Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 54

- Ne, ne! Siostrzyczko, co myślisz? - zapytała Toga, ciągle spoglądając z dziwnym błyskiem na Inoue. 

Szczerze mówiąc, studentka w ogóle nie słuchała dziewczyny. Cały czas myślała o tym, jak obronić się u Shigarakiego. Jak miała wyjaśnić, czemu zataiła tak istotny fakt? Gdyby nie powiedziała tego sama z siebie, nie byłoby problemu, ale ona kłamała mu w żywe oczy. I to na pewno rozsierdziło na co dzień spokojnego lidera Ligi. Sytuacji Kamiyi nie poprawiała także obecność złoczyńcy z darem kremacji - zdawała sobie sprawę, że czekały ją dwa wyjścia, czyli klasyczny foch, podczas którego mężczyzna nie odezwie się do niej i będzie traktował ją jak powietrze, póki nie poczuje się okropnie i sama nie zacznie go przepraszać albo opierniczy ją tak porządnie, że jego słowa będą jeszcze nawiedzać ją w koszmarach. 

Westchnęła, żałując, że znalazła się w tak niekorzystnym położeniu. Jednak było warto. W ten sposób mogła zapewnić sobie przewagę nad wrogą organizacją, która obrała sobie na cel jej zlikwidowanie. Nie zamierzała tą informacją dzielić się z Shigarakim. 

- Czy jesteś zła, że cię pocięłam? - Jasnowłosa przechyliła na bok głowę, wyglądając przy tym tak niewinnie, że jeżeli Inoue czułaby gniew, od razu by z niej wyparował. Toga była zbyt urocza. - Twoja krew... była słodka.

- Nie jestem zła - odparła spokojnym głosem Inoue. - Prawdę mówiąc skaleczenia czy poważniejsze rany nie mają dla mnie znaczenia.

Zdawała sobie sprawę, że ich rozmowie przysłuchuje się pozostała dwójka złoczyńców. Dlatego kolejne słowa dobierała bardzo ostrożnie. Widok znajomych ulic Musutafu podziałał na nią kojąco. Z jakiegoś powodu pozbyła się uczucia, że na ślepo błądzi po klatce wybudowanej przez Ibikiego. Przez półtora dnia unikała jego ludzi. Desperacko uciekała, by zachować życie, które ocaliła przed laty jej matka, a teraz pani Fugami. Takiego długu nigdy nie będzie w stanie spłacić. 

Toga wspomniała, że Shigaraki Tomura był wściekłym tym, co przed nim zataiła i był gotowy ją zabić, o ile jej wytłumaczenie nie okaże się wystarczające. Nie bała się spotkania z nim, ale musiała dobrze to rozegrać. Mogła umrzeć później, na razie pragnęła dorwać Dzieci Amaterasu i Ibikiego. Pancerny pojazd skręcił w uliczkę, unikając bardziej zaludnionych miejsc i bohaterów, którzy mogli się nimi zainteresować. Tym razem nie zawiązali dziewczynie oczu, przez co przeszło jej przez myśl, że może to ostatni raz, gdy widzi położenie ich kryjówki. Samochód zatrzymał się z cichym piskiem opon. Toga wyszła pierwsza, a potem zawiesiła się na ramieniu Inoue, prowadząc ją do środka. Wdech i wydech, powtarzała sobie. Nie odczuwała strachu, była na wszystko gotowa.

Zeszli schodami do znajomego miejsca, gdzie mieścił się barek oraz stół do bilardu. W środku przebywali pozostali członkowie Ligi, którzy na widok dziewczyny zastygli w bezruchu. Twice milczał, co było zupełnie niepodobne do niego i jego rozdwojenia jaźni.

- Wszyscy - zaczął Shigaraki, siedząc na jednym z obrotowych krzeseł przy barze - wynocha!

Członkowie Ligi bez słowa wykonali rozkaz, Inoue nie obejrzała się za siebie, ale zdawała sobie sprawę, że Dabi z ledwo zauważalnym ociąganiem opuszczał lokal, pozostawiając ją na pastwę Tomury. Młody chłopak zastukał palcami o gładki blat. Kamiya nie była w stanie ocenić jego nastroju po mimice twarzy, gdyż zakrywała ją jego ulubiona ,,maska'' w postaci pozbawionej tułowia ręki. Jednak nerwowe stukanie palcami nie ustawało, co odebrała jako próbę uspokojenia nerwów. Była w dupie.

- Inoeyoru Kamiya - zaczął, a dziewczyna spięła na się dźwięk pełnego imienia, brzmiące w ustach złoczyńcy jak największe przekleństwo. - Myślałaś, że jesteś taka mądra, że nikt nie zorientuje się w twojej grze? - spytał z wyższością, powoli wstając z miejsca. - Jesteś tylko nic nieznaczącym statystą, pionkiem na planszy... postanowiłaś być mi przeszkodą w drodze do realizacji celu?

- Nie.

- Kłamstwo cię nie uratuje - warknął, wyciągając ku niej dłoń. - To właśnie ono sprawia, że mam ochotę cię zabić. Gdy dotknę cię pięcioma palcami, zaczniesz się rozpadać, będziesz czuła ogromny ból, będziesz czuła, że umierasz. - Na potwierdzenie swoich słów, dotknął czterema opuszkami palców jej odsłoniętej szyi. - Nieprzydatni powinni zostać usunięci. Dam ci jednak szansę na rehabilitację. Po czyjej stoisz stronie? - Zmrużył czerwone oczy.

Chłodne palce szczypały jej rozgrzaną z nerwów skórę. Jeżeli środkowy palec również jej dotknie, rozpadnie się. Dostrzegła w widocznych między palcami maski oczach irytację i obietnicę, że jeden fałszywy ruch, a jego groźby przestaną mieć tylko podłoże słowne. Nie zawaha się poprzeć słów czynami. 

- Rozmawiałam z Fugamim - przyznała, a potem palce na jej gardle zacisnęły się. - Złożył mi propozycję szpiegowania i zniszczenia od środka Ligę Złoczyńców. Zanim odpowiedziałam, wtrącił się Viverion - kontynuowała, uważnie doszukując się jakiejkolwiek reakcji ze strony lidera Ligi, by wiedzieć, na ile mogła sobie pozwolić. - Oczywiście oferta była kusząca, bo zaproponowali bardzo wysoką cenę, ale Shigaraki Tomuro... musiałabym być ostatnią idiotką, gdybym zgodziła się na taki układ z mordercami własnej matki. Tylko tym jesteście od nich lepsi. Nie chowam do was osobistej urazy.

- Mam ci wierzyć na słowo...? - prychnął, a jego głos niebezpiecznie zadrżał. - Zadałem ci pytanie, a ty skłamałaś. Skąd Liga ma mieć pewność, że będzie z ciebie jakikolwiek użytek? Równie dobrze...

- Równie dobrze mogę szpiegować dla Dzieci Amaterau już teraz - dokończyła za niego, siląc się na pogardliwy uśmiech. - To chciałeś powiedzieć, tak? - Nie odpowiedział. Nie musiał. Dla Inoue była to jednoznaczna odpowiedź. 

Shigaraki cofnął dłoń, zostawiając drobne sińce na szyi dziewczyny. Drugą ręką chwycił nietypową maskę, ukazując swoją twarz. Kamiya zawsze, gdy miała okazję ją widzieć, odnosiła wrażenie, że patrzy na zmęczonego i pokrzywdzonego dzieciaka. Cienie wokół oczu pogłębiły się od ich ostatniego spotkania, a jego usta wydawały się być bardziej spękane i pogryzione. 

- Teraz już wiesz, czemu nie powiedziałam o spotkaniu. - Zwalczyła chęć złapania się za gardło, które pulsowało bólem spowodowanym jego uściskiem. - Nieważne, co bym nie powiedziała, wietrzyłbyś podstęp. Jesteś nad wyraz ostrożny, Shigaraki Tomuro. Gdybym wyjawiła, że rzeczywiście miałam konfrontację z Fugamim i przedstawiła szczegóły przebiegu spotkania, mógłbyś już wtedy zacząć podejrzewać, że nie jestem szczera i mogę być szpiegiem. Wolałam przemilczeć tę kwestię, bo była mi bardziej na rękę. Nie musiałam wciąż odwracać się przez ramię, czy przypadkiem nie podważasz moich działań. Robisz wszystko, by zrealizować cel, zostałam wynajęta, by pomóc. Tylko, że robię to po swojemu.

- Mów dalej... - powiedział niechętnie, pozwalając na dalszy wywód dziewczyny. Ponownie zajął miejsce przy barze. 

Inoue skinęła głową, a potem minęła go, zajmując miejsce po drugiej stronie. Zignorowała niecierpliwe spojrzenie lidera grupy, rozglądając się po znajdujących się tu trunkach. Zaciekawiła ją jedna nazwa, więc chwyciła kolorową butelkę i wyciągnęła na wierzch dwie szklanki. Shigaraki uważnie obserwował jej poczynania, nie odzywając się słowem na to, że zachowywała się jakby była u siebie.

W milczeniu patrzył jak napełnia szklanki czerwonym płynem i przesuwa jedną w jego stronę. Czy ona była głupia? Nawet nie spojrzał na szklankę, wciąż się w nią wpatrując.

- Zatem... - zaczęła, odchrząkując dwukrotnie - Ibiki Fugami to skurwysyn jak cholera. Zamordował własną matkę, by nie wydała nikomu jego sekretów. Na jego nieszczęście, odwiedziłam kobietę przed nim. To u niej byłam w Tokio. W domu spokojnej starości - wyjaśniła pospieszne, zauważając drgającą powiekę złoczyńcy. - Moją przewagą było to, że zarówno Fugami jak i Dzieci Amaterasu nie wiedzą, jaką posiadam indywidualność. 

- Do rzeczy - pogonił ją Shigaraki. 

- Fugami jedenaście lat temu pomógł tej grupie opuścić Japonię, kiedy wkurzyli bohatera Viveriona. - Celowo unikała nazwania mężczyzny ojcem. Nie ze względu na siedzącego obok wroga rządu, ale dlatego, że sama darzyła go szczerą nienawiścią i nie patrzyła na niego jak na rodzica. - Od dawna współpracuje z Dziećmi Amaterasu, ale nie jest ich liderem. Przywódcą jest mężczyzna w bieli, zapewne widziałeś jego jakże oryginalne przemówienie. - Nie odpowiedział. - Ich pierwotny cel się nie zmienił. Chcą zasiać strach w ludzkich sercach większy niż Liga czy Armia Wyzwolenia Supermocy. Chcą zniszczyć was oraz obecny porządek świata. Jednak ich wizja przyszłości różni się od waszej, a to... krzyżuje twoje plany, Shigaraki.

Dziewczyna chwyciła szklankę i jednym haustem wypiła całą jej zawartość. Tomura po raz pierwszy spojrzał na swój trunek i ujął szkło w dwa palce. Nie napił się. Zakołysał naczyniem tak, że czerwony płyn dotykał bocznych ścianek i omal się nie wylał.

- Zakładam, że uśmiechasz się jak kretynka, bo opracowałaś jakiś cudowny plan pozbycia się przeszkody z drogi i myślisz, że to wystarczy, bym ci zaufał? - Uniósł wysoko brwi.

Kamiya nie zareagowała na tę kąśliwą uwagę. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, znów będąc bezuczuciową lalką. Niemądrym pomysłem byłoby prezentowanie Shigarakiemu, jak to wszystko na nią wpływało. Ich krótka znajomość polegała na zbieżności interesów, w dodatku jedna jego decyzja bądź kaprys i mogła od tak zakończyć swój marny żywot. Wracanie do korzeni nie było trudne dla Inoue, stąd bycie ponownie na wszystko obojętną przychodziło jej z wręcz wrodzoną łatwością. Zupełnie, jakby urodziła się niezdolna do głębszych odczuć.

- Nie uśmiecham się - wtrąciła się. - To mój grymas zniesmaczenia - dodała, patrząc na niego. - Ale tak, jestem w trakcie planowania. Wiem, że po tym ani ta pieprzona banda ani Fugami nie podniosą się. Sprawiedliwość rządu ich nie ochroni i nie skończy się na zesłaniu do Tartarusa. Liga załatwi tę sprawę nim bohaterowie zdążą się na dobre wtrącić. - Ponownie chwyciła za butelkę z alkoholem i napełniła pustą szklankę, nie czując, że w ogóle pije coś mocniejszego niż herbata.

- Będę cię obserwował - ostrzegł ją, przystawiając swoją szklankę do spierzchniętych warg. Upił łyk alkoholu. - I to dość uważnie.

- Mam taką nadzieję, Shigaraki Tomuro. - Wzniosła szklankę wysoko, wznosząc toast. - Obserwuj, jak nasi wspólni wrogowie padają przed nami i obracają się w pył.

Shigaraki nie dał tego po sobie poznać, ale spodobała mu się ta wizja i poczuł namiastkę sympatii do tej dziwnej istoty naprzeciw niego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro