Ch. 14
Inoue wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia. Nie obchodziło ją, która jest godzina, o ile mogła tak sobie jeszcze poleżeć. Było jej cholernie wygodnie, tak miło, przyjemnie, że niechętnie otworzyła oczy. Po minucie zdała sobie sprawę, że wcale nie znajduje się w swoim pokoju, tylko w salonie. Odruchowo zacisnęła palce na jakimś materiale i do jej uszu dotarło czyjeś parsknięcie. Podniosła wzrok na mężczyznę uśmiechającego się szeroko.
- Wygodnie ci? - spytał rozbawiony.
Na twarz dziewczyny wypłynął silny rumieniec. Nie pamiętała, kiedy zasnęła, ale czemu, do cholery, znajdowała się na jego klatce piersiowej? Czy ona cały czas wtulała się w niego jak w poduszkę? Matko, jakie to musiało być żenujące w jego oczach. Odskoczyła od niego, jak poparzona, przez co runęła z kanapy na podłogę z cichym jękiem. Dabi oparł głowę na dłoni, z zaciekawieniem obserwując zawstydzoną dziewczynę. Niby lalka bez emocji, ale on potrafił doprowadzić ją do takiego stanu, że maska spadała.
- Co ty tu jeszcze robisz? - burknęła pod nosem, uciekając wzrokiem z dala od jego osoby. - Myślałam, że sobie pójdziesz.
- Chciałem - odpowiedział z dziwnym zadowoleniem. - Ale wtedy tak zaczęłaś się do mnie lepić, że kiedy na mnie weszłaś, nie mogłem się wyswobodzić. Aż taki wygodny jestem?
- Jakiś ty pokrzywdzony...
Mężczyzna poprawił się na kanapie, nie zajmując już większości miejsca. Inoue zerknęła na niego ukradkiem, a widząc wygniecioną białą koszulkę pod jego kurtką, poczuła jeszcze większe zażenowanie. Naprawdę się do niego lepiła? I niby nic z tym nie zrobił? Rumieniec zszedł z jej twarzy, ustępując chłodnej analizie. Próbowała odgadnąć, czy przypadkiem, kiedy spała, Dabi w nikczemny sposób jej nie wykorzystał. Przyjrzała się sobie oceniająco, ale chyba nic jej nie dolegało.
- Co ty robisz? - spytał.
- Patrzę, na ile sobie pozwoliłeś, kiedy usnęłam.
- Chyba sobie żartujesz, głupolu - parsknął śmiechem. - Przecież nic ci nie zrobiłem. Gdybym chciał już dawno bym ci coś zrobił. - Wzruszył ramionami. - Nie dziwię ci się, że się do mnie lepiłaś. Potrafię być gorący - wyjaśnił krótko.
To była zbyt wielka pewność siebie czy po prostu miał takie poczucie humoru? Widocznie bawiła go ta cała sytuacja, podczas gdy Inoue ledwo potrafiła na niego spojrzeć, bez odczuwania wstydu. Leżała kilka godzin na obcym mężczyźnie, a co jeśli to ona przekroczyła nieświadomie jakąś granicę? Chciałaby teraz zapaść się pod ziemię.
- Dobra, możesz już sobie iść - mruknęła, ale wtedy jego palce chwyciły ją za podbródek, zmuszając by spojrzała na niego. Jej serce zabiło mocno, wpatrując się w turkusowe oczy.
- Wyganiasz mnie? Najpierw mnie wykorzystujesz, a teraz wyganiasz? Nie spodziewałem się tego po tobie. - Ależ on czerpał satysfakcję z dokuczania jej. To zakłopotanie, rumieńce sprawiały, że wyglądała tak dziko, tak uroczo... - Oi, przestań tak patrzeć.
- Niby jak?
- Tak jak teraz. - Ścisnął jej podbródek mocniej, zmniejszając dystans między nimi. - Może jestem złoczyńcą, ale jestem też mężczyzną. Jeśli kobieta w tak agresywny sposób kusi, niech nie obwinia mężczyzny, że ciężko mu jest się kontrolować.
Nakazywała sobie spokój, oddychanie. Dłonią odepchnęła jego rękę, by się od niej odsunął. Zaśmiał się złośliwie, sprawiając, że poczuła się jeszcze gorzej. Bawił się drań jej kosztem. Z chęcią by go wykopała stąd natychmiast. I więcej go nie wpuściła. Co za dupek! Nie miał nic lepszego do roboty? Dobra, przyszedł na polecenie Girana sprawdzić, czy nic jej nie jest, a teraz mógł sobie iść do wszystkich diabłów. Znowu chwycił ją za podbródek.
Z dala od niej.
Nie zdawała sobie sprawy, że podobne myśli dręczyły i jego. Od ich pierwszego spotkania postanowił, że się do niej nie zbliży, będzie trzymał ją na dystans, bo była obca. I niewinna. A on nie był Touyą, by się o nią martwić za każdym razem. Przyszedł tu nie z własnej ciekawości, ale mu kazano. Inaczej olałby temat. Przeszłość nie zapomina. Widząc ją skuloną na podłodze u jego stóp, z ręką zaciśniętą na jej podbródku, kiedyś dałby się za nią posiekać, teraz z chęcią sam by stąd wyszedł.
Z dala od niej.
Cofnął dłoń, puszczając ją. W dobrym momencie, bo ktoś zapukał do drzwi. Ciekawscy sąsiedzi? Nie. Dabi wiedział, kto jest po drugiej stronie. Ten to naprawdę miał mistrzowskie wyczucie czasu. Bawiło go to, jak szybko dziewczyna zebrała się z podłogi, by otworzyć przybyszowi. W drzwiach stał Giran. Jednak zapomniał, że Inoue Kamiya widziała go po raz pierwszy, więc podejrzliwie zmrużyła oczy, krzyżując ręce na biuście.
- Wszystko pod kontrolą? - spytał obcy mężczyzna, na co Dabi skinął głową.
Nie czekając na zaproszenie, Giran wszedł do środka, całkowicie ignorując wystrój wnętrz. Spojrzał tylko na rozluźnionego na kanapie Dabiego, na kubek po herbacie na stole i dziewczynę pozbawioną emocji. Złoczyńcę z darem kremacji najbardziej bawiło to, że Giran nie mógł być świadkiem całej masy emocji na twarzy fotografki, którą sam wywołał zaledwie kilkoma gestami i słowami. Teraz musiał stawiać czoło jej kamiennej masce.
- Nie mieliśmy przyjemności. Jestem Giran - przedstawił się mężczyzna.
- A... czyli to ty - w jej głosie nie było żadnego przejęcia czy zaskoczenia. - Nie prezentujesz się tak jak sobie wyobrażałam.
Giran parsknął śmiechem.
- Również nie spodziewałem się, że najlepszą dilerką informacji okaże się taka młoda dama. Nasze spotkanie wczoraj nie doszło do skutku, dlatego Dabi powiedział, bym przyszedł dziś. Nie miej tego za złe, ale gra się toczy o wielki pieniądz, a wiem, że to dla ciebie najważniejsze.
Pieniądze? To z tego powodu gościła w swoim mieszkaniu dwóch złoczyńców. Zamiast rozsądnie zadzwonić po policję, próbowała ubić interes. Stanęła obok Girana, zdawkowo rzucając zirytowane spojrzenie Dabiemu. Że też pozwolił sobie sam z siebie spraszać do jej domu takie męty.
- Do rzeczy - ponagliła go. - Czego chcesz?
- Uu... jaka zimna - prychnął Giran. - Zapytam wprost: czy słyszałaś kiedyś o grupie Dzieci Amaterasu?
Dziewczyna uniosła wysoko brwi i to była jej jedyna reakcja na jego słowa. Nie spięła się, nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Informacja kompletnie ją obeszła. Chyba, że sama nazwa nic dla niej nie znaczyła. Giran wyciągnął zza ciemnej marynarki zdjęcie i podał je studentce.
Zdjęcie przedstawiało symbol umieszczony na skórze - namalowane oko z trzema kreskami na dole i na górze powieki. Dabi mógłby przysiąc, że w zielonych oczach błysnął prawdziwy strach, ale równie dobrze mogło mu się tylko przywidzieć.
- Amaterasu to bogini słońca. Zakładam, że ,,Dzieci'' to są jej wyznawcy. Nie znam jednak tej grupy, więc nie mogę pomóc.
Wzruszyła ramionami. Podniosła kubek po herbacie ze stołu i zaniosła go do kuchni do zlewu, ciągle obserwowana przez obu mężczyzn. Giran nie bardzo dał się oszukać tej wymijającej odpowiedzi.
- Nie znasz? Szkoda - westchnął z udawanym żalem. - Pojawili się jedenaście lat temu, a ich terror dopiero się zaczynał.
- Skoro nie są tak znani jak Liga Złoczyńców, to raczej daleko nie zaszli, co? - powiedziała.
- Nie zdążyli. Na samym początku swojego ,,panowania'' podpadli jednemu bohaterowi, przez co musieli uciekać i się ukryć. Bohater polował na nich.
- Bohater polujący na złoczyńców? Coś takiego... kto by pomyślał.
Dabi milczał, ale ton z jakim odpowiadała dziewczyna był dziwny. Niepodobny do jej chłodnej osobowości.
- Nie z powodu sprawiedliwości - kontynuował Giran. - To była zemsta. W trakcie jednego z ich ataków... z zimną krwią zamordowali żonę bohatera.
Inoue przestała zmywać, ale nie odwróciła się w stronę mężczyzny. Giran wiedział. Na pewno wiedział. A Dabi powoli sam dochodził do tego wniosku. Jeżeli udawała to całkiem dobrze, ale złoczyńcy zdali sobie sprawę, że Kamiya doskonale znała tę grupę. Obdarowany kremacją zmarszczył czoło, zadając sobie pytanie: czy to oni odpowiadali za to, co się z tobą stało?
Dzieci Amaterasu zamordowali żonę bohatera. Hanah Kamiyę.
- Współczuję. Musiało to być straszne - rzuciła obojętnie Inoue, jakby wcale to jej nie dotyczyło. Ale Dabi wiedział, że dotyczy to ją w każdym możliwym stopniu.
- To prawda. Zabili ją... na oczach dziesięcioletniej córki - ciągnął dalej mężczyzna, uważnie obserwując reakcje dziewczyny. - Dopiero to musiało ją zrujnować.
- Wystarczy - przerwała mu.
Kiedy spojrzała na niego, skamieniał. Spodziewał się łez, furii czy gniewu, że porusza jej osobiste sprawy. W jej oczach zionęła prawdziwa pustka, mgła przysłaniała emocje. To były oczy osoby, która nigdy w życiu więcej nie mogła być szczęśliwa.
- Nic nie wiem o Dzieciach Amaterasu, dlatego nic z naszej współpracy. Koniec tematu.
- No cóż... Gdyby coś ci zaświtało, zadzwoń lub - spojrzał na Dabiego - skontaktuj się z nim.
I wyszedł.
*******
Szczęśliwego Nowego Roku, kochani! Ostatnim opowiadaniem w tym roku będzie Dabi! 1 stycznia rozpiska rozdziałów różnych opowiadań na styczne, czatujcie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro