Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 63

Może to przesadna ostrożność.

Może to fakt, że gdy czegoś nie wiedziała, czuła, że sytuacja wymyka jej się spod kontroli. A to prowadziło do małej paniki.

Jako dilerka informacji musiała wiedzieć wszystko. Nie tylko po ciemnej stronie mocy, ale także w jej najbliższym otoczeniu. Dlatego wracając do domu, zahaczyła niby przypadkiem o aptekę, gdzie kupiła test ciążowy oraz oczywiście tabletkę dzień po. Jej partner nie był osobą, z którą mogła utworzyć normalną, całkowicie uspołecznioną rodzinę. Myśl, że zaszłaby w ciążę z Dabim nie była tak przerażająca, co myśl, że to ona zostałaby matką. Nie nadawała się na to stanowisko. Sama była pozbawiona matczynej miłości i wychowywała się w toksycznej, wręcz patologicznej rodzinie, gdzie dominowała przemoc psychiczna. Pod wieloma kątami była znacznie gorsza niż fizyczna. O ile złamana ręka się zrośnie, skaleczenie zaklepie, tak zrujnowana psychika potrzebowała ogromu czasu, by wyjść na prostą. Czasem nie udawało się wcale. Inoue była skrzywdzonym dzieckiem, pomimo że się z tym nie obnosiła, taka była prawda. Nie mogła dać komuś dobrego domu, gdy samemu się go nie miało. Dopiero teraz zbierała skruszone elementy duszy i od nowa się budowała. Naprawiano ją.

Gdy weszła do domu czuła, że coś jest nie tak. Odłożyła kluczyki na szafeczkę i postąpiła parę kroków przed siebie, zapominając o zdjęciu chociażby butów. Słyszała jakieś uniesione dźwięki z sypialni Shihoin, ale bynajmniej to nie były dźwięki orgii czy ekstazy. Kamiya zawahała się, nie chcąc przerywać im w niczym istotnym. Zamierzała odejść, gdy nagle drzwi stanęły otworem a w nich pojawił się Hawks - zaskoczony obecnością dziewczyny.

- Doll, obudziliśmy cię? - spytał, unosząc wysoko brwi. W jego głosie pobrzmiewała ta charakterystyczna troska, którą ją obdarzał od pierwszego spotkania. - Wychodzisz gdzieś?

- J-ja właśnie wracam ze spaceru - wyjaśniła, żałując, że musi kłamać prosto w złote oczy chłopaka. Okazał jej tyle dobroci, a ona nie mogła odwdzięczyć się tym samym. Dabi miał rację. To przegrana gra, w końcu potknie się na sekretach i kłamstwach. Pytanie, czy będą w stanie jej wybaczyć? I kogo będzie zmuszona o nie prosić? - Coś się stało?

Hawks zwinął skrzydła tak ciasno, że zrobił trochę miejsca w drzwiach do pokoju. Inoue słyszała tylko kolejne przekleństwo i rzut czymś twardym, co zaraz się rozbiło. Jasnowłosy westchnął cicho, a zaraz obok niego pojawiła się Rena.

- Och, Inoś... - jęknęła, a coś w jej postawie nie spodobało się Inoue. Zupełnie, jakby miała przed sobą zupełnie inną osobę. Pomarańczowe oczy były tak ostre, że samym spojrzeniem mogły ciąć kartkę, pełne usta zaciśnięte w wąską linię również nie zapowiadały niczego dobrego. Zaraz wrażenie obcej osoby zniknęło, ukazując znów rozweseloną Renę. - Jak po urodzinach? Czekaj... Inoue czy ty... - Nie dokończyła, nie chcąc poruszać być może niewygodnego dla brązowowłosej tematu. - Posłuchaj, muszę wrócić na pewien czas do rodzinnego miasta na Kiusiu. Nie wiem, ile mi to zajmie. Odwołano mi kilka zleceń i muszę wrócić po nowe materiały. Przepraszam, że mówię to teraz, ale...

- Czemu mi się tłumaczysz? - zapytała, przerywając Renie kolejny słowotok. Z jakiegoś powodu wydawał się on nie pasować do czarnowłosej. - Jeżeli musisz wyjechać, nie ma problemu, co do mieszkania, mogę przenieść do mojego własnego nieco wcześniej.

- Nie. Nie... Możesz tu zostać, ile potrzebujesz. Apartament jest opłacony do marca z góry - powiedziała, zerkając na bohatera.

Ten nie wydawał się zainteresowany rozmową, więc wyminął obie dziewczyny i poszedł do salonu, gdzie popatrzył na zostawiony bałagan i jęknął w duchu, że to jemu przyjdzie to sprzątać, podczas gdy jego towarzyszki mają do odbycia poważną rozmowę. Jednak zamiast zbierać śmierci i puste butelki, usiadł na kanapie, opierając głowę  oparcie i zamknął oczy. Niby dał im sposobność szczerej rozmowy w cztery oczy, a mimo to próbował wychwycić pojedyncze słowa z wymiany zdań.

- Nie to chcesz mi powiedzieć, Rena - westchnęła Inoue, rozumiejąc, że dziewczyna boryka się z uczuciami, nie potrafiąc ich nigdzie ulokować. Widziała w pomarańczowych oczach mieszaninę bezradności ze strachem. Strachem podobnym do tego, który sama kiedyś odczuwała. - Powiedziałaś, że jesteśmy przyjaciółkami, a to chyba oznacza, że powinnyśmy być ze sobą szczere.

Rena pokiwała głową, łapiąc ją za dłoń. 

- Istnieje szansa, że... nie wrócę do Musutafu.

- Nie szkodzi.

Nikt nie odezwał się, kiedy padły te słowa. Shihoin przez moment wydawało się, że się przesłyszała. Atmosfera stała się tak gęsta, że dałoby się ją pokroić nożem. Dlaczego tak proste słowa spowodowały, że nie dało się powiedzieć nic więcej? 

- Zrobiliście dla mnie w ciągu ostatnich tygodni więcej niż mój ojciec w ciągu całego życia - kontynuowała, czując się coraz lepiej wypowiadając te słowa. Nie były one pożegnaniem, ale Inoue nie mogła pozwolić wyjechać Renie możliwe, że na zawsze z powrotem na Kiusiu, nie dzieląc się z nią własnymi uczuciami. Uczyła się je wypowiadać, przekazywać. I to wszystko dzięki czarnowłosej. - Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się za to wszystko. Pokazałaś mi, że jest we mnie znacznie więcej. Zostałaś moją pierwszą przyjaciółką, nieświadomie pomogłaś mi zrozumieć własne uczucia. - W kącikach zielonych oczu Kamiyi błysnęły łzy, ale nie wstydziła się ich. - Przestałam być bezuczuciową lalką, którą nie obchodzą inni ludzie. Byłam kochana, ktoś się o mnie troszczył, ktoś na mnie czekał... Powiedziałaś do mnie słowa, na które czekałam od lat. Wyciągnęłaś do mnie rękę, kiedy każdy trzymał się z daleka. I ty, i Keigo... zawsze będziecie zajmować w moim sercu specjalne miejsce. - Popatrzyła w stronę kanapy, którą zajmował blondyn. jego skrzydła były dziwnie napięte, co znaczyło, że wszystko słyszał. - Od zawsze lekceważyłam własne życie, bo wierzyłam, że na tym świecie nie ma nikogo, kto by za mną zapłakał, jeżeli coś by mi się stało... Teraz wiem, że to nieprawda. A przez to czuję się szczęśliwa i chcę żyć. Z wami! Chociaż będziemy od siebie daleko - pociągnęła nosem, nie będąc w stanie dłużej hamować łez - zawsze możemy się spotkać, pogadać, nie odchodzicie na zawsze. A ja nigdy nie będę już sama.

Rena płakała. Kamiya od ich pierwszego spotkania wiedziała, że wizażystka nosiła maskę osoby wyluzowanej, ciągle upojonej jakąś silną substancją, przyspieszającą produkcję endorfiny w jej organizmie. Cała ta beztroska postawa zniknęła, ukazując prawdziwe oblicze kobiety. Silnej, ale jednocześnie obawiającej się wielu rzeczy Reny Shihoin. Hawks uniósł kąciki ust, zdając sobie sprawę z uczuć młodej studentki.

- Dziękuję wam za wszystko.


*  *  *


W apartamencie Shihoin zrobiło się stanowczo za cicho, od kiedy kobieta wyjechała, przez co Inoue nie chciała tam przebywać całe dnie. O ile do tej pory przywykła do ogłuszającej ciszy w domu, to teraz świadomość, że nikt nie wparuje i jej nie zaburzy względnego spokoju. Dlatego miejsce, w którym zaczęła sporo przesiadywać było ostatnim, jakie w innych okolicznościach by wybrała. Starała się nie spoglądać w stronę stołu do bilardu, gdzie rozgrywała się emocjonująca partia między Spinnerem a Dabim. Toga i Twice byli bardzo pochłonięci meczem, podczas gdy Shigaraki przeglądał jakieś dokumenty, co w ogóle do niego nie pasowało. Kamiya siedziała w gnieździe żmij, nie czując strachu otaczając się tak niebezpiecznymi ludźmi.

Całkowicie była pochłonięta pracą przy laptopie, z którym umieściła się przy barku od strony barmana. Powinna zająć się pracą licencjacką, ale nie miała do tego głowy. Zamiast tego wolała przeszukiwać strony internetowe w poszukiwaniu kolejnych podjętych działań Dzieci Amaterasu. Od tajemniczego obwieszczenia przez lidera grupy minęło kilka tygodni. Ani Kamiya ani nikt w jej otoczeniu nie przejmował się zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia. Bardziej przejmowała się przeprowadzką. 

- Patrz na to, jaszczurko - prychnął Dabi, wbijając trzecią z rzędu bilę. Posłał dumny uśmiech swojej... cóż, wybrance, nie był pewien, czy mógł nazywać ją swoją dziewczyną. Zmarszczył czoło, zauważając, że fotografka w ogóle na niego nie patrzyła, zbyt zajęta tym przeklętym urządzeniem.

- Tch, zwykły fart - stwierdził Spinner. - Jak to powtórzysz, to możesz się chełpić, dupku.

- Jak to powtórzę to zakończymy grę - zripostował.

W duchu ucieszył się, kiedy zielone oczy wreszcie zwróciły się w jego stronę, przez co ochota zademonstrowania swoich umiejętności znacznie wzrosła. Chociaż przebywanie Kamiyi w kryjówce Ligi Złoczyńców można było uznać za szczyt głupoty, kiedy do niej oficjalnie nie należała, to czuł ulgę, mając ją na wyciągnięcie ręki. Przez to nie musiał zastanawiać się, gdzie jest, co robi i czy jest bezpieczna. 

Dabi wbił czarną bilę, kończąc grę swoim zwycięstwem. Spinner zaklął paskudnie pod nosem.

- Rewanż!

- A może zagrajcie o coś? - spytała Toga. - Będzie ciekawiej!

Mężczyźni spojrzeli po sobie, pomysł Himiko bardzo im się spodobał.

- Obstawiamy! Obstawiamy! - krzyczał podekscytowany Twice. - Ja pierdole, kogo to obchodzi?! Ale to będzie starcie! Stawiam na Dabiego! Spinner nie spierdol tego!

- To będzie doprawdy ciekawe - mruknął Mr. Compress. - Na kogo stawiasz, Shigaraki?

- Nie obchodzi mnie to - warknął lider, nawet nie nich nie spoglądając.

- A ty, Kamiya? - Dziewczyna nie odpowiedziała mu, zapatrzona w jasny ekran laptopa. - Tsk, w sumie po co pytam - zachichotał mężczyzna.

- Oi, mała myszo - odezwał się Dabi. - Patrz uważnie.

- Nie interesują mnie wasze męskie potyczki - burknęła znudzonym tonem, co zirytowało Dabiego. Złoczyńca podszedł do niej, po czym chwycił za jej podbródek i pocałował ją, nie przejmując się pozostałymi członkami Ligi. 

- A co powiesz teraz? - spytał cicho.

- P-powodzenia... - wymamrotała, czerwieniąc się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro