Ch. 59
Cały dzień chodził z ponurą miną. Nie interesowało go nic, co się działo wokół niego, nawet podczas spotkania Ligi Złoczyńców, gdzie Shigaraki dzielił się z nimi swoimi przemyśleniami i proponował potencjalne rozwiązanie sytuacji, w jakiej się znaleźli. O dziwo nie wyrażał się o Kamiyi jak o robaku, który pojawił się niespodziewanie i nie dało się go pozbyć. Z nieznanych pozostałym członkom Ligi powodów, wyrażał się o niej, jakby była jedną z nich. Dopiero, gdy temat zszedł na dziewczynę Dabi zainteresował się czymś innym niż własnymi butami. Popatrzył na Tomurę, który od dłuższego czasu przyglądał się na zmianę jemu i Todze.
- Huh? - mruknął, nie rozumiejąc intencji lidera.
Wyjaśnienie nadeszło dość szybko. Shigaraki Tomura, choć cenił to, co wniosła Inoue, czyli przydatne informacje, nie mógł od tak jej zaufać. Dlatego rozważał przydzielenie kogoś, kto by miał ją na oku. Do tej pory robił to właśnie Dabi, ale pod jego nosem dwukrotnie już pozwoliła sobie na samowolkę, która miała opłakane skutki. Jedną była śmierć innej studentki, to akurat najmniej interesowało Ligę, ale doszło do konfrontacji z Kamiyą, a drugą niedawna akcja w Tokio. Nad pozornie spokojną dziewczyną nie sposób był zapanować. Działała szybko, ale ryzykownie, a póki była potrzebna i przydatna, ktoś naprawdę powinien sprawować nad nią pieczę.
- Miałem pomagać w śledztwie, a nie ją niańczyć - przyznał obojętnym tonem.
To był dobry argument. Nikt nie mógł przewidzieć, że będzie tak krnąbrna i czasem lekkomyślna. Mężczyzna czekał na ostateczną decyzję Shigarakiego z napięciem. Jeśli ktoś inny dostanie to zadanie, nie będzie musiał się przy niej tak kręcić, a bardzo to lubił. Czuł się niesamowicie rozluźniony w towarzystwie brązowowłosej. W kieszeni płaszcza zawibrował jego telefon. Nie spodziewał się o tej godzinie wiadomości, a przy liderze nie zamierzał zajmować się czymś innym. Zwłaszcza, że obecnie prowadzona rozmowa bardzo go interesowała.
- Do tej pory robił to Dabi, zdobył chyba największe z nas wszystkich zaufanie, nie? - prychnął Spinner, zerkając na czarnowłosego. - Jestem za tym, by dalej to robił.
Przeklęty jaszczur okazał się być w tej kwestii bardzo przydatny, bo to właśnie jego słowa sprawiły, że Shigaraki przychylił się do tego. I tak wyszło, że Dabi bez skrupułów mógł kręcić się wokół dziewczyny, pod pretekstem rozkazu Tomury.
- Wszystko jedno - odparł, przyjmując tym samym na siebie ten jakże ,,nieprzyjemny'' obowiązek i wyszedł, zostawiając członków Ligi samych sobie. Kiedy wyszedł przed ich kryjówkę, by zaczerpnąć świeżego, grudniowego powietrza. Teraz zdecydował się odczytać wiadomość. - Hm? - Jego serce zabiło mocniej, gdy zobaczył od kogo jest SMS. - Czego potrzebujesz, mała myszko... - Uniósł wysoko brwi, kilkakrotnie odczytując jedno zdanie, jakie mu przysłała. Jedno pytanie. - Cholera...
Jak dobrze, że ostatecznie nie odczytał tej wiadomości przy członkach Ligi. Z pewnością nie byłby w stanie zapanować nad szokiem pomieszanym z narastającym szczęściem.
Od: Mała Myszka
,,Zamieszkasz ze mną?
Pomimo ujemnej temperatury i tego, że wciąż padał śnieg, poczuł jak robi mu się piekielnie gorąco i to wcale nie za sprawą daru, którego zwykle używał, by się ogrzać. Zakrył usta dłonią, chcąc przed samym sobą ukryć wkrający się na jego twarz uśmiech. Proponowała mu wspólne mieszkanie. Zdjęcie pokoju... to miał być jego pokój? Dlaczego zdecydowała się na takie ryzyko? Był mordercą, złym człowiekiem, a ona ufała mu na tyle, że nazwała go przyjacielem i jeszcze proponowała życie pod jednym dachem. Nie obawiała się, że ją skrzywdzi albo zabije? Co prawda była ostatnią osobą, której krzywdy chciał, ale jeśli znów straciłby nad sobą kontrolę? Czasem nie potrafił zapanować nad emocjami i miał ochotę spalić wszystko wokół siebie, siedząc w niebieskim kręgu i czując na własnej skórze gorące języki ognia.
Nie odpisał jej. Sam nie wiedział, co powinien odpowiedzieć na tak niecodzienną prośbę. Tak. Nie. Nie było słów zdolnych wyrazić jego ekscytację spowodowaną głupim pytaniem. Jeżeli mieszkaliby razem mógłby codziennie ją widzieć, rano i wieczorem, po wstaniu i przed pójściem spać. Jedliby razem wspólne posiłki. Żyliby razem jak... zwykła para. Nie byli nią, prawda i raczej nie zapowiadało się na to, by to się miało zmienić. Bycie z nim mogło sprawdzić na Inoue zbyt wielkie zagrożenie
Odczytał tego dnia po raz setny przysłaną przez dziewczynę wiadomość. Kompletnie go otumaniła, przywiązała do siebie tak mocno, że nie byłby w stanie odejść, choćby od tego zależało jego życie. Po przyznaniu przed samym sobą, że kocha Inoue, uczucia sprzed lat powróciły ze zdwojoną siłą, sprawiając, że na punkcie dziewczyny miał już coś podobnego do obsesji. Ciągle brakowało mu jej obecności. Był jej łakomy. Nie chodziło tylko o to, by wciąż ją trzymać w ramionach, całować czy zaspokajać narastające żądze. Wystarczyłoby, że przebywają razem w jednym pomieszczeniu, mieliby siebie w zasięgu wzroku i już byłby bardziej zadowolony.
- Jutro ósmy grudnia - zauważył, przy okazji sprawdzając kalendarz.
Mimo że padał śnieg, a w witrynach sklepowych widniały ozdoby świąteczne, całkowicie o tym zapomniał. Od lat nie świętował świąt, żadnych. Ani własnych urodzin. Coś go podkusiło, by sprawdzić datę i z zażenowaniem stwierdził, że Kamiya miała jutro dwudzieste pierwsze urodziny. Był ciekawy, czy przez surowe wychowanie ojca jej stosunek do urodzin zmienił się. Dawniej uwielbiała ten dzień i z niecierpliwością wyczekiwała. Zawsze odwiedzał ją i spędzał cały ten dzień, spełniając każde jej życzenie. Była teraz inną osobą. Na pewno inaczej patrzyła na dzień, który spędzała bez miłości matki, bez towarzystwa Touyi, tylko z ojcem.
- Chciałbym podarować ci coś, co wynagrodzi ci moje odejście... - westchnął. - Tyle lat, mała myszko.
Nie znał się na gustach dziewcząt, a co dopiero przypadku jakim była Inoue Kamiya, wyróżniająca się na tle pozostałych swoim specyficznym podejściem do życia. Jego wygląd też nie pozwalał na swobodne poruszanie się po sklepie, zwłaszcza samotnie. Tylko dlatego, i wyłącznie dlatego, zmuszony był łazić w czarnej maseczce antybakteryjnej i okularach wraz z naciągniętym na sam czubek głowy kapturem bluzy w towarzystwie Togi, podającej się za kogoś innego. W innych okolicznościach nie zmuszałby się do przebywania z członkami Ligi, którzy na daną chwilę nie byli mu potrzebni. Himiko była bardzo ciekawska i dociekliwa - szybko odgadła powód nietypowej propozycji mężczyzny, by mu towarzyszyć w zakupach.
Przez zbliżający się weekend w galerii handlowej było mnóstwo ludzi, a to, że Dabi musiał przepychać się między nimi sprawiało, że miał jeszcze większą ochotę spalić wszystko i wszystkich. Udawał, że nie słucha wesołego trajkotania małolaty, która również chciała sprezentować coś nowej przyjaciółce, która miała słodką krew. Nawet ta dziewucha odgadła, że ubrania czy błyskotki nie miały zbyt wielkiego znaczenia w oczach Kamiyi. Tym trudniej było trafić w jej gusta.
- Czego? - warknął, gdy Toga pociągnęła go za rękaw czarnej bluzy. Powiódł wzrokiem za wskazującym palcem drugiej ręki dziewczyny. - Jesteś pewna?
Nie odpowiedziała mu, tylko skocznym krokiem weszła do kolejnego sklepu. Już dwie godziny tak był zmuszony użerać się z Togą, jak i obcymi ludźmi, którzy kilkakrotnie trącili go ramieniem. Jedyną motywacją do zachowania spokoju i ciągłego łażenia po sklepach była Inoue. Chęć sprawienia jej radości i wynagrodzenia tylu urodzin spędzonych zapewne w nienajlepszej atmosferze.
- A może kupię siostrzyczce nóż? - spytała bardziej samą siebie.
- Wątpię, by jej psychika była aż tak skrzywiona, że chciałaby się ciąć.
Himiko popatrzyła na niego, jakby nagle przypomniała sobie o jego obecności.
- Nie znasz się na kobietach - fuknęła w jego stronę. - Zwłaszcza na siostrzyczce. Po naszej wspólnej przygodzie w kasynie, zrozumiałam, jaką jest osobą. Myśli, że jest egoistką, a kiedy może pomaga innym. Sama powiedziała przecież...
,,Skąd mam wiedzieć, że nie znowu nie kłamiesz?
- Wtedy po prostu mnie zabijesz''.
- Bardzo kocham krew - zaczęła ściszonym głosem, zaciskając palce na zabezpieczonym nożu. - Kocham ludzi, którzy są w niej i bardzo poobijani. Naprawdę to kocham. Kocham też patrzeć na ludzi, którzy wiedzą, że zaraz umrą i się tego boją, ale siostrzyczka...
,,Nie jestem zła. Prawdę mówiąc skaleczenia czy poważniejsze rany nie mają dla mnie znaczenia''.
- Siostrzyczka lubi śmierć. Nie zauważyłeś? Jest taka jak my, nienawidzi czegoś tak mocno, że jej życie nie ma dla niej znaczenia. A w oczach... nadzieja, że wszystko się skończy. Jestem zdziwiona, że się nie cięła, bo to jest piękne. - Na twarzy rudowłosej pojawił się drobne rumieńce. - Już wiem! To jej dam! - Wyciągnęła w jego stronę dłoń ze scyzorykiem.
Dabi popatrzył na nią chwilę, a potem z irytacją, wytrącił jej narzędzie.
- Nawet nie myśl o dawaniu jej takich durnych rzeczy.
Dziewczyna nadęła policzki, przypominając obrażone dziecko i zniknęła mu z oczu w innej alejce. Himiko Toga tak szybko odkryła, jaką osobą była Inoue. On tego nie widział, a przecież było tyle sytuacji. Z początku myślał, że się wygłupia, ale teraz...
,,Mówiłam już to. Nie szkodzi, jeśli zginę. Ponieważ natym świecie nie ma już nikogo, kto by za mną zapłakał''.
Był ślepcem - wiedział, jak niestabilna emocjonalnie jest dziewczyna, ale jednak zdawał się nie zauważać, jak bez znaczenia dla niej było jej życie. Właśnie dlatego nie pozwolił, by członkini Ligi kupowała Inoue coś tak niebezpiecznego, co w pewnym momencie mogłoby napędzić jej myśli na tory odebrania sobie życia.
- Oi, nie łaź tak sobie sama - powiedział, stając znów koło Togi, zapatrzonej w coś, co z początku wydało się Dabiemu książką. Dopiero, gdy mu ją podała, zobaczył jak się mylił. - Niegłupie.
Dziewczyna podskoczyła radośnie, kierując się dalej. Ona znalazła wręcz idealny prezent. Trafiła w gust Kamiyi. Wybrała dla niej album na zdjęcia. On nadal nie miał pomysłu... już sądził, że zmarnował trzy godziny życia na łażenie po sklepach, czego nie znosił, aż coś przykuło jego uwagę. Stanął przed czymś, co było od niego oddzielone grubą szybą z włączonym alarmem.
- Oi - zwrócił się do sprzedawcy, poprawiając kaptur. - To.
- Ach, zainteresował się pan nowoczesnym aparatem mini! Doskonale! Doskonale! - ekscytował się sprzedawca. - Posiada świetną funkcję natychmiastowego drukowania zdjęć z urządzenia, zaraz po ich zrobieniu. Doskonale! Doskonale!
Jak jeszcze raz powie ,,doskonale'' to go spalę żywcem.
- Zapakować panu? - Dabi skinął głową, bez słowa kierując się w stronę kas, gdzie czekała na niego Toga.
- I znalazłeś coś, co spodoba się siostrzyczce? - pytała, patrząc na torbę z zakupem. - Co to takiego?
- Nie interesuj się.
- No weź!
Spodoba jej się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro