Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 40

Było ciemno. Nie widział niczego poza mrokiem spowijającym całe pomieszczenie, w którym się znajdował. Próbował oświetlić pokój swoim niebieskim ogniem, ale z jakiegoś powodu dar nie uaktywniał się. Jego ręce były splamione krwią, a pamiętał, że nikogo nie zabił. Nie w ten sposób. Palił tylko na proch. Usłyszał czyjś płacz. W innych okolicznościach zignorowałby to, ale rozpoznał głos. 

To Inoue Kamiya płakała.

Przeszedł przez cały pokój i stanął nad skuloną postacią. Wpatrywał się w nią, odczuwając dziwną pustkę. Ten obraz go nie ruszał. Nie obchodziło go to, że roni łzy. Wydawało mu się, że jeszcze chwilę czuł coś zupełnie innego. Inoue chyba wyczuła, że ktoś jest za nią, bo ostrożnie się odwróciła. Miała lekko poobijaną twarz i rozcięty łuk brwiowy nad lewym okiem. Uwagę Dabiego zwróciła bordowa skóra na jej szyi. Ślad poparzenia, taki widoczny i bolesny. 

Walczył ze sobą, by ją stąd zabrać, a jednak chciał patrzeć wciąż na tę żałosną istotę. Chwycił ją za gardło, podnosząc na wysokość twarzy. W jej zielonych oczach widział strach, obrzydzenie i wstręt. Do niego. Nachylił się ku niej, by wyszeptać jej w ucho:

- Twoje życie jest kolejną rzeczą, na której mi nie zależy. - Jego dłoń zajęła się niebieskim ogniem. Z dziwną obojętnością wpatrywał się jak dziewczyna płonie i krzyczy.

Dabi zerwał się z łóżka, dłonią próbując odszukać ciało dziewczyny. Niestety napotkał pustkę, przez co nie mógł być pewny, czy to był tylko sen, czy wspomnienie jego zbrodni. Nie zadzwoni do niej, bo zgubiła telefon. Nie odwiedzi jej, bo w domu był bohater. Nie pozostało mu nic innego jak czekać. Dochodziła czwarta w nocy, a on wiedział, że nie zmruży już oka, zdając sobie sprawę, co może zobaczyć, gdy tylko zamknie oczy. Był potworem. Bez wątpienia. Jakoś mu to nie przeszkadzało, ale wzrok, który we śnie posłała mu Kamiya, zabolał go. Jeszcze dwa dni temu leżała tu z nim, wtulając się w niego, uspokajając oddech po tym, co zrobili. 

- Irytujące - mruknął, wplątując palce w czarne włosy. - Wkurwiające...

Nie pozostało mu nic innego jak czekać, wmawiał sobie. Kiedy tylko zdobędzie nowy telefon, na pewno do niego zadzwoni. Dabi ubrał się i póki na mieście ziały pustki, postanowił przejść się do Ligi. Być może ktoś poza nim tam również miewał problemy ze snem?

- Dabi? - zdziwił się Twice, widząc go o tak wczesnej porze. - Co ty tu robisz? 

Ale mężczyzna go zignorował, siadając na krzesełku przy barze. Opuszczony bar... gdyby nikt nie schwytał Kurogiriego, spodobałoby mu się tu. Poprzednia kryjówka, odkryta przez All Mighta i innych bohaterów kilka miesięcy temu również była barem, ale bardziej zadbanym. Tu przejęli po prostu odstraszającą z zewnątrz kamienicę. W podziemi ktoś miał mały barek, a na różnych piętrach mieszkali członkowie Ligi, którzy nie mieli, gdzie się podziać. Budynek był na obrzeżach miasta, z daleka od ciekawskich oczu i uszu, póki co było tu bezpiecznie.

- Czego tu kurwa szukasz?! Dabi? 

- Ucisz się, Twice.

- Tak myślałam, że słyszę Dabiego. - Zachichotała dziewczyna, wchodząc do pomieszczenia.

- Toga - westchnął. 

- Shigarakiego nie ma - odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. - Nie mówił, gdzie idzie, ale raczej tak szybko nie wróci.

Dabi westchnął. Skoro Shigarakiego nie było w Lidze, jego pobyt tutaj nie miał żadnego sensu. Wyjął z kieszeni telefon, przeglądając wiadomości i  rejestr połączeń. Najlepszym lekarstwem na jego nudę była Inoue. Chciałby iść od razu do niej, ponownie trzymać ją w ramionach. Jak to się stało, że ta gówniara, zdołała go od nowa w sobie rozkochać, nic nawet nie robiąc? Sam nie wiedział, jak do tego doszło. Kiedyś chciał trzymać ją z daleka, a teraz, gdy nie było jej obok, czuł tę przytłaczającą pustkę. 

- Komuś się tęskni, co? - spytała Himiko, siadając na ladzie i machając wesoło nogami. Jak na tak wczesną porę dnia, miała w sobie dużo energii. - Lubię siostrzyczkę. Powinna dołączyć do Ligi. Byłoby zabawniej.

- Tak! Nie.

Ale Dabi ich nie słuchał. Potrzebował czymś zająć myśli. Czymkolwiek, co pozwoliłoby mu nie myśleć o dziewczynie, od której teraz nie potrafił się uwolnić. Ale Tomury nie było, a śledztwo nad grupą Dzieci Amaterasu stało w miejscu. 

- Och, co to za spotkanie o tak wczesnej porze? - parsknął Mr. Compress. - Dabi? Dawno cię tu nie widziałem. - Czarnowłosy wzruszył ramionami. - Skoro już tu jesteś... może zagramy w bilarda? - Wskazał na zielony, trochę zużyty już stół do gry.

Na chwilę obecną było to jego jedyne wybawienie. W innym wypadku znów podążyłby w kierunku jej mieszkania. Powoli stawał się drugim stalkerem, oczywiście nie mógł się równać z tą świruską. Gra się rozpoczęła i trwała przez dobre kilka godzin. W pewnym momencie Dabi stwierdził, że zaczyna go to nudzić. Jednak nie mógł wrócić do siebie. O tej godzinie zbyt wielu bohaterów kręciło się po mieście. Postanowił więc zająć wolny pokój, mając ochotę na dobry kilkunastogodzinny sen. Niemal jak kot. 

Gdy udał się na górę, nawet nie zauważył, że zostawił telefon na blacie barku. Kiedy dochodziła późna godzina, komórka zadzwoniła po raz pierwszy. Nie było jednak nikogo w pobliżu, kto mógłby odebrać. Cisza trwała krótko, bo telefon ponownie rozbrzmiał w podziemiach kamienicy. Stawało się to nieco irytujące dla kogoś, kto mieszkał bliżej piwnicy. Himiko weszła zaspana i zauważyła telefon. Ziewnęła przeciągle i, nie odczytując kto dzwoni, odebrała.

- Halo?

Cisza. Nikt po drugiej stronie nie pisnął ani słówkiem. Toga przetarła zaspane oczy, próbując odczytać imię rozmówcy lub w ogóle rozpoznać, czyj telefon trzymała. Jednak zmęczenie dało o siebie znać i wszystkie znaki i cyfry zlewały się w czarne plamki.

- Halo? 

Czy komuś życie było niemiłe, by dzwonić do złoczyńców po nocy? Wyciszyła telefon, chcąc w końcu zasnąć bez słuchania irytującego dzwonka. Wróciła do swojego pokoju, gdzie zasnęła jak małe dziecko. Po części zazdrościła Dabiemu, który spał już chyba trzynastą godzinę. Najwidoczniej bardzo zależało mu, by być aktywnym w nocy. Nie wnikała w to.

Dabi obudził się, gdy na zewnątrz było już ciemno. Próbował dowiedzieć się, gdzie jest jego telefon, ale nie odnalazł go w pobliżu. Zgubił go? Zostawił w domu? Nie... miał go zanim rozegrał pierwszą grę z Compressem. Ach, no tak... Zostawił telefon w barku. Podrapał się po głowie, schodząc na sam dół. Spał tyle czasu, a nadal ogarniało go zmęczenie. Mimo to nie był w stanie już zasnąć. Najlepiej mu się spało, kiedy miał przy sobie Inoue. Wtedy cały ból, nienawiść i bezsenność znikały, czuł tylko ciepło jej ciała i upragniony spokój. 

- Cholera... - jęknął, uświadamiając sobie, jak bardzo uzależnił się od jej obecności. Teraz za wszelką cenę chciał ją zatrzymać przy sobie. 

Odnalazł swój telefon na barku tam, gdzie go położył. Zmarszczył czoło, zauważając, że ma dwa nieodebrane połączenia. Uśmiechnął się pod nosem, rozpoznając szereg cyfr. Odzyskała swój telefon. Jednak po co do niego dzwoniła o tak późno? Siedziała sama w domu, czy... znowu wpakowała się w jakieś kłopoty? Wybrał jej numer. Zmartwiło go to, że teraz nie odbierała. Może spała? Odetchnął, słysząc sygnał połączenia. Już miał się odezwać, ale jej głos go ubiegł:

- Nie dzwoń do mnie więcej.

I tyle. Nic więcej nie powiedziała, kończąc rozmowę i zostawiając go z uniesionymi brwiami. 

- Co jest do cholery? - warknął, wgapiając się w jasny wyświetlacz. Przecież to ona do niego dzwoniła wcześniej. W ogóle co to był za ton? Czy na powiedziała, że ma więcej do niej nie dzwonić? - Ty mała myszo... w co ty pogrywasz? - warknął, próbując się dodzwonić. 

Jeszcze zanim usłyszał dźwięk aktywnego połączenia, załączała się skrzynka pocztowa. Ta gówniara właśnie kopała sobie grób. Zirytowała go. Niebieski ogień zatańczył między jego palcami, a jego naszła wielka ochota kogoś usmażyć. Na swoje własne nieszczęście do piwnicy zszedł Twice, a widząc wściekłego Dabiego próbował się wycofać. Płomień uderzył w ścianę obok niego. Niech tylko ją dorwie...  

- Przeklęta mała mysza... 

- Huh? Mamy tu gryzonie? Zajebię je.

Inoue Kamiya popełniła wielki błąd. Dawał jej szansę na odejście, ale ona zawsze uparcie wracała. Teraz musiała zapłacić za swoją ignorancję. Bez wyjaśnień i tak, mówiąc kolokwialnie, z dupy chciała zerwać kontakt? O nie... nie ucieknie mu tak łatwo. Już za późno. Należała tylko do niego.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro