Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 32

Ból znów o sobie przypomniał, gdy czyjaś ręka podniosła głowę Inoue, a potem gwałtownie uderzyła nią o podłogę. Kolejne szarpnięcie nakazało jej spojrzeć na kpiąco uśmiechającego się Hyunga.

- Czyli nadal nic nie powiesz...? Szkoda. - Chciał coś powiedzieć do swojego przybocznego, ale wtedy poczuł na skórze zimną stał metalu. - U, cicha woda brzegi rwie.

Toga Himiko straciła swoje rude włosy, a jej twarz zaczęła się roztapiać, ukazując żółte oczy. Nóż przy szyi mężczyzny skaleczył go, przez co strużka krwi spłynęła po skórze i poplamiła kołnierz ciemnej koszuli i białej marynarki, co Inoue przypomniało o białym płaszczyku splamionym czerwienią. Zrobiło jej się niedobrze, a na twarzy pierwszy raz tego wieczoru pojawiła się inna emocja niż chłodna obojętność i znudzenie. Hyung klasnął w dłonie.

- Och, a jednak potrafisz patrzeć w ten sposób. Jak na śmieci. Podoba mi się to - przyznał palcem odsuwając nóż od swojej szyi.

- Tylko jeszcze raz ją tknijcie - ostrzegła go szeptem Toga. - A cię potnę.

- Urocza jesteś... Kimkolwiek jesteś.

Czerwona sukienka w niektórych miejscach zrobiła się za duża, ale Toga niespecjalnie się tym przejęła. Czyjaś indywidualność sprawiła, że wydłużona ręka zacisnęła się na gardle jasnowłosej i wzbiła ją pod sufit.

- Nie dotykaj jej! - krzyknęła Inoue, raz za razem próbując złapać oddech. - Chyba...ugh... Chyba nie chcesz mieć Ligi Złoczyńców za wrogów?

Ciemne oczy właściciela kasyna błysnęły złowrogo.

- Należycie do Ligi? - spytał ostrożnie, choć Inoue wyczuwała narastający strach.

- Nie ja. Ona. - Wskazała drżącą dłonią  na trzymaną za gardło dziewczynę. - Jeśli nie chcesz mieć problemów to wiesz... Wykorzystałam Ligę, by się tu dostać w celu własnych spraw. Liga nie jest mi już do niczego potrzebna.

Hyung pogładził się po bezwłosej brodzie i spojrzał krytycznie na słaniającą się u jego stóp studentkę, to znowu na Togę. Nie był głupcem, by zadzierać z Ligą. Ba, mógł tę sytuację jak najbardziej przesunąć na swoją korzyść. O ile dobrze to rozegra. Ukarze sukę, która zakpiła sobie z grupy złoczyńców, odda im ich członka i może coś mu z tego skapnie poza wdzięcznością Shigarakiego? Na jego rozkaz Toga Himiko przestała być podduszana, ale wciąż ją trzymano. Tym razem dotykała ziemi.

- Wiem, w jaką grasz grę, moja droga - zaczął Hyung - ale ja przejrzałem twoją grę. - Inoue nie dała po sobie poznać zdenerwowania, które ją ogarnęło. - To nie Liga przestała być tobie potrzebna. To ty przestałaś być potrzebna Lidze. - Pstryknął palcami, a ochroniarz przyciskający ją do ziemi, podniósł ją na kolana i pięścią uderzył w twarz. - Taka to kolej rzeczy.

Toga chciała zaprotestować, ale wyczuła na sobie ostrzegające spojrzenie Inoue. Brnij w kłamstwo, zdawały się mówić zielone oczy. W jednej chwili dla jasnowłosej stało się wszystko oczywiste - Kamiya specjalnie skłamała o powiązaniach z Ligą, by cały gniew skupić na sobie, ratując przy tym Himiko i sprawy Ligi. Jednak ciężko było jej patrzeć jak Inoue obrywa w twarz. O ile Todze patrzenie na poobijanych i zakrwawionych sprawiało prawdziwą przyjemność, tak teraz miała ochotę wszystkim w tym pomieszczeniu utoczyć krwi. I to sporo.

Krew szumiała Inoue w uszach. Szczęka pulsowała ogromnym bólem, podobnie jak policzek i nadgarstki, na których zaciskały się grube palce ochroniarza. Czuła jak coś spływa jej z nosa po ustach i brodzie. Nie odważyła się nic powiedzieć. Przy żadnym uderzeniu nie powiedziała ani słowa. Nie krzyknęła, przez co bicie jej nie sprawiało oprawcom takiej rozrywki. Ochroniarz nachylił się ku niej, popatrzył w zielone oczy, a potem wściekle ryknął, kiedy splunęła mu krwią w twarz.

- Popluła mnie! - wrzasnął.

Nie zdążyła się złośliwie uśmiechnąć, bo znowu oberwała w twarz. Skóra piekła ją w kilku miejscach. Jeżeli wyjdzie stąd cało, to nawet spora ilość korektoru nie ukryje sińców i ran.

- Lubisz sprawiać kłopoty, co? Han, wyślijmy Lidze w darze pokoju jej zwłoki w worku.

- Nie ważcie się! Inaczej Tomura... - zaczęła mówić Toga, ale potężny wybuch przerwał jej.

Ciemny dym wdarł się do środka, kiedy wraz z drzwiami do pomieszczenia wpadł poparzony i nieprzytomny ochroniarz, który został wcześniej za drzwiami. Hyung zerwał się z miejsca z przerażeniem, widząc jak jakaś postać w czarnym płaszczy wymija jego ludzi i bez patrzenia na nich spala ich niebieskimi płomieniami.

- Puk, puk - mruknął przybysz, stając na wprost Hyunga. - Liga przyszła po coś, co należy do niej.

Właściciel kasyna zatoczył się do tyłu, przewracając boleśnie na plecy. Spróbował się cofnąć, ale natrafił na swoją sofę. Popatrzył na uśmiechniętą i zarumienioną Togę.

- Jest... Jest wasza! Nie tknęliśmy jej.

Himiko została wypuszczona, przeskoczyła parę kroków i stanęła na równi z Dabim. Ten coś jej powiedział na co ta pokiwała głową i wyszła z loży. Złoczyńca jednak nie odszedł, wciąż wpatrując się w Hyunga, co go jeszcze bardziej przeraziło. Zaczął błagać o litość, zapewniając, że dziewczynie nic się nie stało. Ale Dabi go nie słuchał. Stanął obok Inoue z rękami w kieszeniach płaszcza i spojrzał na nią. Sama jego obecność sprawiła, że poczuła się nieswojo. Odwróciła wzrok, ale tylko na chwilę, bo zaraz długie palce mężczyzny chwyciły ją za podbródek, przekręcając jej twarz tak, by mógł ją lepiej widzieć. Niezauważalnie zmrużył oczy, dostrzegając na twarzy fotografki rozmazaną krew w lewym kąciku ust, przy nosie a także czerwone plamy na odsłoniętym dekolcie. Nie mógł też zignorować ogromnego siniaka na policzku.

- Ale ją już tak.

- C-co? - wydukał Hyung. - N-nie... Powiedziała, że nie należy do Ligi. Że ją wykorzystała!

Dabi postąpił dwa kroki w jego stronę.

- Bo nie należy do Ligi - przyznał, a jego dłoń zajęła się niebieskim ogniem, którego blask padał na twarz Go. Złoczyńca zniżył się na tyle, by ich oczy znalazły się na tej samej wysokości. - Jest moja - szepnął do właściciela kasyna, a potem rozpaloną dłoń położył na jego twarzy.

Smród palonej skóry od razu dotarł do nozdrzy Inoue, podobnie jak agonalne wycie z bólu. Dziewczyna nie odwróciła wzroku, patrząc jak niegdyś męskie ciało płonie żywcem i staje się popiołem. Wbrew sobie odczuła z tego dziką satysfakcję. Krzyk ustał.

Dabi odwrócił się w stronę studentki i podszedł do niej, teraz lepiej przyglądając się, w jakim jest stanie. Otarł kciukiem krew z jej ust. Inoue patrzyła na niego inaczej niż zwykle. To była prawdziwa ulga i wdzięczność. Ignorując ból, wtuliła się do niego, ciesząc się, że odczytał wiadomości, że przyszedł po nią i Togę. Przez chwilę nie wiedział jak zareagować, ale potem instynktownie objął ją jedną ręką, a drugą wplótł w jej potargane włosy. Wdychał jej zapach, chłonął jej ciepło, w duchu samemu się ciesząc - zdążył.

- Chodźmy - powiedział, biorąc ją na ręce.

Nie protestowała. Nie przeszkadzał jej dotyk jego dłoni na jej plecach i pod kolanami. Sama położyła głowę na jego piersi, czując to upragnione bezpieczeństwo i spokój.

- Mam cię zabrać do domu? - spytał, ale pokręciła głową.

- Do najbliższego hotelu... Nie wracam dziś.

Jak się okazało poza lożą reszta kasyna wcale nie wyglądała lepiej. Nie było tu żywej tuszy, z kolei sporo trupów ścieliło podłogę splamioną krwią i posypaną okruchami gruzów. Wszystko płonęło niebieskim ogniem. Dla Inoue to był najpiękniejszy żar. Z tego, co powiedział jej Dabi poza nim, pojawiła się reszta Ligi. Tomura obserwował wszystko z dachu sąsiedniego budynku, podczas gdy Spinner, on i Mr. Compress zaczęli wprowadzać chaos do ośrodka hazardu i pieniędzy. Ale to już nie miało znaczenia, bo obie dziewczyny były bezpieczne. Kamiya przez zmęczenie i stres nie potrafiła rozpoznać ulic, jakimi szli.

- Jak daleko... do hotelu? - wymamrotała.

- Nie zabieram cię do hotelu - odpowiedział w końcu przystając. - Jakbyś im się wytłumaczyła, pokazując się w takim stanie? Wezwaliby gliny i to, co chcesz ukryć, zostałoby ujawnione. Jesteśmy u mnie.

Inoue znalazła się w opuszczonym domu, którego okna były zabite deskami a graffiti namalowany napis ,,Do rozbiórki'' lub ,,Nie wchodzić''. Raczej nikt się w okolicy porzuconej rudery nie kręcił, skoro Dabi uznał to za swoją kryjówkę. No tak, nie przesiadywał cały czas z Ligą. Weszli do środka tylnym wejściem, ale nie zatrzymali się w zrujnowanym salonie. Zeszli schodami do piwnicy, gdzie znajdowało się łóżko, kanapa, regał z jakimiś gratami i stół. Złoczyńca położył Inoue na łóżku, samemu wstając, by zapalić świeczki.

- Czy nikt nie...

- Nie - powiedział, wiedząc, o co chce zapytać. - Dlatego zająłem piwnicę. Nikt na zewnątrz nie zobaczy światła. - Inoue pokiwała głową.

Dabi zniknął na chwilę, by przyjść z jakimś ręcznikiem i miską wody. Uklęknął przed dziewczyną na łóżku i po zamoczeniu ręcznika zaczął wycierać jej twarz z zaschniętej krwi. Syknęła z bólu, czego nie skomentował, skupiony na wykonywanej czynności. W końcu jego dłoń zsunęła się z policzka na jej szyję, a potem na biust. Spojrzał na Kamiyę spode łba, czekając na jakiś protest, ale nic takiego nie usłyszał, więc dalej wycierał.

- Dziękuję, że się zjawiliście, że mnie uratowałeś - wymamrotała, starając się nie myśleć, jak blisko niej był ten mężczyzna. - Ja...

- Zamknij się - warknął Dabi., odrzucając ręcznik z powrotem do brudnej od krwi wody. - Gadasz jak potłuczona. - Dotknął jej ramienia, marszcząc czoło. - Ale jesteś spięta.

- To wszystko przez to, co się wydarzyło.

- Pomóc ci się rozluźnić? - Zaczerwieniona dziewczyna chciała zaprzeczyć, ale Dabi parsknął śmiechem. - Nic ci nie zrobię, po prostu sprawię, że poczujesz się o wiele lepiej.

- Jeśli masz na myśli alkohol to nigdy więcej.

- Po twoich ostatnich wyczynach, nigdy bym ci go nie dał - odparł z kpiącym uśmieszkiem. 

Położył dłoń na jej niezranionym policzku, uważnie przyglądając się jej twarzy. Opuszkami palców zaczął wodzić po rozpalonej skórze dziewczyny. Gorące palce przesunęły się z linii żuchwy, po szyi aż do obojczyków, na których złożył lekki pocałunek. Miejsce zetknięcia ciała Inoue z wargami Dabiego zaczęło płonąć. Kamiya jęknęła mimowolnie, chcąc się odsunąć, ale druga dłoń mężczyzny zaciśnięta na jej plecach, nie pozwoliła jej na to.

Byli stanowczo za blisko siebie. 

- Zaufaj mi, mała myszko - wyszeptał. - Pomogę ci się rozluźnić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro