Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch. 12

- Kurwa...

Pojedyncze krople kapały z kranu w łazience Inoue. Oddech stawał się coraz trudniejszy, a jej samej kręciło się w głowie jak na jakiejś szalonej karuzeli. Próbując sięgnąć telefon, by sprawdzić godzinę, przez pomyłkę go strąciła. Nie miała siły szukać go na podłodze. By uchronić się przed rychłym upadkiem zacisnęła palce na krańcach umywalki tak mocno, że pobielały jej kłykcie. 

- Kurwa...

Na co dzień w życiu nie zdarzało jej się przeklinać. Cechował ją nieludzki spokój, ale czasem sytuacja sprowadzała się do tego, że w tym jednym słowie potrafiła zawrzeć wszystko: wkurzenie, ból i niezdolność do podjęcia działania bez ryzyka spowodowania większego bólu. Nogi ugięły się pod nią, kiedy rana dała się we znaki. Nie mogła wytrzymać... Wzrok zachodził mgłą, a obraz stawał się coraz ciemniejszy. Z jakiegoś powodu Inoue odczuła cień strachu, ale nie, że może umrzeć, po prostu nie chciała w tej chwili być sama.

Trochę żałowała, że jej ojca nie było w domu ani w mieście. Jeżeli naprawdę coś by jej się stało, nikt nie zwróciłby na to uwagi. Ale czy przypadkiem przez całe życie nie szła z tym przekonaniem, że jej śmierć nikogo by nie obeszła? Właśnie tak. Wszelkie siły opuściły ją, a ciało osunęło się na chłodną posadzkę w łazience. Przed utratą przytomności zdołała wyszeptać tylko jedno. 

Czyjeś imię.


*  *  * 


Giran rzeczywiście nie był osobą, która mogła pozwolić sobie na przywilej czekania na spóźnialskich. Czas był na wagę złota. A pieniądze cenił sobie ponad wszystko. Może przez to obdarzył Inoue Kamiyę drobną dozą sympatii, choć osobiście jeszcze jej nie spotkał. Pieniądze - dzieliły i łączyły ludzi od dawna. Dlatego teraz siedział samotnie w ulubionej kawiarni dziewczyny, nerwowo stukając palcami o blat stolika. Dał jej maksymalnie godzinę, choć wierzył w jej profesjonalizm, co do dilerki informacją. Minęła siedemnasta, a gdy wybiła osiemnasta, poczuł narastającą wściekłość.

Oferował jej tyle, sam mógł się na tym wybić, a ona nie ośmieliła się przyjść? Spróbował do niej zadzwonić, ale nie odbierała. W co ta gówniara sobie pogrywała? Nie... Nakazał sobie spokój. Nie od dziś śledził postępy studentki fotografii i mniej więcej potrafił ustalić, że cechuje ją odpowiednie podejście do zdobywania informacji i nigdy nie lekceważyła potencjalnych klientów czy ,,wspólników''. Dał jej szansę, zadzwonił jeszcze raz. Telefon miała włączony, o czym świadczył sygnał połączenia, jednak nie odbierała.

To budziło wątpliwości. Jakie zatem powinien  Giran podjąć działania? Dobrym pomysłem, i tanim, byłoby sprawdzenie, czy wszystko u niej w porządku. Może coś jej przeszkodziło w dotarciu na spotkanie? Albo ktoś. 

- Nie ma wyjścia - mruknął, wychodząc na zewnątrz, by zapalić. - Do kogo by tu... Hm, czemu by nie. - Odnalazł numer i od razu zadzwonił. Odczekał jeden sygnał, drugi... odebrał. - Przeszkadzam?

- Czego chcesz?

Jaki nieprzyjemny, pomyślał Giran, najwidoczniej nie tylko jego coś lub ktoś wyprowadził z równowagi. Na szczęście nie musiał rozmawiać z tą osobą osobiście, a przez komórkę. 

- Czy jeśli podam ci adres, sprawdzisz coś dla mnie?

- Nie siedzę bezczynnie, jakby to cię interesowało. 

- Wiem, wiem. - Uśmiechnął się Giran. - Zapewne nie zapomniałeś o naszej młodej dilerce informacją, co?

- Z tego, co mi wiadomo, to chyba mieliście się spotkać, nie?

 - Tak... tyle, że do spotkania nie doszło. Pojawiły się pewne komplikacje. - Usłyszał cichy pomruk rozmówcy. Znudził się? Zirytował? - W każdym razie, trochę nie pokoi mnie, że nie mogę się także do niej dodzwonić. Gdybyś mógł sprawdzić, czy ludzie, których szukasz nie znaleźli jej wcześniej. Byłbym zobowiązany.

Spodziewał się nieuprzejmej odpowiedzi, ale ten tylko mruknął oschłe ,,no dobra'' i rozłączył się. Giran wyjął papierosa z ust. Coraz lepiej się zapowiadało... Jego sprawa musiała poczekać.


*  *  * 


Ten dzień nie mógł być nudniejszy. Po tym jak ta głupia dziewczyna zostawiła go, by sam szukał nie wiadomo czego, miał ochotę ją udusić. Po godzinie odpuścił sobie, by zająć się czymś ciekawszym. Przesłuchiwaniem pomniejszych złoczyńców, na końcu paląc ich żywcem. Na jego szyi wciąż spoczywał błękitny szalik o otumaniającym zapachu. Mimowolnie pilnował, by ten nie zajął się ogniem. Telefon od Girana nadszedł nieoczekiwanie. Czegóż ten człowiek mógł od niego chcieć? Nowe tropy? Może dowiedział się czegoś, czego Kamiya nie wiedziała? 

- Czy jeśli podam ci adres, sprawdzisz coś dla mnie?

Zatem Giran szukał chłopca na posyłki, bo jakżeby inaczej. Miał mężczyzna fart, że nie rozmawiali twarzą w twarz, bo niebieskie płomienie z przyjemnością zostawiły mu pamiątkę na resztę życia.

- Nie siedzę bezczynnie, jakby to cię interesowało - odparł Dabi, wywracając oczami. Kopnął w spopielone ciało leżące tuż przed nim.

- Wiem, wiem. Zapewne nie zapomniałeś o naszej młodej dilerce informacją, co?

Jakże mógłby zapomnieć? To uosobienie durnoty sprowadzało na siebie ciągle kłopoty, z których był zmuszony już kilka razy ją ratować a minęło raptem parę dni. Jak nie dwukrotny upadek z dachu, to jeszcze konfrontacja z Tai Pao, blondynem od pewnego czasu gryzącego ziemię. Czy przypadkiem Inoue nie poszła sobie, by przygotować się do spotkania z Giranem? Dlaczego mężczyzna o niej wspomniał? Znowu coś odwaliła? 

- Z tego, co mi wiadomo, to chyba mieliście się spotkać, nie?

- Tak... tyle, że do spotkania nie doszło. Pojawiły się pewne komplikacje. W każdym razie trochę nie pokoi mnie, że nie mogę się także do niej dodzwonić. Gdybyś mógł sprawdzić, czy ludzie, których szukasz nie znaleźli jej wcześniej.

Komplikacje? Jeżeli ktoś tak łasy na pieniądze bez słowa się nie zjawia, to to jest prawdziwy problem, a nie drobna komplikacja. Czy ta dziewucha chociaż raz może nie sprawiać kłopotów?! I kto oczywiście musi iść i sprawdzić czy się przypadkiem nie zabiła? Oczywiście, że on. Kiedy Giran przysłał SMS-em adres, nie odczytał go. Gdy był jeszcze Touyą potrafił z zamkniętymi oczami dotrzeć do posiadłości jej rodziny. Raz się zdarzyło, że przeszedł tamtędy, ale zastał stertę gruzu. Przeprowadziła się z rodziną prawdopodobnie po upozorowaniu śmierci najstarszego Todorokiego. Zdając sobie z tego sprawę, któregoś wieczora sprawdził, w jaką dzielnicę się zapuszcza. Wnioski wyciągnął od razu. Inoue Kamiya wraz z ojcem mieszkała w starym mieszkaniu babki dziewczyny.

Oczywiście nikt nie musiał wiedzieć, że on wiedział to już od dawna. Od razu ruszył w znanym kierunku. Los dziewczyny był mu obojętny, ale jej informacje już nie. Tylko z tego powodu wolał myśleć, że zaspała albo coś jej wypadło. Czarny scenariusz dudnił w czeluściach jego pomieszanej podświadomości. Zamiast wejść do środka kamienicy, wdrapał się po schodach przeciwpożarowych. Za cholerę nie mógł przypomnieć sobie piętra ani numeru mieszkania, przez co zerknął na wiadomość Girana. Ósme piętro. 

- Wyżej się kurwa nie dało? - warknął zirytowany. 

Okno było lekko uniesione. Wsunął palce do środka i podniósł je na tyle wysoko, by samemu wślizgnąć się do mieszkania. Panował tu porządek. Inoue zawsze była porządnicka, jeśli chodziło o dom, ale sama miała skłonności do brudzenia się kilka razy dziennie. Przeszedł przez salon, próbując wyłapać jakieś dźwięki. Czy był tu ktoś poza nim? Dłoń zajęła się niebieskim ogniem. Kuchnia - pusto. Dwie sypialnie także. Została tylko...  łazienka. A co jeśli zobaczy tam coś, czego nie powinien? A jak brała prysznic? Nie słyszał szumu wody. Zresztą przecież nie odmówiłby sobie, by popatrzeć na kobiece ciało.

Drzwi od łazienki były uchylone. Dostrzegł coś leżącego na podłodze. Gwałtownie otworzył drzwi, a jego ciałem wstrząsnął dziwny dreszcz. Inoue leżała nieprzytomna na podłodze. Dabi przykucnął przy niej, sprawdzając puls. Żyła. Co tu się wydarzyło? Gdzieś w kącie odnalazł jej zaginiony telefon z masą nieodebranych połączeń od Girana, wiadomością od kogoś, kogo miała zapisanego jako Seksowny Ptaszek. Uniósł brwi, dziwiąc się w tym momencie, kto normalny zapisuje tak kontakty. Ponownie skupił się na dziewczynie. Wsunął dłoń po jej kolana, a drugą umieścił pod jej plecami, by zaraz podnieść ją. W ramionach wydawała się taka krucha, bezbronna, czyli taka jaka zawsze była... 

Coś w koszu na śmieci koło umywalki zwróciło jego uwagę. Kosz był wypełniony zakrwawionymi opatrunkami i gazą. 

- Co żeś znowu odwaliła, mała myszo? - westchnął.

Przeniósł ją do jej pokoju i ułożył ostrożnie na łóżku. Przyjrzał się jej ciału na tyle, na ile pozwalała czarna koszulka z krótkim rękawem i spodnie, w jakich była dzisiaj, kiedy się spotkali. Nie zauważył nic niepokojącego. Skąd więc były te opatrunki? Złapał ją palcami za podbródek, przekręcając jej głowę na jeden bok, a potem na drugi. Żadnych widocznych zranień. Dopiero teraz zauważył zmniejszający się siniak na jej twarzy.

- O, a to skąd? - spytał ją, choć nie liczył na odpowiedź. - Jesteś taka nieostrożna, głupia.

Przesunął dłonią z jej twarzy na szyję, aż w końcu na prawe ramię. Dziewczyna jęknęła, a jej twarz drgnęła.

- Ej, nie jęcz mi tutaj - prychnął. - Jeszcze nic ci nie zrobiłem - mruknął, ale wtedy zrozumiał, że ten dźwięk nie był spowodowany przyjemnym lub nieprzyjemnym dotykiem. Bolało ją. - A niech cię... Przecież nie rozbiorę cię jak jesteś nieprzytomna. 

Usiadł na skraju jej łóżka. Poczeka aż się obudzi, a wtedy pobawi się z nią w lekarza i pacjentkę. Musnął palcami szalik na szyi. Pachniał tak samo jak cały jej pokój, który otaksował wzrokiem. Masa zdjęć krajobrazów na jednej ścianie i jeszcze więcej aparatów ułożonych na biurku.

- A ty wołałaś ode mnie hajs za tamten złom. 

Spuścił głowę, wpatrując się w swoje buty. Nie sądził, że jeszcze kiedyś znajdzie się w jej pokoju. Sam na sam. Bezbronna kobieta leżała na tym samym łóżku, co on. Przez głowę przemknęła mu nieprzyzwoita myśl, a przypomniał sobie, że to Inoue Kamiya. Cały czar prysnął.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro