Ch. 20
- Tu jesteś!
Inoue odwróciła się, by spojrzeć na lecącego w jej stronę bohatera. Jego czerwone skrzydła były takie piękne, że nie potrafiła oderwać od nich oczu. Wylądował tuż przed nią, uważnie się jej przyglądając.
- Hawks...? - jęknęła. - Co ty tu robisz?
- Szukałem cię od czasu twojego telefonu. - Pstryknął ją w czoło. - Kid, co się dzieje? Wydawałaś się roztrzęsiona przez telefon.
Sala 313 została zniszczona przez Dzieci Amaterasu. To była sala, w której Inoue Kamiya od trzech lat miała wykłady. Dość dziwny zbieg okoliczności, by nazwać go przypadkiem. Czy to oznaczało, że to ona była celem tej zorganizowanej grupy przestępczej? Nic się dobrze nie zapowiadało. Liga Złoczyńców, Overhoul, a teraz Dzieci Amaterasu? Dla Inoue to było za dużo, zwłaszcza, że z tą ostatnią grupą dzieliła straszliwą przeszłość. Napięcie na twarzy Hawksa sprawiło, że znowu się rozpłakała. Aby ukryć ten fakt wtuliła się w jego klatkę piersiową. Od razu poczuła jego dłoń na głowie,
- Doll... - szepnął. - Powinienem cię zabrać do domu.
Nie protestowała, gdy brał ją na ręce i wzbijał się w powietrze. W pewnym sensie już do tego przywykła. Żałowała, że nie poznała bohatera znacznie wcześniej. Może wtedy jej życie nie byłoby takie do bani. Najpierw straciła matkę, potem ukochanego, a teraz dziwne uczucie towarzyszyło jej od pewnego czasu. Nadal nie dostała żadnej wiadomości czy powiadomienia od Dabiego. Zwiał z jej mieszkania po dwuznacznej sytuacji i głupim żarcie, a teraz milczał?
Inoue chciała być na niego zła, ale takie uczucia jak gniew przychodziły jej z trudem, odkąd wpoiła sobie, by nie odczuwać strachu, nie czuć nic... Być lalką. Bez wyrazu. Cichą. Czy Dabi miał jakiś kłopot? Żył? Został ranny? Wtuliła nos w pierś Hawksa, chcąc pozbyć się tego dziwnego odczucia. A walić tego złoczyńcę! Co ją obchodzi, co się z nim stanie? Najwyżej znajdzie innego modela do zdjęcia idealnego. Jak dla niej cała Liga, złoczyńcy i bohaterowie mogą iść do diabła. Oprócz Hawksa... jego nawet polubiła.
Podała mu adres zamieszkania, gdzie od razu ją zabrał. Dzień dopiero się zaczynał, a ona miała go już serdecznie dość. Oboje wylądowali na dachu bloku dziewczyny. Jeszcze długo stali w milczeniu, aż Hawks odezwał się pierwszy:
- Czy teraz mi powiesz, co cię tak przeraziło? - Kamiya pokręciła głową. - Sprawy sercowe? - spytał z lekkim uśmiechem, ale nie uzyskał odpowiedzi. - Wiesz... jest pewna dziewczyna, którą bardzo lubię. Od dłuższego czasu. - Podrapał się po karku z wyraźnym zakłopotaniem. - Nikomu o tym nie mówiłem, bo wiesz, mogłoby to być kłopotliwe. Jestem twoim pierwszym przyjacielem, ale czasem chyba dziewczyny muszą pogadać między sobą. Jeśli chcesz dam ci numer do niej?
- Masz kogoś, kogo lubisz?
Mężczyzna zamrugał, początkowo nie rozumiejąc, o co spytała Kamiya. Lekko się zaczerwienił, kiedy dotarł do niego sens jej słów. Czy możliwe, że dziewczyna zaczęła żywić do niego jakieś głębsze uczucia i odczuwała teraz zazdrość?! O nie! Powinien jak najszybciej wyjaśnić sytuację, jeśli...
- O czym ty myślisz, ptasi móżdżku? - warknęła, krzywiąc się na widok jego zamyślonej miny. - Oi, słuchasz ty mnie?
- Jesteś zazdrosna, doll? - Zerknął na nią kątem oka.
- Co? - wyrwało jej się. - Na głowę upadłeś? Czy sam nie powiedziałeś, że chcesz być moim przyjacielem?
Ucieszyła go ta odpowiedź. Po kilku spotkaniach, rozmowach naprawdę zaczynał lubić tę dziewczynę i nie żałował deklaracji, że zostanie jej pierwszym przyjacielem. Chociaż rola bohatera nie była łatwa i nie mógł być osobą chroniącą ludzkie życia, przyjacielem i kochankiem... Taka gra na trzy fronty mogła w końcu się zemścić. Starał się poświęcać Shihoin, bo tak miała na nazwisko dziewczyna, którą lubił, sporo czasu, ale ciągłe patrole, rozmowy i loty z Inoue.
Teraz zdał sobie sprawę, że to bardziej Shihoin powinna być zazdrosna, a on chyba dał ciała... Wyrwał się z myśli, kiedy oberwał kuksańcem w bok. Spojrzał na wciąż czekającą na odpowiedź Kamiyę.
- Ona... jest mi bliską przyjaciółką. Chciałbym by było z tego coś więcej, ale wiesz nie odpowiada jej moje życie bohatera - sapnął, siląc się na uśmiech.
Fałszywe uśmieszki Inoue zawsze przejrzy, nawet z zamkniętymi oczami.
- Nie chcę przyjaciółek i damskich pogaduszek. To nie dla mnie. - Pomachała dłonią przed twarzą, jakby odpędzała komara. - W każdym razie, jeśli ją lubisz powinieneś się na niej skupić a nie być na każdy mój telefon, co nie?
- Jesteśmy przyjaciółmi. Chcę być, jeśli mnie potrzebujesz.
- Dobra, już dobra leć sobie... Wszystko jest okej. - Odwróciła głowę, by nie zauważył łagodnego uśmiechu na jej twarzy. Zastygła, kiedy poczuła jak czochra jej włosy, mówi coś podnoszącego na duchu i odlatuje. - Głupek... - burknęła, czerwieniąc się.
Z jednej strony to było miłe, że chciał zapewnić jej dziewczyńskie towarzystwo. Ale nie potrzebowała tego. Naprawdę. Wbrew sobie zaczęła się otwierać na bohatera, trochę na Dabiego. Po co szaleć i dołączać do tego obcą kobietę? I niby Inoue miała się jej zwierzać? Nigdy w życiu. Jej życie i tak za szybko zaczynało się zmieniać. W ciągu ostatnich dni czuła tyle, ile nie była w stanie przez dziewięć lat.
Inoue weszła do swojego mieszkania, a wtedy wydarzenia z rana uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. Tak, wspomnienia to najgorsza tortura. Krótka rozmowa z Hawksem zabrała ciężar tylko na chwilę. Kiedy do niego zadzwoniła, zdobyła się na powiedzenie dwóch słów, których nie wypowiedziała przez jedenaście lat.
Boję się.
Od razu się rozłączył. Nie znała powodu nagłego przerwania rozmowy, ale nie dzwoniła do niego po raz drugi. Chciała uciec z uczelni i znalazł ją w drodze do domu. Z jakiegoś powodu fakt, że jej szukał, bo się martwił sprawił, że zabolało ją serce. Dziewięć lat odmawiała sobie takich uczuć jak przyjaźń czy miłość. Do tej pory wszystko było jej obojętne, to, co czuła nie miało żadnego znaczenia, bo nikogo nie obchodziło, co się dzieje z Inoue Kamiyą. Hawks był pierwszą osobą, która wyciągnęła do niej dłoń. Powiedział, że zależy mu i interesuje go, co się z nią dzieje.
Poczuła się jeszcze gorzej, uświadamiając sobie, że w tym mieszkaniu kilkakrotnie gościła poszukiwanego w całym kraju przez bohaterów i policję złoczyńcę. Drań brał u niej prysznic! Czy to nie była zdrada wobec przyjaciela? Inoue zrobiło się gorąco na wspomnienie odsłoniętych partii ciała mężczyzny. Pomimo tych blizn był piękny. On był piękny.
,,Zamknij oczy''.
Siedzenie w domu nie mogło dać Inoue upragnionego spokoju. Usiadła w kącie w salonie, ukrywając głowę w kolanach. Nuciła melodie, mówiła coś do siebie, ale biały płaszczyk poplamiony czerwienią wciąż pojawiał jej się przed oczami.
,,Czyje to?''
Sala 313.
Symbol Dzieci Amaterasu. Nic nie mogło sprawić, by uwolniła się od tego piętna. Gdyby tylko nie była wtedy takim tchórzem! Powiodła wzrokiem w stronę jednej szafki kuchennej, w której ojciec zwykle trzymał whisky. Od dawna nie pił, nawet dla rozluźnienia, więc kilka butelek nadal powinno tam stać. Wstała i chwiejnym krokiem doczłapała się do kuchni. Otworzyła drzwiczki szafki, by z ulgą stwierdzić, że były tam dwie butelki alkoholu.
- Whisky na mój alkoholowy debiut. - Wzruszyła ramionami i sięgnęła jedną butelkę. - Jak to się pije? - Odkorkowała alkohol i pociągnęła długi łyk. Niemal od razu zakrztusiła się, kiedy gorzki płyn rozlał się w jej gardle i dotarł do żołądka. - Kurwa, ale pali! - jęknęła.
,,Nic by się nie stało, gdybyś słuchała matki!''
A chrzanić to wszystko.
Inoue znowu się napiła, ignorując pieczenie. Dla złagodzenia zaczęła whisky popijać sokiem wiśniowym. Im więcej piła, tym bardziej rozluźniona się czuła. Po godzinie opróżniła całą butelkę alkoholu. Zrobiło jej się strasznie niedobrze, a świat wokół zaczął falować. Przez moment miała wrażenie, że znajduje się na wzburzonym morzu. Cudem zdołała dobiec do łazienki, by zwrócić skromną zawartość żołądka. Jak ludzie mogli to na co dzień pić?! Otumanienie nie przechodziło pomimo różnych prób szybkiego wytrzeźwienia. Zimny prysznic, zanurzanie twarzy w misce z lodowatą wodą, klepanie się po policzkach. Nic. Dalej czuła, jakby świat tańczył do chaotycznej muzyki, a ona tylko przygląda się temu i ledwo stała na nogach.
Tanecznym krokiem podeszła do kanapy, która w jej oczach dwoiła się i troiła. Tak zwany helikopter nie przestawał pracować w jej głowie. Położyła się na kanapie i zasnęła.
Ktoś od jakiegoś czasu obserwował mieszkanie znajdujące się na ósmym piętrze. Dwójka ludzi popatrzyła po sobie, siedząc w ukryciu, by nie rzucać się w oczy. Tylko tego im brakowało, by zwrócić na siebie uwagę niepożądanych osób.
- Ona nadal tam jest? - spytała dziewczyna.
- Od ponad godziny - mruknął jej towarzysz. - Jaka nuda!
- Jak długo mamy tu siedzieć...?
- Nie wiem. Po cholerę my tu jesteśmy?! Przyjacielskiej przysługi się nie odmawia, co nie? Młode osoby zwykle żyją dopiero po siedemnastej, prawda?
- Nie patrz tak na mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro