoczyńców, do których należał Dabi? Nie było tu ani pana grzanki, uosobienia mroku czy też pana rączki. Transakcja wiązana? Diler, którego śledziła był w średnim wieku mężczyzną o ciemnych włosach ulizanych niemodnie na bok.

Skierowała obiektyw na dużą ciężarówkę za nimi i uwieczniła tablicę rejestracyjną. Nigdy nie wiadomo, kiedy ta informacja mogłaby jej się przydać. Przeglądając zdjęcia, usłyszała strzępek ich rozmowy:

- Jak się dowie Shigaraki?! - zdenerwował się znajomy blondyn. - Obaj będziemy martwi!

Starszy mężczyzna położył dłoń na jego ramieniu. Widocznie musieli znać się już wcześniej, bo dopiero co poznani wspólnicy nie pozwoliliby sobie na taką spoufałość. Rodzina? Przyjaciele? Możliwe, że te ich intrygi trwały od dłuższego czasu.

- Ta jego banda budzi we mnie niepokój... Jedno dotknięcie i jesteś martwy! A ten jego przydupas, co był ostatnio... Nie widziałeś go! Cały w bliznach!

Panika była zrozumiała. Dla normalnych ludzi Dabi mógł uchodzić za wybryk natury. Czy to sprawiało, że Inoue nie była normalna, skoro uważała, że przez te ślady po poparzeniach był po prostu idealny? Nachyliła się do przodu, by zrobić kolejną fotę, ale wtedy stało się coś, na co nigdy by sobie nie pozwoliła po zmroku. Zastygła w bezruchu, kiedy jej telefon dał głośno o sobie znać. Wyciągnęła go prędko z kieszeni, by odrzucić natręta.

- Hm... Mamy gościa - powiedział z uśmiechem starszy mężczyzna, zwracając się w stronę skrytej przy ścianie opuszczonego magazynu Inoue. - Wyłaź, ale już.

W jego dłoni pojawił się pistolet. Zwykła broń, ale mogąca zrobić krzywdę każdemu, kto nie miał daru zdolnego go ochronić przed ołowianym pociskiem. Kamiya podniosła ręce do góry, spełniając polecenie dilera. Wyłączyła dar kamuflażu, ukazując im się w całej okazałości.

- Kobieta? - spytał bardziej siebie znajomy blondyn.

- Szpieg - poprawił go wspólnik. - Gadaj, jak wiele wiesz? Zresztą to nieistotne, bo i tak cię zastrzelę.

- Przemyślałabym to - odparła, opuszczając ręce. - Znam wiele sekretów. Potrafię łatwo zdobywać informacje i dowody. Dla niektórych jestem przydatna.

Starszy mężczyzna uniósł brwi, nie kryjąc zdziwienia. Stała przed nim młoda kobieta z brązowymi włosami związanymi byle jak, że niesforne kosmyki wymykały się w każdym możliwym miejscu. A jej ubiór był zwyczajny, może jedynie skórzana kurtka była lepszej jakości niż reszta. I ona zdobywała informacje? Dla kogo?

- Komu donosisz? - kontynuował przesłuchanie.

- Każdemu, kto chce słuchać - wyjaśniła. - I zapłacić.

- Mhm... dilerka informacją, co? - Nawet jego oczy już się uśmiechały, kiedy tylko zwęszył dobrą okazję do zrekrutowania zaiste przydatnej osoby. - Może chcesz podzielić się tym, co wiesz? Za wyjątkową premię.

- O jakiej sumie rozmawiamy?

- O twoim życiu - rzekł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz.

Znajomy blondyn parsknął śmiechem, ale nie wtrącał się w biznesy towarzysza. Obaj patrzyli wyczekująco na studentkę. Tylko głupiec nie skorzystałby z takiej okazji, by zachować swe życie. Nie od dziś byli w tej branży, żeby nie wiedzieć, że życie było doskonałą ceną za wszystko. Ludzie zrobią wszystko, by przeżyć, ocaleć. Kiedy na szali było stawiane ich życie - stawali sie bardziej skłonni do zawarcia współpracy i pójścia na rękę tym, którzy im grozili.

Jaka szkoda, że ze wszystkich ludzi trafili akurat na Inoue Kamiyę, która przez jeden błąd w życiu nauczyła się nie odczuwać strachu. Jeżeli pokażesz, że się boisz ludzie będą mogli cię skrzywdzić. A krzywda była gorsza od śmierci. Inoue nie bała się śmierci, bo nie bała się zniknięcia. Żyła w przeświadczeniu, że nikt po niej nie zapłacze. Nikogo nie poruszy jej brak.

- W ogóle nie pasuje mi ten układ - oznajmiła w końcu. Na twarzach mężczyzn wymalowało się niedowierzanie. - Wolałabym coś bardziej wartościowego i... - W dłoni zadzwonił telefon. - Przeproszę panów na chwilę.

Nie odezwali się słowem, co jakiś czas wymieniając spojrzenia. Czy ta dziewczyna była poważna? Odrzucała ich ofertę. Stała z wycelowaną w nią bronią i spokojnie odbierała sobie telefon?

- Tak? O, pan od pornografii dziecięcej. - Wywróciła oczami. - Nadal nie jestem zainteresowana.

- A może zmieni pani zdanie? Słyszała pani kiedyś o Lidze Złoczyńców?

- Słyszałam o Lidze Sprawiedliwych, ale od lat nie puszczają tego w telewizji, co za szkoda, prawda? - powiedziała do telefonu. Dwaj mężczyźni coraz bardziej stawali się niecierpliwi. - Nie jestem zainteresowana.

- Gdyby zmieniła pani zdanie, wystarczy popytać o Girana. Dla pani to nie będzie wyzwanie mnie znaleźć, prawda?

- Wybiera pan sobie złe momenty. Jestem w trakcie negocjacji. - Giran roześmiał się przez telefon. - Żegnam. - Rozłączyła się nim Giran zdążył odpowiedzieć. - To na czym skończyliśmy? Aha, pamiętam. Pięćset tysięcy yenów i zdradzę wam, co chcecie.

- Albo cię zabijemy.

- Wtedy nic wam po mojej wiedzy.

- Nie szkodzi - przyznał z udawanym żalem starszy mężczyzna. - Kiedy strzelę, nie zamykaj oczu. Jest wtedy ciekawiej.

Inoue skinęła głową. Nim starszy diler nacisnął spust, znów użyła daru, znikając na tle cegieł. Może jej życie nie było tak istotne jak pieniądze, ale nie była głupia, by po prostu dać sobie odebrać to życie. Zginąć mogłaby tylko robiąc idealne zdjęcie. Z ciężarówki wysiadło jeszcze dwóch typów i każdy zaczął gonić Inoue. Pomimo kamuflażu, wiedzieli, gdzie biegnie. Pytanie: skąd?

Wbiegła po schodach przeciwpożarowych. Słyszała tupot ciężkich buciorów, depczących jej po piętach. Schody drżały, czuła to. Nie odważyła się obejrzeć za siebie, by nie zwolnić kroku czy wpaść na jakąś niespodziewaną przeszkodę. Pochyliła głowę na dźwięk wystrzału. Oho, czyli woleli strzelać przed siebie z nadzieją, że zabiją ją na miejscu. Na szczęście Inoue miała refleks wyćwiczony latami robienia zdjęć w każdym momencie życia. Jedynym sportem, jaki w życiu praktykowała był bieg. Poranny jogging i wieczorne spacery - wszystko, by móc dogonić okazję fotografii lub... uciekać przed wściekłymi dilerami. Gdyby miała przyjaciół opowiedziałaby im tę historię, a oni by się zaśmiali.

Udało jej się wejść do budynku przez otwarte okno. Przeszła przez obce mieszkanie i wyszła na pusty korytarz. Nasłuchiwała ciężkich kroków, ale odpowiedziała jej cisza. Kamiya odetchnęła z ulgą i podążyła w stronę wyjścia z budynku. Za szybą drzwi zauważyła dwójkę dilerów. Czyli założyli, że nie opuściła budynku... Nie. To nie to. Otoczyli kamienicę, czyli musieli mieć więcej ludzi. Podążyła schodami na samą górę, aż na dach. Oni byli tuż za nią. W dodatku jej kamuflaż przestał działać.

- Heh, heh... - dyszeli mężczyźni. - Szybko uciekasz...

- Koniec zabawy.

Inoue cofnęła się na skraj dachu. Przypomniało jej się, jak ostatnio omal nie spadła i się nie zabiła. Ale Dabi w porę ją złapał. Na myśl o złoczyńcy przeszły ją przyjemne dreszcze. Spojrzała przez ramię na to, co znajduje się na samym dole.

- Stój spokojnie...

Ale nie zamierzała go słuchać. Zawsze miała problem z posłuszeństwem. Rozłożyła szeroko ręce jak do lotu. I pokazując prawą dłonią wulgarny gest dilerom, poddała się. Jeden ruch nogą i zaczęła spadać. Ten jeden raz zamknęła oczy, bo wiedziała, że na górze nie zobaczy gwiazd rozlanych po granatowym niebie, ani turkusowych oczu niebezpiecznego człowieka. Huk. Ciało dziewczyny wpadło do w połowie pustego kontenera na śmieci. Nie zginęła. Inoue otworzyła oczy, do których napłynęły łzy, kiedy jej bok eksplodował strasznym bólem. Zanim wpadła do środka, musiała o coś uderzyć. Złapała się za obolałe miejsce, starając się utrzymać dar kamuflażu. Z trudem wypełzła na zewnątrz. Słyszała za plecami przekleństwa i krzyki, ale teraz wydawały się one odległe.

- Cześć, córciu, jak ci minął dzień? - próbowała naśladować głos ojca, ignorując ból. Pokonywała krok za krokiem, asekurując się ścianami. - A nic, wiesz... Wyśledziłam dwóch dilerów, nie udały się negocjacje, więc zaczął się epicki pościg - odpowiedziała bardziej piskliwie. - Zeskoczyłam z dachu do kosza na odpady, bok mnie napierdziela jak cholera, dzień jak co dzień. A co u ciebie? Dalej nie możesz znaleźć jednej osoby?

Inoue zaśmiałaby się z komizmu tej sytuacji, ale wcale nie było jej do śmiechu. Chciała dotrzeć tylko do mieszkania, zamknąć się w łazience lub w pokoju. Chciała przede wszystkim odpocząć... Zerknęła na aparat.

- Nie uszkodzony... - powiedziała z wyraźną ulgą. - Lepiej mój bok niż aparat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro