Ch. 56
To był ciężki dzień. Dla policji i bohaterów. W pewnym momencie sprawcy napaści na sklep uciekli, pozostawiając zakładników w wielkim szoku, ale i w przerażeniu. Dziesięcioletnia dziewczynka wpatrywała się w sztywne ciało kobiety, wciąż lekko je potrząsając. Popatrzyła zaskoczona na swoje drobne rączki, które barwiła czerwień.
- Mamusiu...? - szepnęła.
Pozostali zakładnicy obserwowali z napięciem, ale i żalem, jak mała dziewczynka próbuje obudzić swoją mamę. Najwidoczniej nie widziała ogromnej dziury zionącej z czaszki, doskonale widocznej na czole, z której niedawno przestała się sączyć krew. Policja wtargnęła do środka, od razu zabezpieczając teren. Wyprowadzili zakładników bezpiecznie na zewnątrz, a dwie ofiary śmiertelne okryli specjalnymi kocami. Inoue nie reagowała na to, że jest ciągnięta za rękę przez obcego policjanta, wpatrywała się tylko w ciało matki, podnoszone przez dwóch lekarzy. Na moment zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością. Dźwięki zlewały się w niewyraźny szum, a obrazy zamazywały.
Trwała w tym stanie pewien czas, póki widok przed nią nie zasłonił jej postawny mężczyzna.
- Inoue? - wymówił miękko jej imię. Podniosła wzrok na bladą twarz ojca. - Jak dobrze, że nic ci nie jest! - Objął mocno córkę, przyciskając ją do piersi.
- Tatusiu - odpowiedziała zachrypniętym głosem. - Tamci panowie zabrali mamusię... Tam leży. - Wskazała palcem na ambulans po drugiej stronie ulicy. - Odwiozą ją później do domu, prawda?
Rhoe przymknął oczy, nie pozwalając sobie na łzy. Nie przy córce. Nie przy Inoue. Przytulił ją jeszcze mocniej. Jak bardzo żałował, że nie było go tutaj wcześniej. Gdyby zjawił się na czas. Odebrał wiadomość od żony, że dziwni ludzie zjawili się w sklepie i nie może znaleźć ich córki. Wszystko mogłoby wyglądać inaczej...
- Tatusiu... ja się bałam - mruknęła cichutko, ale doskonale słyszał jej głosik. Zastygł w bezruchu, słuchając uważnie dziecka. - Tak się bałam... płakałam, mamusia mówiła, bym się nie bała, ale ten pan był taki groźny. - Rhoe otworzył szeroko oczy. - Widział, że się bałam... Mamusia też widziała... Tak się bałam...
- Bałaś się...? - powtórzył tępo. Pokiwała głową w odpowiedzi. - Bałaś się...
- Tak bardzo się bałam...
- Wracajmy do domu, Inoue.
Dziewczynka nie wiedziała czemu, ale te słowa wypowiedział z mrożącym krew w żyłach chłodem. Jeszcze nigdy nie zwrócił się do niej w ten sposób.
* * *
- Tatusiu? - zagaiła dziewczynka, zaglądając do pokoju rodziców. Panowała tu absolutna ciemność, więc ledwo dostrzegła postać ojca siedzącego na skraju łóżka i wpatrującego się w starą fotografię. - Mamusia jeszcze nie wróciła... Kiedy wróci? Opowie mi bajkę na dobranoc? - Nie odpowiadał jej, więc weszła w głąb pokoju. - Tatusiu, a ty opowiesz mi bajkę? Mama się nie pogniewa, że teraz twoje kolej.
Stanęła przy mężczyźnie, przytulając do siebie pluszowego misia. Zauważyła, że na fotografii trzymanej przez ojca widniała jej mama. Była taka piękna i uśmiechnięta.
- Tatusiu, dlaczego oglądasz tak zdjęcie mamy?
Inoue wyciągnęła dłoń, by dotknąć ramienia ojca, ale ten poruszył gwałtownie ręką, odpychając córkę. Dziewczynka zatoczyła się do tyłu. Wpatrywała się z szeroko otwartymi oczami w swojego tatę. Nigdy nie był taki gwałtowny, nigdy nie użył wobec niej siły. Dlaczego... dlaczego... w głowie dziecka dudniła jedna nieprzyjemna myśl. Tak bardzo chciała zadać pytanie, ale nie była w stanie. Podobnie jak wstać z ziemi. Przełknęła ślinę, decydując się odezwać:
- Tatusiu... dlaczego na mnie... nie spojrzysz? - Zadrżała, gdy zwrócił na nią swoje niebieskie oczy, przypominające teraz okruchy lodu. Czemu tak na nią patrzy?
- Hanah nie musiała ginąć... - powiedział, po czym spojrzał wściekle na córkę. - To twoja wina! Gdybyś była posłuszna! Hanah by nie zginęła!
Nie była w stanie nic odpowiedzieć. Do jej oczu napłynęły łzy. Dlaczego on na nią krzyczał? Dlaczego tak na nią patrzył? Dlaczego w tamtym momencie tak bardzo się go bała. Nie poruszyła się, gdy ojciec wstał z łóżka i do niej podszedł. Chwycił ją za ramiona i mocno nią potrząsnął.
- To wszystko przez ciebie! - wrzasnął, aż zatrząsnęły się ściany sypialni, która nagle zdaniem Inoue zrobiła się za mała. - Dlaczego nie posłuchałaś matki?! Prosiła cię o coś, prawda?! Co ci matka mówiła?!
- Mm... - jęknęła, przez co mężczyzna znów nią potrząsnął. - Żebym... się nie bała...
- Prosiła cię o to! Gdybyś nie okazała strachu! Gdybyś nie była taka słaba i tchórzliwa, Hanah by żyła! Ja miałbym swoją ukochaną żonę, a ty matkę! Dlaczego nie posłuchałaś matki?!
Dlaczego?
Dlaczego?
Dlaczego byłaś taka słaba?
* * *
Inoue stała przed swoją podstawówką i czekała, aż tata odbierze ją ze szkoły. Zrobiła dla niego laurkę na plastyce i bardzo chciała mu ją wręczyć. Była zbyt młoda, zbyt naiwna, by nie widzieć, jak jej relacja z ojcem pogorszyła się. Starała się nie dostrzegać pogłębiającej się przepaści między nimi. Rhoe za wszelką cenę starał się trzymać z dala od córki. Nie patrzył na nią. Nie rozmawiał z nią. Opiekę i wychowanie zostawił w rękach babki.
- Inoueyoru - odezwała się jej wychowawczyni, która również kończyła pracę. - Co ty tu jeszcze robisz?
- Czekam na tatusia - odparła z uśmiechem, zaciskając w dłoniach laurkę, z której jeszcze sypał się niebieski brokat. - Jeszcze go nie ma, ale niedługo się zjawi.
Wychowawczyni zmarszczyła czoło, ale nie powiedziała nic.
- Zaczekam razem z tobą, dobrze? - Dziewczynka nie miała nic przeciwko. Stały tak razem przez pierwszą godzinę. Potem drugą. W końcu młoda kobieta przestała wierzyć, że pan Kamiya jeszcze się zjawi. Nie miała serca powiedzieć tego dziewczynce. - Zadzwonię do niego. - Wyciągnęła z torebki telefon i odnalazła numer ojca uczennicy. - Dzień dobry, panie Kamiya, przepraszam, że przeszkadzam, nazywam się Nezuko Matsumoto, jestem wychowawczynią Inoeyoru, dziewczynka czeka, aż pan po nią przyjdzie. Ach, rozumiem. Nie szkodzi. Naprawdę to żaden problem! Tak! Tak!
Na twarz kobiety wpłynął szeroki uśmiech, co nie umknęło uwadze dziewczynki. Pani Matsumoto nie miała odwagi, by przyznać przed dziesięciolatką, że jej ojciec rozłączył się zaraz po wspomnieniu o córce, twierdząc, że jest zajęty. Od kilku miesięcy... zawsze był zajęty.
- I co tatuś powiedział? - zapytała zaciekawiona dziewczynka.
- Prosił, abym cię odprowadziła do domu, bo jest zapracowany...
* * *
- Babciu? - Zaspana jedenastoletnia Inoue stanęła w kuchni, gdzie paliło się jeszcze światło. - Tata już wrócił?
Staruszka spojrzała na wnuczkę, odkładając nóż i obrane jabłko.
- Och, skarbie... cóż, Rhoe właśnie wyszedł. Został wezwany na nocny patrol. Kładź się do spania.
Znowu wyszedł na patrol. Wychodził wcześnie rano i wracał jeszcze później, przez co prawie w ogóle nie widywał się z córką. Nie przychodził opowiadać jej bajek, nie mówił ,,dobranoc''. Całkowicie się od niej odgrodził, a ona starała się tego nie widzieć. Dochodziła czwarta nad ranem. Drzwi do domu stanęły otworem, a w nich pojawił się nieco zmęczony ciągłą pracą bohater. Nie wiedział, że przez cały ten czas ktoś nie spał, wyczekując jego powrotu.
Jakie było jego zaskoczenie, gdy stanęła przed nim Inoue. Uśmiechała się do niego, bardzo się ciesząc na jego widok. Przywitała go, ale nie usłyszała odpowiedzi. Mężczyzna przeszedł obok niej obojętnie.
- Tatusiu...? Czy możesz ze mną porozmawiać? Tato? - nawoływała go, ale wciąż uparcie udawał, że jej tu nie ma. Nie wytrzymała. Podbiegła do niego i chwyciła go za dłoń. - Tato! Proszę, poświęć mi trochę uwagi!
- Odejdź! - krzyknął, wyrywając się jej. - Do spania, ale już! Jest czwarta godzina!
* * *
- Porozmawiasz z nią?
Cisza.
- Dziś są jej trzynaste urodziny - kontynuowała staruszka. - Kolejne bez matki i pierwsze bez Touyi... mógłbyś...
- Nie wtrącaj się! Nie będziesz mnie pouczała, jak wychowywać własną córkę!
- Tylko, że od trzech lat to ja ją wychowuję! - kłóciła się.
Rhoe zacisnął dłonie w pięści, przygryzając nerwowo wargę. Przebywanie w tym domu coraz bardziej go męczyło. Pomimo przestronnych pomieszczeń, czuł, że się tu dusi. Wszędzie wyczuwał swoją zmarłą żonę. Wszystko ją przypominało i to go wyniszczało.
- Muszę pracować! Żeby ją utrzymać!
- Nie zasłaniaj się pracą! Nie poświęcasz jej uwagi, nie odbierasz ją ze szkoły! Porzuciłeś ją! Całkowicie ją odrzuciłeś!
- Inoue okazała się być moją porażką, niezdolną nawet do kontrolowania własnego strachu! Jest taka słaba!
Drzwi do salonu skrzypnęły. Dwójka kłócących się żarliwie ludzi obejrzała się w stronę wejścia, dostrzegając tam skuloną postać dziewczynki. Pod zielonymi oczami odznaczały się ciemne sińce, wskazujące, jak mało sypiała.
- Nie jestem... porażką... - wydukała, zaciskając palce a materiale spódniczki w kratkę. - Dlaczego... tak mnie nienawidzisz...? Dlaczego nie możemy być rodziną...?
Rhoe stanął przed córką, patrząc na nią z góry. W jego oczach nie było tej miłości i czułości, których dziewczynka naiwnie się doszukiwała. Przez ostatnie trzy lata starała się nie widzieć tej pogardy i nienawiści zwróconych ku niej. Wiele razy słyszała, że wszystko, co się wydarzyło tamtego dnia było jej winą, ale przyjmowała to ze spokojem. Na jej twarzy nie było żadnego wyrazu. Od pewnego czasu dziewczynka przypominała lalkę - przestała się uśmiechać, a nawet płakać za przyjacielem. Babcia Kamiyi bardzo się o nią martwiła.
- Nienawidzisz mnie - oznajmiła, wpatrując się w surową twarz ojca. W zielonych oczach, identycznych jak Hanah, ziała pustka. Nie było w nich życia.
- Inoue, jestem zajęty.
- Mam dziś urodziny - ciągnęła bez przejęcia. - Znowu odchodzisz.
- Innym razem.
- Zawsze tak mówisz.
- Inoue! Czy naprawdę chcesz znów przytaczać tę rozmowę?! - wrzasnął. Dziewczynka już dawno przestała się krzywić, gdy podnosił na nią głos. Przywykła, a przez wyparcie wszelkich emocji, nie odczuwała bólu, od którego umierała codziennie. Z żalu i poczucia winy. - Twierdzisz, że nie jesteś porażką, że nie jesteś słaba, ale to właśnie przez to nie ma z nami Hanah!
- Rhoe!
- Zamknij się! Niech wie, jeżeli będzie trzeba będę wciąż to przypominać. Inoue Kamiya! To wszystko twoja wina! To ty zniszczyłaś tę rodzinę! Ty zabiłaś własną matkę! Przyczyniłaś się do jej śmierci! Przez twój strach i słabość! Może i nie darzę cię nienawiścią, ale możesz tak to odbierać, wszystko mi jedno, ponieważ nie zależy mi na tobie! Zniszczyłaś tę rodzinę!
I odszedł, trzaskając drzwiami. Babcia doskoczyła do wnuczki, pocieszając ją i uspokajając. Ale to było niepotrzebne - ponieważ Inoue Kamiya nie płakała. Z chłodną obojętnością wpatrywała się w drzwi, przez które wyszedł jej ojciec. Nawet nie drgnęła jej powieka. Oskarżenia, pretensje... Zniszczyła tę rodzinę? Tak. Tak wmawiał jej Rhoe od trzech lat i może miał rację.
- Ja... - zaczęła - nienawidzę cię.
* * *
Przez kolejne lata nie starała się o atencję ojca. Przestała ubiegać o pięć minut rozmowy. Czas zaczął zacierać rany, a Rhoe zaczął stopniowo troszczyć się o córkę, na swój pokręcony sposób. Krótkie rozmowy przez telefon i wiadomości, gdzie jest i czy wszystko w porządku, przygotowywanie posiłków, których i tak nie jedli wspólnie. Może to śmierć babki sprawiła, że Rhoe postanowił zatroszczyć się o ostatniego członka rodziny? Kto wiedział... Z pewnością nigdy nie przestawał obwiniać Inoue o coś, na co nie miała wpływu. A ona na to pozwalała. Przez jedenaście lat słuchała, jaka to była słaba, nieposłuszna i strachliwa. Tymi słowami wypaczał człowieczeństwo własnego dziecka, sprawiając, że ta zaczęła się izolować od kolegów i koleżanek, pogrążając się w przerażającej samotności - tej, której od zawsze się bała.
Niszczył ją. Dzień po dniu. Kawałek po kawałku. Całą winę zrzucając na niewinne dziecko. A ona w to wierzyła. Pozwalała sobie to wmawiać. Na tym świecie nie było nikogo, kto by ją kochał.
,,Nie zależy mi na tobie!''.
,,Mnie zależy''.
- Doll? - Inoue obejrzała się na Hawksa, który znalazł się tuż za nią. - Oszalałaś? - Narzucił na jej głowę swoją kurtkę. - Jest ujemna temperatura, aż moje pióra mi marzną, a ty z mokrą głową! Do środka zanim Rena urwie nam obojgu łeb. Tobie za to, że tak wylazłaś, a mnie, że na to pozwoliłem!
Dziewczyna parsknęła śmiechem i wtuliła się w pierś bohatera, ciesząc się jego ciepłem i zapachem. Dwójka ludzi, którzy darzyli ją prawdziwym uczuciem. I nie była to nienawiść, a troska i przyjaźń.
Naprawiali ją. Dzień po dniu. Kawałek po kawałku...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro