Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 68

Towarzyszyło jej zimno. Szczypiący chłód wkradał się pod materiał jej cienkiego ubrania. Zabrano jej kurtkę, zostawiając w samej koszulce i podartych spodniach brudnych od krwi. Inoue otworzyła oczy, uświadamiając sobie natychmiast, że nie jest w bezpiecznym miejscu i pod żadnym pozorem nie powinna tracić czujności. Usiadła na pryczy stanowiącej jej prowizoryczne łóżko i rozejrzała się po celi, w której się znajdowała. Gdy napotkała plecami kamienną, wilgotną ścianę przeszedł ją zimny dreszcz. Energiczne pocieranie nagich ramion nie dało jej upragnionego ciepła.

Próbowała zachować spokój, nie pozwalając, by panika wzięła górę na rozsądkiem, wpływając na analizę sytuacji. Dzieci Amaterasu wraz z grupą Fugamiego uknuli intrygę przez co została porwana. Pamiętała, że Spinner walczył do końca, chcąc ją ratować, a ona ostatecznie mu to utrudniła, wracając po niego. Ziąb atakujący po odkrytych częściach ciała dziewczyny był nie do wytrzymania. Nie czuła palców u stóp, pomimo że nimi poruszała, kurczyła je i prostowała. Westchnęła cicho, widząc przed twarzą mały obłoczek białej pary. Zimno. Cholera, jak było jej zimno! Wszystko ją bolało.

- Obudziłaś się.

Inoue odwróciła się w stronę grubych krat, za którymi stała znienawidzona postać Fugamiego. Nie zareagowała jego wizytą. Nie zamierzała dawać mu tej satysfakcji, jaką była dominacja nad stłamszoną i uwięzioną dziewczyną.

- Już myślałem, że ominie cię zabawa... Możesz być z siebie dumna, dzięki twojej brawurze ten płaz przeżył.

- Gad - przerwała mu.

Ibiki popatrzył z zaskoczeniem malującym się na jego twarzy na więźnia. Jej głos był ochrypły, naprawdę musiała napić się wody. Ile czasu tu trwała? Czy Dabi już wiedział, co się z nią stało? Nie chciała, by Spinner miał przez nią na pieńku z czarnowłosy - robił wszystko, by ją chronić, to ona głupia go nie posłuchała, sprowadzając to na siebie.

- Co kurwa? 

- Spinner to gad. W końcu to jaszczurka. Chociaż równie dobrze może być ssakiem przez swoją postawę humanoidalną - zastanowiła się na głos, działając mężczyźnie na nerwy. Ten uderzył czymś twardym w kratę. Dźwięk rozległ się echem po ciemnym pomieszczeniu. - Skąd te nerwy, Fugami? 

- Skąd ten spokój, Kamiya? - odpowiedział pytaniem na pytanie, zaciągając się nową fajką. - Jesteś naszym więźniem, na naszej łasce. Czyżby wiara, że Liga Złoczyńców przybędzie ci na ratunek dodawała ci tej durnej odwagi? Zapomnij, Ligi nie obchodzi ktoś taki jak ty, byłaś ich informatorem. Zawsze można cię zastąpić. Zresztą - wydmuchał z usta szary dym - wątpię czy dożyjesz momentu, gdyby zdecydowali się na ten krok. Inoue Kamiya... umrzesz tutaj. 

I wyszedł. Jego donośny chichot jeszcze długo odbijał się echem od ścian. Inoue zwinęła się w kulkę na pryczy, nie płacząc, nie przeklinając. Nic nie czuła poza tym przeraźliwym chłodem. Gdzieś w pobliżu słyszała pojedynczą kroplę spadającą do powiększającej się kałuży. Tylko przez ten cichy plusk była w stanie odliczać czas. Mimo to nie wiedziała, ile spała, ile tu tkwiła. Minął dzień? Dwa? Na pewno nie dłużej, ponieważ jeszcze nie odczuwała głodu. Zagłodzą ją? Może każą umrzeć w tym lochu czy więzieniu?

Gdyby pozostawili ją samą sobie, nie przeszkadzałoby jej to - ale Dzieci Amaterasu mieli inny plan. Dwóch mężczyzn w białych kitlach z ciemnymi plamami przyszło po nią. Nie znała ich indywidualności, sama nie była w stanie użyć własnej, więc nie stawiała oporu. Dwie pary urękawiczonych rąk chwyciła ją pod ręce i wyprowadzili z celi. Liczyła schody, które pokonywała, zapamiętywała, ile razy skręciła w prawo, w lewo. Gdy stanęli w nowym pomieszczeniu, uderzyła w nią oślepiająca, sterylna biel kojarząca się tylko ze szpitalem. W pomieszczeniu poza stołem operacyjnymi urządzeniami wokół niego, niczego tu nie było. Sądząc po pasach przymocowanych do stołu, wiedziała, co ją czeka. 

,,Po prostu na mnie czekaj''.

Szarpnęła się, próbując wyrwać się mężczyznom. Nie da się przywiązać do stołu ani tak łatwo zabić. Miała czekać na Dabiego. Odchyliła gwałtownie głowę, uderzając tyłem w czyjś nos. Jeden mężczyzna wypuścił ją, łapiąc się za krwawiącą twarz. Zignorowała salwę przekleństw pod jej adresem. Drugi mężczyzna był bardziej przygotowany, i silniejszy, nie była w stanie mu się wyrwać.

- Nie utrudniaj nam tego.

Kolejny obcy głos rozległ się w pomieszczeniu. Inoue odwróciła się, od razu odgadując, kim jest nowo przybyły. Biały elegancki garnitur i irytująca maska z symbolem - przywódca Dzieci Amaterasu.

- Nie do stołu - zwrócił się do człowieka w kitlu wciąż trwającego przy dziewczynie. - Za szybko by to było... na krzesło.

Jego głos na żywo również był nieco zmodulowany. Mężczyzna poprowadził Kamiyę do krzesła, którego wcześniej nie zauważyła. Próbowała jeszcze walczyć, ale traciła siły, jakby je z niej wypompowywano. Syknęła, czując zaciskające się wokół nadgarstków i kostek pasy.

- Nie szarp się. Teraz pobawimy się w fajną grę, w porządku? - spytał przywódca grupy, stając przed dziewczyną. Ręce trzymał w kieszeniach białych spodni, a tuż za nim stało dwóch lekarzy, w tym ten ze złamanym nosem. - Będę zadawał ci pytania, a ty w zależności od tego, jak bardzo satysfakcjonującej udzielisz mi odpowiedzi, poczujesz mniejszy lub większy ból. Zrozumiałaś mnie? - Milczała, wpatrując się w tę przeklętą maskę, żałując, że nie może mu splunąć prosto w twarz. - Kiwnij głową, jeśli mnie zrozumiałaś.

Nie ustępowała. Nie drgnęła, czując coraz bardziej zacieśniające się pasy. Cały ból trzymała w sobie, spychając go na dalsze tory podświadomości. Nie zapłacze, nie krzyknie. Nie okaże strachu. Będzie bezuczuciową lalką.

- Nieważne... pierwsze pytanie: gdzie jest Tomura Shigaraki?

- Nie wiem.

Usłyszała cichy pomruk niezadowolenia, a potem poczuła silny ból w szczęce. Z chłodną obojętnością spojrzała na mężczyznę w kitlu, który uderzył ją zaciśniętą pięścią.

- Słabo - prychnęła.

- Słyszałem, że nie jesteś w pełni... zdrowa na umyśle. Ciężko cię winić. - Przykucnął, by mieć twarz na wysokości jej oczu. - Nasze pierwsze spotkanie również do przyjaznych nie należało. O ile się nie mylę... zginęła wtedy twoja matka. Bardzo mi przykro.

- Nie jest ci przykro.

- Racja, nie jest - zgodził się. - Ale możemy sobie wzajemnie pomóc. Oszczędzę ci bólu, wypuszczę cię nawet, o ile powiesz mi wszystko, co wiesz i co może zaszkodzić Lidze i Shigarakiemu. Zapytam raz jeszcze: gdzie znajdę Tomurę Shigarakiego? Dlaczego kryjesz kogoś, kto nic dla ciebie zrobił?

- Dlaczego mam pomóc komuś, kto pozbawił mnie wszystkiego?

- Och, więc tak to widzisz? - Odsunął się nieznacznie. - Czy naprawdę chcesz oddawać za to życie?

- Moje życie nie ma... - urwała w połowie, gdy bolesna prawda uderzyła w nią ze zdwojoną siłą.

Przed oczami Inoue pojawiły się trzy sylwetki bliskich jej ludzi, którzy ją kochali, darzyli uczuciem, zależało im na niej. Jeżeli by tu zginęła, zapłakaliby za nią. Kiedy to się stało? Dlaczego zaczęła bać się śmierci i wizji, że zostawi ich samych? 

Hawks...

,,Mnie zależy''.

,,Nie znam. Ale bardzo bardzo bym chciał to zmienić. Chcę zmienić twój światopogląd. Nie widzisz pozytywów, bo ciągle jesteś sama, prawda? Nie pozwalasz się do siebie zbliżyć, ale ja jestem inny. Nieważne jak długo będzie mnie odganiać, ja zawsze wrócę. Jeżeli nie masz nic przeciwko... bardzo chętnie zostałbym twoim pierwszym przyjacielem''.

Rena...

,,Mów mi Rena! Jesteśmy przyjaciółkami!''.

,,Martwiłam się! Tak cholernie się martwiłam! ''.

,,Bardzo się cieszę, że jesteś przyjaciółką Keigo, bo dzięki temu mogłaś zostać także moją''.

,,Witaj w domu''.

I Dabi...

,,Kocham cię''.

,,Po prostu na mnie czekaj''.

,,Mała myszko... Pytałaś poważnie? Ze wspólnym zamieszkaniem? Jestem szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy, że o to spytałaś''.

,,Nie musisz odpowiadać. To moje uczucia, nie twoje... nie spodziewam, że po tym wszystkim, co przeżyłaś będzie tak ci łatwo. Po prostu... mnie nie odrzucaj, dobra?''.

Teraz miała trzy powody, dla których jej życie zyskało wartość i nie chciała targować się nim jak kolejną bezwartościową rzeczą.

,,Przepraszam. Że cię zostawiłem...''.

Zielone oczy Kamiyi błysnęły, kiedy spojrzała z prawdziwą nienawiścią na zamaskowanego lidera Dzieci Amaterasu. Nadal nie było w nich strachu, ale pojawiła się silna determinacja i wola walki. Nie ulegnie, nie przegra i nie da się głupio zabić. Przetrwa, przeżyje i wróci do ludzi, którzy ją kochają.

- Co to za nagła zmiana wyrazu, moja droga?

- Nie wygrasz.

- Przekonamy się. - Odwrócił się do mężczyzn w kitlach. - Zawołajcie Ibikiego, obiecałem mu, że sam będzie mógł się zająć naszym gościem. Obyś była odporna na ból, bo jeszcze sporo go w naszych progach posmakujesz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro