Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 55

Rozmowa z Shigarakim potoczyła się zupełnie inaczej niż zakładała Inoue nawet w najczarniejszym scenariuszu. Przed spotkaniem potrafiła przygotować się na dwadzieścia sześć różnych sytuacji, ale to, co nastąpiło kompletnie ją zaskoczyło. Zaraz po wyjawieniu Tomurze swoich motywów, siedzieli w ciszy sącząc wspólnie alkohol. Wyglądali jak para dobrych przyjaciół albo chociaż znajomych - pomimo tego, że jedno z nich w każdej chwili mogło zaburzyć ten spokój i zabić drugiego bez wahania. Większym szokiem okazało się to, że pozwolono Inoue odejść. Bez asysty czy warunków. Z pewnością i tak pewnie będzie obserwowana, ale miała to gdzieś. Gdy wyszła z baru niektórzy zaniemówili na jej widok - nietkniętej, niezranionej, spokojnej. Zupełnie, jakby wcale nie siedziała w jednym pomieszczeniu z Shigarakim Tomurą. 

Bez słowa opuściła ich kryjówkę, chcąc wrócić do domu, wziąć gorącą kąpiel, przebrać się w ciepłe i czyste ubrania. Nie była zdziwiona, że do tej pory nikt za nią nie szedł. Shigaraki nie podjął jeszcze działania, ale ona owszem.  Jednak nie musiał o tym wiedzieć. Z rozczarowaniem musiała stwierdzić, że Dabi podjął się pierwszej rozważanej przez dziewczynę opcji, czyli klasycznego, szczeniackiego focha. Najwidoczniej postanowił ją ignorować. Słaba kara, bo mogła żyć bez jego atencji i obecności, czego on nie mógł powiedzieć o sobie. 

- Wróciłam - oznajmiła, wchodząc do przestronnego apartamentu. Nie spodziewała się żadnej reakcji. Zawsze wracała do pustych czterech ścian. Jakim zaskoczeniem było dla niej nagłe poruszenie w salonie. Z kuchni wybiegła Rena, która od razu rzuciła się na szyję zdezorientowanej i w ogóle nieprzygotowanej na to Inoue. Ta pod naciskiem ciała wizażystki zatoczyła się do tyłu, upadając na tyłek. - R-Rena...?

- Martwiłam się! Tak cholernie się martwiłam! - powtarzała.

Kamiya przymknęła oczy. Nie chciała nikogo martwić. Wycieczka do Tokio nie przebiegła po jej myśli, zupełnie się na to nie przygotowała. Shihoin nie poszła do pracy, nerwowo oczekując powrotu współlokatorki. Po zaniedbanym wyglądzie można było stwierdzić, jak bardzo to przeżyła. Tuż za plecami właścicielki mieszkania pojawił się ktoś jeszcze. To w niego wpatrywała się teraz zielonooka. Hawks nie uśmiechał się i nie wyglądał, jakby cieszył się z jej powrotu, co nie było jednoznaczne z tym, że miał to gdzieś. Nie, czuł ogromną ulgę na widok studentki całej i zdrowej, ale miał wątpliwości odnośnie prawdziwego pobytu dziewczyny w Tokio. Nie chciał tego mówić na głos przy Renie, która i tak była od wczoraj strzępkiem nerwów.

- Doll - odezwał się, a coś w jego głosie zabolało Inoue. Tak, zasłużyła, by każdy, kto się dla niej liczył, boleśnie ją odtrącił. Kłamała i zakopywała się w kłamstwach coraz głębiej. Gdyby nagle w nich utonęła, nie zdziwiłaby się. - Dobrze, że nic ci nie jest.

- Przepraszam, że was zmartwiłam... Po prostu... - Odsunęła się od Shihoin, by spojrzeć w jej pomarańczowe oczy - nie przywykłam do tego, że ktoś się martwi. Czasem znikałam na całe dnie i noce, nie było nikogo, kto by miał o to do mnie żal.

Inoue uciekła wzrokiem, wbijając go w swoje złączone dłonie. Nie miała odwagi spojrzeć na którekolwiek z nich. Nie mogła zobaczyć, jak wymieniają między sobą spojrzenia z lekkim uśmiechem. Całe napięcie zniknęło. Rena ponownie objęła dziewczynę niczym starsza siostra, głaszcząc ją łagodnie po skołtunionych włosach.

- Witaj w domu, Inoue - odezwała się, a studentka poczuła jak jej serce zaciska się boleśnie. 

Jedenaście lat czekała, aż ktoś skieruje do niej te słowa. Po jej twarzy spłynęły łzy, które teraz widział tylko Hawks. Uniósł kąciki ust, chcąc dodać otuchy i wsparcia przyjaciółce. Jedenaście lat pełnych poczucia winy i bólu. Uwolniła się. Mroczne kajdany przeszłości, wżynające się w jej skórę, puszczały, pozwalając jej zrobić krok naprzód. Przed siebie. Z daleka od negatywnych emocji. 

,,Mnie zależy''.

Nie była sama. Dlaczego, do cholery, tak ciężko było jej oswoić się z tą informacją? Lekceważyła swoje bezpieczeństwo i życie, a gdzieś na świecie była dwójka bliskich jej ludzi, którzy wyczekiwali jej powrotu. Kamiya wtuliła się w Shihoin, czując się znów jak mała dziewczynka. Zacisnęła drżące palce na plecach czarnowłosej i ukryła nos w zagłębieniu jej szyi, cicho szlochając. Hawks zmrużył oczy, uważnie przyglądając się obu kobietom. Dlaczego odczuwał niepokój? Z jakiegoś powodu nie potrafił uwierzyć w wersję, jakoby Inoue brała udział w seminarium ze studiów. Nie zamierzał pytać ani naciskać. Zdawał sobie sprawę, jak wyniszczona od lat była ta dziewczyna i posiadanie sekretów było dla niej sposobem na przetrwanie w świecie, z którego została wykluczona przez ciężkie przeżycia.

Nie mógł wymagać od niej, by z dnia na dzień otworzyła się na każdego i mówiła, co jej ślina na język przyniesie. Wystarczyło, że robiła to powoli i coraz bardziej zaczynała wierzyć w siebie, zrzucać z siebie pęta przeszłości. Zaczynała od nowa. Widział to. 

- Przygotuję obiad - powiedziała Rena, wreszcie odrywając się od przyjaciółki. - Keigo, zostaniesz?

- Pewnie. Jeszcze nigdy nie jedliśmy wspólnie.

Mężczyzna zdjął swoją ocieplaną kurtkę i odłożył ją niedbale na kanapie, a potem zaczął grzebać w płytach, by znaleźć odpowiedni utwór muzyczny. Inoue postanowiła im nie przeszkadzać i w końcu wziąć upragnioną kąpiel. Zgarnęła swoje rzeczy i zamknęła się w łazience. Tak jej tego brakowało. Po rozebraniu się, obejrzała swoje ciało uważnie w lustrze. Poza sińcami na szyi, pamiątką po spotkaniu z Shigarakim, nic jej więcej nie dolegało. Powiodła wzrokiem do blizny na prawym boku. Gdyby od początku lepiej się tym zajęła, nie byłoby dziś śladu, a tak musiała żyć z tym do końca życia. Nie przeszkadzało jej to. Nie musiała być atrakcyjna dla innych mężczyzn. Ten, którego opinia się liczyła, już nie było.

Z wielką radością odkręciła gorącą wodę w celu napełnienia wanny. Ściągając bieliznę, zmarszczyła czoło, dostrzegając czerwoną plamę odznaczającą się na kremowym materiale bielizny.

- Okres... witaj mój przyjacielu - mruknęła z przekąsem. - Jeszcze ciebie mi brakowało.

Zaklęła pod nosem, wrzucając wszystkie ciuchy do pralki, a potem zanurzyła się w gorącej wodzie, aż po sam nos. Tak jej tego brakowało. Mocząc ciało w tak wysokiej temperaturze, poczuła niesamowitą ulgę. Wszelki ból i zmęczenie uniosły się wraz z parą wodną. Nie mogła siedzieć tu w nieskończoność, bo znowu zmartwiłaby swoich przyjaciół. Jak cudownie brzmiało to słowo. Jak wiele ciepła i radości jej dawało. 

Kiedy wyszła z wanny i się osuszyła, przebrała się w świeże ubrania. Cały ciężar niedawnych wydarzeń spadł z niej, aż poczuła się niesamowicie lekka. Z wyjątkiem okresu, od którego pobolewał ją brzuch. Na całe szczęście Rena poza podpaskami miała także tampony, a zdaniem Inoue te były znacznie lepsze.

Gdy wyszła z łazienki, poczuła apetyczny zapach przypraw, co przywiodło ją do kuchni. Zatrzymała się na progu z niekrytym uśmiechem, przyglądając się jak Rena stoi nad patelnią i coś smaży, a Keigo stoi za nią, trzymając dłonie na jej talii i opierając podbródek na ramieniu, by mieć lepszy widok na to, co przygotowywała. Kamiya poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Życzyła szczęścia i dobrej przyszłości tej dwójce, podczas gdy na nią nic takiego nie czekało.


Zastygła z bezruchu, kiedy znajome ramiona otoczyły ją od tyłu. Oparł podbródek na jej ramieniu. Poczuła martwą, chropowatą skórę jego szczęki na własnej skórze. Zadrżała. Czy jeszcze ją skrzywdzi?

- Nie denerwuj mnie więcej - szepnął jej do ucha. - Wszystko, co robię... mam swoje powody. Bo tak jak powiedziałaś: przeszłość nie zapomina. - Jego dłoń spoczęła na jej ręce przykładającej ściereczkę do gardła. Jego palce musnęły wilgotny materiał. - Jeśli będziesz grzeczna, więcej cię nie skrzywdzę.


Jej nie czekała taka cudowna przyszłość. Nie wyjdzie za mąż, nie założy rodziny. Będzie jedynie patrzyła, jak innym się wiedzie. 

Postanowiła nie przeszkadzać zakochanej parze, pozwalając im na więcej prywatności i wyszła na balkon. Nie przejęła się, że wciąż ma mokre włosy a na zewnątrz zaczął padać śnieg. Podeszła do barierki, opierając się na niej. Z jakiegoś powodu miała dobry nastrój. I tylko dlatego, kiedy odebrała telefon, nie spojrzała na wyświetlacz.

- Halo?

- Inoue... - Zmarszczyła czoło, rozpoznając głos rozmówcy, chociaż brzmiał żałośnie i słabo. - Tatuś wie, że źle postąpił... wiem, ile cierpienia wniosłem do twojego życia. Zamiast dać ci potrzebne wsparcie, przeniosłem na ciebie także swój ból. Nie zasługuję na twoje wybaczenie, ale zrobię wszystko, by je otrzymać.

Nie wiedziała, czemu jeszcze się nie rozłączyła, ale słuchanie zawodzenia ojca i wyobrażanie sobie, jak bardzo go to wszystko w jednej chwili zniszczyło, sprawiało jej okrutną satysfakcję. Nie przerwała mu, pozwalając wciąż pogrążać się w żalu i beznadziejności.

- Wróć do domu... Bądźmy od nowa rodziną... Zrobię wszystko, dam ci wszystko.

- Nie jesteś w stanie zwrócić tego, co zabrałeś - mruknęła.

- I-Inoue... jestem twoim ojcem... mamy siebie, powinniśmy być razem... Razem to znosić.

- Cierp samotnie. Tak jak ja przez jedenaście lat. Twoja skrucha, żal nie mają dla mnie znaczenia. Choćbyś rzucił cały świat dla mnie na kolana, nie jestem w stanie ci wybaczyć. Zresztą nie mnie powinieneś o to prosić. Proś matkę, gdy ją spotkasz po drugiej stronie. Myślę, że czuje do ciebie większy wstręt niż ja kiedykolwiek. - Usłyszała po drugiej stronie telefonu pociągnięcie nosem. Wolała nie myśleć, do jakiego stanu doprowadził się jej ojciec, przygwożdżony prawdą niezauważaną przez wiele lat. - Nie dzwoń do mnie więcej, bo dla mnie... jesteś martwy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro