Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 21

Inoue głośno chrapała. Spała kilka godzin, bo kiedy się przebudziła za oknem było już ciemno. Z jękiem przeciągnęła się na kanapie, a potem złapała się za bolącą głowę. Zupełnie, jakby ktoś jej przywalił porządnym kamieniem w potylicę. Wstała i uznała, że czuje się całkiem nieźle, poza migreną. Na stole stała pusta butelka po whisky. Umysł przyćmiło jej tylko na te kilka godzin, a potrzebowała czegoś mocniejszego.

Przebrała się w coś odpowiedniejszego i tylko delikatnie posmarowała się korektorem, by ukryć cienie pod oczami. Chciało jej się pić, ale whisky całkowicie odpadało! Nigdy w życiu nie tknie tego świństwa! Ale w klubie, w którym śledziła chłopaka Horie z pewnością były drinki, shoty, wszystko inne poza whisky! Inoue, kiedy opuściła mieszkanie, oparła się o ścianę, kiedy nagle zawirowało jej przed oczami. Chłodny podmuch listopadowego wiatru podziałał odświeżająco. Tylko z powodu whisky użyła przed wyjściem perfum. Nie wpuściliby jej, gdyby wyczuli, że zrobiła kilka godzin wcześniej rozgrzewkę. Wsadziła ręce do kieszeni płaszcza i udała się skrótami, by jak najszybciej znaleźć się w tłocznym, ale cieplejszym wnętrzu klubu. 

Niektóre dźwięki wydawały się wciąż intensywniejsze, dlatego nie była pewna, czy usłyszała coś za sobą, czy było to tylko przywidzenie spowodowane procentami whisky krążącymi w jej żyłach. Zatrzymała się na moment, nasłuchując. 

- Kto tam jest? - powiedziała głośno do pustej uliczki. - Wyłazić, ale już! 

Zza ogromnych koszy na śmieci wyszła dwójka nieznanych jej ludzi. Młoda dziewczyna musiała mieć około piętnastu-szesnastu lat. Tylko dzięki pobliskiej lampie ulicznej mogła dostrzec szeroki uśmiech na zarumienionej twarzyczce. Jasne włosy związane w dwa koki dodawały jej uroczego wyglądu, ale coś w żółtych oczach było drapieżne. Niebezpieczne. Z kolei towarzyszący dziewczynie mężczyzna miał na sobie czarno-szary kostium i jego twarz była skryta pod maską. 

- Ale nas szybko znalazłaś! - ekscytowała się dziewczyna.

- Kim jesteście? - spytała ostrożnie Inoue.

- Toga Himiko! - przedstawiła się jasnowłosa w mundurku szkolnym.

- Jestem Twice. Jesteśmy przyjaciółmi Dabiego.

Inoue zmarszczyła czoło. Nie sądziła, by Dabi był typem osoby, która ma jakichkolwiek przyjaciół. Ta dwójka musiała zatem należeć do Ligi Złoczyńców. Chociaż Kamiya była znana jako dilerka informacji to posiadała tylko te informacje, które były trudne do zdobycia i bardziej opłacalne. Znajomość twarzy członków Ligi poszukiwanej w całym kraju nie miała żadnej wartości.

- Gdzie jest Dabi? - Nie ufała dwójce obcych.

- Na misji specjalnej - mówił Twice. - Nie interesuj się! - dodał mniej przyjaznym tonem. - Kazał nam mieć cię na oku, kiedy go nie ma. Stanie kilka godzin było koszmarne!

Twice podszedł bliżej dziewczyny z wyciągniętymi dłońmi. 

- Także chcemy się tobą zaopiekować...

- Nie zbliżaj się - ostrzegła go, ale mężczyzna zdawał się jej nie słuchać.

- Ale jesteś urocza - mruknęła Toga.

Instynkt Kamiyi nakazywał jej oddalić się z dala od tych ludzi. Nieważne, czy przedstawiali się jako przyjaciele Dabiego, jego rodzina czy co jeszcze innego. Nie ufała im. Tamtej grzance też do końca nie wierzyła. Nigdzie z nimi nie pójdzie. Kiedy Twice był wystarczająco blisko, Inoue zamachnęła się nogą, celując między jego kolana. Mężczyzna złapał się z piskiem za bolące miejsce i osunął na ziemię. Dziewczyna nie czekała, aż Himiko zareaguje. Użyła daru kamuflażu i uciekła, zostawiając dwójkę złoczyńców samych.

- Wracaj, Inoś! Zabiję sukę! Ajć, moje klejnoty - jęczał. - Zajebię jak psa!

Toga stanęła obok Twice'a wpatrując się w miejsce, w którym niedawno stała studentka i uśmiechnęła się szeroko.

- Teraz już rozumiem, czemu Dabi ją lubi - zachichotała wesoło. 

- Jest tak samo niegrzeczna jak on! Dorwę ją! T-Toguś... czy możesz zadzwonić do Dabiego?

Dziewczyna popatrzyła na towarzysza, a potem westchnęła, sięgając po telefon. Odsunęła się od Twice'a, by rozmówca po drugiej stronie nie usłyszał wiązanki przekleństw od drugiej osobowości Jina. Odebrał po trzecim sygnale.

- Oby to było ważne - mruknął znudzonym głosem.

- Hm... jakby to ująć - zaczęła z uśmiechem na ustach - Siostrzyczka skopała Jina i uciekła.

- Zajebię!

Po drugiej stronie słuchawki dało się słyszeć zirytowane westchnięcie. Jednak obeszło się bez przytyków, więc prawdopodobnie przeczuwał, że tak to się mogło skończyć. W takim razie, po co poprosił o taką przysługę, by mieć ją na oku, kiedy Dabi wykonuje jakieś zadanie dla Girana? To było bez sensu. Mężczyzna rozłączył się, mówiąc, że oboje mogą wracać do swoich spraw.

- Ciekawe, czy przyprowadzi ją kiedyś do Ligi - zastanowiła się na głos Toga. - Polubiłaby się ze Spinnerem albo Tomurą, ne? Ne?

*  *  *

Inoue biegła, ile sił w nogach i tyle, ile pozwalało jej ograniczone widzenie. Przez wypite whisky, które nie do końca wyparowało z jej organizmu, światła przypominały jasne plamy. Co to była za banda? O nie, nie zamierzała się więcej mieszać w sprawy półświatka. Dzisiejszej nocy istniał tylko alkohol. Na szczęście pobiegła w dobrym kierunku, więc znalazła się pod samym klubem. Dobra passa trwała dalej, bo na bramce stał znajomy ochroniarz. Ten sam, co ostatnim razem. Na jej widok tylko skinął jej głową i bez słowa wpuścił do środka.

Och, znajomości... One otwierały wszystkie drzwi. Jak się spodziewała w środku od dawna trwała zabawa w najlepsze, a głośna muzyka była nie do wytrzymania. Zwłaszcza z jej migreną. Postała chwilę pod ścianą, czekając aż miejsce przy barze się zwolni. Młoda parka odeszła i zniknęła w bocznym boksie. Dla Inoue to była dobra okazja. Usiadła na krzesełku i spojrzała na barmana.

- Coś dla ciebie? - zapytał uprzejmie. Ten ton i uśmiech nie pasowały do tego dzikiego miejsca.

- Jedną kolejkę... dwie. - Pokazała mu dwa palce.

Ten skinął głową i zajął się przygotowaniem ośmiu shotów, które zaraz pojawiły się przed dziewczyną. Nie czekając na nic, zaczęła pić jeden po drugim. Zawibrował jej telefon. Potem znowu. Uparcie ignorowała powiadomienia, wierząc, że to Hawks próbuje zająć ją rozmową podczas wolnego od patrolowania.

- Ale jesteś szybka - powiedział barman.

Był to młody mężczyzna o rudych włosach ułożonych we wszystkie strony świata, jakby dawno nie widziały się ze szczotką. Światło oświetlające barek odbijało się w jego brązowych oczach. Na pewno był przystojny. W innych okolicznościach Inoue by się nim zainteresowała. Zresztą Endou też. Ale jako że miała takie a nie inne życie, była na to wszystko obojętna.

- Ciężki dzień, co? 

- Nie twój biznes - odparła, kręcąc głową po wypiciu ostatniego shota. - W ogóle skąd to stwierdzenie?

- Cóż... Mamy środek tygodnia, a ty pijesz na umór.

- Sam pijesz na umór! - uniosła się, uderzając dłonią w błyszczący blat. - Daj coś mocniejszego.

- Mamy w ofercie drinka o nazwie Najlepsze Rżnięcie.

Inoue zamrugała, patrząc na barmana jak na idiotę.

- Żartujesz? - Pokręcił głową. - Kto nazywa tak coś, co ktoś później pije?

Barman zaśmiał się, wzruszając ramionami. Odwrócił się, by przygotować drinka. Zaraz przed Kamiyą stanęła szklanka z czerwonym jak krew płynem. Zawahała się przed wypiciem tego. Dodatkowo jej wątpliwość budziło wszystko, co pływało w środku.

- Podobno tak mocno kopie, że czujesz się jak na haju, jak po niezłym rżnięciu.

Dla dziewczyny było wszystko jedno. W kilku łykach opróżniła szklankę, od razu kaszląc. Ale to diabelstwo było ostre. Przetarła dłonią język, na co barman zachichotał i zaczął obsługiwać kogoś innego. Inoue to mrużyła oczy, to je otwierała. Rzeczywiście mocno kopało. Jeszcze tak szybko wypita zawartość... nic dziwnego, że uderzyło ze zdwojoną siłą. Przestała słyszeć muzykę, wszystko zlewało się w chaotyczną całość. 

- Młody gentelman stawia pani drinka. - Barman postawił przed nią szklankę z żółtą zawartością.

- Obejcie szzzię. Nie biorrrę nisz od obcych - wymamrotała, a język zaczął jej się plątać.

- Oj, droga pani... Ranisz moje uczucia - parsknął mężczyzna, który zajął miejsce po drugiej stronie baru. - Nie wypada, by dama sama spędzała czas w takim miejscu. Kim bym był, gdybym nie postawił panience drinka. Zaczniemy rozmowę i zapoczątkujemy cudowną znajomość?

Telefon Inoue zawibrował, a ta ignorując nonszalanckiego klienta klubu, wyciągnęła komórkę. Był to jakiś obcy numer, ale nie potrafiła go rozszyfrować, bo każda cyfra zlewała się z następną, tworząc dziwny zygzak.

- To co pani powie na to?

- Czo ja powiem? - odezwała się do niego. - Czo ja... mogę panu powiedzieć? - Zamrugała do niego słodko, siląc się na uśmiech. - Powiem, spierdalaj.

Mężczyzna otworzył szeroko usta, ale niezdolny do wypowiedzenia choćby słowa, od razu je zamknął. Barman zachichotał pod nosem, a potem postawił obok szklanki z żółtym płynem, szklankę ze zwykłym drinkiem z kiwi i mango. Bez alkoholu. Inoue zignorowała bluzgi mężczyzny. Czekała tylko aż znowu straci przytomność i wszystko, co ją dręczyło pójdzie bez powrotnie (mówiąc brzydko) w pizdu! Jutro jak się obudzi, będzie miała kaca stulecia, w końcu nie przywykła do picia. A co dopiero w takich ilościach. Uderzyła czołem o blat.

- P-proszę pani...? Czy wszystko w... - zamilkł nagle.

Inoue pokręciła głową, nie odrywając czoła od przyjemnie chłodnego blatu. Dlaczego piła? Bo Dzieci Amaterasu zniszczyły jej salę wykładową? Dręczyła ją przeszłość i wyrzuty sumienia? Dabi uciekł przez okno bez słowa wyjaśnienia, a teraz jakieś typy ją zaczepiały, twierdząc, że niby zadbał o jej bezpieczeństwo? Akurat! Był złoczyńcą! Mordercą! Uosobieniem zła. Troska to dla nich to obcy wyraz. Chociaż... z taką ostrożnością, delikatnością nakładał jej opatrunek. 

- Wsysztko w jak najlepsym początku... - wybełkotała, czując jak pod powiekami zbierają się jej łzy. Życie było takie niesprawiedliwe. - Lej no... w to, czo się nalewa!

- Proszę pani...

- Pijemy do świtu! - zawołała, odrywając się od blatu z szerokim uśmiechem. Zamachała nogami jak mała dziewczynka. - Jessszcze!

- Tobie to chyba już wystarczy, co?

- Nikt nie będzie mi mówił, ile mogę wypić! - warknęła na kogoś, kto stanął za nią. - Pilnuj własnego nosa!

- Ale się zrobiłaś pyskata.

- A ty wścibski i... - odwróciła się za siebie i zamarła. - Ty...?

Nie spodziewała się, że kiedy się odwróci będzie stał przed nią Dabi. Jego surowa mina nie zapowiadała niczego dobrego. Tylko... co on tu robił? Też tu przebywał i przypadkiem usłyszał jej wrzaski? Od kiedy ona krzyczała? Ach, no tak. Jutro będzie mogła zrzucić to na alkohol.

- Mała myszka.

- Nie zaprasałam czię na picie - mruknęła, z powrotem odwracając się w stronę baru. - Idź sobie...

- Jakaś ty irytująca. - Pociągnął ją za ramię, zrywając przy tym z krzesełka. - Idziemy.

- Nigdje nie idę! - sprzeciwiła się, zapierając się nogami. - Ty sobie idć! Jeszteś w tym dobry!

- Nie mam nastroju na przepychanki słowne z nawaloną jak szpadel dziewuchą. - Pociągnął ją mocniej. 

Wyrwała się z jego uścisku, wpadając plecami na barek. Popatrzyła hardo na Dabiego, a potem chwyciła za najbliżej stojącą szklankę z żółtym płynem. Wypiła jednym haustem i przetarła usta wierzchem dłoni. Pokazała Dabiemu język, na co ten zmarszczył czoło. Wkurzony przyciągnął do siebie dziewczynę i zaczął prowadzić ją do wyjścia. 

Z jakiegoś powodu Inoue zaczęło robić się strasznie gorąco...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro